Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Cykl "Marcin i przymusowa ucieczka" [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

kamil2109
Stalówka


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:52, 16 Gru 2009    Temat postu: Cykl "Marcin i przymusowa ucieczka" [NZ]

mój kolejny tekst... mam zamiar na ten temat napisać cykl powieści przynajmniej z trzy do czterech tomów, właśnie kończę pisać pierwszy i chcę się z wami nim podzielić. :


Rozdział I
Było gorące lato. W samo południe słońce prażyło nie miłosiernie. Większość młodzieży pokazywała się dopiero wieczorami, południa spędzając przy ekranach laptopów. Wakacje miały się ku końcowi. Dopiero wtedy Marcin przyjechał na Mazury. Nie znał nikogo z tutejszych wczasowiczów, którzy przeważnie grupkami spędzali tu wolny czas. Wiedział jednak, że gdy się pokaże, wszyscy zaczną mu się przypatrywać. Nie znosił otoczenia, które skupiało na nim swą uwagę, gdy tylko pojawił się w nieznajomym miejscu. Jednak wieczorem musiał pójść na dyskotekę, która organizował miejscowy pub. Po prostu nie umiałby usiedzieć w domku letniskowym w obecności rodziców. Nie należał też do osób nie towarzyskich lub nie śmiałych. Był przystojny, miał niebieskie oczy i czarne włosy, średniego wzrostu i budowy ciała. Nos lekko zadarty w górę, policzki smukłe, zawsze świetnie umiał się ubrać i dobrze dopasować kolory.
- Mamo wychodzę! – krzyknął w progu i zatrzasnął szybko drzwi. Nie chciał słuchać pytań, dokąd idziesz, kiedy wrócisz i tym podobne. Rodzice zaczęli go kontrolować czas od czasu. Sam nie wiedział, dlaczego. Chyba bali się, że znów coś się stanie, że znowu będą musieli uciekać. A Marcin nie chciał tak żyć. Nie chciał być w ciągłym strachu i ukrywać się. Chciał normalnego życia. Ale to nie było mu dane. Rok temu musiał uciekać z rodzicami. Jego mama i tata byli lekarzami, a pewni ludzie chcieliby fałszowali dla nich dokumentacje lekarskie i przepisywali recepty na silne narkotyki. Rodzicie Marcina się na to nie zgodzili i dla tego muszą uciekać teraz po całym świecie. Nie ściga ich zwykły gang. Ściga ich dobrze zorganizowana Korporacja, która ma wpływy i co znamienitszych ludzi w prawie każdym kraju na świecie.
Dotarł do jeziora i zatrzymał się. Piękne zachodzące słońce tworzyło nad wodą pomarańczową poświatę nieba. Marcin widział już wiele rzeczy w życiu, ale nigdy nie zdarzyło się oglądać tak pięknego widoku zachodzącego słońca. Wcześniej mieszkał w Toruniu, potem zaczął uciekać po świecie aż w końcu teraz rodzice załatwili ostatnie sprawy z przeprowadzką do Warszawy. Mieli zacząć żyć znowu od nowa pod innym nazwiskiem. Zobaczył troje dziewczyn, które zmierzały w jego stronę. Prowadziły żywą rozmowę, co chwilę przerywaną śmiechem.
-Cześć! – rzuciły prawie chórem.
- Jestem Magda, to Agnieszka i Ania.
- Cześć jestem Marcin.
- Wcześniej cię tutaj nie widziałyśmy, dlaczego przyjeżdżasz dopiero teraz na Mazury?
- Wcześniej nie było możliwości, przeprowadzam się.
- Acha, rozumiem, dokąd?
- Do Warszawy.
- Nie mów!
- A co w tym dziwnego?
- My poznałyśmy się kilka dni temu i wszystkie przeprowadzamy się do Warszawy.
- Dziwny zbieg okoliczności, co?
- Jasne, witajcie w klubie. – rzekł z uśmiechem.
- Chodź z nami na dyskotekę, zaraz się zacznie, dobrze wiedzieć, że będzie, z kim potańczyć!
- A skąd wiesz, że akurat was poproszę?
- Wierzymy w swój nie odparty urok osobisty.
- Nie zawsze to wystarczy. – powiedział śmiejąc się.
- Oj przestań filozofować chodź!
- Dobra już idę.
- Hej! Wydaje mi się, że pub jest po drugiej stronie jeziora! Chcecie je okrążać? Płyńmy lepiej kajakami, akurat są cztery są wolne, stoją na brzegu.
- Nie radzę wam. Zaczyna się ściemniać, łatwo się wywalimy na trzcinach.
- Co to boisz się?! Pietra ma!
-Jak chcecie ja popłynę, ale nie wiem czy wy dacie radę mnie wyprzedzić! - odcumowali kajaki i zaczęli wyścigi. W pewnym momencie Agnieszka się wywróciła.
- Czekajcie, wypłynie! Świetnie pływa! – lecz nikt się nie ukazał.
Marcin bez zastanowienia wskoczył do wody i odwrócił kajak dziewczyny. Ani śladu. Zanurkował, szukał jej pod wodą, lecz miał słabą widoczność, woda była mętna i brudna. Wypłynął na powierzchnię, złapał nową porcję powietrza i znów zanurkował. W końcu zobaczył ją nieprzytomną, jej noga była zaplątana w jakąś trzcinę. Brakowało mu już powietrza, lecz nie mógł wypłynąć, bo straciłby ją z oczu. Zaczął szamotać się z trzciną. W końcu ją przerwał. Wziął pod ramię dziewczynę i jak najszybciej płynął na powierzchnię. Złapał się kajaka i odholował dziewczynę do brzegu.
- Wszystko w porządku?! –słyszał krzyki pozostałych dziewczyn, lecz nie zwracał teraz na nie uwagi. Położył Agnieszkę na piasku. Sprawdził czy oddycha, nie oddychała. Zrobił, więc parę sztucznych wdechów i wydechów. Poskutkowało. Dziewczyna zaczęła się krztusić, odzyskała przytomność. Do brzegu przybiły Magda z Anką i zaraz zaczęły się pytania.
-Nic ci się nie stało?
- Pozwólcie jej teraz odpocząć. – zaczął obronę Marcin.
- Dobra to nie idziemy na dyskotekę.
- Masz kluczyk do swojego domku letniskowego?
- Nie mam.
- Ale nie psujcie sobie wieczoru, ja się nią zajmę. - zwrócił się do Agnieszki. -Skoro nie masz kluczyka do domku możemy pójść do mnie.
- On ma rację, nie chcę żebyście mieli popsuty cały wieczór prze ze mnie. Idźcie.
- Ale…
- Tak będzie lepiej, nic mi przecież nie jest.
- Ok jak chcecie, Anka chodź idziemy!
- Tylko radzę wam jednak obejść całe jezioro!
- Ok, tym razem cię posłuchamy!
- Chodź ogrzejesz się. – zwrócił się Marcin podając rękę.
- Tobie też musi być zimno.
- E tam, taka kąpiel pod koniec lata nie zaszkodzi. – weszli do domku Marcina.
- Co się stało?! – zawołali chórem rodzice, gdy zobaczyli przemoczonego Marcina i dziewczynę.
- Mamo, tato to jest Agnieszka. Nie pytajcie, co się stało potem wam wszystko wyjaśnię. Mamo bądź tak miła i zrób nam herbatę.
Przyniósł z szafki dwa ręczniki, by się mogli osuszyć. Usiedli na górnym pięterku domku i popijali herbatę.
- Widzisz, tak krótko się znamy, a już przeżyliśmy razem przygodę
- Racja. Co się wtedy stało, no wiesz, kiedy się wywróciłam?
- Straciłaś przytomność. Nurkowałem za tobą. W tym mule i brudnej wodzie nie wiele było widać. Zaplątałaś się w jakąś trzcinę. Także na następny raz wybierz sobie czyściejsze miejsce do topienia, najlepiej basen, tam, chociaż są ratownicy. – roześmiali się.
- Gdzie nauczyłeś się pływać?
- Byłem tu i ówdzie.
- Ale ściemniasz.
- No OK, w Toruniu mieliśmy świetnego instruktora.
- Zazdroszczę ci.
- Mogę cię tego nauczyć. Teraz wszyscy będziemy mieszkali w tym samym mieście.
- Tak. Dla czego się przeprowadzasz?
- To nie zależało ode mnie. Rodzice dostali lepszą pracę w Warszawie,
- Zostałbyś pewnie w Toruniu.
- Pewnie tak, chociaż miałbym się, nad czym zastanawiać. Mógłbym codziennie ratować ładne dziewczyny niefortunnie kąpiące się w rzece.
- Przestań. Wcale nie jestem ładna.
- Nie sprzeczaj się ze mną!
- Tak, to udowodnij, że jestem ładna!
- Dobrze, ale zastanów się czy na pewno tego chcesz.
- No czekam.
Pocałowali się.
- Teraz ci udowodniłem?
- Dlaczego my to zrobiliśmy?
- Co?
- Pocałowaliśmy się?
- Bo chciałaś udowodnienia, że jesteś ładna.
- Tak. –powiedziała w zamyśleniu. – Całowałeś się już kiedyś?
- Tak, właśnie przed chwilą.
- A oprócz tego razu?
- Hej! A tak naprawdę nie wiem nic o tobie!
- Nie zadajesz pytań.
- Bo odpowiadam na twoje. Jak masz na nazwisko?
- Czy to istotne?
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo uważam, że wszystko dzieje się za szybko. Przed chwilą się topiłam, a teraz całuję ciebie.
- Masz rację. Musimy się lepiej poznać. Teraz będzie na to dużo czasu.
- Więc od dziś zostańmy przyjaciółmi. Nie zrozum mnie źle, ale, lubię cię, ale…
- Nie szkodzi, rozumiem. Jak na razie udajmy, że nic się nie wydarzyło między nami.
- Ok. Tak będzie lepiej. Podasz mi swój numer komórki?
- Jasne, masz przepisz sobie. –podał jej swój telefon.
- Dzięki, a to mój, wpisałam ci w książkę adresową. Ja jutro wyjeżdżam z Mazur. Mam nadzieję, że spotkamy się w stolicy.
- Hej, a może zrobimy dziewczynom niespodziankę i pójdziemy na tą imprezę? Skoro jutro wyjeżdżasz… -dodał.
- Ale nie mam kluczyka do domku.
- To nie problem. Poczekaj, tylko ja coś na siebie włożę.
W dziesięć minut stali pod drzwiami do domku letniskowego Agnieszki.
- I co teraz?
- Spokojnie, te zamki nie są trudne do otworzenia.
- U, nie wiedziałam, że umiesz się włamywać z wytrychem.
- Zapraszam. – powiedział Marcin i otworzył drzwi na oścież.
Zapalili światło.
- To chwilkę zaczekaj, jakoś się ubiorę przyzwoicie.
- Ok. spokojnie mamy czas.
Już w nie długim czasie okrążali jezioro i dołączyli do reszty. Ale Marcin nie za długo zabawił, ponieważ zadzwoniła jego mama.
- Słuchaj synu. Wiem, że sobie poradzisz i dasz radę sam otworzyć sobie drzwi do domku. Spakuj się, na stole leżą pieniądze, oraz klucz do pokoju w hotelu, dwie miejscowości stąd. To hotel „ U narcyza”. Zrób sobie rezerwację na lot do Kalifornii za dwa dni, o godzinie dziesiątej trzydzieści, spotkamy się w samolocie. Miej oczy i uszy szeroko otwarte! Do zobaczenia.
- Ale mamo!
- Odpowiedziało mu tylko dźwięczące „bip” oraz automatyczna sekretarka.
- Rozmowa została zakończona!
Chłopak pożegnał się z koleżankami zwykłym „ Cześć, muszę już lecieć” i jak najszybciej dotarł do domku. Otworzył drzwi wytrychem. Nie zapalił światła. Świecąc telefonem przebrał się na czarno. Część pieniędzy, które zostawiła mu matka schował do kieszeni spodni, część do walizki, część do plecaka a resztę ukrył za baterią telefonu. Poskładał ciuchy, sprawdził czy coś jeszcze nie zostało i wyszedł zamykając drzwi i pozostawiając je w stanie nienaruszonym, w takim, w jakim były. Zaraz wykonał telefon.
- Cześć stary. Gdzie dzisiaj jesteś?
- Bawię w Warszawie.
- Mam prośbę, załatw mi na jutro paralizator i gaz łzawiący.
- Będzie ciężko, ale coś wymyślę.
- Spotkamy się około dwunastej w południe tam gdzie zawsze OK.?
- Dobra, ale nic nie obiecuję.
- Ok. muszę kończyć, do zobaczenia!
- Cześć.
- Hm, która jest godzina? –zaczął rozmyślać. – Jest dwudziesta pierwsza trzydzieści, na pewno nie ma już żadnego autobusu. Będę musiał załapać się na jakąś okazję, chyba, że wypożyczę łódź! Nie, co ty wygadujesz Marcin, przecież nikt nie wypożyczy kajaka nawet łodzi nieletniemu w nocy. Poza tym to będzie kosztować a ja muszę oszczędzać pieniądze.
– skarcił sam siebie. – Już wiem, zadzwonię po taksówkę.
- Dzień dobry, chcę zamówić taksówkę pod „ Dom nad rozlewiskiem”. To nazwa takiego ośrodka wypoczynkowego w Mazurach.
- Hm, jaka to miejscowość?
- Bo ja to wiem? A chwilka, ten ośrodek jest nad jeziorem Giżycko.
- Dobrze taksówka będzie za dziesięć minut.
- Dziękuję do widzenia, a raczej dobranoc.
Rozłączył się. Spróbował wykręcić numer matki.
- Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później.
- No tak mama wyłączyła telefon. – rozmyślał.
Pojawiła się taksówka. Marcin wsiadł do niej.
- Dobry wieczór, proszę do hotelu „ U narcyza”, to jakieś dwie miejscowości stąd.
- Oczywiście.
Po dwudziestu minutach byli już na miejscu. Taksówka się zatrzymała.
- Ile płacę?
- Droga była trzydziesto kilometrowa, więc pięćdziesiąt złotych.
- Oczywiście. Mam do pana prośbę. Pan ma zmianę mniej więcej do rana i jeździ pan po tej okolicy?
- Tak.
- Byłbym panu wdzięczny, gdyby pan powiadomił mnie, jeżeli by się ktoś o mnie pytał. Dobrze? Zaraz dam panu numer telefonu komórkowego.
Wygrzebał z kieszeni jakąś kartkę szybko napisał swój numer i podał go kierowcy.
- Bardzo panu dziękuję. Do widzenia!
- Do widzenia!
Wysiadł z samochodu i szybko się zameldował.
- Pokój dwieście trzynaście.
- Dziękuję – odparł lokajowi. – Nie szczęśliwie zakończenie numeru pokoju. Trzynastka. – pomyślał. – Ale nie powinno się być przesądnym.
Wyjechał windą na trzecie piętro otworzył drzwi, zamknął się w pokoju i zaraz wziął zimny prysznic. Położył się do łóżka. Nawet się nie wypakował.
- Gdyby trzeba było szybko uciekać biorę walizkę do ręki i zwiewam a nie dopiero pakuję się albo zostawiam niektóre rzeczy. – i z tą myślą zasnął.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamil2109 dnia Śro 14:45, 16 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:14, 16 Gru 2009    Temat postu:

Pierwsze co się rzuca w oczy, to dialogi. Na początku opowiadania dałeś całkiem długi opis, a potem sru z karabinu maszynowego i wymiana zdań na dwie kartki A4 bez żadnego opisu zachowania, reakcji, przeżyć wewnętrznych. Może i szybciej się czyta, ale chyba nie o to chodzi...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

kamil2109
Stalówka


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:46, 16 Gru 2009    Temat postu:

oczywiście że nie o to chodzi dzięki za uwagę postaram się jakoś to zmienić i wstawię poprawioną wersję...

Edit chociaż nie bardzo wiem jak to zrobić czytam to i myślę jak to zmienić ale na obydwie twoje uwagi mam swoje własne wytłumaczenie
1. mówisz że mam na początku długi opis nie mniej jednak uważam że każda książka musi mieć jakieś lepsze wprowadzenie wstęp a za taki to uznaje...
2. dialogi nie za bardzo wiem jak zmienić... owszem jakieś inne emocje mogę dopisać ale jakoś tak dialog mi długi leci ponieważ jest rozmowa np. Marcina z Agnieszką po przygodzie w jeziorze...
jedyne do zmiany żeby napisać tam więcej emocji wydają mi się te dwa fragmenty:
1. -To nie problem. Poczekaj, tylko ja coś na siebie włożę.
W dziesięć minut stali pod drzwiami do domku letniskowego Agnieszki.
- I co teraz?

więc masz rację pogrubiony fragment tekstu mogę jakoś bardziej rozwinąć
2. E tam, taka kąpiel pod koniec lata nie zaszkodzi. – weszli do domku Marcina.
- Co się stało?! – zawołali chórem rodzice, gdy zobaczyli przemoczonego Marcina i dziewczynę.

tutaj też postaram się pogrubiony fragment bardziej rozwinąć ale poza tym nie mam pomysłu jak lepiej wcielić emocje między te dialogi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kamil2109 dnia Śro 16:09, 16 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:55, 16 Gru 2009    Temat postu:

Żebraniu o komentarze mówimy "nie", poza tym opcja "edit" nie gryzie. Ale moderatorstwo może.
Bezsensowny post poleciał, następnym razem będzie ostrzeżenie.
Pozdrawiam!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mała_mi
Gęsie Pióro


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:58, 16 Gru 2009    Temat postu:

Hmm generalnie, jeśli o mnie chodzi, to zgadzam się z Laj-laj. Druga cześć brzmi bardziej jak fragment dramatu, a nie powieści. Opowiedz o tym, co czuje i myśli Marcin w trakcie rozmowy z Agnieszką, jakie oboje wykonują gesty, w jaki sposób wypowiadają poszczególne kwestie, co poczuł Marcin kiedy się pocałowali itd. Generalnie jeśli chodzi o dialogi, to są raczej naturalne, ale brakuje w nich tych opisów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:52, 17 Gru 2009    Temat postu:

Drogi Kamilu!
Chwali ci się to, że komentujesz teksty innych użytkowników, ale mógłbyś sobie darować autoreklamę w tych komentarzach. Mnie to osobiście mocno zniechęca. To forum to nie blogasek.

Wybacz wcięcie się, An, ale nie chcę sobie nabijać postów. W pełni popieram powyższą uwagę, a pan Kamil już dostaje ostrzeżenie za swą działalność.
Lill - Mod Zły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

kamil2109
Stalówka


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:53, 10 Sty 2010    Temat postu:

tak jak obiecałem daję poprawioną wersję przepraszam że tak późno ale jest koniec semestru i mam bardzo mało czasu ostatnio.... wprowadziłem jeszcze inne poprawki oprócz dialogów np. : nie ma chwili gdy Marcin całuje się z Agnieszką zdecydowałem że to zbyt szybko się dzieje ledwo co ją ratował nawet się nie znają już się całują i ma być happy end od razu?? nie...... :

Rozdział I
Było gorące lato. W samo południe słońce prażyło niemiłosiernie. Większość młodzieży pokazywała się dopiero wieczorami, południa spędzając przy ekranach laptopów. Wakacje miały się ku końcowi. Dopiero wtedy Marcin przyjechał na Mazury. Nie znał nikogo z tutejszych wczasowiczów, którzy przeważnie grupkami spędzali tu wolny czas. Wiedział jednak, że gdy się pokaże, wszyscy zaczną mu się przypatrywać. Nie znosił otoczenia, które skupiało na nim swą uwagę, gdy tylko pojawił się w nieznajomym miejscu. Jednak wieczorem musiał pójść na dyskotekę, która organizował miejscowy pub. Po prostu nie umiałby usiedzieć w domku letniskowym w obecności rodziców. Nie należał też do osób nie towarzyskich lub nie śmiałych. Miał trzynaście lat, był przystojny, miał niebieskie oczy i czarne włosy, średniego wzrostu i budowy ciała. Nos lekko zadarty w górę, policzki smukłe, zawsze świetnie umiał się ubrać i dobrze dopasować kolory.
- Mamo wychodzę! – krzyknął w progu i zatrzasnął szybko drzwi.
Nie chciał słuchać pytań, dokąd idziesz, kiedy wrócisz i tym podobne. Rodzice zaczęli go kontrolować czas od czasu. Sam nie wiedział, dlaczego. Chyba bali się, że znów coś się stanie, że znowu będą musieli uciekać. A Marcin nie chciał tak żyć. Nie chciał być w ciągłym strachu i ukrywać się. Chciał normalnego życia. Ale to nie było mu dane. Rok temu musiał uciekać z rodzicami. Jego mama i tata byli lekarzami, a pewni ludzie chcieli by fałszowali dla nich dokumentacje lekarskie i przepisywali recepty na silne narkotyki. Rodzicie Marcina się na to nie zgodzili i dlatego muszą uciekać teraz po całym świecie. Nie ściga ich zwykły gang. Ściga ich dobrze zorganizowana Korporacja, która ma wpływy i co znamienitszych ludzi w prawie każdym kraju na świecie.
Dotarł do jeziora i zatrzymał się. Piękne zachodzące słońce tworzyło nad wodą pomarańczową poświatę nieba. Marcin widział już wiele rzeczy w życiu, ale nigdy nie zdarzyło się oglądać tak pięknego widoku zachodzącego słońca. Wcześniej mieszkał w Toruniu, potem zaczął uciekać po świecie aż w końcu teraz rodzice załatwili ostatnie sprawy z przeprowadzką do Warszawy. Mieli zacząć żyć znowu od nowa pod innym nazwiskiem. Zobaczył trzy dziewczyny, które zmierzały w jego stronę. Prowadziły żywą rozmowę, co chwilę przerywaną śmiechem.
-Cześć! – rzuciły prawie chórem.
- Jestem Magda, to Agnieszka i Ania.
- Cześć jestem Marcin.
Marcin ocenił Magdyna dziewczynę średniego wzrostu, z długimi, blond włosami. Zawsze to ona w większości mówiła za resztę.
- Wcześniej cię tutaj nie widziałyśmy, dlaczego przyjeżdżasz dopiero teraz na Mazury?
- Wcześniej nie było możliwości, przeprowadzam się.
- Acha, rozumiem, dokąd?
- Do Warszawy.
- Nie mów!
- A co w tym dziwnego?
- My poznałyśmy się kilka dni temu i wszystkie przeprowadzamy się do Warszawy.
- Dziwny zbieg okoliczności, co?
- Jasne, witajcie w klubie. – rzekł z uśmiechem.
- Chodź z nami na dyskotekę, zaraz się zacznie, dobrze wiedzieć, że będzie, z kim potańczyć!
- A skąd wiesz, że akurat was poproszę?
- Wierzymy w swój nie odparty urok osobisty.
- Nie zawsze to wystarczy. – powiedział śmiejąc się.
- Oj przestań filozofować chodź!
- Dobra już idę. – z uśmiechem podrywacza jakiego dawno nie miał na twarzy, ruszył za dziewczynami.
- Hej! Wydaje mi się, że pub jest po drugiej stronie jeziora! Chcecie je okrążać? Płyńmy lepiej kajakami, akurat cztery są wolne, stoją na brzegu.
- Nie radzę wam. Zaczyna się ściemniać, łatwo się można wywalić na trzcinach.
- Co to boisz się?! Pietra ma!
-Jak chcecie ja popłynę, ale nie wiem czy wy dacie radę mnie wyprzedzić! - odcumowali kajaki i zaczęli wyścigi. W pewnym momencie Agnieszka się wywróciła.
- Czekajcie, wypłynie! Świetnie pływa! – mówiła Magda. Lecz nikt się nie ukazał.
Marcin bez zastanowienia wskoczył do wody i odwrócił kajak dziewczyny. Ani śladu. Zanurkował, szukał jej pod wodą, lecz miał słabą widoczność, woda była mętna i brudna. Wypłynął na powierzchnię, złapał nową porcję powietrza i znów zanurkował. W końcu zobaczył ją nieprzytomną, jej noga była zaplątana w jakąś trzcinę. Brakowało mu już powietrza, lecz nie mógł wypłynąć, bo straciłby ją z oczu. Zaczął szamotać się z trzciną. W końcu ją przerwał. Wziął pod ramię dziewczynę i jak najszybciej płynął na powierzchnię. Złapał się kajaka i odholował dziewczynę do brzegu.
- Wszystko w porządku?! –słyszał krzyki pozostałych dziewczyn, lecz nie zwracał teraz na nie uwagi. Położył Agnieszkę na piasku. Sprawdził czy oddycha, nie oddychała. Zrobił, więc parę sztucznych wdechów i wydechów. Poskutkowało. Dziewczyna zaczęła się krztusić, odzyskała przytomność. Do brzegu przybiły Magda z Anką i zaraz zaczęły się pytania.
-Nic ci się nie stało?
- Pozwólcie jej teraz odpocząć. – zaczął obronę Marcin.
- Dobra to nie idziemy na dyskotekę.
- Masz kluczyk do swojego domku letniskowego?
- Nie mam.
- Ale nie psujcie sobie wieczoru, ja się nią zajmę. – powiedział Marcin. Zwrócił się do Agnieszki:
-Skoro nie masz kluczyka do domku możemy pójść do mnie.
- On ma rację, nie chcę żebyście mieli popsuty cały wieczór przeze mnie. Idźcie.
- Ale…
- Tak będzie lepiej, nic mi przecież nie jest.
- Nie były byśmy przyjaciółkami jeżeli zostawiły byśmy cię tutaj samą! – powiedziała Magda.
- Zrozumcie nic mi nie jest! Wiem jak bardzo chciałyście iść na tę dyskotekę! Wiem, że na pewno się wahasz co teraz zrobić. Więc ja ci mówię, idźcie!
-Ok jak chcecie, Anka chodź idziemy!
- Tylko radzę wam jednak obejść całe jezioro!
- Ok, tym razem cię posłuchamy!
- Chodź ogrzejesz się. – powiedział, gdy dziewczyny odeszły. Marcin podniósł Agnieszkę z ziemi.
- Tobie też musi być zimno.
- E tam, taka kąpiel pod koniec lata nie zaszkodzi. – wziął ją pod ramię. Powoli idąc tak w milczeniu
Dotarli do domku szybciej niż im się to wydawało.
- Co się stało?! – zawołali chórem rodzice, gdy zobaczyli przemoczonego Marcina i dziewczynę.
- Mamo, tato to jest Agnieszka. Nie pytajcie, co się stało potem wam wszystko wyjaśnię. Mamo bądź tak miła i zrób nam herbatę.
Przyniósł z szafki dwa ręczniki, by się mogli osuszyć. Usiedli na górnym pięterku domku i popijali herbatę.
- Widzisz, tak krótko się znamy, a już przeżyliśmy razem przygodę
- Racja. Co się wtedy stało, no wiesz, kiedy się wywróciłam?
- Straciłaś przytomność. Nurkowałem za tobą. W tym mule i brudnej wodzie nie wiele było widać. Zaplątałaś się w jakąś trzcinę. Także na następny raz wybierz sobie czyściejsze miejsce do topienia, najlepiej basen, tam, chociaż są ratownicy. – roześmiali się.
- Gdzie nauczyłeś się pływać?
- Byłem tu i ówdzie.
- Ale ściemniasz.
- No OK, w Toruniu mieliśmy świetnego instruktora.
- Zazdroszczę ci.
- Mogę cię tego nauczyć. Teraz wszyscy będziemy mieszkali w tym samym mieście.
- Tak. –powiedziała w zamyśleniu. - Dla czego się przeprowadzasz?
- To nie zależało ode mnie. Rodzice dostali lepszą pracę w Warszawie,
- Zostałbyś pewnie w Toruniu.
- Pewnie tak, chociaż miałbym się, nad czym zastanawiać. Mógłbym codziennie ratować ładne dziewczyny niefortunnie kąpiące się w rzece.
- Przestań. Wcale nie jestem ładna. – sprzeciwiła się.
- Nie sprzeczaj się ze mną!
- Tak? to udowodnij, że jestem ładna! – powiedziała trochę zirytowana.
- Hm. Jesteś szczupłą dziewczyną, średniego wzrostu. O pięknych czarnych włosach i zielonych oczach. Mam mówić dalej?
- Jak chcesz. I tak mnie nie przekonujesz.
- Jeżeli sama uwierzysz że jesteś ładna, to nią będziesz. Ocenę twojego wyglądu pozostaw innym! Jeżeli ktoś ci mówi, że jesteś ładna to nie zaprzeczaj temu wbrew sobie, bo sama wiesz że chciałabyś być ładna co nie znaczy że nie jesteś!
- Dobra nie kłóćmy się już! – powiedziała wymijająco, sprawiając wrażenie nie do końca przekonanej.
- Kto się tutaj kłóci? Ja tylko próbuje ci wytłumaczyć, że jesteś ładna! – odpowiedział. – No dobra może ewentualnie się z tobą droczę! – dopowiedział.
- Dobra zmieńmy temat na luźniejszy. To może całowałeś się już kiedyś?
- Hej! A tak naprawdę nie wiem nic o tobie!
- Nie zadajesz pytań.
- Bo odpowiadam na twoje. Jak masz na nazwisko?
- Czy to istotne?
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- Bo uważam, że wszystko dzieje się za szybko. Przed chwilą się topiłam, a teraz rozmawiam z tobą. Słuchając jak chcesz mnie przekonać że jestem ładna.
- Masz rację. Musimy się lepiej poznać. Teraz będzie na to dużo czasu.
- Więc od dziś zostańmy przyjaciółmi. Nie zrozum mnie źle, ale, lubię cię, ale…
- Nie szkodzi, rozumiem.
- Ok. Podasz mi swój numer komórki?
- Jasne, masz przepisz sobie. –podał jej swój telefon.
- Dzięki, a to mój, wpisałam ci w książkę adresową. Ja jutro wyjeżdżam z Mazur. Mam nadzieję, że spotkamy się w stolicy.
- Hej, a może zrobimy dziewczynom niespodziankę i pójdziemy na tą imprezę? Skoro jutro wyjeżdżasz… -dodał.
- Ale nie mam kluczyka do domku.
- To nie problem. Poczekaj, tylko ja coś na siebie włożę.
W dziesięć minut stali pod drzwiami do domku letniskowego Agnieszki.
- I co teraz?
- Spokojnie, te zamki nie są trudne do otworzenia.
- U, nie wiedziałam, że umiesz się włamywać z wytrychem.
- Zapraszam. – powiedział Marcin i otworzył drzwi na oścież.
Zapalili światło.
- To chwilkę zaczekaj, jakoś się ubiorę przyzwoicie.
- Ok. spokojnie mamy czas.
Już w nie długim czasie okrążali jezioro i dołączyli do reszty. Ale Marcin nie za długo zabawił, ponieważ zadzwoniła jego mama.
- Słuchaj synu. Wiem, że sobie poradzisz i dasz radę sam otworzyć sobie drzwi do domku. Spakuj się, na stole leżą pieniądze, oraz klucz do pokoju w hotelu, dwie miejscowości stąd. To hotel „ U narcyza”. Zrób sobie rezerwację na lot do Kalifornii za dwa dni, o godzinie dziesiątej trzydzieści, spotkamy się w samolocie. Miej oczy i uszy szeroko otwarte! Do zobaczenia.
- Ale mamo!
- Odpowiedziało mu tylko dźwięczące „bip” oraz automatyczna sekretarka:
- Rozmowa została zakończona!
Chłopak pożegnał się z koleżankami zwykłym „ Cześć, muszę już lecieć” i jak najszybciej dotarł do domku. Otworzył drzwi wytrychem. Nie zapalił światła. Świecąc telefonem przebrał się na czarno. Część pieniędzy, które zostawiła mu matka schował do kieszeni spodni, część do walizki, część do plecaka a resztę ukrył za baterią telefonu. Poskładał ciuchy, sprawdził czy coś jeszcze nie zostało i wyszedł zamykając drzwi i pozostawiając je w stanie nienaruszonym, w takim, w jakim były. Zaraz wykonał telefon.
- Cześć stary. Gdzie dzisiaj jesteś?
- Bawię w Warszawie.
- Mam prośbę, załatw mi na jutro paralizator i gaz łzawiący.
- Będzie ciężko, ale coś wymyślę.
- Spotkamy się około dwunastej w południe tam gdzie zawsze OK.?
- Dobra, ale nic nie obiecuję.
- Ok. muszę kończyć, do zobaczenia!
- Cześć.
- Hm, która jest godzina? –zaczął rozmyślać. – Jest dwudziesta pierwsza trzydzieści, na pewno nie ma już żadnego autobusu. Będę musiał załapać się na jakąś okazję, chyba, że wypożyczę łódź! Nie, co ty wygadujesz Marcin, przecież nikt nie wypożyczy kajaka nawet łodzi nieletniemu w nocy. Poza tym to będzie kosztować a ja muszę oszczędzać pieniądze.
– skarcił sam siebie. – Już wiem, zadzwonię po taksówkę.
- Dzień dobry, chcę zamówić taksówkę pod „ Dom na fali”. To nazwa takiego ośrodka wypoczynkowego w Mazurach.
- Hm, jaka to miejscowość?
- Bo ja to wiem? A chwilka, ten ośrodek jest nad jeziorem Giżycko.
- Dobrze taksówka będzie za dziesięć minut.
- Dziękuję do widzenia, a raczej dobranoc.
Rozłączył się. Spróbował wykręcić numer matki.
- Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później. – odpowiedziała mu sekretarka.
- No tak mama wyłączyła telefon. – rozmyślał.
Pojawiła się taksówka. Marcin wsiadł do niej.
- Dobry wieczór, proszę do hotelu „ U narcyza”, to jakieś dwie miejscowości stąd.
- Oczywiście.
Po dwudziestu minutach byli już na miejscu. Taksówka się zatrzymała.
- Ile płacę?
- Droga była trzydziesto kilometrowa, więc pięćdziesiąt złotych.
- Oczywiście. Mam do pana prośbę. Pan ma zmianę mniej więcej do rana i jeździ pan po tej okolicy?
- Tak.
- Byłbym panu wdzięczny, gdyby pan powiadomił mnie, jeżeli by się ktoś o mnie pytał. Dobrze? Zaraz dam panu numer telefonu komórkowego. -wygrzebał z kieszeni jakąś kartkę, szybko napisał swój numer i podał go kierowcy.
- Bardzo panu dziękuję. Do widzenia!
- Do widzenia!
Wysiadł z samochodu i szybko się zameldował.
- Pokój dwieście trzynaście.
- Dziękuję – odparł lokajowi. – Nieszczęśliwie zakończenie numeru pokoju. Trzynastka.
– pomyślał. – Ale nie powinno się być przesądnym.
Wyjechał windą na trzecie piętro otworzył drzwi, zamknął się w pokoju i zaraz wziął zimny prysznic. Położył się do łóżka. Nawet się nie wypakował.
- Gdyby trzeba było szybko uciekać biorę walizkę do ręki i zwiewam a nie dopiero pakuję się albo zostawiam niektóre rzeczy. – i z tą myślą zasnął.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:35, 21 Sty 2010    Temat postu:

Kamilu, obawiam się, że wiele wody w Wiśle upłynie, nim będziesz pisał dobrze. Początek historyjki jest bardzo naiwny i masz bardzo dużo problemów z konstrukcją i prowadzeniem postaci, z dialogami, z budową napięcia i opisów. Przypuszczam, ze i z logiką i realizmem.

Od razu zaznaczam: nie będę się skupiać na poprawności. Podkreśliłam na wydruku parę zdań, tym przyjrzę się bliżej, ale błędów jest więcej. Na szczęście wielu tragicznych kwiatków nie znalazłam, niczego, co by mnie szczególnie załamało/rozbawiło, to rokuje dobrze na przyszłość. Za to twoje interpunkcja jest dość bolesna, w tym opowiadaniu nie aż tak, jak w niektórych twoich komentarzach, ale przydałoby się, żebyś czytając jakąś książkę zwrócił uwagę na to, jak autor stawia przecinki. Jeśli masz siłę, możesz spróbować zmierzyć się z jakimś teoretycznym opracowaniem.

Zrobił, więc parę sztucznych wdechów
Zbędny przecinek. Po za tym, termin "sztuczne oddychanie" nie oznacza, że wydechy są sztuczne. (btw, jeśli wdmuchiwał by dziewczynie do płuc WYDYCHANE powietrze, nie pomógłby jej wiele. Wydychane powietrze to to, które było już w płucach. Robiąc sztuczne oddychanie, nabiera się powietrza do ust i wdmuchuje się je od razu do ust/nosa ratowanego.)

z uśmiechem podrywacza jakiego dawno nie miał na twarzy
Powiedz mi, jak można mieć na twarzy podrywacza?

Marcin ocenił Magdyna dziewczynę średniego wzrostu, z długimi, blond włosami. Zawsze to ona w większości mówiła za resztę.
Co to jest "Magdyna"? Razz
Ocenił ją? Czyli nie widział dokładnie jakiego jest wzrostu i jakie ma włosy, skoro musiał oceniać? A może jej wzrost i kolor włosów były kwestią subiektywną?
Albo mówiła za pozostałe zawsze, albo w większości (choć "zazwyczaj" byłoby lepsze, niż "w większości"

Ok, jedziemy z fabułą.

Na początku od razu dokładnie informujesz nas, co będzie dalej. Przedstawiasz szybko sytuację, piszesz, o co chodzi, wyjaśniasz tytuł. Historia z korporacją wydaje mi się naiwna - zapewne dzięki temu, że zarysowałeś ją w kilku zaledwie zdaniach i że prawdopodobnie nic nie wiesz ani o korporacjach (czy to rzeczywistych, czy też fikcyjnych), ani o świecie przestępczym. Zapytałabym cię tutaj: czy wiesz, jak owa korporacja działa? Czym naprawdę się zajmuję? Kto jej szefuje? Czemu te papiery były aż tak ważne, żeby dójkę niewiele znaczących lekarzy z Polski gonić po całym świecie? Dlaczego po prostu rodziców Marcina nie zwolniono, skoro nie chcieli robić tego, co im zlecano (na Boga, ilu jest ludzi, którzy by się zgodzili!)? A jeśli chcieli donieść na policję - czemu zamknięcie im ust za pomocą pieniędzy ("Państwo rozumiecie, nie chcemy problemów... a państwo mają syna, warto by zainwestować w jego edukację, prawda?") nie podziałało / nie zostało zastosowane?
Mam przeczucie, że nie przemyślałeś całej sprawy, że po prostu wymyśliłeś sobie Wielką Złą Korporację, żeby twój bohater miał przed kim uciekać i żeby był jakiś tam wątek sensacyjny - ale od tego, jak to wyglądało w szczegółach, będzie zależeć ewentualny finał historii.

Tyle względem początku. Następnie mamy mazury i Marcina poznającego trzy wczasowiczki o Umyśle Kolektywnym. Niestety, nie wiem, po co dziewczyny są aż trzy, skoro odzywa się tylko jedna. A nawet później, kiedy Magda i Ania znikają, nie mogę powiedzieć, żeby Agnieszka była w jakiś sposób inna od nich. Mówi tak samo, jak Magda, zachowuje się tak samo, jak Magda. Równie dobrze Marcin mógł spotkać tylko jedną dziewczynę.
Zwłaszcza, że wyraźnie nie wiesz, co robić, jeśli w scenie występują więcej, niż dwie osoby. Dziewczyny mówią chórem. Rodzice Marcina mówią chórem. Wszyscy poza Marcinem są już chyba umysłami kolektywnymi pod wpływem WZK Smile

Dialogi naiwne, prościutkie, nierealistyczne. Postaci bez emocji. Dziewczyna prawie się utopiła, a jej koleżanki kwitują to krótkim "dobra, to nie idziemy na dyskotekę". Agnieszka kryguje się przy Marcinie, mówiąc że nie jest ładna - ani realnych kompleksów w tym nie widzę, ani komplementu w odpowiedzi Marcina (Chłopak powiedział jej jedynie, jak dziewczyna wygląda - co ona, lustra na oczy nie widziała, że nie wiedziała, że ma czarne włosy i zielone oczy?)

Cała sytuacja z dziewczynami wydaje się nie prowadzić donikąd. Chciałeś pokazać czytelnikowi, jak nieszczęśliwy jest twój bohater, że musi opuszczać przyjaciół/znajomych? Niestety, nie było mi go żal. Koniec powierzchownej wakacyjnej znajomości to coś tak powszechnego, że mogę tylko wzruszyć ramionami.

"Końcówka": Nagle zamiast do Warszawy do Kaliforni, bez logiki, bez wyjaśnień. Jakiś kolega, nie wiadomo, w jakim wieku, ale wątpię, że pełnoletni, ma załatwiać TRZYNASTOLATKOWI paralizator i gaz łzawiący. Skąd Marcin ma takie znajomości? I jak Marcin ma spotkać tego kumpla w południe "tam gdzie zawsze", skoro jeden jest na Mazurach i zaraz jedzie do Kalifornii, a drugi siedzi w Warszawie?

W końcu taksówkarz rozmawiający z dzieciakiem jak z dorosłą osobą, gość w hotelowej recepcji nie pytający nawet "A gdzie twoi rodzice"... Ja wiem, że trzynastolatki uważają się zazwyczaj za dorosłe, dojrzałe osoby - ale świat przeważnie patrzy na nie już inaczej.

Tyle na razie. Jak mi się coś przypomni - dopiszę.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Czw 12:38, 21 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

kamil2109
Stalówka


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:37, 21 Sty 2010    Temat postu:

Hm, masz rację. Mi częściowo realistyczne książki nie wychodzą. Najlepiej jak sam wymyślam cały świat, coś na wzór Sci-fi lub Gwiezdnych Wojen albo "Artur i Mnimki".... dzięki za sprowadzenie na ziemię!!! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin