Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Przywódcę chcę przy wódce [polityka i nie tylko] [NZ]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania / Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:48, 16 Lip 2012    Temat postu: Przywódcę chcę przy wódce [polityka i nie tylko] [NZ]

Od Autorki: Nie czytać podczas jedzenia, picia, spożywania narkotyków etc. Grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu.

Przywódcę chcę przy wódce albo "I kto tu jest Wszechmocny?"

Osoby dramatu (albo dramat osób):
Joanna Andriejewna (Autorka) - naczelna polska putinistko-miedwiediewistka, koneserka wódki i natchniona pisarka
Michaił Siergiejewicz Gorbaczow - 80-letni były prezydent byłego Związku Radzieckiego. Szkoli się do udziału w musicalu.
W. - teoretycznie nie istnieje, ale chyba nikt mu tego nie powiedział. Alternatywny przywódca Rosji.
Mestari - koleżanka Autorki, próbuje ją uratować. Popiera Anię.
Eliasz Niedźwiecki - syn prezydenta Rosji. Wbrew plotkom, jest płci męskiej.
Demetriusz Niedźwiecki - udręczony prezydent Rosji. Wzięty prawnik i służbista.
Włodzimierz P. (Wszechmocny) - były prezydent Rosji, ma zapędy dyktatorskie. Bardzo dba o wizerunek.
Widmo Anny P. - duch wiecznej opozycjonistki. Przyczepił się do Wszechmocnego jak rzep do psiego ogona.
Duch Jelcyna - były i nieżywy prezydent Rosji. Po śmierci zrodził się w nim duch naukowca.
Giennadij Iwanowicz Janajew - niedoszły prezydent ZSRR. Od pół roku martwy.
Aleksander Władimirowicz Ruckoj - niedoszły prezydent Rosji. Boi się śmierci, martwych i nieumarłych.
Ziemo – wierny ukochany niewiernej Autorki.
Hania – przyjaciółka Autorki. Próbując ją uratować, niechcący podrywa Niedźwieckiego.

Gościnnie występują:
Głos z telewizora
Adam Mickiewicz i inne dziady
Bałagan
Burdel
Dobrobyt
Egipskie Ciemności
Widmo Płci Zdecydowanie Męskiej
Kryptonim: Panterka
Jacek Kaczmarski
Konsternacja
Duch Katarzyny II

Scena 1
Noc. Pokój Autorki – wszędzie porozrzucane książki, tematyka dowolna, choć preferowane utwory o tematyce wyraźnie rosyjskiej. Na wierzchu obowiązkowo biografia Stalina. W tle pusta butelka po wódce typu „Finlandia”. Autorka siedzi na kanapie ze słonym paluszkiem trzymanym między palcami na podobieństwo papierosa i przerzuca papiery, co jakiś czas zerkając na ekran telewizora. Telewizor ustawiony na byle jakim meblu stołopodobnym. Kineskopowy, śnieży.

Bałagan
(panuje)

Głos z telewizora
Siegodnia Michaiłu Gorbaczowu wosiemdiesiat’ let.

Autorka (nie odrywając się od pracy; z koszmarnym akcentem)
Wsiego choroszego, Michaił Siergiejewicz!

Wchodzi Gorbaczow. Mina zdezorientowana, poprawia okulary na nosie.

Gorbaczow (zachrypnięty)
Zdrawstwujtie, Joanna Andriejewna!

Autorka podnosi głowę znad notatek, przez chwilę w zadumie przygląda się Gorbaczowowi, po czym powraca do pracy. Tymczasem Gorbaczow siada na brzegu kanapy i zaczyna pochrząkiwać, patrząc podejrzliwie na biografię Stalina leżącą w widocznym miejscu.

Autorka (po dłuższej chwili, wyciągając jakąś kartkę spod stosu, który natychmiast się zawala)
Nareszcie! Znalazłam! Oto bezcenny fragment 1500km z bezcennym podpisem bezcennego… Co? (dopiero teraz zdaje się spostrzec Gorbaczowa) Aaaa, zdrawstwujtie!

Gorbaczow (znacznie pewniej; poprawia okulary, co urasta powoli do rangi tiku nerwowego)
Źle! Źle, źle, źle! Nie „zdrawst – WUJ – tie”, tylko „ZDRAA – wstwuj – tie”. A w ogóle to pierwszego „w” się nie wymawia.

Zjawia się W.

W. (ze wszech miar rzeczowo)
Kto mnie wzywał, czego chciał?

Autorka (w diabły rzucając kartkę):
O w mordę jeżozwierza indyjskiego i w pień cedru himalajskiego! (Przy słowach „cedr himalajski” obserwuje się znaczący wzrost aktywności Gorbaczowa, który można zaakcentować np. zdjęciem okularów) Czyżbym przesadziła z wódką?

Gorbaczow (potępiająco)
Jak się pije te zagraniczne świństwa, to tak się potem ma! Ale znam lekarstwo! (wyciąga zza pazuchy butelkę wódki „Gorbatschow”. Z racji kryptoreklamy etykieta natychmiast zostaje zasłonięta czarnym prostokątem.)

Autorka
O rany, wodoczka! Dawajtie, towariszczu! (głośno cmoka Gorbaczowa w oba policzki i zabiera wódkę) Teraz mogę pisać!

Głos z telewizora (który w międzyczasie zdążył zmienić kanał z rosyjskojęzycznego na dowolny polskojęzyczny, z wyłączeniem telewizji Trwam)
Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.

Autorka (do telewizora; władczo)
Chrzań się! (wyłącza telewizor) Wasze zdorowije, Michaił Siergiejewicz! (uderza kieliszkiem o czoło Gorbaczowa, który tego nie zauważa, albowiem właśnie przeciera okulary; pije)

Do pokoju wchodzi – czy też raczej wpada – Mestari. W., o którym zapomniano, przybliża się ku Autorce.

Mestari (z przerażeniem)
Mae, nie pij tego! To jest…

W. (niewzruszenie)
Za późno. Wybiła godzina.

Autorka zaczyna się krztusić. Gorbaczow niestrudzenie przeciera okulary. Mestari przypada do Autorki i szlocha. W. znika. Po chwili Autorka pada nieprzytomna na kanapę.


Scena 2

Dalej noc. W oddali duże, jasne budynki – najlepiej Kreml, ale w przypadku braku technicznej możliwości można go zastąpić np. Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Zegar wybija godzinę, obojętnie którą. Słychać krzyki po rosyjsku, mogą być pijackie. Na horyzoncie majaczą latarnie. Ulica pomiędzy dwoma rzędami drzew pogrążona w mroku, z którego po chwili wyłania się zarys dwóch postaci niosących coś ciężkiego oraz postaci trzeciej, utrzymującej się w odległości kilku kroków za pozostałymi.

Pierwszy głos z ciemności (śpiewa, a dokładniej rzecz ujmując – wyje ochrypłym głosem)
Jest już ciemno…

Drugi głos z ciemności (brzmi jak W.)
No łał.

Trzeci głos z ciemności (żeński; właściciel nieznany; głos pojawia się praktycznie znikąd, nie należy do żadnej z widocznych na scenie postaci)
To mój tekst!

Postacie docierają do latarni i oczom widza ukazuje się grupa złożona z następujących osób: na przedzie Gorbaczow, jedną ręką poprawia okulary, drugą przytrzymuje przewieszoną przez jego ramię Autorkę; W. w garniturze, rozgląda się czujnie dookoła; kilka kroków za nimi truchta Mestari, wzdrygając się przy każdym dobiegającym z oddali okrzyku.

Pierwszy głos z ciemności, który okazuje się należeć do Gorbaczowa (śpiewa niestrudzenie)
A teraz chodź tu do mnie…

Mestari
No przecież idę!

W. (równocześnie z Mestari; znudzony)
Gorbi, zmień płytę!

Gorbaczow przystaje, a nieprzytomna Autorka zsuwa mu się z ramienia. Przytrzymuje ją W., gdy tymczasem Gorbaczow obdarza go długim, poważnym spojrzeniem, zakończonym kolejnym przetarciem okularów.

Gorbaczow (natchnionym głosem wieszcza)
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie… (ignoruje dobiegające zza drzew krzyki w stylu: „Kobieta mnie bije!”) Co to będzie, co to będzie?

Znikąd w świetle latarni zjawia się Mickiewicz. Nie musi być podobny do Mickiewicza autentycznego, jest bowiem jedynie postacią umowną, symboliczną. Obowiązkowo w pelerynie ze stojącym kołnierzem, cera trupioblada (opcjonalnie zielonkawa), wąsik w stylu Hitlera. Dłonie schowane za plecami.

Mickiewicz
To plagiat! Do sądu was podam! Wycofaj te słowa, przeklęty Moskalu, bo nie ręczę za siebie! (ukazuje publice rękę z szabelką zamiast dłoni; wymachuje nią przez dłuższy czas, a widząc, iż na W., Gorbaczowie oraz Mestari działanie to nie robi wrażenia, zaczyna z innej beczki) Albo chociaż jadła daj, bom zgłodniał w zaświatach… (oczy niczym u kota z filmu Shrek 2)

Chór Dziadów (zza sceny)
…a kiedy jadła nie stanie, szarpajmy ciało na sztuki!

W. (z wrodzonym cynizmem)
Ciało już jest. (wskazuje palcem na przewieszoną przez ramię Gorbaczowa Autorkę, w dalszym ciągu nieprzytomną)

Gorbaczow (zasłaniając ciało własnym okryciem)
Dostałem polecenie, żeby dostarczyć ją w JEDNYM kawałku. A Kreml już blisko… (ociera pot z czoła, wpatrując się w budynki na horyzoncie)

Mestari (do W.; z oburzeniem)
Jeśli ona zginie, to ciebie też nie będzie, nikogo już nie będzie!


W.
Nie histeryzuj, diewoczka. Pomyśl sobie – nareszcie będziemy wolni! I pozbędę się tego ohydnego zegarka…

Mestari wzdycha cierpiętniczo. Mickiewicz rozpływa się niepocieszony. W tle bicie dzwonów.

W. (z ożywieniem)
Dzwony słyszę! Znak li to, by w drodze nie ustawać?

Mestari wyciąga z torebki notes formatu tak dużego, by widz zastanowił się, jakim cudem damska torebka mieści podobne dziwowiska.

Mestari (notując)
(na stronie) To nie Przywódca przesadził z wódką. (głośno) Umarł ktoś?

Gorbaczow (poprawiając nieprzytomną Autorkę zsuwającą się z ramienia)
Nie, to nam na chwałę dzwonią. W drogę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:58, 17 Lip 2012    Temat postu:

Aaa! Wkleiliście słynnego a legendarnego Dramata! Demetriusz Niedźwiecki i Włodzimierz P.! Yfyfyfy, jak zwykle chcemy więcej. Dwie sceny to za mało, kategorycznie za mało. Co my tu możem rzec po dwóch scenach, gdy wy nawet do Kremla nie doszliście xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:20, 13 Sie 2012    Temat postu:

Scena 3

Ta sama noc. Gabinet na Kremlu. Bogaty wystrój – dużo złota, zdobień, fantazyjnych kolumnie i płaskorzeźb, czego dusza szalonego architekta wnętrz zapragnie. Na ścianie obowiązkowo sprana flaga Rosji, poniżej godło. Pośrodku pokoju duży stół z nogami rzeźbionymi na kształt łap jakiegoś zwierzęcia. Po obu stronach krzesła w podobnej stylistyce. Na jednym siedzi Demetriusz Niedźwiecki, zadumany, najlepiej by podpierał głowę dłonią. W drugiej ręce zegarek – zwyczajny, żadne tam brylanty jak u W. Spogląda na przesuwające się wskazówki. Drugie krzesło puste. Pod ogromnym oknem spaceruje od ściany do ściany Eliasz Niedźwiecki – ręce splecione z tyłu, postawa wyczekująca, zaniepokojona raczej. Ubrany całkowicie na czarno, w kominiarce albo z czapką nasuniętą na oczy i szalikiem przesłaniającym usta. Słowem – tak, żeby było widać jak najmniej jego twarzy.


Eliasz (przystaje, ziewa)
Tato, ile już tu siedzimy?

Demetriusz
Cierpliwości, moje dziecię. Wyzwolenie nadejdzie wkrótce.

Drzwi – koniecznie ociekające bogactwem – otwierają się gwałtownie i wchodzi Włodzimierz P. Strój dowolny, byle nie gacie w panterkę. Za nim sunie majestatycznie Widmo Anny Politkowskiej w za dużych okularach i z notesem – podobnym do notesu Mestari – w ręku.

Eliasz (sarkastycznie)
Oto i nadeszło. (Powraca do chodzenia od ściany do ściany)

Włodzimierz
Przeszkadzam może? Mieliście rodzinną pogawędkę?

Demetriusz (prostuje się gwałtownie, porzucając zegarek; patetycznie)
Nie było to nic istotnego wobec dobra naszej ojczyzny.

Widmo Anny P.
Wołodia, odłącz chłopakowi zasilanie, bo mu się obwody przegrzeją.

Włodzimierz
Bardzo zabawne, doprawdy. Odkąd jesteś martwa, dowcip ci się wyostrzył.

Eliasz (spogląda na Widmo z pewną dezorientacją)
A ona to kto?

Włodzimierz
Nikt ważny. W ramach pełnienia obowiązków wobec ojczyzny uczestniczyłem w seansie spirytystycznym i się przyplątała.

Widmo Anny P. ze śmiechu umiera po raz wtóry i na jakiś czas znika ze sceny.

Eliasz
Dokąd ona poszła?

Włodzimierz (lekceważąco)
Znowu będzie knuć przeciwko mnie. W zaświatach nie musi zarabiać ani dziećmi się zajmować, to ma czas na knucie.

Demetriusz(ożywia się przy słowie „knucie” i od tego czasu zdradza nadmierną aktywność, jakby koniecznie chciał coś powiedzieć)
Skoro już mowa o knuciu… Co z tą dziewoją, która nam tyle krwi napsuła?

Eliasz
Z tą, która wmawiała swojej przyjaciółce, że jestem kobietą?

Włodzimierz
I z tą, która twierdzi, że obejmuję mównicę, bo mi ciepła brakuje?

Demetriusz
A także z tą, która ośmieliła się ostatnimi czasy rzucić, tu cytat, „Dimka, nie pitol”, koniec cytatu, całkiem lekceważąc wielce szanowany urząd prezydenta Federacji Rosyjskiej. Tak, tak, panowie, mowa o jednej osobie.

Włodzimierz (popadając w zamyślenie)
Tak właściwie, to z tym ostatnim miała rację. Żeś pojechał z tą demokracją, co to niby ma zapanować… Co ty, Demetriuszu, Polskę chcesz z Rosji zrobić?

Demetriusz (spluwa po trzykroć przez lewe ramię)
A tfu tfu tfu! Niech cię ręka, noga, Włodzimierzu! Żeby mój piękny samolot ze złotą muszlą klozetową też się rozbił na jakimś wygwizdowie? (podejrzliwie) Ej, ale jak ja się rozbiję, to prezydentem zostanie…

Włodzimierz gwiżdże fałszywie, usilnie starając się wtopić w krajobraz. Z uwagi na rażący kolor krawata wcale mu to nie wychodzi.

Głos z korytarza
Jak anioła głos usłyszałem ją…

Włodzimierz (oburzony)
JĄ?!

Wraca Widmo Anny P. Tym razem bez okularów, za to z makijażem wyglądającym, jakby nie tylko wampiry, ale i widma nie odbijały się w lustrach.

Widmo Anny P.
Oj, nie marudź. Tak jest w piosence.

Eliasz
To ja wolę Bilana.

Demetriusz kryje twarz w dłoniach, szepcząc coś, co podejrzanie przypomina „Kogo ja wychowałem?”.

Włodzimierz (pocieszająco, co też mu nie wychodzi)
Może to dlatego, że dotąd wszyscy rosyjscy prezydenci mieli córki.

Eliasz przetwarza informacje. Sprawia wrażenie intensywnie myślącego.

Widmo Anny P.
Wszyscy prezydenci, ho ho ho! No faktycznie, tylu ich było…

Głos zza drzwi
Bo Jelcyn się liczy za dwóch!

W drzwiach staje Gorbaczow z przewieszoną przez ramię Autorką, która powoli odzyskuje przytomność. Za nimi W. oraz Mestari. W tym samym momencie na środku pomieszczenia, tuż obok Widma Anny P., materializuje się Duch Jelcyna.

Duch Jelcyna (walecznie)
Nic beze mnie o mnie!

W.
Chyba właśnie złamaliśmy jedną z zasad tragedii antycznej. Nie powinno być na scenie więcej niż trzech aktorów.

Włodzimierz (oskarżycielsko)
To tę zasadę już dawno złamała ona (wskazuje na Widmo Anny P.)

Widmo Anny P.
Duchy się nie liczą. I nie pokazuj paluchem, bo to nieładnie (na stronie) Niby przywódca, a kultury za grosz.

Włodzimierz
Aneczko, ale słuch jeszcze mam dobry, więc nie przeginaj.

Widmo Anny P.
Ojej, a co mi zrobisz? Jestem MARTWA, zapomniałeś?

Tymczasem Autorka przekręca powoli głowę i otwiera oczęta., którymi mruga przez dłuższy czas, alfabetem Morse’a próbując przekazać wiadomość „Noaleosochozi?”

Włodzimierz
Wolałem cię, jak byłaś żywa. Przynajmniej nie pojawiałaś się w najmniej odpowiednich momentach, nie podglądałaś mnie w sypialni (Widmo Anny P. uśmiecha się lubieżnie)… i nie wyglądałaś jak niedorobiony klaun.

W. do Ducha Jelcyna
Ale jej pojechał, nie?

Mestari
To trzeba ją było zostawić przy życiu! Morderca!

Włodzimierz (z fascynacją naukowca próbującego odtworzyć DNA tygrysa szablozębnego)
A to kto?

Mestari (bojowo)
Przybywam bronić szacownej Autorki, wobec której macie niecne zamiary! Własnym ciałem ją osłonię przed zakusami sił diabelskich, a kiedy ona się ocknie…

Widmo Anny P.
…zadzwonimy po Litwinienkę i razem wysadzimy to siedlisko zła…

W. (patetycznie)
…i zapanuje powszechny dobrobyt.

Dobrobyt
(panuje)

Gorbaczow (pozbywając się Autorki, która w międzyczasie próbuje rozruszać skrzypiące niemiłosiernie kości)
A tam, dobrobyt. Obecnie to tu BURDEL panuje!

Burdel
(zaczyna panować)

Demetriusz (grożąc Gorbaczowowi palcem)
Michaile Siergiejewiczu, ani wasze zasługi, ani wiek, ani nawet najwyższe odznaczenie państwowe, które sam do waszej piersi przypiąłem, nie tłumaczą używania podobnego słownictwa w obecności prezydenta…

Włodzimierz (teatralnym szeptem)
…oraz premiera…

Demetriusz
…oraz premiera Federacji Rosyjskiej.

Gorbaczow
Puryści językowi, psia ich mać!

Demetriusz (ostrzegawczo)
Michaile Siergiejewiczu! Przywołuję was do porządku po raz ostatni!

W. do Włodzimierza
On tak zawsze?

Włodzimierz (konspiracyjnie)
Nie, tylko kiedy Ania jest w pobliżu. Ona tak bardzo wierzyła, że Demetriusz jest tylko moją marionetką… Niech ma jakąś przyjemność chociaż po śmierci.

Duch Jelcyna
A jak tutaj obecny Włodzimierz Włodzimierzowicz, urodzony siódmego października 19…

Włodzimierz
Ej, ej, tylko bez dat!

Mestari
Po co? I tak wszyscy wiedzą, że jesteś stary.

Duch Jelcyna (ugodowo)
…siódmego października kropka. Co ja chciałem powiedzieć?

Autorka
Że Wołodia mówił, że terrorystów dorwiemy nawet w kiblu!

Włodzimierz
Przepraszam, czy my przechodziliśmy na „ty”? Bo ja sobie nie przypominam.

Duch Jelcyna
O właśnie! (konsternacja; do Autorki z wielką podejrzliwością) Ej, a ty skąd wiesz? Czytasz w myślach czy jak?

Zgromadzeni patrzą na Autorkę, która wstaje, trzeszcząc kośćmi.

Autorka
Jak mi dacie pić, to może jeszcze coś mądrego powiem. Wołodia, skoczysz po flaszkę?

Włodzimierz
Ja coś mówiłem i nie będę powtarzać. (zostaje zignorowany)

Mestari
Mae! Ty żyjesz! Nie martw się, poradzimy sobie, już wezwałam posiłki!

Duchowi Jelcyna burczy w brzuchu.

Duch Jelcyna
Przepraszam, kolacja… (spogląda na zegarek W.) yyy… śniadanie czeka. Pozwolę sobie państwa opuścić. (znika)

Widmo Anny P. do W.
Teraz ci się aktorzy zgadzają?


W.
Niet. Jest ich o (zaczyna liczyć) o czworo za dużo.

Eliasz (przestając przetwarzać dane)
Ej, on (pokazuje na Włodzimierza) właśnie mnie obraził! Tato, zrób z tym coś!

Demetriusz
Włodzimierzu, mogę prosić na moment?

Wychodzą.

Autorka (krzyczy z nadzieją)
Ale przynieście coś do picia, dobra?!

Wchodzą Ziemo i Hania.

Mestari
Posiłki! Nareszcie!

Ziemo (zajęty rozważaniami, ciągnięty za rękaw przez Hanię)
„Puta” to po hiszpańsku „dziwka”...

Hania do Autorki:
Przyszliśmy cię ratować!

Eliasz
A „dzień dobry” to gdzie? Kultury nikt nie nauczył?

W.
„Dzień”? Wątpliwe. Patrząc na te egipskie ciemności panujące za oknem.

Egipskie ciemności
(panują niestrudzenie)


Autorka
(na stronie) Tia. Jakbym nie potrafiła się uratować sama. (głośno i z obłudną uprzejmością) To bardzo miło z waszej strony. (do Mestari; syczy) To twoja sprawka, żeś ze mnie kalekę zrobiła i niedojdę życiową?!

Mestari (filozoficznie)
Chciałam dobrze.

W. (jeszcze bardziej filozoficznie)
A wyszło jak zwykle.

Ziemo
Idąc tym tokiem rozumowania – „putin” to w wolnym tłumaczeniu „dziwkarz”…

Widmo Anny P. (z uciechą, rozmazując dokumentnie makijaż)
Dobre! Na to bym nie wpadła.

Ziemo (nie zwracając uwagi na Widmo)
Jednakże po rosyjsku „put’” znaczy „droga”, wobec czego „putin” znaczyłoby „drogowy”

Autorka (siadając po turecku na środku gabinetu)
Ale że o czym ty mówisz?

Ziemo (jak poprzednio)
Dochodzimy w ten sposób do konkluzji, iż patrząc przez pryzmat obu tych tropów etymologicznych, możemy mówić o „drogowym dziwkarzu”…

Wracają Włodzimierz i Demetriusz.

Ziemo (niestrudzenie dokańcza)
Ergo „Putin” znaczy w wolnym hiszpańsko-rosyjsko-polskim tłumaczeniu „tirowiec”.


Włodzimierz
Moglibyście wszyscy się ode mnie łaskawie odwalić?! (zamyka się w sobie i trzaska drzwiami)

Widmo Anny P.
Najlepszego nie słyszałeś. Nazwał cię dziwkarzem!

Hania (w międzyczasie, dostrzegłszy Demetriusza)
Dimka…

Demetriusz nie wiedzieć czemu się uśmiecha.

Eliasz
Tato, pamiętaj o mamie!

Demetriusz
Wyjdź, synu. Sprawy zaszły za daleko i nie chcę, byś w tym dłużej uczestniczył.

Eliasz (ponuro)
Zdrajca! (wychodzi)

Demetriusz (formalistycznym tonem)
Synu, prosiłbym odnosić się do mnie z należnym ojcu – prezydentowi! – szacunkiem.

Eliasz
Spoko luz, ojcze prezydencie (wychodzi definitywnie, mamrocząc pod nosem inwektywy)

Gorbaczow (o którym zapomniano)
O różnych ojcach w życiu słyszałem. Młodych ojcach, ojcach świętych, ojcach wielebnych… ale żeby „ojcze prezydencie”?

Demetriusz
Wołodia, doradź coś! Ten małolat mnie lekceważy!

Włodzimierz (na chwilę się otwiera)
Jeszcze ktoś do mnie powie „Wołodia”, to zacznę strzelać!

Mestari
Fajnie! Zupełnie jak w teleturnieju!

Widmo Anny P.
Wołodia, nie obrażaj się! Piosenkę ci zaśpiewam, chcesz?

Reszta towarzystwa w zastępstwie za w/w
NIE!

Widmo Anny P (śpiewa i tak na melodię „Jożina z Bażin”)
Putin, Putin jediet w Pikalewo…

Putin stoi w kącie zamknięty w sobie.

Autorka (przymilnie)
Wodzu, no co Wódz? Przecież myśmy tak tylko żartowali… Wódz jest jedyny i niepowtarzalny!

Ziemo (wzburzony)
O, niewierna! (wychodzi)

Włodzimierz (decyduje się otworzyć)
Wodzu? Brzmi lepiej! A może by tak… „carze”?

W.
Zapomnij, ta rola już obsadzona.

Włodzimierz zaczyna się zamykać w sobie.

Autorka (z determinacją)
Może być i „carze”, jak Wódz… yyy… car tak sobie życzy. (do W.) A ty skocz po wódeczkę, bo mnie suszy, no już już, prędziutko! (wygania W.)

Hania do Demetriusza
Misiu…

Demetriusz (czerwieni się)
Nie mów do mnie „misiu”…

Autorka (nuci)
Mów do mnie „panterko”…

Kryptonim: Panterka (pojawia się znikąd)
Ta rola też obsadzona. (znika)

Widmo Płci Zdecydowanie Męskiej
Jo. (znika, zostawiając za sobą ślad w postaci gaci w panterkę)

Widmo Anny P.
O, Wodzu, spójrz na te gatki, zupełnie jak twoje!

Gorbaczow
Chyba nie rozumiem…

Mestari
Bo nie czytałeś „Wielkiej intrygi Wszechmocnego”

Włodzimierz od teraz zwany Wszechmocnym
Stanowczo dementuję. Moja bielizna tak nie wygląda.

Autorka (słodkim głosikiem)
Ależ Wołodia, nie wstydź się. Gacie w panterkę są prawie tak sexy jak bycie w KGB.

Wszechmocny
Prosiłem cię o coś, nie?

Hania do Demetriusza
Ale „Dimka” może być, prawda?

Demetriusz (wyraźnie skrępowany)
Może… może porozmawiamy o tym… w cztery oczy?

Nie kryjąc radości, wychodzą.

Autorka
No dobrze, Władimirze Władimirowiczu, skoro nalegacie…

Widmo Anny P. (dłubiąc w uchu)
Co? Jakie znowu gacie?

Autorka (złośliwie)
Głodnemu chleb na myśli…

Widmo Anny P.
Bycie martwą oznacza dożywotni… to znaczy… wieczny celibat. A ja od czterech lat z hakiem jestem martwa przez tego o, tutaj.

Wszechmocny
Ania, nie histeryzuj. Nikt cię na haku nie wieszał.

Mestari
Niby przywódca, a prostej metafory nie rozumie…

Autorka
Co się dziwisz? Nie musiał zdawać takiej matury jak my.


Mestari
Pewnie w ogóle jej nie zdał.

Autorka
No to co? Był w KGB. A bycie w KGB…

Widmo Anny P.
…zagraża nie tylko twojemu życiu lub zdrowiu. Przed wstąpieniem przeczytaj uważnie cyrograf bądź skonsultuj się z psychiatrą. (po chwili zastanowienia) Właściwie to i tak nie pomaga, czego jestem żywym… to znaczy, martwym… dowodem.

Autorka spogląda na Widmo Anny P. w sposób z grubsza sceptyczny. Gorbaczow przeciera okulary.

Widmo Anny P.
Ty mi nie wierzysz, prawda?

Autorka (surowo)
Nie wiem, czy powinnam. Przez tego o, tutaj. Dziwnym trafem z bibliotek poginęły wszystkie twoje książki.

Wszechmocny
Przecież zostawiłem „Dziennik…”… To znaczy – jakie książki? Nie wiem, o czym wy mówicie. To są po-mó-wie-nia!

W. (wraca z wódką)
O, ten car od siedmiu boleści zna trudne słowa!

Mestari do Autorki
Ty, a Wszechmocny i W. nie pochodzą czasem z tej samej płaszczyzny?

Autorka (skonfundowana)
No właśnie pochodzą. I z tego, co mi wiadomo, winni darzyć się wzajemnym szacunkiem. (w tle W. i Wszechmocny szarpią się za fraki, a Widmo Anny P. zagrzewa ich do boju). Hm, moja pisanina jednak nie zawsze się sprawdza.

Widmo Anny P. (uśmiecha się zalotnie do Gorbaczowa)
Michaile Siergiejewiczu, skoczylibyście po popcorn? Strasznie ciężko się takie bójki na sucho ogląda.

Zgodnie z zaleceniem Gorbaczow, przecierając okulary, skacze po popcorn – przez okno, żeby było szybciej.

Mestari (w dalszym ciągu rozważając problem braku spójności charakterów osób dramatu)
Może czasoprzestrzeń się zagięła, kiedy wypiłaś tę wódkę.

Autorka (sięga po porzuconą przez W. butelkę)
Zatem klin klinem, Mes. Może pomoże. (z braku szklanek nalewa do stojących na oknie doniczek) Na zdorowie! (piją wspólnie z Mestari)

Scena zaczyna się trząść. Słychać łomot upadających klamotów i nawet Burdel przestaje panować, ustępując miejsca Anarchii. Pomieszczenie zaczyna się walić, spada godło, flaga samoistnie rozdziera się na pół. Z oddali dobiega rozanielony głos Demetriusza, mówi obojętnie co. Zapada kurtyna, zza niej słychać jeszcze donośny krzyk Wszechmocnego: „Do więzienia, do więzienia”


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:23, 19 Wrz 2012    Temat postu:

Wiecie, że uwielbiamy Dramata? XD
Seans spirytystyczny w ramach pełnienia obowiązków wobec ojczyzny, ambitne ratowanie w wykonaniu Samca, ogólnie Dramata uwielbiamy, ale wolim w wersji w Wordzie, lepiej się czyta, gdy formatowania tekstu są zachowane.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania / Fanfiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin