Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Kolory Wspomnień [NZ] (HP)


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum fanfików
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Kuma
Kałamarz


Dołączył: 30 Maj 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: www.yuriff.jun.pl
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:18, 30 Maj 2009    Temat postu: Kolory Wspomnień [NZ] (HP)

Autor: Kuma
Tytuł: Kolory Wspomnień (zawierający pięć rozdziałów: Zielony, Czarny, Zielony, Czerwony i Zielony)
Beta: Klawa, Angel, shim
Konsultacje: Eee... nooo... dużo Was było. xDD
Przy piosence Kelly Clarkson "Because of You"
Ostrzeżenia: Opowiadanie jest w formie "myśloodsiewni". Wszelakie wydarzenia dziejące się w "Kolorach..." nie następują bezpośrednio po sobie. Tzn. jedno dzieje się w kwietniu, a następne może już się dziać w grudniu. Pozostawiam wolne pole w kwestii - co dzieje się kiedy. Razz


Póki co... pierwsze rozdziały.


Kolory wspomnień: Zielony


Severus siedział na hogwarckich błoniach z zapałem wertując pożółkłe ze starości karty podręcznika do zielarstwa. Szukał informacji niezbędnych do wykonania pracy domowej. Dzień był naprawdę piękny – słońce przygrzewało mocno, a orzeźwiający wiatr smagał lekko, spocone twarze uczniów niosąc im ulgę w potwornym upale.
- Co to… o co tu…? – mamrotał do siebie Severus, czytając po raz kolejny ten sam akapit.
- Chyba coś zgubiłeś? – usłyszał nagle.
Podniósł znad książki ciemne, złowrogie spojrzenie, w poszukiwaniu osoby, która śmiała zakłócić jego spokój. Zmarszczył groźnie brwi układając w myślach obelgi, którymi obrzuci zaraz owego śmiałka.
Jego wzrok trafił na parę dużych, zielonych oczu o odcieniu tak głębokim, że głos ugrzązł mu na chwilę w gardle. Stała przed nim śliczna dziewczyna o delikatnej urodzie, której rude włosy, odbijając blask promieni, zdawały się płonąć. Uśmiechała się do niego promiennie, machając mu przed nosem świstkiem papieru. Severus przeniósł wzrok na pergamin, bąknął niewyraźnie „dzięki” i z powrotem zagłębił się w lekturze. Przez chwilę siedział pochylony nad książką w nadziei, że nieznajoma odejdzie, jednak ona nie zamierzała mu odpuścić. Usiadła obok niego i wyciągnęła ku niemu dłoń.
- Jestem Lily.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem. Czyżby nie zauważyła herbu Slytherinu pobłyskującego wdzięcznie na jego piersi? Odwrócił się lekko, tym samym sprawiając, że odznaka uwidoczniła się jeszcze bardziej, jednak Gryfonka najwyraźniej nie zwracała na to uwagi.
- Severus – wydukał w końcu.
- Pewnie się dziwisz, dlaczego z tobą rozmawiam? – uprzedziła go Lily. – Ale… ty jesteś bardzo dobry z zielarstwa i eliksirów – Severus zaczerwienił się – a ta praca domowa… nie mogę sobie z nią poradzić… – wytłumaczyła nieśmiało.
Przez dłuższą chwilę intensywnie się w nią wpatrywał sprawiając wrażenie, jakby nie bardzo rozumiał sensu jej słów.
Ponieważ Lily nie doczekała się odpowiedzi ciągnęła dalej:
- Chciałabym cię zapytać… poprosić… czy nie mógłbyś mi pomóc?
- Co…? – wydusił Snape zastanawiając się, czy dziewczyna czasem sobie z niego nie kpi.
- Och, Severusie! – Lily ujęła jego bladą dłoń. – To dla mnie bardzo ważne!
Chłopak patrzył na nią nieco zdziwiony, wręcz zawstydzony jej zachowaniem. Nie pomoże jej, nie Gryfonce. Na dodatek to… szlama. Co by na to powiedzieli Avery i Lucjusz? Na pewno by ją wyśmiali. Albo nawet nie dopuścili jej do głosu. Rzuciliby kilka uwag odnośnie jej pochodzenia i poszli. Pomimo, iż w myślach cały czas powtarzał sobie „nie, nie pomogę ci”, mimo że nie chciał jej pomóc, słowa same wypłynęły z jego ust.
- Jeśli tak bardzo chcesz, to ci pomogę.
Lily uściskała go mocno zachwalając go przy tym pod niebiosa i zapewniając, że wynagrodzi mu to jakoś, ale do Severusa nic nie docierało. Ciepło, jakie poczuł, gdy go dotknęła, rozpłynęło się szybko po jego ciele, a różowy rumieniec wylał się na ziemiste policzki.
- Muszę lecieć – oznajmiła Lily. – Mam zaraz wróżbiarstwo... może spotkamy się wieczorem?
- Eee… no dobra – skinął niepewnie głową.

Severus długo nie mógł zasnąć tej nocy.
To, co wydarzyło się w południe było niesamowite! Nie mógł zrozumieć dlaczego zgodził się, nie odmówił, nie obrzucił jej kpiącym uśmieszkiem, tylko, najnormalniej w świecie, powiedział „tak!”? Ale uczucie, które nim teraz zawładnęło było zupełnie nowe, nieznane. Czuł miłe ciepło na myśl o jej ciemnorudych włosach i dużych, zielonych oczach. A jej głos! Zdawał się leczyć wszelkie rany…
Na dodatek doskonale wiedział, gdzie znaleźć korzeń imbiru.
Nic nie było w stanie popsuć mu nastroju…


Kolory wspomnień: Czarny


- Lily!
- Witaj, Severusie – uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Eee… – jego policzki znów oblały się rumieńcem. – Proponuję, żebyśmy poszli dzisiaj po ten korzeń imbiru…
- Przykro mi, dzisiaj niestety nie mogę – przerwała mu. – Ale jutro chętnie.
Severus spochmurniał. Co jest niby ważniejszego…?
- Evans! Z kim ty się, na Merlina, zadajesz?
- Nie twój interes, Potter – syknęła Lily i chwyciła Snape’a za rękaw. – Chodźmy, Severusie.
- Uuu… Evans i Smarkerus – zakpił sobie James, a Snape poczuł, jak coś się w nim gotuje.
- Odwal się – warknął zaciskając pięści.
- Ej! Trochę szacunku, Smarku – odezwał się wysoki ciemnowłosy chłopak. – Chyba nie wiesz, z kim zadzierasz – wyprostował się gładząc sobie szatę na piersiach.
- Wiem doskonale – prychnął Severus zerkając pogardliwie na odznakę Gryffindoru. – Z największymi…
- Sev! – Lily pociągnęła go za rękę.
Snape zmierzył Pottera i Blacka groźnym spojrzeniem…

Severus szedł szybko ciemnym korytarzem ściskając w ramionach stos książek, które już dawno powinien był oddać z powrotem do biblioteki. Jak zwykle, późnym wieczorem, Hogwart był niezwykle spokojny nadając tym samym staremu zamkowi swoistego, magicznego uroku. Nagle zza rogu wyszła grupka Gryfonów z Jamesem Potterem na czele.
- Ooo… Smarkerus! – ucieszył się na jego widok chłopak. – Co ty tu robisz? Sam? O tak później porze? Nie powinieneś leżeć w łóżeczku? – wybuchnął śmiechem, a Black wdzięcznie mu zawtórował.
Severus całą siłą woli powstrzymał się przed rzuceniem w Jamesa Cruciatusem. Zacisnął tylko zęby i ruszył naprzód.
- A ty dokąd? – zatrzymał go Syriusz. – Jeszcze nie skończyliśmy. – Jego ciemne oczy lśniły dzikim, zwierzęcym blaskiem.
- Posłuchaj, Smarku – wycedził Potter stając przed Snape’em. – Odwal się od Lily albo pożałujesz.
Severus uśmiechnął się ponuro.
- Co, Pottuś się zakochał? – wysyczał lubując się chwilą, w której może sobie zakpić z wielkiego Jamesa Pottera.
Gryfon chwycił go za szatę na piersi i spojrzał mu prosto w oczy.
- Odwal się, bo pożałujesz – powtórzył przez zaciśnięte zęby. – Idziemy, chłopaki. – Pchnął Ślizgona tak, że książki spadły z łoskotem na kamienną posadzkę. – I… umyj włosy! – rzucił pogardliwie przez ramię.
Skroń pulsowała mu szybko, a serce biło w przyspieszonym tempie. Severus poczuł nieopisaną falę złości.
- Potter! – zawołał z nienawiścią i rzucił się na niego z pięściami.
Po chwili siła trzech zaklęć, Blacka, Lupina i Pettigrew, odrzuciła go do tyłu, a Snape spojrzał prosto w rozwścieczone oczy Jamesa.
- Ty… – Potter ruszył ku niemu, gdy wtem usłyszeli głos woźnego Filcha, który zdawał się szukać swojej kotki.
- Masz szczęście – wycharczał zatrzymując się natychmiastowo. – I ani słowa…
Gdy Gryfoni odeszli Severus wstał, pozbierał książki i bez słowa skierował się do biblioteki, w pięści wciąż ściskając kępkę czarnych włosów.



Kolory wspomnień: Zielony


- Coś taki markotny, Severusie?
Snape rzucił jej tylko urażone spojrzenie i z powrotem zaczął grzebać w swojej torbie.
James Potter coraz bardziej działał mu na nerwy, a ona, jak gdyby nigdy nic, tak po prostu sobie z nim rozmawiała, śmiała się – z tym głupim, zarozumiałym Gryfonem!
- Ej! – Lily klepnęło go lekko w ramię. – Coś się stało?
- Nie, nic – odburknął i rzucił książki na ławkę.
Lily spojrzała na niego zaskoczona. Severus nigdy się tak nie zachowywał, nigdy nie był taki niemiły i rozdrażniony. Patrzyła z niepokojem, jak przyjaciel wstaje i zaczyna nerwowo krążyć wokół stolika, przy którym siedzieli.
Przez chwilę obserwowała go z uwagą, aż w końcu Snape zatrzymał się i spojrzał na nią, lecz nie tym głębokim, czułym na swój sposób wzrokiem, lecz przenikliwie i ostro.
- Czego się patrzysz? – syknął.
Gryfonka spojrzała na niego z niedowierzaniem w oczach. Teraz ona ze złością rzuciła książkami i wybiegła z biblioteki.
Severus stał przez chwilę nieruchomo, wpatrując się tępo w krzesło, na którym przed chwilą siedziała jego przyjaciółka. Nie czuł wyrzutów sumienia – zasłużyła sobie na to. Zadawać się z tą… bandą Pottera! Przecież wiedziała doskonale, że on i James są wrogami! Że nienawidzą się i gotowi są okazywać to sobie na każdym kroku. A mimo to dzisiaj siedziała obok niego przy śniadaniu gawędząc z nim miło i śmiejąc się z jego dowcipów. A Severus mógł tylko siedzieć i głupio się na nich patrzeć. Bo co mógł zrobić? Wstać i tak po prostu przywalić Potterowi? Stałby się pośmiewiskiem całej szkoły. Wszyscy dowiedzieliby się o nim i Lily.
Usiadł w miejscu, gdzie stał, na zimnej, kamiennej podłodze i zakrył twarz dłońmi.
- Muszę coś zrobić… Muszę go zniszczyć… – wyszeptał do siebie z zaciętą miną.


Dzień był pochmurny i deszczowy; nareszcie, po nieznośnym upale, przyszło ochłodzenie. Szare niebo okryło smutny świat, odcinając go tym samym od słońca. W lochach, przed lekcją eliksirów, wrzało od rozmów i śmiechów uczniów. Grupka Gryfonów kłóciła się właśnie ze Ślizgonami o to, kto wygra w tym roku Puchar Quidditcha; co niektórzy odpisywali pracę domową, a inni po prostu leżeli na swoich ławkach próbując jeszcze choć na chwilkę zmrużyć oko.
Severus siedział cicho w swojej ławce i rozpakowywał powoli torbę, kiedy do klasy weszła Lily. Zerknąwszy ukradkiem na Snape’a, który nawet nie odwrócił się w jej stronę, jak to robił dotychczas, uśmiechnęła się promiennie do Jamesa i popędziła ku niemu. Ślizgon podniósł tylko na chwilę spojrzenie i zaklął pod nosem zaciskając palce na książce. Pozerskie zachowanie Lily go irytowało.
- Witaj, James. – Evans stanęła obok Pottera zerkając, co chwilę w stronę Snape’a. – Straszna pogoda, prawda?
- O, tak – odparł niedbale Gryfon przyglądając się jej z napięciem.
- Słuchaj – zaczęła niepewnie – wybierasz się może w sobotę do Hogsmeade?
- Tak, a co?
- Bo… tak sobie myślę, może poszlibyśmy razem?
- Ee… co? – zapytał z niedowierzaniem Potter prostując się natychmiast.
- Pytałam, czy poszlibyśmy razem do Hogsmeade? – powtórzyła z lekkim zniecierpliwieniem Lily.
Odpowiedź chłopaka zagłuszyli uczniowie coraz zajadlej kłócący się o Puchar Quidditcha. W Severusie wezbrała dzika złość; miał ochotę wydrzeć z Jamesa to jego gryfońskie, lwie serce. Cisnął torbą na ziemię i otworzył z rozmachem podręcznik do eliksirów, aby ukryć za nim płonące z gniewu policzki.
- Dzień dobry. – Do klasy wkroczył profesor Slughorn. – Siadajcie wszyscy na swoich miejscach. Witam, panno Evans – jak zwykle ją wyróżnił.
- Dzień dobry, profesorze – zaszczebiotała Lily i usiadła powoli obok Jamesa.
- Na dzisiejszej lekcji zajmiemy się…
Severus przewracał z rozdrażnieniem kolejne kartki podręcznika, coraz szybciej i szybciej, usiłując wymyślić, w jaki sposób pozbyć się Pottera, gdy nagle jego wzrok zatrzymał się na zabazgranym jakimiś dziwnymi słowami marginesie. Były to formułki zaklęć, jakie Severus, kilka miesięcy wcześniej, próbował stworzyć. I nagle go olśniło. A gdyby tak wyeliminować Gryfona z gry? Gdyby wymyślić zaklęcie, które uniemożliwiłoby mu udział w finale quidditcha? Zaklęcie na tyle silne, by pożałował, że w ogóle się urodził, a jednocześnie nie Niewybaczalne, lecz bezpieczne… dla mnie.
- Panie Snape, co pan tam tak mruczy? – wyrwał go z rozważań Slughorn. – Może podzieli się pan z nami swoimi myślami?
- Dalej, Smarkerus! – James odwrócił się ławce tak, by dokładnie widzieć Ślizgona.
Severus rzucił mu długie, nienawistne spojrzenie, na które Gryfon odpowiedział uniesieniem brwi, po czym odwrócił się do Lily i pogłaskał ją po ciemnorudych włosach.
- Nie, profesorze – wycedził Snape obserwując śmiałe poczynania Gryfona i reakcję Evans, która była jak najbardziej aprobująca.
- Nad czym pan tak dumał? – nie dawał za wygraną Slughorn.
- Powtarzałem materiał z poprzedniej lekcji – odpowiedział śmiało Severus.
- Proszę mi więc powiedzieć – rzekł z przekąsem profesor – do przygotowania jakiego eliksiru potrzebujemy krwi salamandry oraz soku z granatu?
- Wywaru wzmacniającego – odpowiedział natychmiast Snape.
- Dobrze – uśmiechnął się niemrawo Slughorn i podreptał do katedry.


Lekcja dobiegła końca i profesor opuścił klasę, co automatycznie wznowiło sprzeczkę między Gryfonami, a Ślizgonami. Severus wyczyścił zaklęciem swój kociołek i ruszył wolnym krokiem do szafki, gdzie go odłożył, i równie zamyślony opuścił klasę. Na korytarzu natknął się na wciąż kłócących się uczniów.
- Gryffindor wygra, zobaczycie! – wrzasnął ktoś z Domu Lwa.
- Jasne – prychnął w odpowiedzi jakiś Ślizgon. – Tak się składa, że nie macie ani jednego dobrego gracza.
- Co ty gadasz? – warknął zaintrygowany Gryfon. – Mamy najlepszego szukającego w Hogwarcie!
Już niedługo, przemknęło przez myśl Snape’owi; na jego twarzy pojawił się mściwy uśmiech.
- Niedługo – powtórzył na głos Severus i oddalił się.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum fanfików Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin