Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Miłość, zdrada i Anioł Stróż [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

DarkRahel
Ołówek


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Uk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:27, 27 Gru 2009    Temat postu: Miłość, zdrada i Anioł Stróż [NZ]

Czasami zastanawiam jak potoczyłoby się moje losy gdyby nie moja głupota. Bo trzeba być prawdziwą kretynką, żeby pić, ćpać i puszczać na prawo i lewo, odbić się od dna, znaleźć świetnego faceta i zdradzić go z jego najlepszym kumplem. Płacz i zgrzytanie zębów w mojej sytuacji na niewiele się zdało. Musiałam odpokutować własną głupotę i gdyby nie wplątały się w moje życie siły nadprzyrodzone pewnie wróciłabym już na zawsze na samo dno. Ale po kolei...

Rozdział 1

Dochodziła dziewiąta (wieczorem, żeby nie było niedomówień) gdy usłyszałam pukanie (a może raczej walenie) do drzwi od mojego skromnego mieszkania. Niezbyt chętnie wstałam od biurka przy którym pisałam akurat referat na najbliższą lekcję historii i powoli powlekłam do wejścia. Na korytarzu jak zwykle było ciemno ale mimo tego udało mi się rozpoznać Bartka, mojego kumpla z klasy i najlepszego przyjaciela mojego chłopaka. Był pijany, co wiedziałam jeszcze nim otworzyłam mu drzwi.
- Czessć, napijesz się zzze mną? - wybełkotał z trudem wyciągając w moją stronę flaszkę. Usta rozciągnęły mu się w niezbyt szczerym uśmiechu a w oczach zabłyszczały łzy.
Zaniepokoiłam się. Co prawda Bartek za kołnierz nigdy nie wylewał i na hasło impreza zawsze był pierwszy, ale był raczej człowiekiem, który swym optymizmem zarażał wszystkich dookoła. Po alkoholu był zwykle jeszcze weselszy i bez niego każda impreza wydawała się nudna. A teraz stał w moich drzwiach pijany, ze łzami w oczach i miną jakby nie było powodów do dalszego życia.
- Hej. - Czułam w kościach, że to będzie długa noc. No to już napisałam referat i powtórzyłam do sprawdzianu. - Właź - dodałam i w tym momencie Bartek spróbował wykonać ruch co spowodowało, że najpierw się zachwiał na nogach a potem runął wprost na mnie całym ciężarem ciała. Niewiele brakowało a przelecielibyśmy przez cały przedpokój zatrzymując się prawdopodobnie dopiero w wannie. Na szczęście w ostatniej chwili złapałam się szafy i udało mi się utrzymać równowagę.
Gdy w końcu stanął na nogach odstawił na podłogę swój plecak, w którym zabrzęczało jeszcze więcej butelek. Z rezygnacją pomogłam mu zdjąć jego ulubioną czerwono – granatową kurtkę, która swoją drogą cała była utytłana w trawie i ziemi i kategorycznie zabroniłam ściągać buty. W domu odkurzacz posiadałam - stary bo stary, ale swoją funkcję pełnił jeszcze całkiem nieźle – a jego męki ze sznurówkami mogłabym nie wytrzymać nerwowo.
Zabrałam mu butelkę, posadziłam w pokoju i poszłam do kuchni zrobić mu bardzo mocnej kawy z cytryną. W smaku to raczej nie przypominało niczego co normalny człowiek mógłby wypić z najmniejszą chociaż przyjemnością, ale na otrzeźwienie działało całkiem nieźle, co zresztą nieraz w życiu wypróbowałam. Po drodze do kuchni zwinęłam z umywalki w łazience moją komórkę.
Nie, łazienka to nie było miejsce gdzie z reguły trzymałam swój telefon. Co prawda często znajdowałam go w dość dziwnych i mało przewidywalnych miejscach, ale tak to już jest z komórkami, że czasami lądują w miejscach niezbyt dla nich przeznaczonych. Żeby się do końca wytłumaczyć dodam tyko, że znajdując się w omawianym pomieszczeniu przez dłuższy czas (pozwolicie, że nie będę wyjaśniać przyczyn) rozmawiałam w pilnej sprawie z moją najlepszą przyjaciółką.
Dobra już kończę bo zaczynam za bardzo przynudzać i rozpisywać się o kwestiach mało istotnych. Ten nieszczęsny telefon zabrałam do kuchni, aby w trakcie przygotowywania kawy zadzwonić do mojego chłopaka. Jednakże kobiecy głos w słuchawce poinformował mnie tylko, że wzywany abonent ma wyłączony telefon i mogę zadzwonić później (jakaż ta pani łaskawa) lub zostawić wiadomość. Z maszynami nie gadam, więc rozłączyłam się i nastawiłam wody w czajniku.
Donośny gwizd oznajmiający z całą mocą, że woda się zagotowała, oderwał mnie od tępego wpatrywania się w moje niebiesko – żółte kafelki kuchenne. Kawę wsypałam do kubka, zalałam wrzątkiem i czystą satysfakcją wcisnęłam do niej połówkę cytryny. W końcu to ktoś inny miał łykać to świństwo a nie tylko ciągle ja.
Bartek siedział na fotelu z twarzą ukrytą w dłoniach i cały drżał. Nieprzyzwyczajona do takiego widoku poczułam się bardzo nieswojo. W końcu to zawsze on pocieszał wszystkich dookoła, powtarzał, że wszystko będzie dobrze i cierpliwie wysłuchiwał skarg, sam przy tym nie tracąc optymizmu. Teraz najwyraźniej role się odwróciły i to ja musiałam mu pomóc.
- Napij się tego, pomoże Ci – musiał nie widzieć jak wchodzę do pokoju, gdyż na dźwięk mojego głosu aż podskoczył. Bezradnie spojrzał najpierw na mnie, potem na niebieski kubek, który podsuwałam mu pod nos i znowu na mnie. Chyba nie bardzo wiedział co się wokół niego dzieje, więc postawiłam kubek na stoliku obok niego i usiadłam na kanapie, ukradkiem zerkając mrok za oknem. Nie chciałam patrzeć na Bartka, który aktualnie przypominał obraz nędzy i rozpaczy. Ułożone zwykle na żel włosy sterczały każdy w inną stronę, zielone, wesołe zawsze oczy były smutne, przekrwione i przysłonięte mgłą. Nawet zawsze naturalnie ciemna skóra (jego ojciec jest Włochem) była biała niczym kartka papieru. Mimo, że był o głowę ode mnie wyższy i dosyć potężny wydał mi się kruchy, delikatny i zupełnie bezbronny. Serce mi się krajało.
- Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu – on zapatrzony bezmyślnie w ścianę a ja w tym czasie próbowałam wymyślić co mam powiedzieć. Intuicja podpowiadała mi, że jego nastrój to wina Karoliny, dziewczyny z którą aktualnie się spotykał. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak zakochanego, podczas gdy ta źdz... Podczas gdy ona puszczała go kantem przy każdej nadarzającej się okazji. Mimo to Bartek, ślepy i głuchy zarówno na nasze ostrzeżenia jak i na oczywiste wręcz dowody, wielbił swoje bóstwo i nie pozwalał o niej mówić złego słowa. A wszyscy, którzy ją znali określali ją jednym słowem - no wiecie takim na k...
Bartek poruszył się niespokojnie przerywając moje rozmyślenia i już myślałam, że coś powie, ale on tylko przeniósł wzrok ze ściany na dywan, któremu zaczął się bacznie przypatrywać. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek kogoś może zainteresować stary dywan po mojej babci, który nosił wiele śladów po licznych imprezach, które odbywały się w moim mieszkaniu. Przypominało mi się przy okazji, że od pewnego czasu obiecywałam sobie, że go w końcu wypiorę. Ale to nie był w tym momencie problem, podejrzewałam, że gdybym zasłoniła mu oczy i spytała na co patrzył nie wiedział by nawet, ze w tym pokoju leży dywan.
Nagle złapał za kubek i wypił duszkiem przestygłą już kawę. Zaraz potem zniknął w toalecie zostawiając mnie samą. Zrobiło mi się go jeszcze bardziej żal, ale pocieszała mnie myśl, że napój pomoże mu trochę wytrzeźwieć a to pomoże mi prowadzić z nim rozmowę. Czekałam na jego powrót, choć wcale nie było mi śpieszno. Zbyt mocno go lubiłam, żeby patrzeć jak cierpi a słowa typu „będzie dobrze” wydawały mi się w tym momencie bezsensowne. Nie chciałam ich wypowiadać gdyż na mnie samą działały niczym płachta na byka. Czasem lepiej było pomilczeć niż usłyszeć w trudnej sytuacji zbywające, głupie pocieszenie.
Wrócił po jakiś dziesięciu, może piętnastu minutach z jeszcze bardziej zapuchniętymi oczami, mokrymi włosami i koszulą. Musiał włożyć głowę pod kran co w mojej łazience wcale nie było takie proste. Co prawda nie wytrzeźwiał jeszcze do końca, ale było już zdecydowanie lepiej. Stanął w drzwiach i oparł głowę o framugę.
- Przepraszam, że narobiłem Ci kłopotu – powiedział prawie szeptem spuszczając głowę.
- Jakich kłopotów do cholery? - pomyślałam. W końcu w tyk kraju ani woda, ani kawa nie kosztują jeszcze majątku. Zresztą znając życie(no i siebie oczywiście) referat i tak odpuściłabym sobie po jeszcze kilku kiepsko skleconych zdaniach.
- Pewnie chciałaś już się położyć spać, albo pogadać przez telefon z Mateuszem a ja Ci tylko dupę zawracam. W ogóle nie powinienem był przychodzić. Trzeba było.. - urwał, ale zanim zdążyłam coś powiedzieć odezwał się znowu. - Wiesz co? Lepiej już pójdę.
Ta jasne. Wypuściłabym go a od rana zwiedzałabym wszystkie meliny, izby wytrzeźwień, komisariaty i szpitale w mieście. A lipa!
- Najpierw przynosisz flaszkę, obiecujesz picie, robisz smaka i zaraz potem chcesz się zmyć. Nie ze mną te numery i dobrze o tym wiesz. Zaraz przyniosę co trzeba a ty siadaj tutaj grzecznie i znajdź jakąś fajną muzykę. - Próbowałam grać oburzoną i chyba nawet mi wyszło. Wcisnęłam mu w ręce plik CD i udałam się do kuchni. Nie miałam najmniejszej ochoty na picie a szczególnie na wódkę, ale tym razem doszłam do wniosku, że jest to jedyne rozsądne wyjście. Wolałam się napić niż całą noc siedzieć i martwić się o niego. W końcu był moim przyjacielem i nie mogłam go zostawić samego w takiej chwili.
Wyjęłam z szafki kieliszki i szklanki, opróżniłam popielniczkę nawet otworzyłam nową paczkę papierosów, okazało się nawet że posiadam jeszcze nie otwartą butelkę coli. Z trudem udało mi się zebrać to wszystko, westchnęłam cichutko i poszłam do pokoju.
Bartek siedział w fotelu cicho pociągając nosem i w dalszym ciągu przeglądając płyty. Odstawiłam wszystko na stolik rozlałam po kieliszku, nalałam popitki i załączyłam wieżę. Poczęstowałam go papierosem i zaczęłam poszukiwania zapalniczki.
W moim mieszkaniu zapalniczka była przedmiotem, który regularnie przepadał niczym kamień w wodę. Co rusz kupowałam nowe, znajdywałam stare a i tak gdy próbowałam sobie odpalić nie znajdywałam żadnej. W końcu doszłam do wniosku, że mnie nie lubią. I tak ciągle latałam do kuchni odpalić od gazu i od razu, zaciągając się pierwszym „dymkiem” w oczy rzucał mi się pożądany przedmiot. W kółko to samo...
Bartek patrząc na moje bezradne poszukiwania i wiedząc doskonale jak wygląda mój problem z zapalniczkami wyjął swoją z kieszeni. I nawet udało mu się odpalić mojego papierosa a nie mnie. Czyli jednak kawa z cytryną jest skuteczna nie tylko w moim wypadku.
- Dowiem się wreszcie co się stało? - spytałam siadając na dywanie koło kanapy już z drugim kieliszkiem w ręku i cudownie tlącym się papierosem.
- Nic – jęknął i ukrył twarz w dłoniach. Tak, on mówił prawdę a ja to Matka Teresa z Kalkuty( z całym szacunkiem oczywiście)
- Przecież widzę. - Mówiłam spokojnie i cicho. - Wiem, że to musi być coś poważnego bo nie jesteś sobą. Jak nie chcesz o tym gadać to w porządku, tylko pamiętaj, że jestem twoją przyjaciółką i możesz powiedzieć mi o wszystkim.
-To... To już koniec. - Powiedział w końcu. Siedziałam i czekałam cierpliwie na dalszy ciąg, chociaż już znałam go doskonale. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby przewidzieć o co mu chodziło. -Karola ze mną zerwała. Po maturze wyjeżdża do Hiszpanii i nie chce mnie już więcej znać. Powiedziała, że bycie ze mną to była jej największa życiowa pomyłka. Natomiast z nim jest jej dobrze. Pieprzy się z nim od dwóch miesięcy i podobno go kocha. I to wiesz z kim? - Było to pytanie czysto retoryczne więc tylko pokręciłam nieznacznie głową starając się nie patrzeć na wzbierające w jego oczach łzy. Ktoś kto go nie znał mógłby powiedzieć, że ten facet nie ma uczuć. Natomiast ja doskonale wiedziałam, że jest uczuciowym i dobrym człowiekiem. - Z tym brunetem co jest barmanem w Awangardzie. - Dokończył a ja nie umiałam wykrztusić z siebie słowa. Bo co niby miałam powiedzieć? Że pozna kogoś innego? Że to jeszcze nie koniec świat? Przecież takich rzeczy nie mówi się osobie z którą dopiero co zerwała ukochana osoba.
Wszyscy doskonale wiedzieli jak bardzo Bartek jest zakochany. Ona tylko się nim bawiła i potrafiła wykorzystać jego uczucia. Z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn faceci lgnęli do niej niczym muchy do miodu. Moim zdaniem nie była ani nadzwyczaj ładna ani mądra. Co prawda miała dużo z przodu, ale znam równie dobrze wyposażone dziewczyny, do tego ładniejsze i bardziej inteligentne, które siedziały same gdy ona okręcała sobie koło palca kolejnego naiwniaka. Że też akurat na nią musiał trafić taki porządny chłopak jak Bart.
- Umówimy się tak. Na chwilę spróbujesz o tym zapomnieć – chciał mi przerwać, ale mu nie pozwoliłam. - Napijemy się. W lodówce powinnam mieć jakieś ogórki. - Były na niedzielny obiad ale co mi tam.- Posiedzimy, pogadamy a później się zdrzemniesz. Rano natomiast spróbujemy to rozwiązać na trzeźwo. - Przez moment miałam wrażenie, że Bartek chce coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Skinął tylko niepewnie głową i przechylił kieliszek.
Usiadłam na oparciu od jego fotela i pozwoliłam mu oprzeć głowę na moim ramieniu. Siedzieliśmy w ciszy najwyraźniej oboje zastanawiając się co powiedzieć. Patrzyłam jak papierosy dopalają się same i pijąc jeden kieliszek za drugim, co już po chwili przyniosło pewien efekt bo zaczęliśmy rozmawiać. Nie wiem o czym była rozmowa, ani nawet czy było to coś sensownego, jednak zdawało mi się, że Bart z każdą chwilą stawał się spokojniejszy i jakby ciut bardziej wesoły.
Wedle drugiej w nocy byłam już bardzo mocno wstawiona. Przyznaję, że dosyć mocno zaszumiało mi w głowie, szczególnie, że alkohol nigdy nie miał dla mnie litości. Gdy okazało się, że Bartek ma przy sobie trochę trawy, mój zmącony już mocno wódką umysł zaczął się jej mocno domagać. Z niewielkim wahaniem wzięłam od niego skręta, mimo iż wiedziałam, że to najgorsze co mogę zrobić. Jako „była” narkomanka powinnam unikać każdego środka odurzającego, ale w tamtym momencie nie byłam w stanie o tym myśleć. Pragnienie było silniejsze.
No i stało się. Alkohol w połączeniu z trawą totalnie pomieszał mi w głowie. Nagle poczułam się samotna i opuszczona a Bart wydał mi się jedyną osobą, która mogła mi być bliska. Zapomniałam o Mateuszu, o całym świecie i niczym tonąca uchwyciłam się Bartka jak ostatniej deski ratunku. Nawet nie zauważyłam kiedy padliśmy sobie w ramiona, całując się tak namiętnie jakby za chwilę miał nastąpić koniec świata.
Jego miękkie dłonie delikatnie wsunęły się pod moją koszulkę, wywołując u mnie lekkie wahanie, które przeminęło tak szybko, że nawet nie zdążyłam zareagować. Zaczął delikatnie gładzić moje ciało, które chętnie poddawało się niespodziewanym pieszczotom. W pokoju zrobiło się niesamowicie gorąco i nie była to raczej wina spółdzielni mieszkaniowej, która uważała, że na grzanie jest jeszcze zbyt ciepło. Całował mnie delikatnie, zupełnie jakby moje usta były płatkiem róży. Oddawałam mu pocałunki w ten sam sposób i czułam jak wzrasta moje pragnienie.
Pamiętam, że z każdym naszym ruchem, każdym kolejnym pocałunkiem, powietrze stawało się coraz cięższe a nasze oddechy coraz bardziej płytkie. Pamiętam jak jego usta wyznaczały coraz nowsze ścieżki na moim nagim ciele, jak powtarzał jaka jestem piękna za każdym razem gdy patrzył na mnie w ciepłym świetle pokojowej lampki. Odwzajemniałam jego pieszczoty, chociaż gdzieś głęboko wiedziałam, że robię źle. Jednak ogień, który rozpalił się we mnie i był mieszanką smutku, alkoholu i skręta, dał się ugasić tylko w jeden sposób.
Jak przez mgłę pamiętam jak we mnie wszedł i jak stało się to, czego cofnąć już nie byliśmy w stanie.

Obudził mnie potworny ból głowy i ogromny kamień uwierający mnie w żołądku. Oblizałam spierzchnięte wargi i spróbowałam się poruszyć (coś dość mocno uwierało mnie w plecy), ale ból tylko się nasilił. Powtórzyłam ruch tym razem delikatniej i wolniej i w końcu udało mi się ułożyć nieco wygodniej i odwrócić głowę na bok. To co zobaczyłam wcale jednak nie poprawiło mi samopoczucia. Leżałam nago na dywanie okryta jedynie rozpiętą bluzką i ręką Bartka, który ku mojemu przerażeniu leżał koło mnie goły jak go Pan Bóg stworzył. To co uznałam tylko za bardzo realistyczny sen, wywołany mieszanką dużej ilości drinków i trawy, okazał się prawdą
Bałam się poruszyć, żeby go nie obudzić z drugiej jednak strony chciałam się wyrwać i jak najszybciej uciec z jego objęć. Wiedziałam, że nie uda mi się cofnąć czasu, ale chociaż jeszcze przez chwilę chciałam pobyć sama ze swoimi myślami. Wiedziałam, że w ubraniu i z dala od niego będzie mi łatwiej..
Ostrożnie przesunęłam jego dłoń jednocześnie podnosząc moje obolałe ciało. Głęboki oddech, który wzięłam gdy udał mi się wreszcie wstać nasilił mój ból głowy i poczucie winy. Najciszej jak mogłam skompletowałam swoje ubranie i przymykając za sobą drzwi od pokoju uciekłam do łazienki. Zwymiotowałam.
Dopiero pod prysznicem dało znać o sobie moje sumienie i dotarło do mnie co tak naprawdę się stało. A raczej moje sumienie wywrzeszczało to na całe gardło.
- Czy ty idiotko wiesz co właśnie zrobiłaś? Czy ty czasami myślisz? Bo od kilku lat odnoszę wrażenie, że brakuję Ci kilku szarych komórek – krzyczał głos w mojej głowie wzmagając ból na potęgę.
- Krzyczeć to trzeba było wczoraj jak jeszcze dało się coś zmienić. Dzisiaj to już raczej za późno – wyjęczałam padając na kolana. Moje nogi zderzyły się z wanną, jednak byłam zupełnie nieświadoma fizycznego bólu, gdyż ten psychiczny był o wiele, wiele gorszy. Rozpłakałam się niczym zagubione dziecko nie wiedząc co mam zrobić. Płakałam z rozpaczy, strachu, bezsilności jednocześnie użalając się nad samą sobą.
- Udało Ci się zaprzepaścić wszystko na co tak ciężko pracowałaś. I najgorsze jest to, że sama jesteś sobie winna. Po tym wszystkim co przeszłaś myślałem, że chociaż odrobinę zmądrzałaś. Ale widocznie ty masz po prostu taki sposób na życie. Nie potrafisz zachowywać się jak dorosła osoba, którą już dawno powinnaś się stać. Trochę odpowiedzialności kobieto! - Zakończył dobitnie. Pomyślałam, że przez to wszystko udało mi się w końcu postradać zmysły. Słyszałam głosy co oznaczało, że jedynym miejscem do którego się nadawałam jest zamknięty zakład psychiatryczny. Jakoś mi to wcale nie poprawiło humoru. - Ciekawe co teraz zrobisz. Pewnie będziesz udawała, że nic się nie stało. Będziesz żyła w kłamstwie raniąc kolejnych ludzi aż w końcu wszystko wyjdzie na jaw i będziesz miała pretensje do całego świata. Władujesz się z powrotem w narkotyki i skończysz na samym dnie – to była raczej optymistyczna wersja, tego co miało się wydarzyć. Moje halucynacje były wyjątkowo upierdliwe i nie pozwalały mi spokojnie pomyśleć. No ale domyślałam się, że wariatki już tak mają.
Kazanie było jeszcze długie i zawierało rynsztokowe słownictwo, więc je pominę. Klęczałam w wannie rycząc jak głupia i pragnąc tylko dwóch rzeczy – żeby ten cholerny głos zniknął i żeby to wszystko co wydarzyło okazało się tylko okropnym koszmarem. Chciałam się obudzić wtulona w Mateusza i zapomnieć o tym raz na zawsze. W głębi duszy wiedziałam jednak, że to wszystko dzieje się naprawdę i wcześniej czy później będę musiała stawić temu czoła.
W końcu niezbyt chętnie wyszłam spod ciepłej wody i starając się nie patrzeć w lustro ubrałam się i wyszłam z łazienki.
W domu panowała denerwująca cisza. Był to jednak znak, że Bartek nadal śpi a ja mam jeszcze chwilę dla siebie. Z trudem powstrzymywałam łzy napływające mi do oczu i mącące mi pole widzenia. Znalazłam papierosa, odpaliłam go i zapatrzyłam się w widok za oknem. Pogrążona we własnych myślach nie widziałam jednak nic co się tam działo. Nienawidziłam Bartka, siebie i tego głosu w mojej głowie. Chciałam umrzeć, zapaść się pod ziemię albo po prostu zniknąć aby tylko zapomnieć.
Pomyślałam, że pomoże mi aspiryna, więc od razu wzięłam chyba ze trzy. Co prawda nie mogła spowodować amnezji ani uciszyć moich halucynacji, ale mogła chociaż trochę złagodzić ból głowy. Usiadłam przy stole usiłując pozbierać rozbiegane myśli, które sprawnie uciekały mi w momencie gdy akurat próbowałam się na którejś skupić.
Nie miałam na to jednak najmniejszych szans gdyż w tym momencie w drzwiach od kuchni stanął Bartek a raczej cień tego, co z niego zostało. Wyglądał chyba jeszcze gorzej niż ja, co wcale nie było w tym momencie takie łatwe. Dręczyło nas to samo. Z tym, że on raczej głosów nie słyszał. Bez słowa usiadł na stołku po drugiej stronie stołu i spojrzał niepewnie na moją pustą już szklankę. Mając odrobinę litości, gdyż szybko doszłam do wniosku, że oboje jesteśmy tak samo winni całej tej sytuacji nalałam mu trochę wody i dałam aspirynę. Skinął głową na znak wdzięczności i zapadła pełna napięcia i bardzo drażniąca cisza.
- Słuchaj... - zaczęłam cicho i urwałam. Na szybko próbowałam wymyślić co mogę w takiej chwili powiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy poza moim upierdliwym głosem, powtarzającym w kółko „masz co chciałaś” i powodując jeszcze większe problemy z koncentracją.
- Przepraszam – szepnął Bartek. - To moja wina. To wszystko nie powinno się było wydarzyć. Nie powinienem był tu przychodzić, ani przynosić alkoholu. A już tym bardziej nie powinienem częstować cię trawą. To było głupie z mojej strony. Wiem, że jesteś bardzo szczęśliwa z Mateuszem i obiecuję, że nie będę tego psuł. To co się wydarzyło niech pozostanie między nami a ja postaram trzymać się na uboczu. Tak będzie najlepiej dla nas wszystkich.
- Bartek ja... - sama nie wiem co chciałam powiedzieć gdyż w tym właśnie momencie ktoś wszedł do mieszkania. Klucze miała poza mną tylko jedna osoba. Zamarliśmy z Bartkiem w bezruchu rozumiejąc, że przed nami to, czego baliśmy się najbardziej...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez DarkRahel dnia Nie 22:24, 27 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:33, 27 Gru 2009    Temat postu:

Proszę o zapoznanie się z regulaminem działów twórczych i poprawne otagowanie tekstu.
Lill - Mod Zły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:23, 15 Sty 2010    Temat postu:

Raczej nie w moim guście, choć dobrze napisane i czytało mi się lekko. Opowieści o nastolatkach kochających się i zdradzających nawzajem niezbyt przemawiają do mojego gustu, zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi jeszcze picie i narkotyki. Bez urazy, to nie ma być przytyk do ciebie, ale historie o młodych ludziach którzy "byli na dnie i się odbili" kojarzą mi się z moralizatorstwem i usilną chęcią pokazania "prawdziwego życia". W twoim tekście nie ma na szczęście tego wszystkiego, ale tak czy inaczej - totalnie nie moje klimaty.

Za to bohaterka wydaje mi się dobrze wykreowana - całkiem dojrzałe dziewczę, co ma podstawy w jej przeszłości, ale z drugiej strony po ludzku głupie (za głupotę uważam chęć ukrywania prawdy o zdradzie przed ukochanym, ale wiem, że ta "głupota" jest normą i ma swoje uzasadnienia w psychice... Głupotą niewątpliwą jest natomiast tak prędkie sięgnięcie po alkohol i trawkę - albo też oznaką słabej woli... Do nałogu jednak wrócić łatwo...).

Zastanawia mnie wiek bohaterki - z jednej strony wzmianka o lekcji historii i o maturze (cudzej, ale to jednak umieszcza postaci w hipotetycznym przedziale wiekowym), z drugiej najwyraźniej samodzielne mieszkanie (skoro może sobie na to wszystko pozwolić... W Polsce jednak niezmiernie nierzadko się zdarza, żeby licealistka mieszkała sama, jeśli to jest jeden z tych ewenementów, przydałoby się wspomnieć w kolejnych rozdziałach, skąd taka sytuacja... No chyba że bohaterka jest studentką (wtedy nie "lekcja" a "wykład" lub "zajęcia" i nie z ogólnej historii, a z historii czegoś konkretnego, w zależności od kierunku studiów) lub chodzi do liceum dla dorosłych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

DarkRahel
Ołówek


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Uk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:48, 16 Sty 2010    Temat postu:

Dzięki za szczerą odpowiedź. Obiecuję, że wszystkie Twoje wątpliwości rozwieję w następnych rozdziałach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin