Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Burza z piorunami [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Amanda
Kałamarz


Dołączył: 22 Kwi 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Obywatelka Świata^^'

PostWysłany: Nie 15:26, 06 Maj 2007    Temat postu: Burza z piorunami [NZ]

Zamieściłam tutaj na razie pierwszy rozdział mojej opowieści, tak na próbęSmile

Rozdział 1

Nerwowo podrapałam się po lekko piegowatym nosie. No cóż, nie będę ukrywać, że właśnie wpakowałam się w niezłą kabałę i nie miałam żadnego pomysłu, jak się z niej wydostać.
Dłonie mi się pociły, a moje dwie przyjaciółki wpatrywały się we mnie z napięciem.
Co to ja medium jestem?
Chciałam nonszalancko zarzucić nogę na nogę, ale skórzana sofa, na której siedziałam, zaskrzypiała nieprzyjemnie. Skrzywiłam się trochę, starając się wyglądać na wyluzowaną.
W rzeczywistości, robiło mi się na przemian zimno i gorąco, jakbym miała menopauzę.
Samantha szturchnęła w bok Elwirę.
- Cyka się – powiedziała z pewnością.
Rzuciłam jej kpiące spojrzenie, odrzucając do tyłu długie czarne włosy. To się nazywa wejść komuś na ambicję.
- Nieprawda – odpowiedziałam głośno. Wyprostowałam się, powodując kolejne skrzypnięcie kanapy – Przyjmuję zakład.
Elwira zakryła sobie usta dłonią, szeroko otwierając błękitne oczy.
- Żartujesz? – spytała retorycznie, bo przecież wiedziała, że już podjęłam decyzję.
Z triumfem zauważyłam, że Samantha była również zaskoczona. Ja sama byłam zdziwiona tym, co właśnie zrobiłam. Powoli docierało do mnie, na co się porwałam...
- Wiesz, że już nie możesz się wycofać? – zapytała podejrzliwie Sam.
- Wiem – odparłam z westchnieniem.
Moja przyjaciółka pokręciła głową z uznaniem, zerkając na mnie kątem oka. Podeszła do szklanego stolika i nalała sobie jabłkowego soku do szklanki.
- Niesamowite – mruknęła, chrupiąc kostkę lodu – Byłam pewna, że stchórzysz.
Już miałam powiedzieć, że to nie w moim stylu, ale ugryzłam się w język. TO jest jak najbardziej w moim stylu.
Elwira przyglądała się uważnie swoim stopom obutym w złote baletki.
Próbowała robić nimi zajączki na ścianie?
W końcu podniosła głowę z burzą blond loków i uśmiechnęła się szeroko.
- Amanda, słonko, zabieraj się do realizacji swojego zakładu.
Racja.
Wstałam szybko, wygładzając ciemnozieloną rozkloszowaną spódniczkę. Nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam.
Co ja mówię. Byłam przekonana, że za chwilę zrobię najgłupszą rzecz w swoim życiu. Sama nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać.
- To ja idę się przebrać – rzuciłam, wychodząc z salonu i kierując się po schodach na górę.
Miałam nadzieję, że nigdy się nie skończą.
Zostałabym sobie Dziewczynką Wchodzącą Po Schodach. Amandą Wchodzącą Po Schodach.
Super.
Otworzyłam wielką drewnianą szafę stojącą w moim pokoju. Wewnętrzne lustro ukazało mi chudą czarnowłosą dziewczynę z ogromnymi brązowymi oczami, długimi rzęsami i piegami na nosie.
Pani w przedszkolu powiedziała, że to „pocałunki słońca”. Phi. Wolałabym, żeby nikt nigdy mnie nie pocałował, jeśli miałyby mi potem zostawać takie ślady...
Odwróciłam wzrok od swojego odbicia, nurkując we wnętrzu szafy i z prędkością światła wyrzucając ciuchy na środek pokoju.
Już po chwili dzierżyłam w dłoniach dwuczęściowy żółty kostium kąpielowy. Pospiesznie zrzuciłam ciuchy i wbiłam się w kanarkowe bikini. Pociągnęłam usta waniliowym błyszczykiem i zbiegłam na dół do salonu.
- I jak? – uniosłam w górę jedną brew, przechadzając się po parkiecie niczym modelka na wybiegu.
Samantha zdławiła w sobie nagły wybuch śmiechu.
- Bananowo?
Zrezygnowana spojrzałam na moje najlepsze przyjaciółki. Dlaczego ja się tak dałam wrobić?
- Dobra – burknęłam – Bierzcie kartkę i róbcie co macie robić.
Elwira ochoczo przytaknęła, wyjmując zza pleców duży błękitny karton i pochylając się nad nim z zapałem, wraz z Samanthą. Przez chwilę panowała cisza, a dziewczyny zawzięcie coś na nim gryzmoliły czarnym markerem.
W końcu Samantha zwinęła kartkę w rulon, po czym mi go wręczyła.
- To jak? Idziemy? – błysnęła białymi zębami w uśmiechu.
- Jasne.
Elwira poklepała mnie po ramieniu i rzuciła pokrzepiający uśmiech, który najprawdopodobniej miał mi dodać otuchy.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową i mocno ściskając karton w dłoni, wyszłam przed nasz wieżowiec.
Słońce niemiłosiernie prażyło. Miałam wrażenie, że na asfalcie można by usmażyć jajko. Albo nawet dwa.
Zerknęłam na Elwirę i Sam, które stały przy wejściu z kciukami uniesionymi w górę. Ludzie przechodzący obok, dziwnie się patrzyli i chichotali na mój widok.
Nie dziwię się im. Sama bym wybuchła śmiechem na widok chudej idiotki w żółtym kostiumie kąpielowym na środku ulicy.
Przełknęłam głośno ślinę i rozwinęłam rulon, unosząc go w górę i zmuszając się do uśmiechu.
Samantha i Elwira zaśmiewały się na mój widok.
- Pamiętaj, dziesięć minut – wykrztusiła Sam w przerwie, by zaczerpnąć oddechu.
Rzuciłam jej ironiczne spojrzenie. Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.
Uniosłam głowę w górę i z uśmiechem na twarzy, pewnym krokiem ruszyłam wzdłuż ulicy. Trzymałam nad sobą karton nieznanej mi treści, byłam ubrana tylko w bikini, a jednak zaczęłam się dobrze bawić. Nie mogłam w to uwierzyć. Wszystkie bariery, które miałam, zaczynały pryskać niczym bańka mydlana!
Dzieci wykręcające sobie za mną szyję, chichoczące nastolatki, zszokowane babcie i gwiżdżący faceci – takich żywych emocji jeszcze nigdy nie wzbudzałam.
Zaczęłam posyłać uśmiechy w kierunku fajnych chłopaków, do których normalnie nie potrafiłabym się odezwać.
Czułam się wyzwolona! Szczerze mówiąc, myślałam, że to będzie dużo trudniejsze. A tak...wyobrażałam sobie, że jestem aktorką odgrywającą swoją rolę w przedstawieniu i to było niesamowite przeżycie. Ludzie uśmiechali się do mnie, robili zdjęcia, a samochody trąbiły.
Roześmiałam się, bo jakiś chłopczyk podał mi zwiędłego kwiatka. Malec z radością skakał za mną i wrzeszczał:
- Mama, mama! Ja też tak chcę!
Kobieta zdegustowana spojrzała na mnie, kręcąc głową.
- Filipku, idziemy. Nie będziesz patrzył na takie dziadostwo.
Chciało mi się tańczyć i śpiewać! Takiego dobrego humoru nie miałam już dawno.
Uniosłam głowę w górę, odrzucając opadające mi na twarz ciemne kosmyki.
Ups.
Przede mną stali moi własni rodzice, z jakimiś snobistycznie ubranymi ludźmi i trochę starszym ode mnie chłopakiem.
Uśmiech zamarł mi na twarzy.
Mama wyglądała, jakby zaraz miała paść trupem, a tata zrobił się niesamowicie czerwony.
Zaczęłam nerwowo dreptać w miejscu, opuszczając kartonik na dół, żeby chociaż odrobinę się zakryć.
- Mama? Tata? – spytałam z głupim uśmiechem – Co wy tu robicie?
Rodzice rzucili mi piorunujące spojrzenie. Gdyby wzrok mógł zabijać, ja bym już nie żyła...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:51, 06 Maj 2007    Temat postu:

Nie mogę wypowiedzieć się na temat pomysłu, bo na razie go tutaj nie widać. Może pojawi się dalej – mam cichą nadzieję, że to nie ma być po prostu parę niezwiązanych ze sobą przypadków panny Amandy. Na razie ot scenka, która nie wzbudza jakiś głębszych uczuć, przynajmniej we mnie. O bohaterach właściwie nie wiemy kompletnie nic, ale to dopiero pierwszy rozdział. Styl wydaje mi się jeszcze niezbyt dopracowany, ale pewnie będzie lepiej.

Cóż, na razie trudno coś powiedzieć, ale póki co tekst nie wzbudza specjalnych emocji. Opinię o tym, czy opowiadanie jest dobre będzie można wydać dopiero, kiedy pojawi się coś więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Amanda
Kałamarz


Dołączył: 22 Kwi 2007
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Obywatelka Świata^^'

PostWysłany: Wto 19:14, 29 Maj 2007    Temat postu:

Rozdział 2

- Jeszcze kawy? – spytałam panią Najder-Godlewską przymilnie. Policzki płonęły mi ze wstydu, a atmosfera w salonie była delikatnie mówiąc „zagęszczona”.
Tamta majestatycznym ruchem głowy dała mi znać, że nie. Przegryzała jedno i to samo ciasteczko zbożowe z czekoladą od pół godziny.
Zerknęłam kątem oka na angielski zegar prababki, który stał na kominku. Delikatne, złote wskazówki tykały miarowo. Było gorzej niż drętwo.
- Amando, idź do swojego pokoju. Porozmawiamy później – rzekła mama nosowym głosem.
Jęknęłam cicho i niechętnie zaczęłam zbierać się do wyjścia. Najwyraźniej mają coś ciekawego do powiedzenia, skoro muszę się wynosić.
- Bardzo miło było państwo poznać – powiedziałam, choć tak naprawdę uważałam ich za nadętych bufonów.
- Nam również – odpowiedział mąż pani Najder-Godlewskiej z wymuszonym uśmiechem.
Akurat. Pewnie nigdy nie widzieli tak głupiej dziewczyny jak ja.
Trudno, nie będę siedziała tam, gdzie mnie nie chcą. Wstałam z kanapy, przelotnie spoglądając na syna Najder-Godlewskich. Wyglądał jakby znakomicie czuł się w takim towarzystwie. Nawet się do mnie nie odezwał słowem, przystojniaczek od siedmiu boleści. Pewnie uważa mnie za smarkatą, jasna cholera.
Prychnęłam pogardliwie, unosząc w górę brodę i wychodząc z godnością z pokoju gościnnego. Poszłam na górę do mojej sypialni, żeby tam w samotności czekać na wyrok.
Jak jakaś Roszpunka, czy Jagódka.
A gdybym tak się zamknęła i nie chciała wyjść???
Wyobraziłam sobie tytuły gazet: „AMANDA RASZEWSKA: DZIEWCZYNA UWIĘŹIONA W WIEŻOWCU”, płaczącą dramatycznie mamę i szlochającego ojca. Ludzie z Greenpeace’u pikietowaliby pod moimi drzwiami, bo upodobniłabym się do jakiegoś zdziczałego wieloryba...
Przerwałam moje rozmyślania, bo uświadomiłam sobie, że czeka mnie poważna rozmowa z rodzicami. To będzie straszne. Jak mnie zobaczyli w tym kostiumie kąpielowym, myślałam, że dostaną szału. Udawali, że nic się nie stało przy Najder-Godlewskich, ale wiem, że jak tylko tamci wyjdą, rozpęta się niezłe piekiełko.
Ukryłam twarz w pluszowych poduszkach, leżących na łóżku. Boże, taki wstyd. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak idiotycznie musiałam wyglądać w ich oczach.
Kazali mi iść do domu i się ubrać. Jak tylko Sam i Elwira zobaczyły moich rodziców i tamtych drugich szpanerów, zmyły się bez śladu.
Przynajmniej wygrałam zakład. Marne pocieszenie, ale jednak.
Samantha już nie będzie mogła nazywać mnie tchórzem.
Zaczęłam oglądać moje obgryzione paznokcie, nasłuchując jakichś odgłosów, które mogłyby świadczyć o tym, że nowi przyjaciele rodziców już wyszli. W ogóle nie mam pojęcia, skąd oni ich wytrzasnęli... Sztywni jak kij od szczotki.
- ...Do widzenia, Donatko i Mareczku! – doleciał mnie z dołu baryton Najder-Godlewskiego.
Usłyszałam perlisty śmiech mamy i cmoknięcia w policzki. A raczej w powietrze obok policzków.
- Wpadnijcie do nas jeszcze kiedyś – powiedział tata – Do zobaczenia Betko. Trzymaj się Jakub. Ty też Eryku.
Beata i Jakub roześmiali się.
- To wy nas teraz koniecznie musicie odwiedzić!
Tata zaczął jeszcze coś mówić, a mama mu przytakiwała.
Ja tymczasem stałam na palcach przy otwartych drzwiach mojego pokoju i podsłuchiwałam z zapartym tchem.
Same nudy. Coś o oleju silnikowym i letniej kolekcji sukienek od Diora.
Po chwili rozmowy ucichły i usłyszałam cichy szczęk przekręcanego w drzwiach zamka. Przez kilka, może kilkanaście sekund dom ogarnęła cisza, jakby był zupełnie pusty. Już miałam nadzieję, że rodzice zapomnieli o mnie i całej aferze z bikini, kiedy usłyszałam z dołu głos matki:
- Amando, zejdź na dół. Musimy z tobą poważnie porozmawiać.
Poważne rozmowy. Jak ja tego nie znoszę.
Z ciężkim sercem opuściłam moje królestwo i udałam się do salonu. Tam, czekali już na mnie przy stole rodzice.
- Usiądź proszę – powiedział tata, łypiąc na mnie surowo.
Posłusznie przycupnęłam na skraju fotela, wlepiając wzrok w biedronkę, leniwie przechadzającą się po szklanym stoliku.
Skąd ona się tu wzięła?
Mama westchnęła, załamując dłonie i wpatrując się we mnie uporczywie.
- Dziecko, powiedz nam: czy ty byłaś czymś odurzona, czy tak sama z własnej woli wyszłaś nago na ulicę?
Spojrzałam na nią ze zdumieniem. Nie widziała kostiumu?
- Nie nago – odpowiedziałam z godnością, zakładając nogę na nogę.
Mama zatrzepotała rzęsami, a jej twarz wyrażała bezgraniczną rozpacz.
- Amando, kochanie, czy ty wiesz jaki wstyd przyniosłaś mnie i ojcu przy państwu Najder-Godlewskich? Która dobrze wychowana dziewczyna przechadza się bez ubrania po ulicy, w dodatku z takim niemoralnym hasłem nad głową? – spytała.
Zastanowiłam się przez chwilę. Czy „PRZEŻYJ TO SAM” było niemoralne???
Tata ukrył twarz w dłoniach, ciężko wzdychając.
- Boże, taki wstyd. Czy ty nie wiesz, że ci ludzie, którzy tutaj byli są jednymi z najbardziej wpływowych w Warszawie? A ty tak po prostu... Nie masz pojęcia jak musieliśmy się z matką napocić, żeby wymazać im z pamięci twój wybryk. Przez takie coś mogliśmy być skończeni towarzysko!
Ze znudzeniem przewróciłam oczami. Tylko o to chodzi?
- A ten ich syn, Eryk, to taki miły i grzeczny chłopiec – ciągnął dalej ojciec.
Aha, właśnie widziałam jaki miły. Jeżeli podobał się rodzicom, to na pewno nie miałam ochoty go bliżej poznać.
- Dobrze, dobrze. Przepraszam, obiecuję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy – przerwałam wywód taty, przybierając na twarz zbolałą minę.
Nawet jeśli mi nie było przykro, to musiałam udawać. Inaczej spędziłabym tu całe popołudnie.
- Mamy nadzieję, że się nie powtórzy – odpowiedziała szybko mama, wachlując się dłonią – Postanowiliśmy opłacić ci prywatne wizyty u psychologa. Już nie raz łamaliśmy sobie z tatą głowę, zastanawiając się co mają znaczyć twoje niektóre, karygodne zachowania. I doszliśmy do wniosku, że to jest najlepszy pomysł. Bez dyskusji – ucięła krótko mama, widząc, że otwieram usta – W każdy poniedziałek o siedemnastej.
Że co, proszę? Niby ja do psychologa?
Wybuchłam krótkim urywanym śmiechem, czekając, aż rodzice powiedzą, że to tylko żart.
Takie małe Prima Aprilis.
Przestałam się śmiać, bo rodzice wyglądali nadzwyczaj poważnie.
- Muszę? – spytałam.
Zabrzmiało to niemożliwie żałośnie i cicho.
Siedziałam oszołomiona, wbijając wzrok w czerwone, plastikowe klapki japonki na moich stopach.
Dlaczego moje życie jest tak idiotycznie absurdalne?
Dlaczego?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin