Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Rzecz o kaczkach i kotach[Harry Potter] [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania / Fanfiction / Książki
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:21, 27 Lis 2006    Temat postu: Rzecz o kaczkach i kotach[Harry Potter] [M]

Tekst powstał na potrzeby klubu pojedynków. Od razu zaznaczam, że osoby uczolone na politykę może zniesmaczyć... w zamierzeniu miało być śmieszczne, wyszło chyba średnio, ale genialną pisarką ff niestety nie jestem. Od razu uprzedzam, że jeśli ktoś nie lubi aluzji politycznych - niech po prostu nie czyta.

Przed czytaniem należy puścić szósty tom w otchłań zapomnienia. Krótkie zdania w niektórych momentach całkowicie zamierzone.

Pióro poderwało się do góry, zrobiło dwa młynki w powietrzu, a potem wykonało coś, co przypominało dziki taniec radości.
Harry Potter, Chłopiec Który Przeżył Po To Żeby Pisali O Nim Durne Artykuły spojrzał na tańczące pióro z pewnym niepokojem. Zbyt mu przypominało inne narzędzie pisarskie pewnej bardzo wrednej reporterki, która narobiła mu w swoim czasie całe mnóstwo kłopotów.
Za jakie grzechy? – zastanowił się młody Potter rozglądając się dookoła. Zdecydowanie wystrój wnętrza wcale nie poprawiał mu humoru. Wszystko żółte. Aż go oczy bolały. Meble, ściany, zasłony w oknach, dywan, doniczki – dziwne, że kwiatki miały zielone liście!
Trzy koty. Na szczęście nie żółte. Na oparciu kanapy siedział jeden duży, czarny kocur patrzący na Pottera spod oka, drugi czarno biały spał wygodnie wyciągnięty na stole,
a czubek ogona moczył w żółtej filiżance kawy. Na trzecim Gryfon nieomal usiadł. Zorientował się, że na fotelu już siedzi zwierzak od razu. Zaraz po tym, jak kot go podrapał w rękę.
Wrzasnął. Harry, nie kot. Prawie tak opętańczo jak czarownica z obrazu. Która właśnie płonęła na stosie. I chyba nie umiała rzucać zaklęcia zamrożenia.
- Och widzę, że już zapoznałeś się z Nette? – ucieszyła się młoda dziewczyna, która właśnie wkroczyła do pokoju. Machnęła ręką i pióro zaprzestało dziwnych tańców.
- Echem – odparł Harry, dając pokaz swojej niesamowitej elokwencji, mądrości i oczytania, a potem spojrzał na dłoń, z której pomału na żółty dywan skapywały czerwone plamki. Tak zapoznał się. Tylko chyba nie z kotem, a jego pazurami.
Co ja takiego zrobiłem, że mnie tak karzesz Merlinie?
Nadzieja świata czarodziejów zrobiła szybki rachunek sumienia. Czy może to kara za ten ostatni pojedynek z Malfoy’em? Ale to nie był grzech chyba! Prawda? Ślizgon sam przecież zaczął!
A może o wypadek na eliksirach. No dobrze, to nie był do końca wypadek, ale goryle tego Srebrnego Chłopca Slytherinu całkowicie zasłużyli na to, żeby ich głowy zamieniły się
w wielkie dynie! Trzeba było ich tak zostawić. Można byłoby na przykład przerobić ich wtedy na sok, byłby wreszcie z nich jakiś pożytek. Szkoda, że nikt na to nie wpadł.
- Harry, chciałabym żebyś był ze mną całkowicie szczery... – reporterka rozsiadła się w żółtym, pluszowym fotelu i spojrzała na niego zadowolona.
Co ja tu robię?
Potter westchnął.
A zaczęło się tak niewinnie. Mieli po prostu zdobyć wsparcie czarodziejów z jakiegoś odległego, zacofanego państewka. Harry nasłuchał się o nim bardzo dużo od Hermiony. Podobno po mugolskiej stronie rządziła tam jakaś kaczka, cały sztab lekarzy pilnował, żeby ta kaczka nie dostała ptasiej grypy, a czarodzieje musieli być wyjątkowo ostrożni bo jakiś Rodzynek, czy jakoś tak marzył o powrocie czasów, w których trwały polowania na czarownice.
Mimo tych wszystkich wad jakoby czarodziei ta Polska posiadała świetnych. Poza służbami arorskimi oczywiście, bo tam wysyłano wszystkich idiotów i głupków. Tak jak w rządzie. Hermiona miała swoją hipotezę na ten temat. Powiedziała mu, że aurorzy nie mogą być dużo mądrzejsi niż władza. Żeby nie zaczęli się zastanawiać nad sensem rozkazów. Za to była grupa czarodziei świetnych w czarach, inteligentnych i wprawionych w szpiegowaniu.
Dumbledorowi zależało na zdobyciu wsparcia polskich dziennikarzy.
I z tego tytułu biedny Harry został wydany na pastwę reporterki, która najwyraźniej miała świra. Na punkcie kotów między innymi.
- Pierwsze pytanie może być dla ciebie szokiem... – pochyliła się do przodu. Pióro nad notesem zadrżało, chyba z podniecenia. Potter przełknął ślinę.
Tak jak myślał. Jest dokładnie taka jak Rita. Zaraz zacznie go pytać ile razy się całował, czy to prawda, że wykorzystuje nieletnią Ginny Weasley...
- Najpewniej zwali cię ono z nóg... – dramatycznie wstrzymała oddech. – Jak masz na imię?
Rzeczywiście zwaliło go z nóg.
- Harry – powiedział trochę niepewnie. – James. Potter.
Na twarzy dziennikarki pojawił się wyraz zakłopotania. Rzuciła na chłopca dziwne spojrzenie.
- Hm. To w końcu Harry, James, czy Potter? – spytała patrząc na niego ze współczuciem. Nie wiedzieć jak ma się na imię...
- Harry James Potter – wytłumaczył Gryfon. Zaczął się bać. Ta kobieta miała świra chyba nie tylko na punkcie kotów. Ona miała ogólnego świra.
- Widzisz? To nie takie trudne – wyraźnie się rozpromieniła, a pióro zaczęło notować. – To następne pytanie. Czy lubisz koty?
- Koty? – szeroko otworzył oczy. Koty?
Czuł się trochę zbity z tropu. Jakie koty? Czemu ona nie wypytuje go o jego stosunki z Cho, Hermioną, Ginny, o to jak się czuł, kiedy Voldemort ożywał, co się stało w Ministerstwie Magii...
- Tak. Koty – uśmiechnęła się dziwnie. – Wiesz. To są zwierzęta, takie z ogonem, łapkami, wąsami i...
- Wiem jak wyglądają koty! – wrzasnął Harry, patrząc na kobietę wilkiem. Nie lubił jej, była... dziwna i odnosiła się do niego zupełnie tak, jakby był niedorozwinięty. – Moja przyjaciółka ma kota.
- O! Powiedz nam o tym coś więcej...
- Eee... Hermiona jest bardzo mądra i przyjaźnimy się od pierwszej klasy...
- Tak, tak, tak – dziennikarka machnęła niecierpliwie ręką. – To wiem. I o Ronie też. Myślisz, że się nie przygotowałam do wywiadu? Za to nie wiem nic o jej kocie.
- Jest rudy i nazywa się Krzywołap – powiedział Gryfon przełykając ślinę. Miał przed sobą przykład kompletnej wariatki. Jeśli wszyscy w tej Polsce tacy są to może lepiej, żeby nie zdobywać ich wsparcia... zresztą udzielenie wywiadu tej kobiecie było chyba zbyt wielką ceną za pomoc z tego okropnego miejsca.
- Ciekawe imię. Chyba go lubisz...
- Chyba tak... – mruknął cicho. Chciał już stąd wyjść.
Wrzaski czarownicy z obrazu stały się o ton wyższe i Harry pomyślał, że on też by krzyczał, gdyby musiał wisieć w pokoju tej kobiety dłużej niż parę minut.
- Czyli lubisz koty? – ucieszyła się i spojrzała na niego z wyraźną sympatią.
- Właściwie to nie. Ale Krzywołap...
- Nie lubisz? – była wyraźnie rozczarowana. Pióro szybko coś przekreśliło.
- No nie bardzo...
- Acha – głos czarownicy stracił całą sympatię i stał się nagle bardzo suchy. Wyglądało na to, że ocenia człowieka po jego stosunku do kotów. – Chciałabym dowiedzieć się czegoś o tym, co myślisz o Polsce.
- Hm – zastanowił się przez chwilę, przypominając sobie co się działo, od kiedy pojawił się w tym kraju dziś rano. Zaginął ich bagaż i Remus musiał użyć zaklęcia odnajdującego. Kiedy szukali swojego pociągu ktoś ukradł im wszystkie mugolskie pieniądze. Okazało się, że zniknął ich świstoklik – ktoś postanowił się zaopiekować starą, wstrętną puszką po piwie. Potem nie mogli się dostać na miejsce z powodu jakiegoś strajku. Dwie staruszki w beretach usiłowały go wypytać, o jego stosunek do jakiegoś ojca. Odpowiedział, że jego ojciec nie żyje. A potem jeszcze Tonks, która go tu przywiozła nie chciała odejść spod jakiejś ściany oblepionej plakatami z wielką kaczką i napisem „witamy w kaczogrodzie”
- To dość miłe państwo. Tylko nie wiem, dlaczego wszyscy tutaj tak lubią kaczki.
W oczach dziewczyny pojawiły się jakieś wesołe iskierki.
- A ty lubisz kaczki?
- Jeśli są dobrze upieczone... – przyznał zdziwiony. Zaczynał się bać. Nie podobało mu się tutaj. A kobieta na jego słowa wybuchła śmiechem.
- Tak, sporo osób lubiłoby Kaczorka, pod warunkiem, że byłby dobrze upieczony... a ja na niego głosowałam... nie, tego nie pisz!
Harry nie wiedział, że można głosować na kaczki. Ale cóż, co kraj to obyczaj.
- Zwierzęta są tu chyba… bardzo ważne, prawda? – spytał cicho. Dziennikarka znowu zaśmiała się głośno.
- Ano Harry. Nawet w moim fachu jest Lis. No dobrze. A ta Hermiona... miła chyba z niej dziewczyna, skoro lubi koty?
Przysięgam uroczyście, że nigdy nie będę miał kota... ani kaczki. Lisa też nie. Zostanie mi chyba uraz do tych zwierząt do końca życia. I jak lis może być dziennikarzem?
- Tak myślę. Jest bardzo mądra i w ogóle... proszę pani?
- Słucham? – kobieta wstała i trzepnęła pióro ręką. Znowu wyczyniało jakieś dziwne tańce. Harry mógłby przysiąc, że spojrzało na nią z wyrzutem. Tyle, że pióra nie spoglądają!
Kaczki. Pióra.
Od jutra zaczyna pisać mugolskim długopisem.
- Pani pytania są... trochę dziwne?
- Dziwne? – popatrzyła na niego zaskoczona. – A o co mam pytać?
- No nie wiem. Jedna dziennikarka... koniecznie chciała wiedzieć w kim się kocham, jak się czuję, wszystko o Voldemorcie...
- A kogo to interesuje? – reporterka machnęła niecierpliwie ręką. – Oj przywykliśmy, że to na nas się koncentruje cała uwaga, tak? – mrugnęła do niego okiem, a Harry okropnie poczerwieniał.
- Nie! Ja tylko... te pytania o koty i kaczki...
Zachichotała złośliwie i zaczęła kiwać się w przód i w tył, jakby powiedział coś bardzo zabawnego. Przez moment przypominała mu jakiegoś bardzo złośliwego i wrednego duszka w stylu Irytka.
- Wiesz Harry. Lata temu był sobie pewien Polak. Nazywał się Kopernik i udowodnił, że Ziemia i planety krążą wokoło Słońca... obawiam się, że od tego czasu nic się nie zmieniło
i nie kręcą się wokoło ciebie, wolą jednak Słońce...
- Ale ja wcale tak nie myślę! – wrzasnął Potter zrywając się z miejsca. Żeby Snape to usłyszał. Oj miałby ubaw. Mistrz Eliksirów powinien umówić się z tą dziewczyną na randkę, albo na wywiad. Przez moment Harry zanurzył się w tej wspaniałej wizji – postrach Hogwartu wypytywany o swój stosunek do kotów...
- Żartowałam, spokojnie... wy w tej Anglii to jacyś sztywni jesteście. Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Czerwony – odpowiedział machinalnie.
- Jaki jest twój pogląd na farbowanie włosów?
- E... co?
- Farbowanie włosów. To jest wtedy, kiedy...
- Wiem, co to jest farbowanie! Nie mam zdania. Nigdy się nie farbowałem.
- Czy twoi przyjaciele są zazdrośni o twoją sławę?
- Tak. To znaczy nie! Ron wcale nie jest zazdrosny ani nic, nie przeszkadza mu, że udzielam wywiadów a on nie... ja nie to chciałem powiedzieć!
- Oj... widzę, że on nigdy nie udzielał wywiadu?
- Nie. Ale wcale nie jest zazdrosny!
- Ja z nim chętnie porozmawiam. Jaki jest jego stosunek do kotów?
- Nie wiem. Chyba je lubi...
- To świetnie! Zapytaj go czy zgodzi się na wywiad, dobrze? A teraz – co sądzisz o...

- Wiesz Nette? Ten Harry Potter to dziwny chłopiec – stwierdziła dziennikarka, siadając na fotelu. Kot natychmiast wpakował się jej na kolana i zaczął mruczeć radośnie.
- Nie rozumie takich podstawowych rzeczy... i w ogóle. Tak, powinien zapoznać się z teorią Kopernika.
Kot zamiauczał układając się wygodniej.
- Ale ten artykuł to będzie hit. Jego odpowiedź na pytanie co by zrobił, gdyby nagle zobaczył Voldemorta w stroju baletnicy...

- Jak ty chcesz wykorzystać ich przeciwko Sam – Wiesz – Komu Albusie? – spytała Minerva stając obok dyrektora. - Owszem może to i dobrzy czarodzieje, ale...
- Każda różdżka się przyda moja droga... poza tym już niedługo będziemy mieć okazję przeczytać w gazecie o stosunku Toma Riddle do kotów... cytrynowego dropsa?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mad Len dnia Nie 10:58, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Drew
Gołębie Pióro


Dołączył: 20 Lip 2006
Posty: 92
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:00, 27 Cze 2007    Temat postu:

Podobał mi się pomysł z aurorami głupszymi od samej władzy. Świetna aluzja do Kopernika. Wątek z babciami i ojcem Rydzykiem już jest trochę oklpeany, więc raczej nie przypadł mi do gustu. Ogólnie, tak jak sama stwierdziłaś, z tą śmiesznością było średnio, ale satyra polityczna nie wyszła fatalnie.

Madlen napisał:
Nie wiedzieć jak ma się na imię...


Raczej bym napisała coś w stylu: nie znać swojego własnego imienia. Bo to
zdanie, które napisałaś brzmi trochę dziwnie.

Madlen napisał:
Prawie tak opętańczo jak czarownica z obrazu. Która właśnie płonęła na stosie.


Nie wiem, czy to jest to jedno z celowych, krótkich zdań, ale aż mnie korci, żeby wstawić tutaj przecinek i zrobić z tego dwa zdania. Może byłoby lepiej, gdybyś po pierwszej cześci postawiła wielokropek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Martwa
Piórko Wróbla


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:18, 13 Cze 2008    Temat postu:

A mi się podobało i się uśmiałam.
Ja lubię koty, ale nie lubię kaczek, bo strasznie brudzą. W sensie, że zwierzęta.
Co do opowiadania, to zastanawiało mnie, czemu nagle akapit zaczynał się od środka zdania i wypatrzyłam tam ze dwa błędy, ale już je zapomniałam, więc chyba nie były zbyt rażące.
No ale w sumie, skoro wszyscy wypytują Harry'ego o jego miłości i wszyscy już to wiedzą, to po co znów o tym pisać? Ale za to artykuł o pogladach na koty i Voldemorta w stroju baletnicy na pewno byłby prawdziwym scoop! I z chęcią zagłębiłabym się w jego lekturę.
Do ego fanficka strasznie pasuje mi powiedzenie "kaczka dziennikarska"Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:03, 22 Lip 2008    Temat postu:

Jest śmiesznie i kaczo, chociaż jak na mój gust tej dziennikarce przydałoby się więcej polotu, podobnie jak wrażeniom Harry'ego. Wydaje mi się, że za duży nacisk jest na aluzje polityczne niż na to, co się dzieje w opowiadaniu. Ale Voldemort w stroju baletnicy... chciałabym to zobaczyć! Chociaż po rysowaniu yaoi Draco-w-sukience/Lucjusz chyba nic mnie nie zdziwi.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lonley
Kałamarz


Dołączył: 18 Paź 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:10, 18 Paź 2010    Temat postu:

Cytat:
Mimo tych wszystkich wad jakoby czarodziei ta Polska posiadała świetnych.

E... że jak? Zdanie pozbawione sensu. Albo przecinka.

Tekst był absurdalny*. I niestety, ani razu na mojej twarzy nie pojawił się uśmiech. Nie rozbawił mnie ani trochę. Niektóre żarty były nudne i dawno oklepane.
Oprócz tego, zauważyłam, że masz tendencję do robienia niepotrzebnie krótkich zdań. Stawiasz kropkę, a potem dokańczasz sentencję, co jest kompletnie bezsensu. Ja rozumiem, że to była parodia. Ale to, że damy tekstowi etykietkę "parodia" nie oznacza, że możemy napisać bezsens.

*tak, lubię to słowo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania / Fanfiction / Książki Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin