Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Viola [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:18, 04 Wrz 2006    Temat postu: Viola [M]

Od autorki:Jest to fragment "Siedmiu lat na Monachium", jeśli kogoś zainteresuje, zapraszam do zapoznania się z większą częścią tej historii (www.siedem-lat.notki.pl)

Piąta rano. Pora, o której normalni ludzie zazwyczaj jeszcze śpią. Halvor z pewnością zaliczał się do „normalnych”, jednak bynajmniej nie był teraz senny, nawet w najmniejszym stopniu. Zmęczony owszem, lecz do senności miał bardzo daleko. Biorąc pod uwagę fakt, że przez ostatnie kilka dni nie sypiał zbyt dobrze, każdy, kto znał go w dość dobrym stopniu mógłby stwierdzić, że w zachowaniu Duńczyka nie zaszła nawet najmniejsza zmiana. Właściwie tylko on wiedział, jak bardzo ta teoria odbiega od prawdy.
Leżał w łóżku i z kamienną twarzą kontemplował sufit, odkrywając na nim zaskakująco dużo pajęczyn. Teraz nie miał głowy do niczego, a już na pewno nie do dzikich lokatorów w postaci pająków. Jego mina nie mówiła nic, jednak wewnątrz szalały emocje. Chwilami miał ochotę zwyczajnie się rozpłakać, ale po prostu nie umiał. Łez zabrakło mu już dawno. Jakieś trzy i pół roku temu…
- Naprawdę mnie powołali! - przeżywał radośnie Petter, wywołując tym na twarzy Halvora delikatny uśmieszek. Doskonale pamiętał, jak on sam ekscytował się tak kilka lat wcześniej. Jedyne, czego mu w tej chwili było żal, to fakt, że nie będą mogli razem walczyć o Drużynowy Puchar Świata. To chyba najgorszy czas na kontuzję, jaki może istnieć! Chociaż dla niego żaden czas nie był dobry, zawsze chciał jeździć. Gdy chorował, marzył tylko o chwili, gdy ponownie dosiądzie swej ukochanej Jawy i zacznie ścigać się cztery okrążenia w lewo.
- Edgar jak zwykle dokonał słusznego wyboru. – Uśmiechnął się do przyjaciela. Teraz widać było wyraźnie dzielącą ich różnicę wieku. Petter - młody, energiczny, zadziorny, choć przecież życie nieraz próbowało go nauczyć pokory; i on, Halvor – poniekąd po przejściach, może trochę bardziej znający brutalny niekiedy świat, odważny, ale bez zbędnej brawury, a przede wszystkim – zapominający o wprowadzeniu odrobiny szaleństwa w swoje czarno-białe życie. Młodszy kolega po fachu mógłby się sporo od niego nauczyć, lecz tym razem było vice versa. Nauka radości – dziwne, ale przez długi czas nie umiał się cieszyć niczym, co nie byłoby jakimś miażdżącym zwycięstwem. A przecież było tyle wspaniałych rzeczy! Wypadek i Petter, spędzający niemal codziennie po kilka godzin w szpitalu tylko po to, żeby go wspierać – dopiero to uświadomiło mu, jak bardzo potrzebna jest ta nierzadko banalna radość. Uśmiechnął się do własnych myśli, patrząc jednocześnie na zadowolonego z siebie przyjaciela.
- Halie, za rok będziemy mistrzami świata! – oznajmił ten ostatni, dla potwierdzenia słuszności tych słów uderzając pięścią o nocny stolik Halvora.
- A dlaczego dopiero za rok? – zdziwił się, lekko rozbawiony zachowaniem Pettera. Wiedział, jakiej odpowiedzi może się spodziewać.
- Bo bez ciebie nie mamy szans na mistrzostwo – stwierdził Petter z niezachwianą pewnością. W jego oczach widać było, że nie żartuje.

Ale czy na pewno przez cały czas mówił prawdę?
Im częściej przypominał sobie tę scenę, tym większą miał pewność, że przyjaciel nie był z nim wtedy szczery. Któż, jeśli nie Petter, wiedział, że Halvor już nie wsiądzie na żużlowy motocykl, a może nawet nigdy nie będzie w pełni sprawny? Tego ostatniego los mu oszczędził. Niewielu wiedziało, jakim kosztem.
Tym razem to wspomnienie przyszło przy okazji, będąc wstępem do drugiej części, o której wolałby zapomnieć albo myśleć, że była tylko złym snem.
Viola stała w drzwiach, trochę jakby zakłopotana. Do twarzy jej było z tym zakłopotaniem. Wyglądała ślicznie, jak zwykle. Długie blond włosy związane w koński ogon, czułe spojrzenie zielonych oczu – dla niego była ideałem. Miała na sobie czarną bluzkę i dżinsy, idealnie podkreślające jej szczupłe nogi. Przez ramię przerzuciła torebkę, którą dostała od niego dość dawno temu, chyba nawet bez żadnej szczególnej okazji.
- Nie przeszkadzam? – spytała cicho. Podniósł głowę i przyjrzał jej się uważnie.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz – oznajmił spokojnie. – Dobrze, że przyszłaś, tęskniłem… - Ku jego zdumieniu, zareagowała na te słowa odwróceniem głowy, jakby ze wstydem. Wtedy myślał, że wie, o co jej chodzi. Nie pojawiła się w szpitalu przez blisko trzy miesiące, mogło być jej głupio, że nie wspierała go w najtrudniejszych momentach.
Podeszła do łóżka i nachyliła się nad nim. Pachniała cudownie, miał wrażenie, że to te same perfumy, których użyła tego dnia, kiedy zdecydowali się być razem do końca życia…
- Musimy porozmawiać, Halie – oznajmiła szeptem, gładząc go po rozczochranych włosach. Wziął ją za rękę.
- O czymkolwiek zechcesz, piękna. – Uśmiechnął się, lecz ona nie odwzajemniła uśmiechu. I znów ujrzał w jej oczach zakłopotanie i… łzy? Nie miał odwagi o nic pytać. W tamtej chwili pojął, że ta rozmowa będzie naprawdę poważna.
- Widzisz, bo ja… - zaczęła, czerwieniąc się. – Ja tak często wyjeżdżam i… długo mnie nie ma… A ty będziesz potrzebował całodobowej opieki...
Za wszelką cenę starał się ukryć narastające zdumienie. Całodobowa opieka? Przecież nie był kaleką!
- Dużo nad tym myślałam… - kontynuowała Viola, co chwilę przerywając, by po kilku sekundach na nowo podjąć wątek. – I sądzę, że ja chyba nie umiałabym się odpowiednio zaopiekować inwalidą…
Halvorowi pociemniało w oczach. To prawda, najgorsze przypuszczenia w pełni się sprawdziły – do końca życia będzie skazany na wózek… Tylko dlaczego nikt mu o tym nie powiedział? Na co czekali, na koniec świata?!
Sens słów Violi jeszcze do niego nie docierał. Ona tymczasem zdjęła z palca złoty pierścionek, jedyny, jaki kiedykolwiek nosiła, i wsunęła go w dłoń Halvora.
- Przepraszam – rzekła cicho, prawie niedosłyszalnie. Po jej policzkach płynęły łzy, gdy wstawała i szybkim krokiem wychodziła z sali. Został sam, osłupiały i zszokowany. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego, że najbliższa osoba opuści go w chwili, gdy najbardziej jej potrzebuje. Spojrzał na pierścionek i nagle poczuł się tak koszmarnie, jak jeszcze nigdy w życiu. Za wszelką cenę próbował znaleźć jakieś pocieszenie – lecz nie potrafił. Jedno wiedział na pewno – gorzej być nie może.

I chociaż wtedy Viola zrobiła coś, za co mógłby ją znienawidzić, chociaż zraniła go w najgorszy z możliwych sposobów… Czuł do niej żal, owszem, ale mimo to nigdy nie życzył jej źle. Robiło mu się przykro, gdy widział ją szczęśliwą bez niego, jednak doskonale wiedział, że gdyby płakała, czułby się jeszcze bardziej przygnębiony. Dlatego teraz nie umiał tego ogarnąć, nie miał pojęcia, co mógłby zrobić; nie chciał do siebie dopuścić myśli, że tym razem sytuacja nie posiada żadnego wyjścia.
Viola. Jego Viola. Nie żyje.
To Carlo przekazał mu tę wieść. Gdyby wiedział, kim dla Halvora była blondwłosa dekoratorka wnętrz, pewnie nigdy by mu o tym nie powiedział. Zresztą, i on dowiedział się przypadkiem. Teraz Halvor próbował poukładać sobie w głowie wszystko, o czym powiadomił go włoski kolega:
W okolicach godziny ósmej wieczorem Adam Smith, spacerując po ogrodzie za hotelem, natknął się na zwłoki. Kobieta, lat około trzydziestu, zastrzelona…
Zupełnie niespodziewanie Halvorem targnęła jedna myśl: musi znaleźć mordercę! Obojętnie, kto zabił, on już odpłaci temu podłemu… Albo tej podłej, wszak może to być kobieta… Smutek, przechodzący w rozpacz, zamienił się nagle we wściekłość, płomienną nienawiść do anonimowego zbrodniarza. Nie było miejsca na działanie z rozwagą.
Zegar wskazywał szóstą rano, gdy Duńczyk wsiadał do samochodu, starając się nieco uspokoić przed czekającą go długą podróżą. Cel był jasno określony: Monachium. Co dalej? Tego nie dało się jednoznacznie określić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lill dnia Nie 13:12, 10 Wrz 2006, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:59, 05 Wrz 2006    Temat postu:

No, no.

Na ogół jestem uprzedzona do opowieści blogowych, zwłaszcza takich, którym tytułem jest imie żeńskie. Nawet do nich nie zaglądam, a jeśli już zajrzę - to po paru notkach znikam z tematu, zastanawiając się, dlaczego niektórzy ludzie wyobrażają sobie, że umieją pisać.

Cóż, jak się okazało, w pierwszej ocenie Violi na pewno się pomyliłam. Opisy są dojrzała, postacie, choć ledwo zarysowane interesujące, o samym pomyśle trudno coś powiedzieć, ale wydaje się ciekawy. Styl masz bardzo dobry, choć ledwo początek, udało ci się mnie zainteresować. Spodobało mi się.

Małe pytanie - zamierzasz wkleić ciąg dalszy, czy uznać to za całość? Bo jeśli nic więcej nie będziesz dodawać, to wpisz proszę całość w tytule.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Migdal
Piórko Wróbla


Dołączył: 09 Wrz 2006
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:48, 18 Wrz 2006    Temat postu:

To tylko urywek, dwa krótkie obrazy, więc trudno coś więcej powiedzieć na ten temat... Językowo na przykład jest całkiem nieźle. Zmieniłabym tylko zwrot "w stopniu" występujący w paru początkowych zdaniach dwukrotnie.
I wydaje mi się, że za często pojawiają się określenia "osłabiające" typu "nieraz", "niekiedy", "właściwie" - to nieco rozmywa obraz. Wiem coś o tym, bo sama mam z tym problem Wink Zawsze lepiej jest, jeśli zdania są bardziej zdecydowane, bo są przez to klarowniejsze. A przynajmniej tak mi się wydaje Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin