Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Funeral Blues [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Nitocris
Orle Pióro


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 152
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Maranesii

PostWysłany: Czw 17:05, 29 Maj 2008    Temat postu: Funeral Blues [M]

Żeby się nie rozpisywać (a dziś mam taką tendencję), powiem tylko kilka informacji. Otóż opowiadanie jest celowo i zamierzenie niejasne. Jeśli ktoś ma zastrzeżenia, bądź nie rozumie wiersza, niech wejdzie na stronę gazeciak.mylog.pl i tam poszuka tłumaczenia. W razie zastrzeżeń adminów, mogę zmienić na tłumaczenie. Jednak informuję, że wiersz jest technicznie i estetycznie lepszy w wersji angielskiej, a polskie tłumaczenie mojego autorstwa (i innych też) nie oddaje magi, uroku i piękna rzeczonego wiersza. Na koniec chę od razu zastrzec, że tekst jest mojego autorstwa ale inspirowany poniższą poezją. Jeśli ktoś jest ciekawa (a warto) historii Audena i jego tworu, to zapraszam na Gazeciaka. Dziękuję za uwagę i możemy zaczynać. Przekazuję pałeczkę dalej...




Funeral Blues


Stop all the clocks, cut off the telephone,
Prevent the dog from barking with a juicy bone.
Silence the pianos and with muffled drum
Bring out the coffin, let the mourners come.

Let aeroplanes circle moaning overhead
Scribbling on the sky the message He is Dead,
Put crépe bows round the white necks of the public doves,
Let the traffic policemen wear black cotton gloves.

He was my North, my South, my East and West,
My working week and my Sunday rest,
My noon, my midnight, my talk, my song,
I thought that love would last forever: 'I was wrong'

The stars are not wanted now, put out every one;
Pack up the moon and dismantle the sun;
Pour away the ocean and sweep up the wood.
For nothing now can ever come to any good.
„Funeral Blues” W. H. Auden


Zatrzymajcie wszystkie zegary. Świat stanął. On odszedł. Kiedy? Nie pamiętam. Jak tu ciemno. Niech tak zostanie. Pamiętam przemówienie, które drżącym głosem wygłosiłem na jego pogrzebie. Ta pełna sala. Znajomi, przyjaciele, rodzina i ja, taki sam, taki mały, opuszczony. Jego matka płakała, ale to przecież ona do tego dopuściła. To ona pośrednio była odpowiedzialna za jego śmierć. I na pewno, gdyby się o nas dowiedziała, wydziedziczyłaby go. A teraz nie ma nic. Pustka obleka moje zimne ciało, którego nikt już nie ogrzewa. Dlaczego nie umarłem razem z nim? Już nie boję się śmierci.
Odetnijcie telefony. W moim mieszkaniu nie ma telefonu. Ale gdybym miał, nie podniósłbym słuchawki. Nie chcę z nikim rozmawiać. Poszedłem tylko na jego pogrzeb i już nigdzie nie wychodzę. Ciemność obleka cały pokój. Kurz zalęga się na meblach. Garnitur leży zwinięty na krześle. Siedzę na jego ukochanej kanapie. Często brał mnie na kolana i tak trwaliśmy aż go nogi nie zaczęły boleć. Zawsze wtedy jego dłoń przesuwała się powoli wzdłuż moich pleców. Żaden z nas się nie odzywał. To były nasze chwile, kiedy nikt nam nie przeszkadzał. Teraz też panuje ta cisza, lecz brakuje mi jego dłoni.
Powstrzymajcie psa od szczekania soczystą kością. Gdy szliśmy na cmentarz za nami podążał kundel. Skomlał cicho, jakby On coś dla niego znaczył. Rozstaliśmy się przy alejce i już wracając go nie zobaczyłem. Pamiętam oczy psa. Dwie czarne kulki, mokre, jakby płakał. Próbowałem się wypytać o tego kundla, jednak nikt go nie widział. Czy sobie to wymyśliłem? Czy już szaleję z samotności? A może…nie ma sensu o tym myśleć. Chyba słyszę psa, jego wycie. Żałosne, długie, wysokie i przerażające. Mógłbym słuchać tego do końca życia. Żeby tylko nie trwało długo.
Uciszcie pianina. Nie gram od jego śmierci. Pianino stoi zakurzone, samotne jak ja i jak ja nie chce nikogo widzieć, nikogo dotykać, bo jego już nie ma. Jak on pięknie grał. Te delikatne dźwięki, jak krople deszczu spływające po szybie, jak poranna rosa błyszcząca we wschodzącym słońcu. Uwielbiał Mozarta i muszę przyznać, że to do niego pasowało. Gdy grał, muzyka cicho rozlegała się na całej ulicy. Czasami, jak wracałem późno do domu, wiedziałem, że nie śpi, że czeka, ponieważ grał swój ulubiony koncert Bethovena. Brzmiał jak oczekiwanie na coś, co jest dla niego ważne. Być może dlatego zawsze słyszałem tę muzykę.
Z cichym bębnem wnieście trumnę, niech żałobnicy wejdą. Chciał być wniesiony przy cichym bębnie. Często mi powtarzał, że w słowie żałobnicy kryłem się tylko ja. Chciał, żeby na jego pogrzebie była jedna jedyna osoba, jednak nie zawarł tego w testamencie, bo chciał mnie chronić. Wtedy wszyscy by się domyślili.
Niech samoloty krążąc nad głową nabazgrzą na niebie wiadomość ON JEST MARTWY. Pamiętam jak w rocznicę pierwszego roku naszej znajomości zabrałem go na pokaz lotniczy. Był podekscytowany. Widziałem, jak bardzo mu się to podoba. Gdybym mógł zrobić jeszcze jedną rzecz, kazałbym samolotowi przelecieć nad cmentarzem i napisać wiadomość dla niego. Może z miejsca, gdzie teraz jest, zobaczyłby napis na niebie. Zrobiłbym dla niego wszystko. Chciałbym móc dla niego zrobić coś, co by mu się spodobało.
Nałóż krepowane kokardy wokół białej szyi publicznych gołębi. Jak byłem dzieckiem, lubiłem ganiać za gołębiami. Potem, gdy już się znaliśmy, urządziliśmy zabawę, kto uderzy kamieniami najwięcej gołębi. Do dziś nie wiem kto wygrał. Zbyt często rzucaliśmy do tych samych ptaków. Było wtedy dużo śmiechu i zabawy. Patki szybko odleciały. Potem rozpadał się deszcz i musieliśmy szybko uciekać do domu.
Niech policjant nosi czarne wełniane rękawiczki. Na jego pogrzebie miałem czarne rękawiczki. Było mi zimno, bardzo zimno. Marzłem, jednak gdy miałem przemówienie, było mi bardzo gorąco. Bałem się, bo znałem wszystkie konsekwencje tego, co zamierzałem zrobić. Nie spodobałoby się to zmarłemu, jednak chciałem i musiałem. Przy tym zdjąłem rękawiczki, pociłem się. A gdy skończyłem, zrobiło mi się na powrót zimno. I założyłem jego wełniane, czarne rękawiczki.
On był moją północą, moim południem, moim wschodem i zachodem, moim pracującym tygodniem, moim niedzielnym odpoczynkiem, moim księżycem, moją północą, moją rozmową, moją piosenką, myślałem, że miłość będzie trwać wiecznie: byłem w błędzie. Po tych słowach zapadła cisza. Wszyscy zrozumieli co chciałem przekazać. Patrzyli na mnie, niektórzy nie pewni co mają robić. Spojrzałem na trumnę i usiadłem na miejscu. Poczułem wielką ulgę. Po pogrzebie, szybko wróciłem do domu. Chciałem jeszcze załatwić parę spraw przed śmiercią.
Gwiazdy nie są teraz chciane; zgaście każdą z nich. Lubiliśmy patrzeć na gwiazdy. Wieczorem chodzić po ulicach i patrzeć w niebo. Znajdywać konstelacje, które szczególnie lubiliśmy. On lubił pannę, ja smoka. Każdy z nas starał się kiedyś wyjaśnić, dlaczego ta, jednak nigdy nie udało się użyć dobrych argumentów. Długo potem kiedy wymienialiśmy ulubione konstelacje, podawaliśmy obydwie z nich. Tego w żaden sposób nie można było uargumentować.
Spakujcie księżyc i rozłóżcie słońce. Nie mają dla mnie już większego znaczenia. Nie chcę ich już widzieć. Za bardzo przypominają mi o życiu, o nim. Tęsknię za nim, za jego dotykiem, słowem, zapachem. Za jego ciszą i jego krzykiem. Za szuraniem po podłodze i za mruczeniem przez sen. Nie mogę się przyzwyczaić, że nie ma go. Wciąż jego ubrania wiszą w szafie, leżą na podłodze, czekają na pranie. Nikt już nie zostawia otwartej muszli klozetowej. Brakuje mi wszystkiego, co jest związane z nim i jego obecnością. Nawet brakuje mi czekania na niego. Wiem, że nie wróci, jednak ciągle, gdy słyszę kroki na korytarzu, mam nadzieję, że to on. Chciałbym, by zamek w drzwiach się przekręcił i żebym usłyszał głos wołający, że on wrócił. Mimo wszystko wiem, że się już nigdy nie doczekam.
Wylejcie ocean i zamiećcie las. Nie chcę już oglądać oceanu. Jego oczy były jak głębia wody. Piękny kolor, który zauważyłem już na początku naszej znajomości. Lubiłem patrzeć w jego oczy. Często mu mówiłem, że są piękne, jednak nie chciał mi uwierzyć, a może się ze mną tylko droczył. Pamiętam, jak ciemniały pod wpływem złości, a gdy był wesoły, jaśniały i błyszczały. Fascynowało mnie ich obserwowanie. Były naprawdę piękne.
To wszystko nigdy nie dojdzie do niczego dobrego. Dziś nie żałuję niczego, co zrobiłem. Nie żałuję tego, co powiedziałem na pogrzebie. Mógłbym to zrobić jeszcze raz. Nie żałuję lat spędzonych w tym mieszkaniu. Spacerów, najlepszych lodów w miejscowych lodziarniach. Nie żałuję patrzenia na ulicę z naszego okna. Omawiania wyglądu ludzi i rzucania w nich kamyczkami. Chciałbym móc przeżyć jeszcze raz te wszystkie dni spędzone z nim sam na sam. Teraz ubieram buty, zakładam płaszcz. Ostatni raz patrzę na miejsce naszego wieloletniego szczęścia. Na zewnątrz czeka SS, jego dawni pobratymcy. Wiem, co się stanie. Połączę się z nim, płacąc za naszą miłość. Jestem gotów na każdą cenę.

Dith Luan


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Zaheel
Stalówka


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii

PostWysłany: Wto 22:30, 03 Cze 2008    Temat postu:

Ech, chyba bardzo dobrze trafiłam dziś na tę miniaturkę. Dawno takiej nie czytałam, a przypomniało mi to wiele, utrzymanych w podobnym klimacie, też dobrych. Bo uważam, że to jest dobre. Poza tymi dokładnie powtarzanymi wersami z wiersza, jakoś tak rozwala mi spójność opowiadania. Być może systematyzuje to myśli bohatera, nie pozwala na chaos, ale raczej wolałabym jakieś takie ładne przjejścia od jednego motywu do drugiego, ale to tylko zależy od gustu.
Pełno migawek z przeszłego życia, spowiedź przed ostatnia drogą, co ważnego w życiu było. Wczułam się w opowiadanie - widziałam to wszytsko sama. Humor wprost idealny do tego - przez to łątwiej to zrozumieć. Bo wiele rzeczy się robi kiedy już kogoś nie ma.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:41, 04 Cze 2008    Temat postu:

Nitocris napisał:
grał swój ulubiony koncert Bethovena
Beethovena

Nitocris napisał:
Patki szybko odleciały.
Ptaki

Nitocris napisał:
Przy tym zdjąłem rękawiczki, pociłem się. A gdy skończyłem, zrobiło mi się na powrót zimno. I założyłem jego wełniane, czarne rękawiczki.
powtórzenie

Nitocris napisał:
Znajdywać konstelacje,
Lepiej: Znajdować

Nitocris napisał:
Długo potem kiedy wymienialiśmy ulubione konstelacje, podawaliśmy obydwie z nich
wystarczy samo "obydwie".

Nitocris napisał:
Nie mogę się przyzwyczaić, że nie ma go
że go nie ma brzmiałoby lepiej

Nitocris napisał:
żebym usłyszał głos wołający, że on wrócił
za dużo tego on. Zamiast on tutaj mogłoby być spokojnie już

Nitocris napisał:
To wszystko nigdy nie dojdzie do niczego dobrego.
A nie lepiej: Z tego nigdy nie wyniknie nic dobrego

Generalnie jest ładnie, jednak jak na mój gust zbyt chaotycznie. Wypadałoby to jakoś ujednolicić, by tworzyło nieprzerwany ciąg. Na początku trochę niezręcznie brzmią te wszystkie króciutkie zdania i równoważniki, zamieniłabym je na coś bardziej nastrojowego.
Sam pomysł na opowiadanie nie jest jakiś bogowie wiedzą jak oryginalny, niemniej jednak takie opowiadania zawsze budzą większe emocje niż jakiekolwiek inne. Też napisałam podobnie i nawet je tu opublikowałam.
Wcześniej zaznaczyłabym tu epokę, czasy, kiedy to wszystko się dzieje, dodałoby więcej dramatyzmu, a nawet jeśli nie, to dopracować jakoś, żeby od początku trzymało w lekkim niepokoju o losy bohatera.
Ale generalnie jest ładnie. Jestem pewna, że jak pomyślisz nad tym opowiadaniem, odłożysz na jakiś czas do szuflady i znów do niego wrócisz, stworzysz opowiadanie, któremu ciężko będzie coś zarzucić.
Podobało mi się, chociaż może zabrakło trochę nastroju, jako że czytam to w raczej mało wspierających nastrojowość okolicznościach, ale pewnie przy lampce solnej, wieczorem by mnie naprawdę ruszyło.
Życzę dalszej weny pisarskiej.

Edit: dodanie wiersza na początku (w każdym razie czegoś rymowanego) jest niezłym pomysłem, jednak gdy jest w obcym języku chyba lepiej go przetłumaczyć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Śro 11:43, 04 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin