Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Na rozstaju dróg [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Agatelle
Stalówka


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:15, 02 Sty 2010    Temat postu: Na rozstaju dróg [NZ]

To jest moje pierwsze opowiadanie, więc nie należy spodziewać się nie wiadomo czego. Mimo to zapraszam do czytania.

Rozdział 1 cz.1
Była noc. Przez brudne szyby wpadała delikatna poświata księżyca w pełni i gwiazd, które niczym świetliki wesoło mrugały na granacie nieba. Światło to było zbyt słabe, by oświetlić całe pomieszczenie i znaczna jego część nadal pozostawała pokryta gęstą powłoką ciemności.
– Zasłoń okno, John - Odezwał się oschły głos z całkowicie zacienionego kąta pokoju.
Choć jego słowa wypowiedziane były niemalże szeptem, w ułamku sekundy w poświacie pojawiła się wcześniej wymieniona postać. Jej twarz została na chwilę oświetlona. Był to nadludzko piękny mężczyzna o bladej twarzy przypominającej śnieg i złotych włosach, które zdawały się lśnić. Jedynym mankamentem były oczy. Szkarłatne, przywodzące na myśl zastygłą krew. Zamaszystym ruchem zaciągnął zasłony i w pomieszczeniu zapanowały całkowite ciemności.
- Ten mrok nasuwa mi wspomnienia tych wszystkich upiorów, którymi straszyli mnie rodzice. – rzekł się John.
- Gdybyś ich posłuchał, teraz nie musiałbyś poznawać uroków egzystencji jako jeden z nich. – odpowiedział ktoś inny.
Zanim John zdążył odpowiedzieć, odezwał się głos, który wcześniej kazał mu zasłonić okno.
- Spokój! – oznajmił dobitnie.- Zapomnieliście, po co tu jesteśmy? Pamiętajcie: nasza siła zależy od tego jak bardzo jesteśmy zjednoczeni. Przypomnijcie sobie tą przypowieść o domu na skale? Wy przypominacie ten zbudowany na piasku, zbyt kruchy i słaby, by przetrwać burzę.
- Dobrze wiesz jak traktowaliśmy sprawy związane z Bogiem Aaronie, więc nie wyjeżdżaj mi tutaj teraz z Biblią. Dla nas jest już za późno. W Jego oczach jesteśmy naznaczeni kainowym znakiem. Nasza droga do zbawienia została na zawsze otoczona grubym murem, o czym nasz mistrz nieustannie nam przypomina. Kiedy ostatecznie będą ważyć nasze dusze, to z pewnością trafimy do piekła wiecznie cuchnącego siarką, karmiącego się naszym smutkiem i wyrzutami sumienia. Ból będzie rozrywał nas od środka. Przy nim cierpienie Prometeusza w imię ludzkości będzie się wydawało igraszką.
- Nawet, jeśli tam trafię, to przynajmniej będę wiedział, że coś próbowałem zrobić. Wiem, że błądziłem, ale wciąż tli się we mnie ten płomyk nadziei… - Głos Johna stał się niepewny i przerodził się w szept, ale mimo tego był doskonale słyszany przez swoich rozmówców.
- Jakiej nadziei? Nie ma sensu żyć mrzonkami, które nigdy nie znajdą swojego odbicia w rzeczywistości. Wybrałeś drogę, John i ja również. Nie wiem w ogóle, po co tu przyszedłem.
- Nie wiesz, dlaczego tu jesteś? – Głos Aarona stał się nieprzyjemnie suchy. – A może, dlatego że dostrzegłeś, że droga, którą tak uparcie podążaliśmy nie okazała się tą właściwą? Może, dlatego że chciałeś zmienić coś w swoim życiu, tak, aby nie przypominało ono aż w tak dużym stopniu wegetacji? Nie przyszedłbyś tu, gdybyś nie miał, choć odrobiny wiary.
- Może i masz rację, ale z pewnością nie szukałem tutaj sztucznego umoralniania. Przez całe życie ignorowałem miłość Boga, przez co stałem się łatwym łupem dla potępionych. Przyznaję, że trochę przesadziłem ze swoją uwagą, ale znam Johna długo i z pewnością przyzwyczaił się już do tego. - Wyżej wspomniany kiwnął tylko głową.
- Dobrze nie zbaczajmy z tematu. – Aaron zdawał się być zniecierpliwiony. – Może zapalę światło, bo przecież nie będziemy cały czas siedzieć w tych egipskich ciemnościach.
Słychać było dźwięk przypominający skrzypienie paznokcia i ukazała się blada dłoń trzymająca zapałkę. Ręka przesunęła się nieco w bok, oświetlając świecznik, a następnie zapalając zręcznie znajdujące się w nim świeczki.
Pomieszczenie nareszcie stało się dobrze widoczne. Było przestronne. Przy ścianach o kolorze wyblakłego różu stały rzędy półek, które ciągnęły się aż do sufitu. Przy każdej znajdowała się drabina umożliwiająca dostanie się do najwyższych rzędów. Na półkach znajdowały się opasłe tomiska z mocno podniszczonymi okładkami. Na ich grzbietach widniały napisy w różnych językach. Po środku stało biurko, za którym zasiadał Aaron. Był to dobrze zbudowany mężczyzna. Na oko mógł mieć około trzydzieści lat. Czarny garnitur kontrastował bardzo z jego kredowobiałą skórą. Gęste jasne, wręcz białe włosy muskały delikatnie jego ramiona. Przed nim było zawalone różnymi papierami zapełnionymi różnymi rysunkami lub drobnym starannym pismem. Aaron siedząc przy biurku, znajdował się na przeciw okna. Na ścianie po jego prawej stronie były drewniane drzwi ze złotą gałką obstawione z obu stron stertami podniszczonych woluminów i kartek. Naprzeciw biurka stały dwa krzesełka zajmowane przez dwóch młodych mężczyzn. Na tym po prawej siedział John z jego złotymi włosami. Po lewej zaś Joseph. Był bardzo chudym mężczyzną. Wrażenie to potęgowały mocno wystające kości policzkowe. Miał długie kruczoczarne włosy, które gęsta kaskadą spływały po plecach zasłaniające niemal całą twarz.
- Zebraliśmy się tu… - Próbował kontynuować. Wziął do ręki długopis i zaczął się nim bawić.
- Brzmi jak mowa pogrzebowa. Zapominasz, że my od dawna jesteśmy już oficjalnie martwi. – Wtrącił swoje trzy grosze Joseph.
- Nie przerywaj mi. Wydaje mi się, że pierwszym krokiem do zmian jest zmiana naszej diety. Nie możemy zabijać nadal ludzi, dlatego pomyślałem, że możemy przestawić się na…
- Może jeszcze karzesz nam spiłować kły pilnikiem do paznokci i jeść surową marchewkę na poprawę kolorytu cery? To wbrew naszej naturze! – przerwał mu ponownie Joseph. Warknął cicho, ukazując przy okazji wszystkie zęby.
- Nie zapominaj, ze jestem od ciebie starszy, a co za tym idzie silniejszy, więc nie prowokuj mnie. – Aaron był naprawdę wściekły. Również cicho warknął, a twarz wykrzywiła mu się w okropnym grymasie, przez co wydawał się jeszcze straszniejszy. Ścisnął trzymany przez siebie długopis tak mocno, że ten rozleciał się na kawałki, tworząc przy okazji malowniczy kleks na jednej z kartek. Zaklął szpetnie. Jednak Joseph zdawał się nie przejmować tym nagłym wybuchem złości.
- Może jesteś starszy, ale to nie oznacza, że masz silniejszą wolę. W dodatku przypominasz mi te wszystkie cudowne wampiry ze współczesnych powieści dla nastolatków. Rycerzy rzekomo bez skazy, żyjących powietrzem lub niewielką ilością krwi zwierząt, którzy świecą przykładem i … swoją skórą w słońcu.
- Ale przynajmniej się staram, a nie jak ty. Tylko wygłaszasz te swoje ironiczne uwagi, obrażając wszystko i wszystkich.
- Przestańcie wreszcie! – Przerwał gwałtownie John. – Aaronie, przed chwilą, że powinniśmy trzymać się razem, a teraz, co? Dajesz się sprowokować. – Jednak został całkowicie zignorowany.
- Wszyscy nie popieramy, tego, do czego on nas zmusza. Czas mu się przeciwstawić.
Na te słowa Joseph gwałtownie odsunął włosy, ukazując przy tym głęboką bliznę ciągnąca się przez niemal cały policzek.
- To jest efekt mojego oporu. – Wskazał na nią, a po chwili z powrotem ją zakrył. – To wcale nie jest takie proste jak ci się wydaje. Ten, którego przez całe życie uważaliśmy za symbol wolności, któremu oddaliśmy bezwiednie całe nasze życie, okazuje się jeszcze gorszym tyranem niż ten Bóg ze swoimi licznymi wymaganiami.
Jakby na potwierdzenie jego słów coś nagle rozbłysło i na biurku pojawiła się mała karteczka o nadpalonych rogach. Aaron sięgną po nią niepewnie i przeczytał na głos:
- Zebranie tam gdzie zawsze. – Po odczytaniu treści kartka zajęła się ogniem, pozostawiając po sobie kupkę popiołu. Wszyscy spoglądali na nią. Aaron z wyraźnym strachem, a Joseph z obrzydzeniem. Jedynie z twarzy Johna nie nadało się nic wyczytać.
- A nie mówiłem?- stwierdził ironicznie Joseph. – A teraz grzecznie tam się wstawisz, czy jednak zbuntujesz?
Aaron wyglądał na wyraźnie zmartwionego, ale po chwili spojrzał odważnie na Josepha.
- Nie przyjdę. Będzie ich dużo. Nie zauważy mojego zniknięcia. Ja w tym czasie postaram się wprowadzić moje plany w życie.
- To jest chore! Długo tak nie pociągniesz. Może nie zauważyć twojej nieobecności, ale poczuje, twoją nielojalność. Zdradzisz się prędzej czy później.
- Idźcie już. Lepiej się nie spóźniać.
Popatrzyli na niego jak na kogoś niespełna rozumu, ale po chwili było słychać trzaśnięcie drzwi. Aaron cicho odetchnął i zakrył twarz dłońmi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agatelle dnia Wto 17:12, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mała_mi
Gęsie Pióro


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:20, 04 Sty 2010    Temat postu: Re: Na rozstaju dróg [NZ]

Widzę, że mamy kolejny tekst z wampirami w roli głównej. Ostatnio stały się bardzo popularne.
Krótki ten rozdział, ale przyznam, że ciekawy. Dobrze się to czyta, chociaż ja osobiście nie jestem zwolenniczką używania barwnych porównań i metafor w dialogach. To sprawia, że stają się nienaturalne.

Agatelle napisał:

W Jego oczach jesteśmy naznaczeni kainowym znakiem. Nasza droga do zbawienia została na zawsze otoczona grubym murem, o czym nasz mistrz nieustannie nam przypomina. Kiedy ostatecznie będą ważyć nasze dusze, to z pewnością trafimy do piekła wiecznie cuchnącego siarką, karmiącego się naszym smutkiem i wyrzutami sumienia. Ból będzie rozrywał nas od środka. Przy nim cierpienie Prometeusza w imię ludzkości będzie się wydawało igraszką.


To jest właśnie przykład przesady w kwiecistości języka. W normalnej rozmowie nikt nie używa takich słów. W dialogach preferuję prostotę i naturalność. Zauważyłam tą przesadę jedynie na początku. Później dialogi stają się o wiele bardziej naturalne. Niektóre z nich są nawet zabawne, szczególnie to nawiązanie do Zmierzchu.

Hmm co jeszcze ?

Agatelle napisał:

- Dobrze nie zbaczajmy z tematu. – Aaron zdawał się być zniecierpliwiony. – Może zapalę światło, bo przecież nie będziemy cały czas siedzieć w tych egipskich ciemnościach. Słychać było dźwięk przypominający skrzypienie paznokcia i ukazała się blada dłoń trzymająca zapałkę.


Brakuje tutaj rozdzielenia dialogu, od części opisowej. Myślnik albo akapit by się przydał.

Agatelle napisał:

Czarny garnitur kontrastował się bardzo z jego kredowobiałą skórą.


'się' jest chyba zbędne prawda?

Agatelle napisał:

Aaron siedząc przy biurku, znajdował się na przeciw okna. Na ścianie po jego prawej stronie znajdowały się drewniane drzwi ze złotą gałką obstawione z obu stron stertami podniszczonych woluminów i kartek. Naprzeciw biurka znajdowały się dwa krzesełka zajmowane przez dwóch młodych mężczyzn.



Agatelle napisał:


- Ten mrok nasuwa mi wspomnienia tych wszystkich upiorów, którymi straszyli mnie rodzice. – odezwał się John. Głos lekko mu drżał i mówił jakby w zamyśleniu.
- Gdybyś ich posłuchał, teraz nie musiałbyś poznawać uroków egzystencji jako jeden z nich. – Odezwał się inny głos.
Zanim John zdążył odpowiedzieć, odezwał się głos, który wcześniej kazał mu zasłonić okno.


Sporo powtórzeń.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Mała_mi dnia Pon 19:21, 04 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agatelle
Stalówka


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:18, 05 Sty 2010    Temat postu:

Dziękuję za komentarz Mała Mi. Powtórzenia poprawiłam. Często ich nie wychwytuję, mimo że czytam wszystko po kilka razy. Co do kwiecistości języka, to postaram się jej unikać w przyszłości. Często tak mam, że starając się, często przedobrzam. Pomysł na wampiry w opowiadaniu miałam zanim jeszcze ta tematyka stała się aż tak rozchwytywana. Długość może jest mała, ale to dopiero pierwsza część rozdziału. Chciałam dać małą próbkę, tak by zobaczyć jaka będzie reakcja czytelników.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agatelle dnia Wto 17:22, 05 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:36, 16 Sty 2010    Temat postu:

Najpierw dwie największe wpadki, jakie w tym tekście zauważyłam:

Choć jego słowa wypowiedziane były niemalże szeptem, w ułamku sekundy w poświacie pojawiła się wcześniej wymieniona postać.
Nie wiem, czemu wypowiedziane szeptem słowa miałyby przeczyć pojawieniu się postaci. Abstrahując od tego, że postać nie była bynajmniej wcześniej wymieniona.

Na tym po prawej siedział John z jego złotymi włosami.
Włosy też siedziały?

A teraz reszta Smile

Nie wiem za bardzo, co o tym myśleć. Najpierw mamy mroczny (mHroczny?) pokój, ciemność, księżyc za oknem i patetycznie wypowiadający się głos z ciemnego kąta. Równie patetycznie odpowiada mu reszta postaci, dialog brzmi przez to sztucznie, jak z desek XIX wiecznego teatru. Nie mam nic do XIX wiecznego teatru, ale wątpię, żeby to było twoje zamierzenie... No i zrozumiałabym, że jedna postać może wyrażać się w ten sposób - ale trzy na raz? Zwłaszcza, że widać wyraźnie, że każda z nich ma inną osobowość...
A potem zapalają się świece i mHrok ucieka - albo ty uciekasz przed nim. Mamy opis pokoju - niby ładnie, ale za dużo zdań pojedynczych. Potem nieświadomy element komiczny w postaci wampirów siedzących na "krzesełkach" - wyobraziłam sobie kolorowe krzesełka dla dzieci, niedobrze... A potem dialog, zupełnie inny w tonie od początkowego. Nagle trzy wampiry zaczynają bluzgać na siebie, ironizować i kłócić się bez większego sensu. Celowy zabieg? Pratchett w "Trzech Wiedźmach" skontrastował patetyczny cytat z Szekspira z potocznymi wypowiedziami czarownic i czytelnik wiedział, że to miało być śmieszne - tutaj nie wiem.
Potem pojazd po Stefie. Zastanawiam się, czy wampiry wprost odcinające się od Edka Cullena nie staną się internetowym memem i zastanawiam się, czy dobrze zrobiłam, stosując takie odcinanie się u siebie...
A potem całkiem ciekawa wzmianka o tajemniczym kimś, kogo wampiry uważały za symbol wolności, a kto okazał się tyranem. Zalążek jakiejś ciekawej fabuły? Zobaczymy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin