Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Opus Magnum Asocialis [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:19, 28 Gru 2009    Temat postu: Opus Magnum Asocialis [M]

Otwieram edytor tekstu, za mało to poetyckie. Lepsza byłaby kartka papieru. Rozgryzam cukierek z kwaśnym nadzieniem i myślę o ludzkiej krzywdzie. Gumiaste ciało cukierka przylegnie jednak do mych zębów, ze szczelin osocze nie kapnie, a mógłbym pozerem być, zaplamić moje kartki i z dumą wynieść się ponad was. Tyle mnie obchodzicie, Wy, poeci, bardziej utalentowani niż ja i lepiej piszący, co erytrocyty niewinnych istot przelewane w trakcie konfliktów zbrojnych. Mam własną wizję pisarstwa, poezji, sztuki. Ars coś tam. Kolega w tym czasie trzyma swoją koleżankę za rękę.
Edytor tekstu mnie razi w oczy swoją nieskazitelną niepokalanością. Oraz tym, że wszystko można wymazywać w nieskończoność, i zmieniać. Skrajnie mocno zamykam kawitę bukalną, a następnie ją otwieram, narażam żuchwę wiszącą na uchwytach, by pozbyć się dręczącego mnie swędzenia w zębach. Zawsze tak mam, gdy zjem ten miękki słodycz. Zastanawiam się, czy dałoby radę stworzyć musical: scena w stołówce szkolnej, a w niej biedne dzieci tańczą, tworzy się samoczynnie mnóstwo figur, choreografii, każde ma w rękach talerz, obraca nim i podrzuca. Nigdzie nie ma widelców, łyżek, noży, serwetek. Wesoła melodyjka z radiowęzła i chude maleństwa, jednak dla potrzeb scenariusza uśmiechnięte. Drżyj z rozpaczy, o gnoju, który wymyśliłeś przekształcenie stołówek w sklepiki szkolne lub informatyczne sale. Smuć się, te dzieci nie tańczą dla ciebie. Ani myślą. Scena kończy się wielką patetyczną walką na jedzenie. Miałyby przynajmniej prawdziwą frajdę. Czemu żadne z was ich nie uświadomi, że są bezpieczne, że nikt ich za to nie ukarze? Ja przeżyłem dzieciństwo w lęku: przed policją (choć nic nie uczyniłem), przed konsekwencją, przed szałem rodziców, przed sprzedawcą, który krzyczy. I Bóg jeden wie, czym bym mu to gardło dzisiaj zatkał. Dziś żałuję, że nie wiedziałem o swojej dziecięcej bezkarności i niekaralności. Że nawet zwyrodnialcy bronią takie dzieci jak ja i ich nie tykają palcem. Że zbrodnia przeciw nam, dziecięciom jest po stokroć bardziej karana i piętnowana w chorym społeczeństwie. Ileż bym ja zaoszczędził stresu. Kolega w tym czasie rozpina bluzkę koleżance, a ona patetycznie drży.
Przypomniał mi się radosny wiersz, którego nauczyciel w postawionym kołnierzu nauczył nas latem:

Rycerskim krokiem przemierzał wgłębienia
Nawet zbroi nie zdążył ściągnąć do końca
Na horyzoncie zboże złoci się w promieniach słońca
A rycerz na swym giermku drży z podniecenia

Stukot i tętent dochodzi ze szczęk obu
Pod krawędzią nosa i na skraju ust obaj mają wąs
I trzęsą się razem tak, jak rycerz giermka trząsł
Wyglądali jak…


I kończyło się na „grobu” czy „grodu”. To tak a propos tego drżenia, tak mi się skojarzyło. Nic wielkiego. Gdybym tylko sobie przypomniał końcówkę, z pewnością wybuchlibyście śmiechem na cały regulator – jak to folgowali sobie niegdyś średniowieczni obrońcy białogłów. Zastanawiam się, gdzie byli wówczas paziowie? Dzieweczka staje się coraz bardziej kapryśna i żałosna. Marzą się jej świece, delikatność, nastrój, wino, kolacja. Kolacja u tego konkretnego kolegi nie będzie niczym ponad makaron z sosem z torebki. Lekko, tanio, smacznie, pożywnie. Świece będą, ale pewnie ich nie zapali (o ile je ma). A jeśli zdecyduje się na ten relikt, musi wiedzieć, że wosk ubrudzi mu obrusik, a smrodek ceodwa rozlegnie się z całą złośliwością. Może kadzidełka? Atrybut tych przeklętych umęczonych teokratów w strojach klaunów. Już im komuchy chińskie dadzą wolność… O nastroju można zapomnieć. Co zmieni Marvin Gaye i jego siermiężna rzewna pieśń, do której przyzwyczaił przedostatnie pokolenie? Miał wątpliwości, który plik wrzucić. Pochwal się, coś ostatnio bohatersko ściągnął z sieci. Ta mała jest zagorzałą fanką muzyki dyskotekowej z prawdziwego zdarzenia, nie zrozumie więc przekazu Marvina. Coś bardziej ideologicznego? Zanuć jej „Wlazł chłopek na technomłotek…”. Tylko o to ci chodzi, czyż nie mam racji? Niemniej, przyjemnie się ogląda tych dwoje gówniarzy, którzy udają dorosłych. Albo to ja jestem jakoś w tyle i nie nadążam.
Przed sobą mam talerz z płatkami i mlekiem. Pochlapałem klawiaturę kropelkami życiodajnego napoju, ponieważ nie potrafię jeść z gracją, jak robi się to w filmach i reklamach. Podobno tylko słodkie i klejące płyny szkodzą takim urządzeniom, więc jestem spokojny. Mojej poezji dziś nie jestem w stanie ukończyć. Piszę o tym, jak zamknęli Alvaro Torresa w więzieniu i nie może wrócić on do swojego ukochanego Salvadoru. Jest twardy, przyodziany w sentyment, muzykę i wyimaginowaną miłość. Wśród tych wartości ukrywa się także nadzieja. Wszystko w ojczyźnie się zmieniło odkąd dorósł. Chłopcy poumierali, uliczki zarosły asfaltem, kobiety zbrzydły. Nic się w ojczyźnie nie zmieniło. Człowiek, który nie jest przygotowany odpowiednio na zestarzenie się, zawsze będzie zgryźliwy. Świadomi zaś będą potulnie czekać na emeryturę i śmierć jak na ekwiwalent urodzin. Chcę być nieznośny! Alvaro jest nostalgiczny, ale w ten sposób nie osiągnie spokoju duszy. Bolero zdecydowanie nie jest muzyką buntu. Sama nadzieja na wydostanie się i na repatriację nie wystarczy.

Zapomniał, że w kulturę jego kraj ubogi
Ofiary z ludzi składał w wymyślone bogi


A kolega zaczyna swój przerywany koncert, co jakiś czas zmieniając kolejność utworów na monitorze. Jej to nie przeszkadza. I tak jest bardzo romantyczny (bo na poprzedniej imprezie nie było czasu na ceregiele, oficjalności i romantyzm).
Za oknem czeka stary pawian, aby mnie oprowadzić po podwórku i pokazać mi gwiazdy na nieboskłonie. Zawsze marzyłem, aby poznać ich układ i zaśmiać się w oczy astrologom. Teraz mam szansę, ale nie widzę żadnego znawcy, aby zaprezentować moją radość, nową wiedzę i wywyższenie. Pawian wskazuje palcem: tu spoczywa Io, u jej stóp załatwia się Phaeton, którego konstelacją jest Canis Minoris. A gdzie są dusze tych, do których należą spadające gwiazdy? On mi odpowiada, że ich tu nie ma. Ja pytam dlaczego, a Pawian na to:

U Boga się chowają w dewocyjnej zajadłości
Bo lepiej z wymyślonym Panem niż w nicości


Czyżby Guillaume de Lorris miał rację? Z pewnością jest wiele bóstw we wszechświecie, a wszelkie mitologie przenikają się i współistnieją zarazem w naszej wyobraźni. Bo głupotą jest wierzyć w jednego stwórcę, opierając się wyłącznie na zbiorowym imaginarium. Każdy ma przecież swoje własne. Pawian uścisnął mi rękę i wyszedł. Przez okno obserwowałem obcującą ze sobą parę. Jak to młodzież, uczy się. On traktuje ją jako narzędzie do samodoskonalenia się i przez to nie może odnaleźć swojego miejsca. Trochę mi jej szkoda, ponieważ liczyła na coś więcej. Ale sprzeciwić się nie może, nie otrzyma wtedy upragnionych notatek i pomocy naukowej.
A kogo jeszcze jest mi szkoda? Mrówek, które muszą żyć z kijem wbitym w dom. I pewnego dziada. Kiedyś, gdy szliśmy za takim, w grupie rozmawiając o wojnie, niemieckich czołgach i gestapowcach, ktoś głośno spostrzegł, iż ten przed nami ma płaszcz podobny do tych, które nosiła policja okupanta. Oryginał wręcz. Ni stąd ni z zowąd staruszek przyspieszył kroku. To my za nim. I te głupie teksty Maćka (niby kierowane do nas) w stylu „nie ruszaj się, jesteś otoczony”. Zaczęliśmy tupać głośniej, a on już niemal truchtał. Tak właśnie poczucie zagrożenia działa na tych, którzy mają coś na sumieniu. Wojna się skończyła dziadku, możesz wyjść. Teraz Maastricht, nie Norymberga. Znów rządzicie. Po jakimś czasie on biegł co sił w starych zużytych nogach, a my go goniliśmy. Skręcił, chciał wbiec do swojej bramy, ale na wyjęcie kluczy nie miał czasu. Przekroczył więc trawnik i jednym susem wskoczył w jakieś stare drzwi i tyle go widzieliśmy. A potem już tylko oczekiwaliśmy nekrologu zwanego potocznie klepsydrą. Bo może coś mu się stało, i to przez nas? Jedno jest pewne: miesiąc później rzeczywiście pojawiła się na ścianie tej pierwszej bramy owa klepsydra. Wiek się zgadzał, ale napisali „żołnierz AK”, więc to nie mógł być on. Tamten pewnie do dziś dnia siedzi i się boi. Tak się bawiła młodzież w naszych czasach, wychowana na przyśpiewkach Marvina, których nuty wpływały na sekwencję kwasów w hormonach. Czasami oskarża się nas, szczególnie chłopców, o to, że myślimy inną częścią ciała. Tą dolną. Oskarżenia zazwyczaj kierują w naszą stronę dziewczęta, ale też impotenci i bawidamki. Ty mała, tępa, obrażona istoto! Tym samym dowodzisz swój brak elementarnej wiedzy biologicznej. My, samce, los varones głęboko w nosie mamy wasze uwagi. Jezu… czy ja to powiedziałem głośno? Nie chciałem, przepraszam. Kolega i koleżanka dochodzą do punktu kulminacyjnego swoich działań.
Mam pierwszy wierszyk! Cieszę się niczym dziecko, które dostało szóstkę za zadanie domowe, chociaż ocen jeszcze nie zebrałem za swoją twórczość. I pewnie za całą nie zbiorę długo, pokażę światu tylko ułamek moich możliwości. A brzmi on tak:

Kobieta urodziła naraz tysiące niemowląt
Które to niemowlęta działały jak szarańcza
Zniszczyły świat, gryzły, zabijały, sił starcza
Im na tyle, byś ostatecznej katastrofy miał ogląd

Noworodki sieją terror i zgorszenie wśród tłumu
Diabły to. Z nieproporcjonalnie dużą głową
A ty, choćbyś miał w sobie najwięcej rozumu
Nic nie zrobisz. To dzieci. I dałeś im słowo

W zamian weź kobietę, która nie zdążyła
Poskromić i okiełznać zgrai dzikich strzyg
Skaż ją, by więcej dzieci nie rodziła
Napiętnuj, by świat doszczętnie jej zbrzydł
(…)


Tak, tu chyba skończę, oni też już kończą. Chłopak dostaje pogębek, to znaczy z liścia. Dziewczyna wychodzi obrażona z mojego pokoju, ten za nią biegnie. Ja dostrzegam w jednym z okien bloku naprzeciwko znajomą starczą czaszkę, połyskującą w świetle grudniowego słoneczka. Obmyślam nowe obrazoburcze sceny stołówkowe, wkładam do buzi kolejny cukierek z nadzieniem, mając na uwadze przyjemne swędzenie uzębienia. Już nie myślę o ludzkiej krzywdzie, która dzieje się w telewizorze. On tak cynicznie i błyskotliwie znieczula. Tu zawsze miesza się radosne show z informacją o tragedii, którą każdy przeżywa inaczej. Nic mnie te tragedie nie obchodzą. Kolega, któremu zmarła matka też nie. Drugi kolega, który zepsuł swój któryś raz też mnie nie interesuje. Podobnie jak nadaremnie przelewane w osoczu trombocyty. Bardziej przejmuję się pokropioną klawiaturą. Cóż, wszystko jest względne, przede wszystkim problemy, a ludzie mi jeść nie dadzą. To może ja im kiedyś będę dawał jeść?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pierre de Ronsard dnia Pon 10:21, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:00, 29 Gru 2009    Temat postu:

Moje skojarzenie? Luźny strumień myślowy który ogarnia bohatera podczas imprezy, zapewne po alkoholu, albo i innych środkach. A że bohater jest inteligentny, oczytany i ma artystyczną duszę, to i strumień, mimo, że mocno nieuporządkowany, bełkotu nie przypomina.

Nie wiem za bardzo, jaką cię miarą oceniać, więc spytam wprost: piszesz czasem coś fabularnego, czy za awangardowy jesteś na stworzenie fabuły i pełnokrwistych postaci? Bo językowo jesteś jedną z najlepszych, o ile nie najlepszą, osobą na forum i twoje teksty czyta sie znakomicie. Ale ja, istota prosta i miłośnik czegoś tak mało artystycznego jak fabuła, czuję się zagubiona i w pewnym momencie nie wiem już co w komentarzu napisać Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:16, 29 Gru 2009    Temat postu:

Skojarzenia młodzieży obejmują narkotyki lub alkohol Wink Nie jestem pewien pełnej poprawności tej interpretacji, ale cieszę się na każdą odpowiedź i analizę Smile Dziękuję za wszystkie miłe słowa, An, dotyczące mojej twórczości. Jeśli zaś chodzi o fabułę, ciężko mi cokolwiek dłuższego napisać, a to ze względu na słomiany zapał połączony z brakiem cierpliwości. Dlatego preferuję krótsze formy, foremki i foremniaki. Zresztą, dla mnie wszystko ma fabułę: nawet jakaś tam myśl.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:30, 29 Gru 2009    Temat postu:

Hmmm, z ciekawości: do którego roku życia człowiek się wedle ciebie kwalifikuje do młodzieży?
Bo jeśli każdy przed trzydziestką, to się jeszcze przez kilka lat załapuję XD

Si, wszystko ma jakąś fabułę, ale ja jestem chyba literackim konserwatystą z tęsknotą (choć bez negowania nowych eksperymentów) spoglądającym na powieść XIX-wieczną Smile
Lubię długie formy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Wto 13:32, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin