Mamma Mia!

Dracula

Niedawno (nie ma to jak subiektywne poczucie czasu:) ) wszedł na ekrany polskich kin film "Mamma Mia!", ekranizacja słynnego broadway'owskiego musicalu. Co o nim sądzicie?

Z wszelkich recenzji wiem, że zdania są totalnie podzielone, niemalże jak przy "Pachnidle" - albo film jest świetny, bezkonkurencyjny, idealny do oglądania tysiąc razy, albo jest zerem, kiczem, bezguściem i dnem. Moim zdaniem jest po trosze i taki, i taki. Fabuła prościutka, potraktowana jako pretekst do amatorskich wykonań piosenek Abby. I choć ja osobiście Abby nie znosziłam, po obejrzeniu tego filmu zdanie zmieniłam.
Mimo iż, Pierce Brosnan spiwać nie powinien, gratuluję mu odwagi, że to zrobił. Colin Firth, znany bliższej publiczności jako 'pan Darcy' z powieści Jane Austen oczarował mnie chłopięcym głosem. A dla Meryl Streep jestem pełna uznania.

Jestem bardzo ciekawa Waszej opinii na temat tego filmu. Co Was zaskoczyło, zauroczyło, zniechęciło lub totalnie znudziło?

Mer

Byłam do filmy sceptycznie nastawiona. Niechętnie zabrałam się do jego oglądania w pewien nudny wieczór. Chyba dobrze, bo moje zaskoczenie było bardzo duże i pozytywne.
(Nie lubię Meryl Streep... Jakoś tak. Toteż się ociągałam z obejrzeniem tego "hitu".)
(Z kolei uwielbiam Colina Firtha... No więc i tak zobaczyłam film dosyć szybko.)

Po seansie zaczęłam nawet słuchać piosenek Abby, którą od zawsze zachwalali moi rodzice. Rzeczywiście - muzyka ponadczasowa.
Przy okazji inspirująca.
Cholernie inspirująca.

Jestem na tak.
Poza tym - skoro całość nadzorowali zespołowi mężczyźni - musiało wyjść z tego coś dobrego. :]

Liwia

Przyznam się, że film mnie przyjemnie zaskoczył, choć śmiać mi sie chciało gdy Brosnan śpiewał. Ale ogólnie bardzo miły i sympatyczny film, choć gdyby nie muzyka ABBY był by beznadziejny.

Pierre de Ronsard

Cóż, najgorszy film sezonu z reżyserią na poziomie amatorskim. Takie filmy nie powinny powstawać.