Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Światło cienia [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:07, 15 Kwi 2008    Temat postu: Światło cienia [M]

Czas na debiutancki tekst na tym forum. Jestem otwarty na krytyki, więc proszę krytykujcie.
-----------------
I
Słońce ogrzewało ich twarze podniesione ku górze. Nie oślepieni światłem, spoglądali oboje w niebo, na tle którego pojawiało się ptactwo.
Siedzieli nad rzeką mocząc nogi w ciepłej wodzie i wsłuchując się w pieśń ptaków rozsiewaną wokół przez wiatr.
- Ervenie – rzekła kierując spojrzenie na niego. – Muszę ci powiedzieć, że opuszczam osadę.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Nie martw się – mówiła. – Nie na długo, wrócę za dwanaście dni.
- Nie będę pytał o powód. Powiem tylko, Airel, że chcę byś była szczęśliwa. Gdy wrócisz, nasze życie zmieni się, nareszcie ułoży.
Chwycił ją za rękę, uśmiechnęła się skromnie. Spojrzał jej w oczy.
- Airel – szafiry zalśniły. – Kocham cię…
Powiedział najczulej jak potrafił.
Zaległa cisza, której nawet szum drzew nie śmiał przerywać.

Czarną materię widzisz
A nie wiesz, że światłość w niej świeci
Nawet gdy coś utracisz
Nie tracisz ważnej wartości

„…powróci nim trzynastego dnia świt nastanie…”

Doszukaj się tam prawdy
Gdzie najmniej o niej myśleć
Nie wiemy gdzie leży sens
Lecz możemy go odnaleźć

„…niech w sercu twym nadzieja ostanie…”

II
Beztrosko wpatrywał się w płynące po południowym niebie chmury. Przywoływały częste wspomnienia, których nie mógł o nich zapomnieć.
-Ervenie! – czyjś krzyk przedarł się przez szum dziennej bryzy. – Gdzie jesteś?!
Erven zerwał się z ziemi i powstał z wysokiej trawy, wśród której leżał. Po łące biegał mężczyzna i nawoływał.
- Tutaj! – Erven zawołał jednocześnie machając ręką.
Młodzieniec spostrzegł ruch i szybko podbiegł.
- Nasza osada… - począł mówić sapiąc i dysząc. – Zagrożona… Wilki…
Erven zrozumiał i momentalnie klepnął w ramię posłańca. Obaj ruszyli do osady.

Osada ograniczona od północy byłą morzem, które zatoką wdzierało się na zachód. Na południu były wzgórza. Tam swe siedliska miały wilki. Na wschodzie zaś lasy i łąki wylewały się zielenią na wybrzeże.
Osada była niewielka, lecz wielu jej mieszkańców zebrało się do walki. Gdy Erven przybył na miejsce, ujrzał przygotowane posterunki.
- Atakowały już? – zapytał.
- Nie – usłyszał w odpowiedzi.
- Kiedy się dowiedzieliście o planowanym ataku?
- Przed chwilą. Zaraz po ciebie posłano.
- Dobrze. Musimy czekać. Mogą zaatakować wieczorem – ostatnie słowa Erven dodał jakby do siebie, chcąc przekonać, że tak będzie naprawdę.
Cały czas przygotowywano się do boju. Każdy, kto zdrów, chciał walczyć.

Wczesnym wieczorem, na południu rozległy się pierwsze głosy wilków. Skowyt był donośny i trwożył serca osadników.
- Spokojnie – Erven uspokajał podopiecznych. Nie mógł pozwolić im zginąć.
Kolejne wycie. Kobiety z dziećmi ukryły się w piwnicach. Mężni wojownicy poprawiali swe bronie w dłoniach. Księżyc nie wschodził. „Wybrały odpowiedni czas” – myśli nękały Ervena nieustannie.
Pierwsze grupy wilków pojawiły wraz z zapadnięciem zmroku. Wyszły z lasu, na północnym wschodzie.
- To prowokacja! – Erven nawoływał z nadzieją w głosie. – Czuwać na stanowiskach!
Długo nie trwało, nim kolejne wilcze sfory zaczynały się zbliżać do osady. Zbiegały ze zboczy pagórków i wyłaniały się z lasu coraz liczniej. W twarzach ludzi, było sporo odwagi. Nie każdy był w stanie sprostać strachowi. Mało kto mógł słuchać jak wilki się nawołują oraz patrzeć jak zbierają w olbrzymią armię. Wśród zawodu dosłyszalne były skomlenia i groźnie warczenie.
Serca drżały z przerażenia. Dłonie dygotały jak na zimnie.
Pierwszy atak zapoczątkował się na wschodzie. Wilki spod lasu przeszły bezszelestnie wysokie trawy i zaatakowały osadę.
Wtem rozpoczęła się bitwa.
Kolejna horda uderzyła z południa prosto w szeregi Ervena. Chwilę potem, kolejna sfora pojawiła się obok. Wszystkie ataki były szybkie i zaskakujące. Krwiożercze bestie szczerzyły kły, by zamoczyć je w świeżej krwi.
Gdy w szeregach osadników, jak i zarówno wilków, ubywało żywych, na północy rozległy się krzyki. Zaraz potem skowyt.
Wilki obeszły łąki wzdłuż wybrzeża. Osada była w potrzasku.
- Nie dajcie rozbić szeregu!!! – Erven krzyczał co sił w płucach. Zamęt bitewny pochłaniał ofiary. – Dalej, dalej!! Walczyć!
Piąty wilczy zastęp zszedł ze zboczy i uderzył w południowo-wschodnią część osady.
Nikt wśród walczących nie zastanawiał się nad liczbą napastników. Liczyło się przetrwanie. Żaden z osadników nie zauważył również, że na zachodzie uformowała się kolejna wataha. Śmierć mnożyła żniwo. Zarówno w osadzie, jak i w sforach.

Nie damy naszej wydrzeć ziemi
Będziemy walczyć o kraj nasz
Będziemy chronić nasze dzieci
Nasze rodziny oraz nas

Rozległ się melodyjny głos. Erven począł śpiewać ku pokrzepieniu serc. Z pieśnią na ustach osadnikom serca poczęły rosnąć; męstwo wzbierało w nich i ochota do walki także.
Jednak wilcza armia pozostawała nieugięta. Zażarcie atakowała, a osada coraz bardziej spływała krwią.
Szala zwycięstwa przeważała przeciwko ludziom. Strofa pieśni unosiła się nadal nad osadą, lecz wśród krzyków i wycia.

Osadnicy byli bez wyjścia. Bez drogi ucieczki ich los był przesądzony. Bezbronny Erven wołał do podopiecznych:
- Za nasze rodziny! – bowiem jeszcze żył i był wzorem męstwa. – I za nas!

Każdy, kto jeszcze żyw, starał się za wszelką cenę ocalić bliskich.
Niestety. Wilków przybywało.
Wraz z nimi przybył silniejszy strach i panika. Obrońcy byli bezsilni wobec miażdżącej liczbie krwiożerczości wroga. Osadę pochłaniały wilcze kły.
Ziemia piła krew, była spragnione, a tej nocy mogła się zaspokoić.

Kolejni ludzie padali martwi na ziemię. Krąg wilczych paszczy zacieśniał się.
Erven wraz z grupą wojowników pozostawał jeszcze przy życiu.
- Do ostatniej duszy – jego głos rozbrzmiewał ochryple. Był groźbą dla bestii.
Erven wiedział, że to ostatnie chwile.
Bitwa już rozstrzygnięta.

Wokół resztki wycieńczonych ludzi zgromadziła się liczna horda wilków.
Nie atakowały. Krążyły, jakby przyglądając się ostatnim ofiarom. Warczały i poszczekiwały groźnie.
W oczach Ervena nie było strachu, tylko zrezygnowanie. Jego życie, osada… Zniszczona.
Nagle przed nim wyskoczył olbrzymi wilk. Spojrzał przenikliwie i zawarczał. Chwilę potem Erven leżał nieprzytomny na ziemi.

III
Zbudził się z bólem głowy i krwią w ustach; pod sobą poczuł szorstką skałę.
Wokół panowała ciemność, a powietrze było wilgotne, gdzieś w oddali kapała woda. Erven domyślił się, że jest w jaskini, prawdopodobnie w siedliskach wilków.
Jakby na dowód jego myśli, wokół poczęły pojawiać się lśniące zielone punkciki. Przeraźliwe ślepia wpatrywały się przenikliwie w Ervena, który słyszał jak wilki powarkują do siebie po cichu. Jak poruszają się z miejsca na miejsce ocierając futra o skały.

Dwa wilki skoczyły do Ervena. Popchnęły go chcąc by szedł.
Mężczyzna poruszał się na czworaka prowadzony przez kręte korytarze, mokre i śmierdzące zaułki. Wycieńczony i wygłodzony, wiedział, że jako jeniec, jego los to rzecz jasna. Nie rozumiał jedynie powodu niewoli.
Został zaprowadzony do miejsca, gdzie ujrzał snop światła wpadający przez dziurę w stropie. Na dnie jamy utworzyła się żółta plama.
Wilki odeszły i Erven pozostał sam. Nie wiedział co robić, wpatrywał się w światło, które wyglądało jak kolumna.
Pomyślał o promieniach mogących mu ogrzać twarz. I o niebie, chmurach, które zapewne unoszą się nad ziemią. Zapragnął tego widoku…
- Podejdź – zadumę przerwał chrapliwy głos. Był ciężki i powolny. Dochodził zza światła.
Chwilę potem zapanowała na długo przejmująca cisza.
Erven nic nie odpowiedział, zdecydował się jedynie podejść.
Bojąc się ujrzeć tego, który przemówił, stawiał kroki powoli i ostrożnie. Na początku widział jakby wyrastającą z ziemi skałę. Wkrótce przekonał się, że ktoś (a być może coś) na niej siedzi. Erven domyślał się władcy wilków i, gdy światło przestało męczyć oczy, zdołał go dostrzec. „To wilkołak” – od razu pomyślał i nie mylił się.
Bestia była skulona i odwrócona tyłem, jakby broniła się przed mocą światła.
Stanąwszy już w kręgu promieni Erven mógł przyjrzeć się wilkołakowi, który wyglądał dostojnie, jak na przywódcę przystało. Srebrna sierść lśniła i chwilami zdawała się być czarna. Zwierz siedząc na skalnym tronie opierał się na spisie, która spoczywała w silnych łapach. Broń przyozdobiona była proporcami, różnokolorowymi i w większości zakrwawionymi. Po plecach Ervena przebiegł słaby dreszcz.
Ciszę przerwał głos wilkołaka:
- Niszczą… Karczują… Polują… Trują i zabijają… Ludzie… - bestia podniosła głowę. – Oto jeden z nich – odwróciła się i spojrzała na Ervena, który drgnął lekko. Erven widział teraz pysk wilkołaka. Bladozielone oczy rzucały na niego wrogie spojrzenie. – I cóż powiesz nędzny człowieku? Zbyt długo szkodziliście, w końcu przyszła pomsta…
- Nic złego nie uczyniliśmy! – Erven odparł wzburzony, potem dodał spokojnie: - To wy nas napadliście… Wy zabijacie i szkodzicie ludziom…
- Mylisz się. Ludzie sami sobie szkodzą i jeszcze innym…
- Dlaczego napadliście osadę?!
- To był odwet…
Znów cisza.
- Wszakże zaatakowaliśmy was, lecz nie zniszczyliśmy – wilkołak kontynuował. – Was, ludzi, nie można zniszczyć, przetrwacie w swej pysze i dumie. Wkrótce na świecie pozostaną tylko ludzie i wszystko co ludzkie. Natura sczeźnie…
- Ty również byłeś, a może nadal jesteś, człowiekiem. Nie jesteś wilkiem.
- Stałem się nim. To, co ludzkie odrzuciłem dawno. Zostając wilkołakiem byłem świadom wyboru. Nie można stać po dwu stronach. Nie jestem marnym obłudnikiem.
- Mówisz, poruszasz się na dwóch kończynach. Czyż to nie jest ludzkie?
- Jestem wilkołakiem. Nie zapominaj. Ludzie nie znają całej prawdy mowy. Posługują się nią i roszczą sobie do niej własność. Natura również ma swój język, lecz wy, zadufani w sobie, nie rozumiecie go.
- Nie wszyscy ludzie tacy są. Nie możesz tak mówić.
- Ci, o których mówisz, nie są ludźmi – tylko istotami myślącymi, rozumiejącymi.
- Dlaczego więc napadliście osadę?!
- To był odwet…
Zamilkli obaj. Erven nie miał sił, wiedział, że sprzeczki nie mają sensu. Był teraz niewolnikiem.
Wilkołak przez chwilę patrzał jeszcze na Ervena pogardliwie, lecz w końcu odwrócił się.
- Chcesz powrócić do osady? – głos wilkołaka był tym razem spokojny.
- Tak…
- Dobrze… Chcesz do niej powrócić, czy aby ona wróciła do ciebie?
Erven nie odpowiedział. W głowie pojawiło się zbyt dużo myśli.
- A zatem, jesteś wolny.
Po tych słowach, wilkołak Zanów zastygł na skale. Przyjął nieruchomą pozę, w której po raz pierwszy ujrzał go Erven.
Ten zaś stał osłupiał, jakby słowa nie miały znaczenia. „Wolny?” – nie dowierzał. W końcu odwrócił się i pomaszerował z powrotem do korytarzy.
Nie wiedział gdzie iść, kierował się przeczuciem. Wkrótce spotkał wilki, które wyprowadziły go do wyjścia z pieczar.

IV
Powietrze było rześkie. W dole rozciągało się zielone wybrzeże, a na horyzoncie morze wdzierało się w ląd.
Erven spojrzał w niebo.
Białe statki płynęły spokojnie w błękicie pośród słonecznych promieni.
Wspomnienia powróciły…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

edgar20
Stalówka


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Wto 19:04, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Czy to już koniec? chyba tak, no to zaczynamy. Zastrzeżeń jest tyle ile tekstu czyli niewiele, do warstwy technicznej czepiać się nie będę, co innego sama historia, szczerze mówiąc wrażenia na mnie nie zrobiła chociaż niesie ze sobą ciekawie przedstawione przesłanie dotyczące degradacji środowiska przez ludzi, może taki był zamysł autora może nie ale z całość właśnie to utkwi mi w pamięci najbardziej. Jako całość wydaje mi się że tekst stoi na dobrym poziomie, chociaż sama historia oprócz właśnie wcześniej owego wspomnianego przesłania większego sensu nie ma, od bijatyka.

Proponuje napisanie większego tekstu, bo czy takie miniaturki mają w ogule jakiś większy sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Arturious
Stalówka


Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sochaczew

PostWysłany: Wto 23:29, 15 Kwi 2008    Temat postu:

Kimże jestem aby krytykować?
Sam niewiele dokonałem...
ale jeśli oczekujesz opinii kogoś kto przebrnął już przez pierwszą ostrą krytykę własnego "dzieła", to pozwolę sobie tu na krótką wypowiedź.
1. Proponuje przeczytać i to nie raz książkę Feliksa W. Kresa. - "Kącik złamanych piór" (stąd chyba zresztą wzięła się nazwa tego forum, chociaż mogę się mylić)

No a teraz do rzeczy: Udało mi się przebrnąć tylko przez część pierwszą i kawałek drugiej zanim dostałem oczopląsów. Może jutro przebrnę przez całość.

Nie mam pojęcia o co tu chodzi, stylistycznie i gramatycznie tragedia.
Dwa przykłady z początków rozdziałów:

I
"Słońce ogrzewało ich twarze podniesione ku górze."
A mogli mieć podniesione w bok, lub do dołu?
"Nie oślepieni światłem, spoglądali oboje w niebo, na tle którego pojawiało się ptactwo."
To czym byli oślepienie? W jaki sposób się to ptactwo pojawiało? No i co się z nim potem działo? pojawiało się gdzieś i tam zostawało, czy może po chwili znikało (to ptactwo, ma się rozumieć)?
Można to napisać np. tak:
"Spoglądali w popołudniowe niebo. Ciepłe promienie delikatnie muskały młode twarze. W dali przelatywało stado ptaków."
Zapewne można też napisać to o niebo lepiej, ale nie jestem mistrzem pióra.

II
"Beztrosko wpatrywał się w płynące po południowym niebie chmury."
A po czym miały niby te chmury płynąć?
"Przywoływały częste wspomnienia, których nie mógł o nich zapomnieć."
To już nawet nie jest po polsku.
To można było napisać np. tak:
"Mijało południe. Erven obserwował przepływające chmury. Przypominały mu o wydarzeniach, których nie mógł zapomnieć."

To tylko dwa zdania. Reszta wygląda podobnie lub jeszcze mniej zrozumiale.
Generalnie podstawy się bardzo kłaniają. Nadmiary zaimków. Przymiotniki używane za często i nie do tego do czego powinny być użyte. Składnia zdań pozostawia bardzo wiele do życzenia.

Rady..
Uprość zdania, wytnij przyimki i przymiotniki. To już na początek będzie coś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:26, 16 Kwi 2008    Temat postu:

Dziękuję za uwagi.
Po spojrzeniu w tekst, stwierdziłem, że macie rację. Cóż kryć, czeka mnie wiele pracy. Nie będę ukrywał, że starałem się nad tym opowiadaniem (choć bardziej miniaturą), ale jak widać, za bardzo.
@edgar20
Miniatury nie mają większego sensu, ale jakoś mi się to napisało.
@Arturious
Jak już pisałem na początku, pracy jeszcze wiele. Dziękuję Ci tym bardziej, bo masz już pewne doświadczenie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sano
Drań


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z kąta

PostWysłany: Śro 20:35, 16 Kwi 2008    Temat postu:

Ja tak na szybko i to z uwagami nie do tekstu, ale do krytyki...

Arturious napisał:

"Beztrosko wpatrywał się w płynące po południowym niebie chmury."
A po czym miały niby te chmury płynąć?


"Chmury płynące po niebie" to w języku polskim wyrażenie jak najbardziej poprawne i często używane (ergo: oklepane do imentu, ale to już całkiem inna historia...)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 7:50, 19 Kwi 2008    Temat postu:

Widzę, że Światło cienia (moje wypociny - przyp.) nie cieszą się wielką popularnością, może nie tyle popularnością, ile krytyką.
Jeżeli są osoby, które chcą mi coś przekazać, ale nie chcą pisać tego na forum to nie piszą na PW lub na mejla.
Będę rad za wskazanie błędów i i krytyczną ocenę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Arturious
Stalówka


Dołączył: 15 Kwi 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sochaczew

PostWysłany: Pon 7:42, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Sano napisał:
Ja tak na szybko i to z uwagami nie do tekstu, ale do krytyki...

Arturious napisał:

"Beztrosko wpatrywał się w płynące po południowym niebie chmury."
A po czym miały niby te chmury płynąć?


"Chmury płynące po niebie" to w języku polskim wyrażenie jak najbardziej poprawne i często używane (ergo: oklepane do imentu, ale to już całkiem inna historia...)


Masz rację, to jest poprawna polszczyzna. Tyle, że w opisie taki tekst nic nie wnosi. Wiadomo, że chmury płyną po niebie. To tak samo jak napisać woda była mokra... Opis powinien zawierać konkretną informację, która będzie malowała obraz czytelnikowi. Pisarz wie jak coś wygląda, bo sobie to wyobraził. Czytelnik jednak nie siedzi w jego głowie i nie musi mieć tych samych wizji. Tu się kłania trafny opis, który zawiera konkretną informację.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:30, 21 Kwi 2008    Temat postu:

Ten post będzie kolejnym apelem.
Nie że się naprzykrzam i kogoś do czegoś zmuszam, ale czuję pewien niedosyt.
Nie rzucam także jakichkolwiek zarzutów i oskarżeń.
Wydaje mi się, że Światło cienia nie ma sobie nic do zarzucenia, skoro nikt nie pisze krytyk. Czyżby było ono tak dobre? Nie sądzę, więc prosiłbym o konstruktywną i sugestywną opinię.

Wiem, że nie ma obowiązku przeczytania tego tekstu, ale jeśli jest ktoś kto już wysilił się, aby to zrobić, niech napisze parę słów krytyki. Nie proszę się tutaj o nią, bo po co? Ale chcę poznać opinie na temat opowiadania.
edit by Airel - sklejamy posty, sklejamy
Autor ubolewa bo nie zna wartosci swojego tekstu. Sam ocenia go wedle swej miary, ale ocena czytelników jest najważniejsza.
Widocznie tekst jest dobry, albo bardzo słaby. To pierwsze wykluczam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Craig Liath
Chybotliwy Bard


Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wypełzło spod dywanu

PostWysłany: Pią 22:26, 06 Cze 2008    Temat postu:

<Z szerokim uśmiechem na ustach wnosi siebie oraz wygodny fotel>
Pozwolisz, prawda?

Pozwoliłam sobie wydrukować opowiadanie i przeczytać je na spokojnie. O dziwo, przebrnęłam przez całe. Dostanę pomnik?

Standardowo, najpierw rozluźniające błędy:

Cytat:
wsłuchując się w pieśń ptaków rozsiewaną wokół przez wiatr.

Roz...co? Rozsiewa się ziarno, ostatecznie plotki. Rozsiej pieśń ptaków, a dam Ci Nobla.

Cytat:
Gdy wrócisz, nasze życie zmieni się, nareszcie ułoży.

Delikatna sugestia stylistyczna: "Gdy wrócisz, nasze życie nareszcie się ułoży". Zdecydowanie "zmieni się" jest niepotrzebne, w tej konstrukcji.

Cytat:
- Airel – szafiry zalśniły. – Kocham cię…

To chyba uciążliwe mieć kamienie zamiast oczu. A może chodzi o jakieś leżące obok? Owszem, rozumiem, że to metafora jednak bezsensowna.

Cytat:
-Ervenie! – czyjś krzyk przedarł się przez szum dziennej bryzy. – Gdzie jesteś?!
Erven zerwał się z ziemi i powstał z wysokiej trawy, wśród której leżał. Po łące biegał mężczyzna i nawoływał.
- Tutaj! – Erven zawołał jednocześnie machając ręką.
Młodzieniec spostrzegł ruch i szybko podbiegł.
- Nasza osada… - począł mówić sapiąc i dysząc. – Zagrożona… Wilki…
Erven zrozumiał i momentalnie klepnął w ramię posłańca. Obaj ruszyli do osady.

Zgadnij, ile naliczyłam "Ervenów"?
Rozumiem, że te imię bardzo Ci się podoba, jednak powtórzenia obniżają wartość opowiadania...I mnie irytują. Tyczy się to całego opowiadania.
Dodatkowo:
Cytat:
Erven zerwał się z ziemi i powstał z wysokiej trawy, wśród której leżał.

Skoro zerwał się z ziemi, to chyba logiczne, że równocześnie też z trawy. A może to ja mam spaczoną logikę prostych czynności?

Cytat:
- Nasza osada… - począł mówić sapiąc i dysząc. – Zagrożona… Wilki…

"Zaczął". Prościej a znacznie bardziej pasuje. Czasem nie warto wysilać się na "wyniosły" styl.

Cytat:
Erven zrozumiał i momentalnie klepnął w ramię posłańca.

A ja nie...

Cytat:
Osada ograniczona od północy byłą morzem

"Była".

Cytat:
Tam swe siedliska miały wilki.

Zostań przy "swoje".

Cytat:
- Dobrze. Musimy czekać. Mogą zaatakować wieczorem – ostatnie słowa Erven dodał jakby do siebie, chcąc przekonać, że tak będzie naprawdę.

Teoretycznie, ja na jego miejscu bym się nie cieszyła. Wszak wilki w nocy widzą lepiej niż ludzie.

Cytat:
- Spokojnie – Erven uspokajał podopiecznych. Nie mógł pozwolić im zginąć.

Nie czarujmy się. Będą walczyć i tak ktoś zginie. Swoją drogą ostatnie zdanie jest zupełnie bezsensowne i nie mam pojęcia co tam robi.

Cytat:
Długo nie trwało, nim kolejne wilcze sfory zaczynały się zbliżać do osady.

...
"Długo nie trwało, nim kolejne wilcze sfory zaczęły zbliżać się do osady". Ładniej? Ładniej. W dodatku poprawniej.

Cytat:
W twarzach ludzi, było sporo odwagi. Nie każdy był w stanie sprostać strachowi.

W twarzach nie ma odwagi, co najwyżej można ją w nich zobaczyć.
"W twarzach ludzi widać było sporo odwagi."
W dodatku, powiedz mi jak to jest. Tu piszesz, o ich odwadze a następnie, że nie byli w stanie sprostać strachowi. Zdecyduj się i mnie oświeć.

Cytat:
Pierwszy atak zapoczątkował się na wschodzie.

"Pierwszy atak rozpoczął się od wschodu."

Cytat:
Kolejna horda uderzyła z południa prosto w szeregi Ervena. Chwilę potem, kolejna sfora pojawiła się obok.

"Kolejna" czyli powtórzenie. Zaraz zacznę gryźć.

Cytat:
Gdy w szeregach osadników, jak i zarówno wilków, ubywało żywych, na północy rozległy się krzyki.

Pomyślmy.
Jest bitwa.
Podczas bitwy przeważnie jest głośno. Wiesz, krzyczą, jęczą i tak dalej.
To jak mogli rozróżnić, w tej mieszaninie dźwięków, gdzie właśnie rozległy się krzyki?

Cytat:
Zamęt bitewny pochłaniał ofiary.

"Zamęt bitwy pochłaniał kolejne ofiary."

Cytat:
Erven począł śpiewać ku pokrzepieniu serc.

Może zostańmy przy "zaczął"?

Cytat:
Z pieśnią na ustach osadnikom serca poczęły rosnąć;

To zdanie mnie przeraża. Następne zresztą też. Jestem ciekawa, czy sam domyślisz się czemu.

Cytat:
Strofa pieśni unosiła się nadal nad osadą, lecz wśród krzyków i wycia.

A przedtem rozbrzmiewała bez tego? Rozumiem, że gdy zaczął śpiewać, wilki i ludzie taktownie zamilkli? Cud, miód...

Cytat:
Bezbronny Erven wołał do podopiecznych

Hm, to brzmi jakby mówił o dzieciach. A oni przecież zamiast zabawek widły...tfu! Broń mają. Czyż nie?

Cytat:
- Za nasze rodziny! – bowiem jeszcze żył i był wzorem męstwa. – I za nas!

Może to nie taktowne, jednak dostałam napadu chichotu. Widzisz, skojarzyło mi się to z niskobudżetowym filmem amerykańskim.

Cytat:
Wokół resztki wycieńczonych ludzi zgromadziła się liczna horda wilków.

Resztki to mogą być po obiedzie.

Cytat:
Krążyły, jakby przyglądając się ostatnim ofiarom.

Proponuję wyrzucić "jakby".

Cytat:
Warczały i poszczekiwały groźnie.

Bogowie! Jak dorwę widły to...Ekhm.
WILKI NIE SZCZEKAJĄ!
Przeliterować?

Cytat:
Zbudził się z bólem głowy i krwią w ustach;

"Obudził się".

Cytat:
Jakby na dowód jego myśli, wokół poczęły pojawiać się lśniące zielone punkciki.

Przez całe życie myślałam, że wilki mają hm...bardziej żółte oczy, ale dopuszczam możliwość, że w ciemności wydają się zielone.
Jednak wątpliwości pozostają.

Cytat:
Dochodził zza światła.

Nie idź w stronę światła!

Cytat:
Erven domyślał się władcy wilków i, gdy światło przestało męczyć oczy, zdołał go dostrzec.

Po "i" nie stawia się przecinka.
<mruczy pod nosem coś o ostrych widłach>

Cytat:
„To wilkołak” – od razu pomyślał i nie mylił się.
Bestia była skulona i odwrócona tyłem, jakby broniła się przed mocą światła.
Stanąwszy już w kręgu promieni Erven mógł przyjrzeć się wilkołakowi, który wyglądał dostojnie, jak na przywódcę przystało.

Wilkołak tu, wilkołak tam.
P o w t ó r z e n i a.

Cytat:
Broń przyozdobiona była proporcami, różnokolorowymi i w większości zakrwawionymi.

"Broń przyozdobiona była różnokolorowymi i w większości zakrwawionymi proporcami".

Cytat:
Po tych słowach, wilkołak Zanów zastygł na skale.

"Zanów" to nazwa własna czy wybryk słowa "znów"?

Nie rozumiem zakończenia. Zresztą początku też nie.
Co miał do tego wszystkiego fragment z dziewczyną?
Zdecydowanie nie zgadzam się z Edgarem20, że "tekst stoi na dobrym poziomie".
Prędzej pod poziomem. A raczej w depresji.
Całość wygląda, jakby autor sam się w tekście gubił, więc na Bogów jak czytelnik ma się w tym znaleźć?
Bitwa opisana po łebkach, a przez powtórzenia (nie, nie przestanę do tego wracać) dostaję nerwicy.
Przesłania w tym nie widzę, nawet przy dobrych chęciach. A wiesz czemu? Ponieważ dialogi były nudne, nielogiczne i ciągnęły się jak rozmiękły makaron.
Nie. Nie. Nie.
Zabieram swój fotel i wychodzę.
A Tobie radzę, przeczytać to jeszcze raz i napisać od początku. Ostatecznie zachować na pamiątkę a raczej przestrogę.

Pozdrawiam CL na przymusowych wakacjach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Craig Liath dnia Sob 10:37, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 6:22, 07 Cze 2008    Temat postu:

Cytat:
Pozwolisz, prawda?

Krytyki się nie boję.

Nie sądziłem, że ktokolwiek jeszcze zabierze się za krytykę mojego tekstu. Jestem Ci wdzięczny Craig Liath - chylę czoła.

Już po ocenie Arturiousa, zastanawiałem się, co nabroiłem. No cóż, zauważyłem, wiele błędów - wydaje mi się, że więcej, niż zostało wytknięte. Wyciągnąłem nauki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin