Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Desczowa kołysanka [Z]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Landon
Ołówek


Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 19:52, 15 Kwi 2008    Temat postu: Desczowa kołysanka [Z]

A więc przechodzę do punktu kulminacyjnego. Zdecydowałem jednak, że nie wstawię tu całego tekstu, chyba że Wasze opinie trochę mnie ośmielą. Póki co zatem zachęcam do lektury przedostatniego rozdziału - przeczytanie go nie wymaga znajomości treści wcześniejszych rozdziałów. Ale jeszcze słówko ode mnie: Głównym bohaterem opowieści jest kilkunastoletni Mikołaj, mieszkaniec jednej ze wsi gdzieś w Wielkopolsce bardzo dotkniętych obecnością komunizmu. Odnaleźć się z pewnością nie pomaga mu niepełnosprawność (nie mówi) ani śmierć rodziców, a jego głównym zajęciem było (do czasu) podziwianie ciągle padającego deszczu i popijanie go. Czasem jednak deszcz nie jest tylko wrogiem, ale też inspiracją do napisania utworu na fortepian dla swojej ukochanej.

A teraz...

...VIII Rozdział "Deszczowej kołysanki" - "Upadam. Wstaję"

Popadam ze skrajności w skrajność, z deszczu pod rynnę. Deszcz wzbudza we mnie szalone, wspaniałe emocje. Chcę nagle rzucić kroplą, zadrwić z chmury, walczyć z błyskawicą, uderzyć w piorun, rozszarpać niebo... Zniszczyć. Widzę kroplę deszczówki, chcę ją pokonać, ujarzmić, zniszczyć, zatrzymać. Deszcz rządzi moim ciałem, osacza moją duszę, walczy z sercem, niszczy rozum i wypala umysł...Jestem teraz jak roślina i nagle wszystko co ludzkie, jest mi obce. Jednoczę się z kroplą jak z najlepszą przyjaciółką, by następnie ją zgładzić! A to wszystko na spacerze. Kroczę ulicami, niespokojnie przyglądam się światu. Słońce razi moje oczy, nie mogę się zatrzymać. Idę wciąż przed siebie, dochodzę do skrzyżowania. Dziesiątki par oczu wpatrują się we mnie i próbują wyłapać emocje, chcą wiedzieć, co się ze mną dzieje. Ludzie gapią się na mnie, na to jak walczę. Zaczynam biec. Deszcz jest szybszy, kropla spada mi na dłoń. Za nią dziesiątki braci i sióstr. Spadają, by niszczyć. By walczyć. Nie poddadzą się. Deszcz zalewa moje ciało. Biegnę do parku, chowam się, szukam schronienia. Deszcz leje się na mnie strumieniami, na policzkach czuję łzy. Moje ciało moknie i ugina się pod ciężarem Bożych i ludzkich łez. Nie dam rady unieść takiego potoku łez, rzeki cierpienia i oceanu grzechu. Usiadłem pod drzewem, teraz nie tylko zapłakany, ale i przerażony samym sobą. Zraniony, upokorzony, czekam, aż Bóg, wykrzyczy na mnie swoje smutki i wyżali mi się. Wiem, że już nie wygram z kroplą, że nie wygram z kroplą. Patrzę, jak zza niebios wyłania się księżyc. To pełnia. Zawył wilk. To był jakiś dziwny las, nie park... Wreszcie nastała noc. Ciemna, czarna, ponura, deszczowa noc. Wciąż pada. Ja jednak wciąż walczę z Bogiem, nie chcę się poddać. Bóg drwi jednak z ogromu mego bólu, i chce walczyć ze mną, z moją nieśmiertelnością. Wolę umrzeć tutaj. A może... a może jednak nie warto walczyć z kimś, kto i tak jest ode mnie silniejszy? Kto przecież nie chce mojego bólu... Dlaczego ktoś, kto jest moim przyjacielem, i kimś, komu mogę ufać, nagle stał się moim wrogiem i walczę z nim ? Może nie warto...Na pewno nie warto! Łzy leją się, kroplą ciekną po mnie. Uciekam. Byle gdzie. Nie ma jednak ratunku. To koniec. Krzyczę. Krzyczę. Krzyczę! Krzyczę ile mam sił w krtani. Bóg wysłuchał mnie. Odsłonił słońce, rozwiał chmury, zniszczył krople. Ocalił moje życie. Zbawił mnie. Dziś wiem, że tylko Bóg, ma siłę nieśmiertelności i może wygrać ze złem. I tylko On może mnie uratować. Deszcz jednak mnie nie pokonał. Wykończony, przemoczony i zapłakany wychodzę z tego lasu. Uciekam, jestem tchórzem. Przetrwałem. Jednak co dalej ?

Żyję.



Sami oceńcie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Landon dnia Czw 19:36, 01 Maj 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Arturious
Stalówka


Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sochaczew

PostWysłany: Wto 23:43, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Wybacz, ale to jest bełkot. Sprzeczność pogania sprzeczność. Piętrowe metafory sprawiają że całość staje się zupełnie nieczytelna.
Plus za temat. Pomysł wydaj się ciekawy i można na jego bazie zbudować coś wartościowego. Tak jak przy innym opowiadaniu polecam lekturę książki Felka W. Kresa "Kącik złamanych piór"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Craig Liath
Chybotliwy Bard


Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wypełzło spod dywanu

PostWysłany: Sob 21:43, 19 Kwi 2008    Temat postu:

Hm...Hm!
Biorąc pod uwagę pogodę panującą za moim oknem, temat w sam raz.
Zgubiłam się. Pędziłam razem z bohaterem i po prostu się zaplątałam.
Po pierwsze, tak się nie robi.
Jak?
A no, jak już wklejasz jakiś fragment opowiadania, to proponuję, żeby był to początek. Wiesz czemu?
Ponieważ możliwe, że wtedy ten tekst miałby sens. A tak, jak trafnie zauważył Arturious, całość jest bełkotem. Poplątanym kłębkiem myśli, który gdyby go ujarzmić miałby sens. Tak więc, postaraj się go oswoić i spróbować napisać jeszcze raz.
A teraz moja "ulubiona" część, błędy:
Powtórzenia, np. taki "deszcz" - rozumiem, że jest on głównym tematem ale bez przesady. Inne też występują.

Cytat:
Jednak co dalej ?

Cytat:
, nagle stał się moim wrogiem i walczę z nim ?

Między ostatnim słowem a pytajnikiem nie stawia się spacji.

Cytat:
Wiem, że już nie wygram z kroplą, że nie wygram z kroplą.

Wątpię, aby było to celowe powtórzenie.

Z innej beczki (a raczej z jej drugiego końca) - Z chęcią przeczytałabym historię Mikołaja. Wspominam o tym, ponieważ napisałeś, że wstawisz ją jeśli nasze opinie trochę Cię ośmielą. Nie wiem, czy to co napisałam ja lub przedmówca jest ośmielające...Jednak mimo wszystko temat wydaje się intrygujący dlatego też, zachęcam do przedstawienia całości Wink.
Pozdrawiam, Craigella.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aylya
Uczciwa Łachudra


Dołączył: 09 Lis 2006
Posty: 495
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zza granicy absurdu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:36, 19 Kwi 2008    Temat postu:

Jeśli chodzi o błędy, to chciałam zwrócić Ci uwagę, że w tytule jest literówka, a mianowicie zjedzone "z".
O reszcie nie wspominam, bo czuję, że odebrałabym Craigelli coś bardzo ważnegoxD
Ehm, treść. Zgodzę się z przedmówczynią, nie powinieneś był wklejać całkowicie wyrwanego z kontekstu fragmentu dłuższego tekstu. A jeśli już, to wybrać taki kawałek, który nie wymagałby znajomości tego, co było wcześniej. Ten - a przynajmniej tak mi się zdaje - wymaga. A wielki nagłówek, krzyczący, że to (aż!) ósmy rozdział, dodatkowo mnie frustruje.
Jeśli zaś chodzi o jego wartość - był zupełnie niejasny. Nie użyję tu słowa "bełkot", bez przesady, ale brakowało mi przejrzystości i jakiegoś... sama nie wiem, rozsądku? Czytając, odniosłam wrażenie, że Autor po prostu starał się przelać emocje na papier. To się nadaje do pisania pamiętników i stanowi całkiem niezłą terapię, ale niekoniecznie sprawdza się w przypadku pisania opowiadań.
Niemniej, nie mam nic przeciwko temu, żebyś kontynuował publikację, tyle, że od początku. Istnieje szansa, że wszystko stanie się jaśniejsze.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Landon
Ołówek


Dołączył: 12 Kwi 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 17:40, 25 Kwi 2008    Temat postu:

Hm. Bardzo chętnie wstawiłbym o początku, ale.. No właśnie, ale. Tu zaczynają się problemy - ale nie natury technicznej czy fizycznej - raczej psychicznej. Otóż początek opowiadania jest dość nudnawy, przesycony atmosferą, klimatem deszczu. Już teraz bałem się egzekucji, teraz to rozstrzelania. Ale - do odważnych świat należy Wink

A zatem:
PROLOG
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk.
***
Chłopcy siedzieli przez cały czas na tej samej drewnianej ławeczce. Siedzieli tam czy padało, lało, czy kropiło. Jakiś mężczyzna przewrócił się na rowerze. Był pijany. Podszedł do chłopców, zapytał czy mają pięćdziesiąt groszy, ‘bo mu do chleba brakuje’. Mikołaj tylko się uśmiechnął , a Patryk powiedział, że nie. Pijak nakrzyczał na nich, powiedział , że naskarży rodzicom. Mikołaj pomyślał, że i tak daleko nie pojedzie. Taki już los pijaków na prowincji.
***
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk.
***
Cały czas padało. Martyna jak zwykle się do nich przyczepiła. Usiadła w środku. Jej długie włosy podmywała deszczówka.
- Patryk! Patryk! Patryk! Nosz kurwa mać! Patryk! Patryk!
- No już idę mamo no!
***
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk.

I ROZDZIAŁ:
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk.
***
Oparłem się o tę samą co zwykle ścianę domku.
- Uwielbiam tu być. Ciągle pada, i pada. Potem wychodzi tęcza i znowu pada. Albo mży. Albo kropi. Albo grzmi. Mój Boże… Czemu tak się dzieje, że akurat tu, w tym miejscu, ciągle coś na mnie leci? Mój Boże. Czemu tak się dzieje, że akurat tu, w tym miejscu, zawsze zasiadam ja? I Ty, mój wierny kompanie.
Na moją myśl ‘kompanie’ Kieł jakby się uśmiechnął. Jakby dał mi jakiś znak, że mnie rozumie. Podjechał on. Patryk jak zwykle robił głupią minę widząc mnie na ławeczce, tej co zwykle. Mój Boże… Czemu tak się dzieje, że ludzie odgadują nawzajem co się będzie działo z innymi. On znów odstawił rower tam gdzie zwykle. A właściwie nim rzucił. Znów w jednej ręce trzymał butelkę od coca-coli. Usiadł i walczył z jej otwarciem. Powiedział, że pobiegnie do chałupy po otwieracz. Jak go nie słuchałem. Jak zwykle.
***
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk.
***
I znów, kiedy wrócił, zadał pytanie, czy chcę trochę coca-coli. Wiedział, że zmięknę. Uwielbiam coca-colę. A on dobrze o tym wiedział. Mój Boże… On … on dobrze o tym wiedział! I znów, jakbym miał deja vu… usłyszałem jej głos :
- Mikołaj! Mikołaj!
I znów, jak w każdą sobotę, usidła między mnie a Patryka. I wpatrywała się z uwagą. Czuła zapach coca-coli. Śmiała się. A ja jak zwykle siedziałem w tym samym miejscu. Na tej samej ławeczce. Podparty o tę samą ścianę. Mokry od deszczówki. Otworzyłem buzię. Poczułem na języku deszcz. Zasnąłem.
***
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk.
***
Wiedziałem, że tak będzie. Jak co poniedziałek przykuwałem uwagę wszystkich możliwych uczniów tej durnej szkoły. Nie lubiłem tam chodzić. Nie lubiłem wysłuchiwać obelg na mój temat, tym bardziej, że nie potrafiłem na nie odpowiedzieć, choć nie raz, nie dwa i nie trzy, bardzo chciałem to zrobić. A kiedy po całym dniu w szkole wreszcie wróciłem do domu, znów padało. To była burza. Burza zapowiadająca nadejście być może innych, być może lepszych, być może gorszych czasów w moim życiu, życiu Mikołaja.
***
Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Wrzask. Łomot. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk. Stuk. Puk.

Na dziś to tyle. Dziękuję za uwagi! Są bardzo cenne i na pewno bardzo mi się przydadzą Wink Nie specjalnie mnie ośmieliły, ale niech będzie Smile

P.S Publikując VIII rozdział nie planowałem (podświadomie!) wstawiania innych, więc nie potrzebnie zdradziłem najważniejszą tajemnicę tej opowieści ... <wstyd> Smile Pozdrawiam serdecznie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin