Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Nie tak miało być [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Nahasz Karooa
Ołówek


Dołączył: 21 Lut 2007
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z wampirzego dworu

PostWysłany: Śro 20:16, 21 Lut 2007    Temat postu: Nie tak miało być [M]

Miniaturka pisana na pewien pojedynek (jeszcze nierozstrzygnięty zresztą). Na smutno.

Nie tak miało być

Białe wino. Lampka jasnokremowego trunku, który pochwycał i załamywał bieg złocistych refleksów światła małej lampy, odbijając je od wypolerowanego blatu okrągłego stolika biblioteki. Przyjemny chłód musującego alkoholu w ustach – gwarancja niesamowitego uczucia dryfowania po falach niespokojnego oceanu. Ale dość już tego.
Rozległ się brzęk tłuczonego szkła. Nie był alkoholikiem – po prostu szumienie w głowie było jedynym realnym dźwiękiem dostępnym jego świadomości; bez uciekania się do snów i wyobraźni. Podczas gdy wytrawne, kwaśno-gorzkie wino w bezosobowym kolorze kości słoniowej spływało powoli po grzbietach ustawionych ciasno książek, on, nie wykraczając poza obraną paletę kolorystyczną napojów, przygotował sobie w kuchni herbatę.
Och, oczywiście mógł zadzwonić po pokojówkę. To byłoby nawet odpowiednie z uwagi na jego pozycję jako pana domu. Jednakże niedawno odkrył przyjemność płynącą z celebracji procesu przygotowywania tego napoju bogów. Poza tym, starał się za wszelką cenę unikać łzawych spojrzeń spod spuchniętych powiek, których dokuczliwa emanacja ściśle wiązała się z jego koniecznością posługiwania się kartkami.
Przenosząc ostrożnie filiżankę w pobliżu drzwi salonu pomyślał, że pewnie ona tam jest. Za ścianą. Czy była dla niego stracona? Nie, odkąd kiedyś – wieki temu – zobaczył jej oczy wiedział, że nic nie sprowokuje go do zrezygnowania z niej. Nic. Postanowił tylko nie narażać jej zbyt często na swoje towarzystwo, gdy zobaczył zabawny wyraz jej twarzy, jak pierwszy raz próbował się roześmiać. Zaś wspólne milczenie, tak przyjemne zawsze, stając się koniecznością – stało się również męczące. Spotykali się wieczorem, kiedy żadne słowa już nie były potrzebne, natomiast w ciągu dnia wymieniali uśmiechy i nieśmiertelne, białe kartki chowane wszędzie, tylko nie w dziełach Shakespeare’a, które Becky, ich służąca, czytywała gorliwie, sądząc, iż nikt jej nie widzi.
Dotarł nareszcie do stolika, wzorem dobrego wychowania nie upijając ani odrobiny bursztynowej ambrozji, póki nie spoczął spokojnie w fotelu. Filiżanka zamarła w połowie drogi do wąskich warg, gdy, niespodziewanie nawet dla samego siebie, znów powrócił do rozmyślań.
Z pozoru życie kroczyło swoją znajomą, dokładnie wytyczoną ścieżką, niestrudzenie krążąc w kółko. Nie zmieniło się wiele. Bez wątpienia świat był teraz dla niego obrazem i materią bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, a może jedynie tym. Przesuwał wrażliwymi dłońmi po poręczy fotela, po porcelanie, po ludzkiej skórze, chłonąc ich kolor przez dotyk i kształt przez wzrok oraz na odwrót, na wszelkie inne możliwe sposoby, a otaczała go cisza, cisza trudna do wytrzymania, gęsta, wwiercająca się w uszy, dusząca, wokół niego i w samym nim. W takich chwilach żywo żałował wyłącznie dwóch rzeczy, które bezpowrotnie utracił z tamtymi aspektami życia, jakich desperacko starał się nie zapomnieć.
Późną nocą, gdy ciemne niebo nie rozumiało już znaczenia słowa „gwieździsty”, bawi się jej ustami w żałosnej parodii namiętności. Raz, chyba w rozpaczliwym pragnieniu większej pasji, przeciągnęła językiem po jego podniebieniu. Wzdrygnął się wtedy i nigdy więcej nie próbowała już tego robić. Jednak brak tego też bolał. Piekielnie.
Tak samo bolało, kiedy badał palcem brzeg kieliszka ze świadomością, że nie usłyszy drżącego, melodyjnego dźwięku.
Nigdy nie przypuszczał, że tak będzie wyglądała jego powojenna egzystencja. Mimo wszystko właśnie jemu dane było doświadczyć tego złowrogiego uczucia, gdy zbyt bliska eksplozja koncentruje cały świat w jednym, małym punkcie i wali go na głowę, raniąc dotkliwie. Odgłos upadającego świata był ostatnim, niskim tembrem utworu istnienia, jaki do niego dotarł.
Z krwią w uszach i ustach przeniesiono go do prowizorycznego, żołnierskiego szpitala. Po szeregach upokorzeń i gubienia resztek milczącej dumy dowiedział się, że nigdy już nie wypowie ani nie usłyszy żadnego słowa. Jego świat runął ponownie.
Od tamtej pory większość czasu poświęcał na skrupulatne odbudowywanie go, wznosząc wątłe fortyfikacje umysłu, spróchniałe, ale dzielnie stojące, szkielety tych wcześniejszych.
Spojrzał na nakreślone na arkuszu listowego papieru lakoniczne słowa.

11 października 1946
Brighton
Wybaczcie, że was opuszczam, ale wszystko potoczyło się zupełnie nie tak, jak miało być.
Niech pozostanę w waszej pamięci,
Alexander Hope


Pewnym chwytem ujął kolbę, przyniesionego wcześniej z sekretnego gabinetu, jednostrzałowego pistoletu. Nietknięta filiżanka zadygotała i przewróciła się brzęcząc cicho. Napój spływał powoli na dywan, mocząc brzegi serwety.
Między ustami a brzegiem herbaty jeszcze wiele może się zdarzyć.

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin