Nędznicy (2012)

Pierre de Ronsard

Zapewne wielu z Was oglądało najnowszy film Toma Hoopera nagrodzone trzema Oskarami (dźwięk, drugoplanowa rola kobieca i charakteryzacja).

Jeśli o mnie chodzi - jestem pod ogromnym wrażeniem. Dwa razy byłem w kinie. Przy epilogu płaczę. Mam 2 soundtracki, które posiadają... DUSZĘ. Nie wiem, jak to się stało, ale one mają duszę. Wszystko jest kapitalne w tym filmie, począwszy od bezdusznego śpiewu Crowe'a, przez aktorstwo Jackmana, Wilkonsona i Hathaway, aż po udźwiękowienie i scenografię. Odtąd będę wyobrażał sobie, że Bóg ma twarz Colma Wilkinsona. Innej mieć nie może!

Jedyne, co może przyprawiać o konfuzję, to montaż. Ktoś, kto nie kojarzy akcji "Nędzników" i nie wie, co to kanały i Eponina, może popaść w konfuzję. Czasami wygląda to jak zlepek świetnych scen. Ale ten film powinien mieć 5 godzin, żeby wszystko pokazać. Mam nadzieję, że wersja reżyserska będzie dłuższa.

Ogółem oceniłem film na 9/10, a na filmwebie dałem serduszko. DVD w drodze, premiera 6 czerwca Smile

Ben Hur i Gladiator naszych czasów, jeśli chodzi o rozmach i "epickość". "Titanic" jeśli chodzi o wzruszenie. A wszystko jest jakby udoskonaloną syntezą podanych filmów.

Rowling

Film był nawet w porządku, ale mogli zamiast sław zatrudnić jednak osoby, które potrafią śpiewać Very Happy