Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Baśń o Wędrowcu i czarnym kwiecie [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

rootsrat
Kałamarz


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leeds, UK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:15, 06 Lip 2010    Temat postu: Baśń o Wędrowcu i czarnym kwiecie [M]

Baśń o Wędrowcu i czarnym kwiecie
Annie Marii

Pewnego razu był sobie świat. Świat wisiał w nieskończonym kosmosie i leniwie krążył wokół jednej z miliarda gwiazd w tej okolicy. Po jakimś czasie wykształciło się na nim życie. Mniejsza o to, jak. Po prostu – w bardzo słoneczny dzień, kiedy niebo było cudownie błękitne i najmniejszy podmuch wiatru nie zakłócał bezruchu powierza, powstało sobie i tyle.
Znowu minęło trochę nieistotnego dla tej opowieści czasu i życie ewoluowało w człowieka, który zaczął się rozmnażać i zasiedlać świat. Góry rosły, rzeki odnajdywały drogę do morza, lasy zamieniały się w węgiel, a człowiek cierpliwie się rozmnażał i rozprzestrzeniał, w tym odległym zakątku wszechrzeczy.
Czas biegł swoim własnym, odwiecznym rytmem. Życie się toczyło.
Człowiek zdobywał wciąż nowe tereny i nową wiedzę. Prowadził wojny i zawierał pokoje. Niszczył i budował. Zabijał i rozmnażał się. Nienawidził i kochał. Wciąż kochał i kochał. I ciągle było mu mało.
A czas, jak to on - powoli, acz nieubłaganie parł do przodu.
Aż pewnego razu, w taki a taki dzień, w wyniku takich a takich okoliczności, w takim a takim miejscu i o takiej a takiej godzinie narodził się chłopiec, o którym będzie ta opowieść. Dla świętego spokoju nazwijmy go po prostu Wędrowcem. Nosił, co prawda, zupełnie inne imię, ale jest ono całkowicie nieistotne.
Nić jego historii snuła się wraz z czasem, Wędrowiec dorastał i uczył się świata, najpierw od rodziców, później w szkole i tak dalej, jak to zwykle bywa w takich przypadkach. Jeszcze później, kiedy dojrzał i zaczął być świadomy, uczył się już sam, jako że los różnie karty rozdawał.
Wędrowiec był już mężczyzną i szedł przez życie, a Droga przed nim wiła się niemiłosiernie. Na niej spotykał ludzi; dobrych, złych, i tych zupełnie nijakich, a wszyscy oni podążali swoimi ścieżkami. Trafiał do różnych miejsc i tam również poznawał innych tak, jak tylko człowiek może poznać człowieka. W jednym z nich – a było to w czasach, kiedy spotkał już na Drodze wiele osób i przy różnych okazjach zdarzało mu się je odwiedzać – Wędrowiec natknął się na kobietę, zupełnie przypadkowo, bo taka karta akurat wypadła. Nazwijmy ją Stokrotką. Nosiła oczywiście inne imię, ale jest ono zupełnie nieistotne.
Minęło trochę odwiecznego czasu. Wędrowiec i Stokrotka szli przez życie razem. Różnie bywało, wiele razy znajdowali się na rozstajach i musieli wybierać, w którą stronę podążyć. Być może nie widzieli drogowskazów, być może nie przejmowali się nimi, a może po prostu czasem gubili Drogę. Dość powiedzieć, że pewnego ponurego i deszczowego dnia, kiedy ich oczom ukazało się kolejne rozwidlenie, nie mogli zadecydować, w którą stronę się udać. Koniec końców każde z nich poszło inną ścieżką. I każde z krwawiącym sercem i rozdartą duszą, bo zdążyli się bardzo pokochać i przyzwyczaić do siebie. Ciężko było im się rozstać.
Wędrowiec, ponieważ był już trochę zahartowany, nie poddawał się i uparcie szedł dalej. Droga wiodła go teraz przez ciemny i zimny las, gdzie wciąż panowała noc i nie było innych ludzi ani słońca. Czasem się gubił, czasem odnajdywał. Różnie bywało. Las wydawał się nie mieć końca. Wędrowiec w końcu przesiąkł mrokiem, którym spowita była okolica - mniej się śmiał, poszarzał i szedł teraz ze spuszczoną głową, ledwie powłócząc nogami. Dłonie mu wyraźnie drżały, a kostur, którym się podpierał, coraz częściej wypadał z ręki. Z czasem na Drodze zaczęli pojawiać się ludzie, ale Wędrowiec nie zwracał na nich uwagi. Ze wzrokiem wbitym w ziemię, krok za krokiem, mozolnie parł do przodu. Miał za złe. Miał cholernie za złe losowi, że tak rozdał karty na tamtym rozdrożu. Uważał, że los oszukiwał w grze. Że karty były znaczone. Wędrowiec czuł się zdradzony i opuszczony. Zwątpił w ludzi i przestał wierzyć w magię. I kiedy już niemal stracił wszelką nadzieję i czuł, że ta ołowiana kula, co nieubłaganie i wciąż, wciąż, bez końca rośnie w nim, zaraz rozerwie go na strzępy, wtedy właśnie stało się coś dziwnego.
W samym środku ciemnego lasu dostrzegł niewielką polanę. Wydawała się jasno oświetlona słońcem i porośnięta soczystą trawą. Wyglądała jak doskonałe miejsce na odpoczynek, a Wędrowiec był już bardzo zmęczony. Zszedł więc na chwilę z Drogi i rozłożył na trawie. Wokół nie było żywej duszy. Wędrowiec spędził tam jakiś, zupełnie pozbawiony znaczenia czas, wylegując się w pachnącej korzeniami ziemi i zbierając siły do dalszej podróży.
Pewnego dnia, przewracając się z boku na bok, po drugiej stronie polany, na jej zielonym tle zobaczył czarną plamkę. Zaciekawiony zerwał się na nogi i podszedł bliżej. Plamka okazała się średniej wielkości kwiatem. Z góry padał na niego, nie wiadomo skąd, pojedynczy promień słońca. Była to jedyna taka roślina na polanie. Oprócz niej zieleniła się tu tylko trawa i ziemia pachniała korzeniami. Wędrowiec potarł brodę, zastanawiając się chwilę. W końcu usiadł po turecku przed kwiatem i zaczął mu się przyglądać. Kielich był cały czarny, łodyga natomiast miała nieco akwamarynowy odcień i była pozbawiona liści. Niestety, płatki były zwinięte i nie można było dostrzec, co znajduje się wewnątrz.
Zaintrygowany tym niecodziennym zjawiskiem Wędrowiec siedział i wpatrywał się w kwiat. Powoli zaczynał dostrzegać piękno czarnego kielicha i wyczuwał, że kwiat jest szczególny. Wyjątkowy. Do tego bardzo ładnie pachniał, chociaż jego słodka woń była ledwie wyczuwalna przez zamknięte płatki. Raz nawet nieśmiało musnął je palcami. Były aksamitne i bardzo delikatne w dotyku. Zdawało się, że rozsypią się przy większym nacisku, zabrał więc rękę. Ze zdziwieniem zauważył, że dłoń przestała mu się trząść.
Wędrowiec bardzo zapragnął odkryć serce kwiatu. W jednej chwili stało się jego marzeniem i obsesją, żeby zobaczyć, co kryje w sobie niezwykła roślina. Zaczął z nią rozmawiać. Cały dzień przesiedział na trawie ze skrzyżowanymi nogami, cicho mówił i słuchał, co odpowiada kwiat. Kiedy poczuł się zmęczony, odszedł trochę dalej, żeby nie uszkodzić znaleziska. Nie za daleko jednak, żeby mieć je na oku w razie, gdyby coś – cokolwiek – się stało, wierzył bowiem, że wszystko się może zdarzyć. Położył się w pachnącej korzeniami ziemi i zasnął.
Gdy obudził się po jakimś czasie, który jest zupełnie nieistotny w tej opowieści, zebrał w dłonie rosę ze źdźbeł trawy wokół i pobiegł do czarnego kwiatu. Ze zdziwieniem odkrył, że płatki jakby trochę – ociupinkę – się rozchyliły, ale wciąż ciężko było dostrzec, co jest w środku. Skropił roślinę rosą, usiadł przed nią i znów zaczęli rozmawiać.
Mijały dni. Wędrowiec codziennie podlewał kwiat, który w zamian opowiadał piękne historie. Człowiek co jakiś czas uśmiechał się. Było mu dobrze. Czuł spokój i stopniowo zapominał o tym, co zdarzyło się na Drodze. Jego myśli zaczynały nabierać jasności, a ciemny las wokół zanikał powoli. Z każdym dniem kwiat coraz bardziej otwierał się przed Wędrowcem. Kiedy nachylał się ostrożnie nad rośliną, czuł przytulne ciepło bijące ze środka i wtedy jego myśli również nabierały rumieńców.
Po jakimś czasie czarne płatki rozchyliły się na tyle, że można było jednym okiem zajrzeć do środka. Z kielicha biło delikatne, pomarańczowe światło i coś tam majaczyło na samym dole, ale Wędrowiec wciąż nie potrafił stwierdzić, co to jest. Zaczął więc ze zdwojoną mocą pielęgnować roślinę, rozmawiać z nią i donosić wodę. Wszystko było teraz o wiele prostsze, bo myśli miał ciepłe i jasne, las wokół zniknął i jego miejsce zajęła rozległa, zielona równina, a na niebie pojawiło się słońce. Minęło kilka dni i dzięki wysiłkom Wędrowca płatki rozchyliły się na tyle, by wreszcie dostrzec, co znajduje w tak chronionym przez kwiat sercu. Człowiek skropił go resztką rosy, która została na opuszkach palców i z bijącym mocno sercem zajrzał do środka.
Zamarł.
W kielichu, w jego niedostępnym wnętrzu, znajdowała się kobieta. Miała czarne, aksamitne włosy, zupełnie tego samego koloru, co płatki kwiatu i była najpiękniejszym stworzeniem, jakie Wędrowiec kiedykolwiek spotkał na Drodze. To od niej biło życiodajne ciepło i to ona z nim rozmawiała poprzez kwiat. Człowiek całym sercem zapragnął wydobyć kobietę ze środka i podziękować za to, że rozjaśniła jego myśli i dała mu ciepło, ale płatki wciąż nie były wystarczająco rozchylone. Wstał. Zrobił kilka kroków. Zerwał źdźbło trawy i włożył je do ust, kładąc się na ziemi. Ni stąd ni zowąd zapachniało kasztanami. Wędrowiec wciągnął ten zapach głęboko do płuc i poprzysiągł sobie, że choćby miał spędzić na polanie resztę życia, to wyciągnie kobietę z kwiatu. Będzie go tak długo podlewał, pielęgnował i mówił do niego, aż kobieta wydostanie się na zewnątrz.
A wtedy zobaczymy, jakie karty rozda los, pomyślał i zamarzył się, spoglądając na cudownie błękitne niebo, na którym nie było ani jednej chmurki. Bezruchu powietrza nie zakłócał najmniejszy podmuch wiatru, a słońce beztrosko świeciło na Wędrowca, na kwiat i czarnowłosą kobietę zamkniętą w jego sercu, na Drogę, na ludzi i na cały ten świat, wciąż i od zawsze zawieszony w nieskończonym kosmosie i leniwie wirujący wokół własnej osi, po kres odwiecznego czasu, na samym skrawku wszechrzeczy.

Leeds, 11 03 2010


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rootsrat dnia Wto 15:27, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:25, 06 Lip 2010    Temat postu:

Oznaczyć tekstu nie był pan łaskaw, jak widzę. Jeśli w ciągu doby oznaczenie się nie pojawi, tekst zostanie skasowany.
Mal.

Edycja, patrząc na post poniżej:
Nic nie poradzę na mój kolor moderatorski. Taki już jest.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Wto 15:44, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

rootsrat
Kałamarz


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leeds, UK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:29, 06 Lip 2010    Temat postu:

Done. A pani mogłaby sobie łaskawie zmienić kolor, bo ledwo widać, co pani pisze Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aniss
Gołębie Pióro


Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Szczecina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:03, 06 Lip 2010    Temat postu:

Ach, jak ja kocham baśnie! Twoja, kiedy ją czytałam, wydała mi się taka naturalna, jakby wyszła tak po prostu spod pióra. Nie było tam jakichś zgrzytów, kiedy czasami ludzie starają się baśń takową napisać. Czułam właśnie to, co przy baśniach się czuje - spokój i rozluźnienie, gdy czytałam kolejne słowa, kolejne zdania. Myślałam wtedy, że inaczej tej baśni napisać się nie mogło, że wszystko jest na miejscu. Denerwowało mnie tylko to "ale to nie jest ważne dla tej historii" czy coś w tym stylu, potem jednak pomyślałam, ze to może jest urok tego tekstu, że nie powinno się napisać "jakiś czas", "kilka dni" i koniec.
Bardzo mi się podobało, mówię szczerze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

rootsrat
Kałamarz


Dołączył: 01 Lip 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leeds, UK
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:00, 06 Lip 2010    Temat postu:

Malaria napisał:
Nic nie poradzę na mój kolor moderatorski. Taki już jest.


Aha. Wybaczenia proszę Smile

A nie możecie na czarno pisać...?

@Aniss - dziękuję bardzo. Cieszę się, że się podobało. To prawdziwa historia ubrana w baśniowe słowa. Zdarzyło się. Może dlatego tak się to prosto czyta...?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez rootsrat dnia Wto 20:02, 06 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin