Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Mój ostatni dzień [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Darcy
Ołówek


Dołączył: 27 Paź 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:34, 28 Paź 2008    Temat postu: Mój ostatni dzień [M]

Mój ostatni dzień jest tekstem, który publikowałam już na innym forum. Teraz czekam na opinie nowego śrdowiska. xD


Człowiek pragnący śmierci nie myśli o kołach ratunkowych, nigdy nie szuka pomocy wśród ludzi. Świat, który go otacza nie ma wtedy barw, dźwięków i zapachów. Wszystko jest jednakowe, monotonne i pozbawione magii. A każda napotkana na drodze osoba, nawet zupełnie nieznany ci pasażer siedzący obok ciebie w autobusie to twój wróg. I w końcu nadchodzi taki dzień w którym wiesz, że czas to zakończyć.

Mój dzień końca miał miejsce na początku kwietnia, w miesiącu, w którym do życia budzi się wiosna, uważana za jedną z najpiękniejszych pór roku. Tego dnia weszłam do szkoły uśmiechnięta, jakby właśnie spotkało mnie jakieś wielkie szczęście. Pod niepozornym uśmiechem można ukryć wszystko: złość, smutek, żal, frustracje i nienawiść. Niesłychane, jak świetnym kamuflażem i dobrą obroną przed rzeczywistością jest ten jeden głupi gest. Dzwonek zaalarmował o początku lekcji. Postanowiłam przesiedzieć jedną lekcję i poobserwować bacznie moją klasę. Przekonać się, ze swego rodzaju satysfakcją i zadowoleniem, że miałam rację - ludzie są żałośnie ślepi. Żadna z tych trzydziestu neurotycznych osobowości XXI wieku, łącznie z pedagogami, którzy za punkt honoru stawiają sobie dobro ucznia, nie widzą, że pod ich nosem ktoś się stacza. A właściwie już się stoczył.

Na przerwie weszłam do damskiej łazienki, zgodnie z ułożonym wcześniej planem. Od razu przyprawił mnie o ból głowy smród papierosów, który unosił się w pomieszczeniu mimo otwartych szeroko okien. Na podłodze siedziało parę dziewczyn; jedne odrabiały lekcje, drugie pisały ściągi, a jeszcze inne po prostu rozmawiały. Dojrzałam pare znajomych twarzy, puściłam swój słynny już uśmiech i zajęłam się tym, po co tu przyszłam. Weszłam do jednej z kabin, położyłam torbę na sedesie i wyjęłam z niej zdobyte w wielkich trudach farmaceutyki, które miały załatwić sprawę. Wiedziałam, że ilość tabletek jaką posiadałam są zdolne powalić dorosłego człowieka, więc sądziłam, że przy kiepskim stanie mojej wątroby umrę nim się obejrzę. Jednak od dzieciństwa moją wielką zmorą są wszelkiego rodzaju tabletki i ich połykanie - zawsze wszystkie gryzłam bez względu na wielkość. Tym razem postanowiłam się przemóc, w obawie, że pogryzione mogą nie zadziałać jak należy. Podzieliłam dwanaście tabletek na trzy kupki po cztery i nie zwracając na nikogo uwagi podeszłam do kranu i połykałam je popijając spokojnie wodą. Nim się obejrzałam wszystkie tabletki zniknęły. Rozejrzałam się po coraz bardziej zatłoczonej ubikacji. Obok zlewu, z którego jeszcze przed sekundą popijałam wodę, stały dwie dziewczyny, myjąc ręce i śmiejąc się z czegoś do rozpuku. Wszystko wydało mi się nagle absurdalne - szkoła, ludzie, którzy nazywali się moimi przyjaciółmi i rodziną, całe dotychczasowe życie. Jednak najbardziej absurdalny i groteskowy wydał mi się ktoś, w kogo zawsze bezgranicznie wierzyłam i kogo obecność czułam w każdym momencie życia - Bóg. Pomyślałam, że jeżeli to ma być jakaś próba mojego charakteru i mojej wiary, to mam to gdzieś. Nie jestem Hiobem i nie mam zamiaru wysilać się dla kogoś, kto, jak widać, wyraźnie mnie ignoruje. Skoro On na mnie gwiżdże, to ja prawem odwetu również Go oleję i popełnię jeden z najbardziej potępianych czynów - odbiorę sobie życie.

Aczkolwiek przeliczyłam się - śmierć nie nastąpiła błyskawicznie, jak to zaplanowałam. Dotrwałam do końca lekcji bez oznak jakiejkolwiek anormalności. Dopiero w domu spostrzegłam pierwszą fizyczną zmianę - źrenice miałam wielkie jak spodki, zupełnie jak ćpun. Długo przyglądałam się sobie w lustrze, zupełnie jak zafascynowany swoją urodą Narcyz w tafli wody. Gdzieś z daleka doleciał do mnie stłumiony głos siostry, wołającej o podanym właśnie posiłku. Jak zawsze wzięłam swoją porcję i zamknęłam się w pokoju, by skonsumować swój ostatni w życiu obiad. Wreszcie przyszło coś czego się najbardziej obawiałam - drgawki. Najpierw ledwie wyczuwalne i nieregularne, rozchodziły się po moim ciele. Lecz z minuty na minutę czułam, jak bezlitośnie się nasilają, a ja nie potrafię utrzymać w ręce niczego dłużej niż na pięć sekund. Po jakiś dziesięciu minutach nie byłam już w stanie stać. Położyłam się na podłodze obok wielkiego lustra i zamknęłam oczy, wyobrażając sobie własny pogrzeb. Widziałam mnóstwo ludzi, pozornie mi dobrze znanych, którzy skupili się wokół trumny, by po raz ostatni pożegnać ważną osobę. Uśmiechnęłam się w duchu na myśl o tym, iż dzięki mnie mają okazję by spotkać się razem, porozmawiać i wyrzucać sobie nawzajem w myślach, kto jest odpowiedzialny za śmierć tego dziecka. Nie wiedzieli jednak, że winny jest każdy z nich. Może kiedyś dojdą do wniosku, że wszyscy jesteśmy bezbronni wobec samych siebie i rzeczywistości, która nas otacza. Zawsze szukamy odpowiedzialnych, szukamy wyimaginowanych problemów i kłopotów. Wbrew pozorom trudno jest nam dostrzec to, co zwyczajne, normalne i przyziemne, ale jednocześnie piękne i urzekające. Chciałam umrzeć z przekonaniem, iż ktoś w końcu dojdzie zrozumie, że nie możemy dryfować po świecie jak chmury. Zaraz jednak zdałam sobie sparwę o jakich idiotycznych i kompletnie bezwartościowych rzeczach myślę przed śmiercią. Przyszła mi nawet ochota na modlitwę, lecz doszłam do wniosku, że nie mam ani po co ani do kogo się modlić. I nagle gdzieś z własnego wnętrza usłyszałam swój żałosny głos o pomoc. Pomoc, której nie szukałam przez tyle czasu, choć jej potrzebowałam, a którą zapragnęłam teraz uzyskać. Co wtedy czułam? Strach, panikę, ból, osamotnienie i lęk? To pewnie wszystkie te najgorsze uczucia, jakie człowiek kumuluje w sobie dały o sobie znak, że jednak będą mi towarzyszyć w ostatnich minutach mojego życia.

Kolejne wydarzenia nastąpiły niezwykle szybko: moja stłoczona w ciasnym pokoju rodzina, nie mająca zielonego pojęcia co się dzieje, pies liżący moją twarz, który pewnie wyczuł, że z jego panią jest coś nie w porządku, dwóch mężczyzn w pomarańczowych mundurach i wnętrze karetki. A później najwiekszą przyjemność, jaka mogła mnie spotkać: płukanie żołądka. Mimo totalnego wyczerpania i coraz bardziej zanikającej świadomości, za nic nie chciałam się zgodzić, by pielgniarka włożyła mi tą okrponą rurkę do nosa. Majaczyłam, jęczałam i machałam rękami jak opętanam, by odpieprzyła się ode mnie. Wprawiona jednak zapewne ciągłym przepłukiwaniem żołądków alkoholików, ćpunów i tego typu spaczonej młodzieży, jak ja, udało jej się wepchnąć to paskudctwo do gardła. Przez chwilę myślałam, że zwrócę całą zawartość mojego układu pokarmowego z żołądkiem włącznie, ale ona wpychała mi ją coraz głębiej i nie miała zamiaru przez dłuższy czas jej wyjąć. Byłam pewna, że i tak dziś umrę z tym, że będzie to śmierć mniej elegancka i subtelna aniżeli ta, którą zaplanowałam. Aczkolwiek nagłówki gazet napewno przykuwały by uwagę: Uduszona podczas akcji ratunkowej przez rurkę do płukania żołądka. Znakomicie.

Ku swemu zaskoczeniu przeżyłam.
Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam z tego dnia była stłoczona przy moim szpitalnym łóżku rodzina. Psychotropy zawierały środek nasenny, a więc odpłynęłam w inny świat, po raz kolejny zostawiając bliskich z zdezorientowanymi minami na twarzach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Niewiadoma
Kałamarz


Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Liverpool
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:14, 28 Paź 2008    Temat postu:

Oj,oj, oj, alez ty jestes kasliwa, Malario.

Zakonczenie jest bardzo niesatysfakcjonujace, mam wrazenie, ze urwalas w polowie, nie ladnie. Wlasciwie to liczylam na jakas puente albo cos. Lekko przesadzone momentami, ale bardzo lekko, twoj styl cie uratowal. A moze to tylko moje czepialstwo? Bo stylow nic zarzucic nie moge, czytalo sie szybko, nie bylo zgrzytow, ani bledow, przecinki sa tam gdzie byc powinny, milusio.

(I co to ma niby znaczyc, nie wystarczy miec kontaktow z narkotykami, zeby sie "stoczyc", och, och, jestem zbulwersowana, zaraz wznowie kampanie pronarkotykowa, jak to mam w zywczaju na kazdym forum, na ktorym sie pojawie, widzisz do czego doprowadzilas?)

Plukanie zoladka jest fu, zaloze sie, ze jest w zestawie tortur w piekle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Darcy
Ołówek


Dołączył: 27 Paź 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:33, 28 Paź 2008    Temat postu:

A tak trudno jest ocenić bez przywitania? Czyż nie oceniamy ludzi zanim usłyszmy z ich ust choćby jedno słowo?
Czy jeżeli się przedstawię to w jakiś sposób zmieni twoją ocenę mojego tekstu?
Nieładnie jest zmuszać kogokolwiek do jakiś czynów a osobista kultura człowieka nie świadczy o tym czy dobrze bądź źle pisze. Jeżeli masz problem z ocenieniem kogoś kto cię nie powitał to tego nie rób i kropka.



Cytat:
nie wystarczy miec kontaktow z narkotykami, zeby sie "stoczyc",


Nie bardzo rozumiem. Możesz wyjaśnić?

Przywitanie to grzeczność, której wymaga etykieta, ale nie jest to obowiązek. Dlatego proszę skończyć dyskusję. Dziewczyny, nie piszcie komentarzy tylko po to, aby przypomnieć o witaniu. Jeśli już koniecznie chcecie: istnieje pw. Mad.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Darcy dnia Wto 17:36, 28 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Niewiadoma
Kałamarz


Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Liverpool
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:49, 28 Paź 2008    Temat postu:

Coz, rozgraniczam zacpanych cpunow i ludzi, ktorzy biora narkotyki dla tak zwanych "przezyc duchowych" albo dla rozrywki, to tak jak nie kazdy, kto pije piwo jest alkoholikiem. A wydwalo mi sie, ze w niektorych momentach probowalas powiedziec, ze narkotyki ogolnie to absolutne dno i nie da sie upasc nizej...? (Boze, chyba, ze przez mojego ojca popadam w paranoje?)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Niewiadoma dnia Wto 18:06, 28 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Airel
Bezskrzydła Diablica


Dołączył: 05 Lis 2007
Posty: 465
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Faerie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:01, 28 Paź 2008    Temat postu:

No cóż, to już kwestia poglądów na narkotyki; niektórzy mają bardzo restrykcyjne opinie. De gustibus, etc.
W sumie moje personalne do najłagodniejszych nie należą, ale oceniam nimi tylko siebie... co doskonale widać po moim przyjacielu.
Dobra, wracając do tematu, nie dostrzegłam w nim ostrej edukacyjnej akcji antynarkotykowej, Niewiadoma Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Niewiadoma
Kałamarz


Dołączył: 26 Paź 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Liverpool
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:51, 28 Paź 2008    Temat postu:

W takim razie mam sklonnosci paranoidalne Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Tikami
Stalówka


Dołączył: 25 Paź 2008
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pokój, Mieszkanie siódme na drugim piętrze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:38, 29 Paź 2008    Temat postu:

Przepraszam, madame Darcy, jednak lubię troszkę wiedzieć o osobie, której jest dane dzieło. Jednak mimo to przeczytam.
*wyciąga okulary (które ubiera tylko po to, by ładniej wyglądać), bierze się do lektury, po pewnym czasie jednak skończyła*
Narkotyki i nieudane samobójstwo. Mój mózg nie przyjmuje do wiadomości to, że takie coś istnieje, aczkolwiek serce - wręcz przeciwnie. Jednak nie o tym będę wygłaszać przemówienie.
Parę błędów było, jednak nikt nie jest idealny. Nie było tylko czasem ogonków, gdzieś zapodział się przecinek, jednak wszystko było dobrze. Bardzo dobrze.
Wkurzyła mnie tylko jedna rzecz - to, że Kącik Złamanych Piór nazwałaś środowiskiem. Jednak epitet epitetem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Busqueros
Kałamarz


Dołączył: 27 Paź 2008
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:16, 29 Paź 2008    Temat postu:

Samobójstwo. Brrrr. Sam temat mnie odstrasza, gdyż pewnie jak większość boję się śmierci. Czyta się gładko, nawet przyjemnie. Wolałbym aby znalazła się jakaś puenta, ale cóż to tylko moje życzenie Smile Smutny temat w sam raz na jesień i halloween. Gdyby ta pani się zamknęła w szkolnej toalecie, a poprzez wpływ środków halucynujących straszyły ją złe przeżycia szkolne, gnębienie przez młodzież, molestowanie czy mobbing tekst mógłby mieć nawet przesłanie, a samobójstwo miało by gorzki wydźwięk. Ten czyn stałby się jej największym koszmarem. Taki pomysł mnie naszedł po przeczytaniu tego tekstu.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin