Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
[NZ] Jej topiące spojrzenie


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Richard Scott
Ołówek


Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:41, 21 Gru 2008    Temat postu: [NZ] Jej topiące spojrzenie

Witam Was wszystkich bardzo serdecznie. Jednocześnie ściągam kapelusz i czynie głęboki ukłon.
Dzisiaj, chciałem zasięgnąć Waszej porady odnośnie szkicu nowego opowiadania, nad którym obecnie pracuję. Zależy mi na opinii odnośnie przejrzystości i poprawności formy fragmentu, który poniżej prezentuje.




Nienawidzę tego przyjęcia.

 Możesz mi nie uwierzyć. Rozumiem, dlaczego poddajesz to w objęcia wątpliwości. I powiem ci, jako porosty chłopak, że masz całkowitą rację; stanowisko, jakie przyjmujesz, w żaden sposób – przynajmniej z tych mi znanych – nie jest zagrożone. Nie masz nikogo, kto by czekał za drzwiami prowadzącymi do „twojego gabinetu” chwili, gdy otworzysz i tak po prostu, ze spuszczoną głową, wyjdziesz, nigdy więcej nie wracając.
 Najgorsze jednak w tym wszystkim jest to, że w ogóle mnie nie rozumiesz; w całym tym przedsięwzięciu nie dostrzegasz nawet cząstki swojej osoby. Żadnego członka.
W szarotce znajdującej się na talerzu, naprzeciw miejsca zajmowanego przez organizatora tkwi ciemny włos. Ty jesteś szatynką. Mam nadzieje, że się nie mylę. Wiesz, sprawdziłem; wyciągnąłem go, delikatnie uważając, żeby nie złamać wpół, albo żeby w cieście nie pozostała jego część, przez którą musiałbym zjeść ten kawałek. Nie lubię szarotki. Przecież dobrze o tym wiesz.
 Jedyny smakujący kęs podałaś mi niedługo po tym, kiedy ująłem twoje dłonie. Były zimne. A ja – wiem, że bardzo się tym ośmieszyłem – ochrzaniłem cię, że na powrót przestałaś się dobrze odżywiać, przez co pogorszyło się krążenie. Lodowisko. Spodziewam się, że jest ci do śmiechu, ale w takich chwilach mój umysł nie funkcjonuje prawidłowo. To przez to, że widziałem… widziałem jak sunęłaś na łyżwach przecinając błyszczącą taflę w przypadkowo wybranych miejscach. I po raz setny przypomina mi się, to uczucie rozbiegających się płatków śniegu na mojej twarzy. Celny rzut. Pogratulowałbym osobiście, ale wiesz, że nigdzie nie mogę się ruszyć.
 Jestem jak roślina, która posadził Stwórca; minęło siedemnaście lat, a ja stałem się historią. Żyjącą. Dla samego siebie, dla spokoju ducha organizowałem powstania, podczas których walczyłem z kilkoma, albo kilkunastoma gotowymi na najgorsze oprawcami. Za każdym razem zwyciężałem, tyle tylko, że pokonanie niektórych zajmowało mi więcej czasu niż zazwyczaj. Domyślasz się zapewne, dlaczego po ubiegłorocznych świętach, nigdy więcej nie wypowiedziałem żadnego słowa; nawet się nie przywitałem. To skutek – jak określają to psycholodzy – znużenia materiałem. A tak dokładnie, to był sobie chłopaczek mający na dziewczynę smaczek. Więc zabrał ją do miejsca, o którym słyszała tylko z opowiadań. Nałożył na jej stopy magiczne buty, które same się poruszały. Wziął za ręce i wyprowadził na rozległy teren, gdzie złapał mocno za ramiona i nachylając się nad uszkiem szepnął: ruszaj. I wyobraź sobie, że moje dłonie – kontynuował lekko uciskając jej barki – to skrzydła. A ty jesteś aniołem. Bóg pozwolił nam latać; złap więc głęboko powietrze i po prostu poruszaj na przemian nogami. Biegnij… A potem fruń. Unoś się wysoko ku przestworzom. Nie otwieraj oczu dopóki nie poczujesz świata takim, jaki jest naprawdę. Poczuj cudowną woń kojącą nozdrza. To nazywa się jednym z Wielkich Cudów. Napawaj się tym zapachem – zakończył.
 Więc dziewczyna zakochała się w tej chwili. W końcu większość kobiet przywiązuje wagę do rzeczy najprostszych; a ich wyjątkowość tkwi w tym, że są one jednocześnie najpiękniejsze.
 Dalszą część dopisałaś sobie na swój sposób, a ja posłużyłem się własnymi umiejętnościami, i wpatrując się w twoje zdjęcie, które ciągle tkwi w mojej telefonicznej galerii, scaliłem fakty tworząc wersję tego, co czułaś.
 Czułaś błędnie.
 Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale nie wiem, czy trzeźwo myślę jednocześnie leżąc, przykuty do szpitalnego łóżka. Ostatnio pytałem jednego z lekarzy, którego nazwisko, brzmi jakoś tak podobnie do angielskiej pisowni słowa "owoc". Frui… Frut… Niestety nie pamiętam. Chciałem się dowiedzieć, czy podają mi jakieś środki przeciwbólowe powodujące, że moja koncentracja mogłaby być w jakikolwiek zaburzona. Odpowiedział, że i owszem, dostaje silne środki, ale ryzyko następstwa, o jakie pytam jest minimalne, wprost bliskie zeru. Tak, więc, myślę w podobny sposób do momentu, kiedy tutaj wylądowałem.
 Kinga, rozumiem. Zrozumiałem to dopiero tutaj; tłumy przebijające się w ciągu całego dnia jednym korytarzem. Mogę powiedzieć, że zacząłem ich nawet wrzucać do poszczególnych szufladek. Jedni są tymi OCZEKAJUCYMI. Tak naprawdę nie wiem, na co. Lekarz podchodził i mówił im, że pacjent jest bardzo silny i poradził sobie, mimo, że stracił ogromną ilość krwi. W innych wypadkach prosil, żeby usiedli na sofie. A kiedy spełniali jego życzenie informował o śmierci tego, na kogo czekali. Staruszki, matki i ojcowie, a nawet kilkunastoletnie dzieciaki, niewiele młodsze ode mnie… od nas, potrafiły wtulić głowę głęboko między kolana i pozostać tak przez kilkadziesiąt minut, pozbywając się balastu tkwiącego w ich wnętrzu. Płakali. Wszyscy.
 Potem wychodzili i już więcej ich nie widziałem.
 Drugą szufladkę zajmowali ci ZDOLNI. To była grupa, będąca w stanie podejść do stolika o własnych siłach, wziąć do rąk gazetę i śliniąc od czasu do czasu palec wertować kolejne stronnice w poszukiwaniu „zabójcy czasu”. Chcieli go mieć ja najmniej; trwanie w stanie niestabilności fizycznej było widocznie belką, która znacznie i widocznie ich przygniatała. Na szczęście tłum nie wyśmiewał się z ich schorzeń. Od czasu do czasu tylko, jakiś dzieciak pociągając mamę za rękaw, wskazując na ZDOLNEGO palcem, pytał: czemu ten pan ma tylko jedną rękę?
 Ostatnią zarezerwowałem dla takich jak ja – NIEZDOLNYCH.
 Nie mieliśmy żadnej deski ratunku.
 Oni czekali na śmierć. Codziennie budzili się w tym samym łóżku; niektórzy, przypuszczam, że mniej więcej około dwóch osób dziennie w ogóle nie otwierało już oczu. Zupełnie zgaszeni, podobnie jak nieczynny wulkan, nigdy więcej nie poruszyli swoimi dłońmi, a tym bardziej nie poczuli smaku nowej sałatki, którą od tygodnia serwowali do obiadu. Wciąż czuje jej posmak, nawet teraz pisząc te słowa. Oblizuje się i odliczam minuty, kiedy do pokoju wejdzie pielęgniarka niosąc nakrytą tacę z codziennym kawałkiem mięsa delikatnie przypalonym z obydwu stron; zupełnie tak, jak sobie tego życzyłem. Cieszę się, że jeszcze mogę przeżuwać czując w ustach soczysty kęs ciepłego posiłku. Zdaje sobie sprawę, że kiedyś nadejdzie taki dzień… lekarz oznajmi mi z przykrością, podobnie jak tym OCZEKUJĄCYM, że sposób, w jaki pokarm będzie dostarczany do mojego organizmu niestety musi zmienić się na zwykłą i dobrze znaną, niezawodną kroplówkę.
 Nie chce o tym myśleć. Ani teraz, ani jutro… Ani w ogóle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:26, 22 Gru 2008    Temat postu:

Nie przeczytałam całości, ale powiem ci, jakie mam spostrzeżenia do teraz.
Po pierwsze, tytuł "topiące spojrzenie" kojarzy mi się raczej z serkiem topionym, niż efektem, o jaki ci chodziło. Nie jestem przekonana, czy to dobry pomysł, ale powiedzmy, to tylko moje subiektywne uczucie.
Natomiast dalej mam już zastrzeżenia merytoryczne.
Cytat:
Rozumiem, dlaczego poddajesz to w objęcia wątpliwości.

Nie ma czegoś takiego jak poddawanie w objęcia wątpliwości. Radzę zaprzyjaźnić się ze słownikiem frazeologicznym - i mówię to zupełnie na poważnie. Albo coś podajesz w wątpliwość (podajesz, nie poddajesz), albo... A tu jest dobre pytanie, z czym ty to właściwie zmieszałeś. Ale poddawać w objęcia - no nie da się. W objęcia można na przykład wpaść. Może miało być poetycko, ale wyszło niepoprawnie.
Dużo literówek. Wybacz, ale takie nagromadzenie literówek dla mnie świadczy o braku szacunku dla czytelnika. Bo jeśli ja potrafiłam zauważyć literówkę, przeglądając tylko tekst, nie czytając go, a ty jej nie widziałeś, to znaczy, że nawet raz tego nie przeczytałeś po napisaniu. Nie wiesz, że tekst KONIECZNIE trzeba przeczytać, jak się go już stworzyło? A najlepiej potem jeszcze raz, i jeszcze raz... I po 3 tygodniach znowu.
Cytat:
Nie masz nikogo, kto by czekał za drzwiami

Nie ma nikogo. Dlaczego "masz"? Nie masz nikogo bliskiego, albo nie masz psa, ale "nie masz nikogo, kto by czekał za drzwiami (...), gdy je otworzysz" brzmi nieprzemyślanie. Zdanie też brzmi nieprzemyślanie. Zabrakło "w"? Czy może jednak jest tak, jak miało być, tzn. nieczytelnie?
Cytat:
w całym tym przedsięwzięciu nie dostrzegasz nawet cząstki swojej osoby. Żadnego członka.

Radziłabym usunąć te członki. Członek to co prawda część ciała, ale głównie używany w znaczeniu kończyny. Duży kawałek ciała. Nawet jeśli zinterpretujemy go jako penis, nadal pozostanie większy od "cząstki", jak na mój gust. Już nie mówiąc, że miałam dość interesującą wizję Człowieka o Wielu Penisach. To podkreślenie, przez osobne, krótkie zdanie bynajmniej nie pomaga. Myślę, że pozostawienie na "nawet cząstki swojej osoby" dobrze by zrobiło.
Jesteś pewien, że miałeś na myśli szarotkę? Szarotka to taki wysokogórski kwiatuszek pod ochroną. Ciasto nazywa się szarlotka. I nie jest to literówka, bo napisałeś tak dwukrotnie.
Na tyle ile przeczytałam, powiem ci, że tekst nie zachęca do czytania, zdania są niejasne i zaplątane - nie będę w to głębiej wnikać, bo nie przeczytałam zbyt dużego kawałka, - a poprawność... Hm. Przeczytaj to choć ten jeden raz, zanim poprosisz o czytanie innych.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Airel dnia Pon 16:29, 22 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin