Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Hypnos patrzy [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Vialix
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:46, 08 Lis 2008    Temat postu: Hypnos patrzy [NZ]

Hypnos Patrzy



Rozdział I

Owinięty w brudne szmaty żebrak wylegujący się na brzegu chodnika nie zauważył postaci przemykającej wzdłuż ściany sklepu monopolowego. Nędzarz obłąkanym wzrokiem wywiercał dziurę w obdrapanym szyldzie reklamującym tanie wino i choć tajemniczy osobnik przechodząc prawie że zawadził o wywieszkę, będącą obiektem kultu biedaka, ten ani nie drgnął. Można tłumaczyć na to na różne sposoby. Można przyjąć, że nędzarz był pijany. Można też powiedzieć, że na ulicy było zbyt ciemno, by dostrzec ruch.

Pewne kontrowersje może wzbudzić fakt, że człowieka przechadzającego się 12 września o drugiej trzydzieści siedem ulicą o angielskiej nazwie Bringer Hill nie było.

Jeszcze dziwniejszy może wydać się nagłówek gazety wydanej 13 września. Dwadzieścia ciał znalezionych w najspokojniejszej dzielnicy Londynu.

Żebrak zeznał, że widział kto wchodził do budynku, który został później nazwany Domem Rzeźnika. Stojąc za weneckim lustrem wskazał młodego chłopaka w zielonym swetrze, szczęśliwego męża i ojca dwumiesięcznej córki. Jak można się domyślać, po pewnym czasie chłopak został zamknięty, a następnie, aby ostudzić kilkanaście tysięcy zbulwersowanych sprawą właścicieli kablówki, uznany przed media za psychopatycznego mordercę. W ten sposób oszukani ludzie mieli świadomość, że są bezpieczni i mogli na internetowych blogach kląć na mordercę. Jak to dobrze, że sprawiedliwi ludzie czuwają nad tym wszystkim.

Żebrak dostał nagrodę, którą przepił leżąc pod sklepem. Bogu winny chłopak w zielonym swetrze powiesił się na sznurówce w więzieniu mając 50 lat. Jego żona próbując utrzymać siebie i córkę, porzuciła szkołę aby zarabiać jako prostytutka na dwie zmiany. Zaginęła kilka lat po śmierci męża, ale nikt jej nie szukał. Dwumiesięczna córka dorosła, sięgnęła po ciężkie narkotyki i zmarła w wieku 22 lat.

Aby zrozumieć dogłębnie sens tej opowieści będziesz musiał odrzucić wszystko, czego się w życiu nauczyłeś, czego doświadczyłeś. W dniu narodzin miałeś postać nie zapisanej tablicy. W miarę jak dorastałeś rodzina, bliscy, nawet przypadkowe osoby, kształtowały twój charakter i sposób postrzegania świata. Można porównać to do figurki z plasteliny lepionej przez lata. Zapewne twoi rodzice włożyli dużo pracy w to, aby cię ulepić. Nauczyłeś się, że kolor zielony nazywany jest przez ludzi kolorem zielonym. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić, czy kolor zielony jest postrzegany tak samo przez wszystkich. Po prostu pokazano nam taką barwę i powiedziano, że jest zielona. To nie wszystko. Nauczono nas, a może nauczyliśmy się sami, z czystej ciekawości, że kolor zielony jest kolorem neutralnym. Ma kojący wpływ na układ nerwowy i działa relaksacyjnie. A teraz załóżmy, że na całym świecie wszczepiono ludziom specjalne urządzenie, które kolor zielony zmienia z kolorem czerwonym. Ludzie wskazując na [dla nas] kolor zielony mówią, że to kolor czerwony i odwrotnie. Co więcej, uczą innych, że kolorem czerwonym maluje się wnętrza szpitali, aby ludzie nie denerwowali się chorobą i mogli się odprężyć.

W dzisiejszym świecie widać to już niesamowicie jasno. Jak można tego nie zauważyć, gdy ludzie oszukują ludzi, a ci wiedząc, że są oszukiwani, kłamią sobie, że to prawda. Człowiek tak opanował sztukę kłamania, że potrafi okłamać się taki sposób, że w to kłamstwo całkowicie uwierzy i odda za nie życie.

To co tu zostało przedstawione, to cząstka świata tak mała, że można ją porównać do czegoś, co ludzie na ziemi nazywają atomem.

Będziesz musiał zwątpić jeszcze w wiele rzeczy, aby 12 września zobaczyć postać przemykającą przez zaciemnioną część ulicy. Jeśli jednak masz teraz dziwne przeczucie, że ktoś za tobą stoi - nie odwracaj się. Powstrzymaj nieodpartą chęć oszukania się.


Rozdział II


Jade Ikel Boreasz. Jade nigdy nie zastanawiał się jakie może być jego nazwisko. Zbyt wiele razy przemieszczał się poprzez wymiary świata i zbyt wielu iluzji w życiu doświadczył, aby zachować przy sobie coś tak nieprawdziwego jak nazwisko. Zwracano więc się do niego Jade lub Jadei.

- Dwóch świadomych. Impuls bardzo widoczny z miejsca.
- Daj mi czternaście minut.
- Czternaście…
- Tak.

W pomieszczeniu siedziały dwie osoby – mężczyzna i kobieta. Gdyby nie smukła sylwetka kobiety i długie, białe włosy wystające z kaptura, postaci byłby nie do odróżnienia. Oboje mieli na sobie ciemnoniebieskie, ciągnące się do ziemi szaty, przewiązane w pasie sznurem a na głowach kaptury.

Po chwili kobieta wyszła zamykając za sobą drzwi. W zamku zgrzytnął klucz. Mężczyzna położył się na posłaniu wyglądającym jak kupa zszytych worków tak, że kaptur zsunął się odrobinę w dół.

Faza Alfa.

Z rysów twarzy mężczyzny można wywnioskować że był on stosunkowo młody. Człowiek na ziemi powiedziałby, że ma na oko 20 lat.

Faza Theta.

Ten człowiek przeszedł naprawdę wiele. Za wiele jak na dwudziestolatka. I nie chodzi tu o zmarszczone czoło, czy pooraną bruzdami twarz.

Przechodzenie w fale Delta.

Ten człowiek jest już bardzo zmęczony.

Drzwi otwierają się. Do środka wchodzi kobieta o włosach białych jak śnieg i klęka przed łóżkiem na którym leży mężczyzna. Nie można stwierdzić, że płacze. Teoretycznie.


Rozdział III


- O jejciu jej!

Zdawało się jej, że każde uderzenie bitu wypełniało jej ciało. Gdyby nie była tak wysoko zapewne zastanawiałaby się dlaczego przy tak wysokim natężeniu dźwięku nie pęka szkło. Muzyka wprawiała wszystko w taniec – wszystko czyli niewiele. Oddziaływała bowiem na niesamowicie ciasny, zagracony pokoik z łóżkiem, biurkiem i szafą. Pozostawał metr kwadratowy wolnego miejsca.

W istocie była bardzo wysoko. Ale jeszcze nie tak wysoko, aby nie odróżniać fal wypływających z subufera od skaczącego przed nią partnera. Zaczynała już odpływać, ale nie zdawała sobie z tego sprawy, bo najważniejsze było teraz uczucie. Myślenie potrzebuje wysiłku, a wszystkie siły skoncentrowały się teraz na jednym punkcie. W mózgu pozostawało więc tyle krwi, ile wystarcza do zachowania świadomości.

Jeden ruch, drugi, trzeci… złote włosy spadły jej na twarz… zdmuchnęła je z trudem a w głowie pojawiły się pierwsze wizje. Może być tylko jedno wytłumaczenie. To już. Tak po prostu.

I rozwarły się góry, wybuchły lasy a wody wylały. Zatrzęsło światem w posadach. I w ciągu kilku sekund zdążyła zobaczyć i poczuć to wszystko, urodzić się tysiąc razy i umrzeć tyle samo, zdążyła poczuć się jak strzała w czasie lotu, nastąpił Wielki Wybuch tworząc wszechświat a ona nie była jedną z galaktyk, ona była Wszystkim i Wszędzie i tak jak Bóg była w stanie stworzyć świat w ciągu tych kilku sekund. Kilka sekund, nie w siedem dni.

Łóżko zapadło się gdzieś głęboko a ona wraz z nim. Spadała i spadała ale nie to było teraz ważne. Ważne było Wszechszczęście, którego nie mogła pojąć i które jeszcze trwało. Ach, niech potrwa jeszcze trochę…


***


Mike rzucił palenie rok temu, ale czuł, że teraz powinien zapalić. Nawet mniejsza co. Może być starty na pył listek klonu…

Mike nie wyróżniał się niczym szczególnym. To znaczy, że jego życie polegało na niekończącej się zabawie tj. piciu, balowaniu, dupczeniu i piciu, balowaniu oraz dupczeniu z tą różnicą, że był bardzo zdolny – miał niesamowitą pamięć przez co jego zabawa była jeszcze bardziej niekończąca. Po prostu praktycznie nie musiał się uczyć. To całkowicie wystarczało mu do szczęścia. Wygląd – dosyć przeciętny - nadrabiał słowem i czynem. Był optymistą biorącym z życia pełnymi garściami.

I tak rozmyślając o listkach klonu Mike wyszedł na ulicę. Było już grubo po drugiej, więc można było się w najlepszym wypadku zaziębić wychodząc w samej koszuli, ale nie po tym, co Mike przeżył przed chwilą. Dlatego pewnym krokiem zaczął iść w bliżej nieokreślonym kierunku, ot tak, bez powodu.

Maszerował tak dłuższą chwilę nikogo po drodze nie spotykając, aż wreszcie zobaczył w oddali fioletowy błysk. Nie było to światło. Przypominało to rozbłysk fioletowej dyskotekowej kuli – przynajmniej tak pomyślał Mike. Przez chwilę w tym samym miejscu było jeszcze widać fioletowe drobinki. Mike był człowiekiem lubiącym ryzyko. Jednocześnie starał się omijać kłopoty, postanowił więc nie zbliżać się do dziwnych fioletowych zjawisk nadnaturalnych – sam ułożył sobie ów mądrą nazwę obracając się na pięcie – po czym ruszył w kierunku domu, gdzie czekała na niego jedna z najwspanialszych dziewcząt, jeśli nie najwspanialsza, jaką gościł w swoim domu, czy… łóżku.

Gdyby nie obrócił się i nie zaczął wracać zapewne dostałby zawału widząc fioletowy błysk zbliżający się z oszałamiającą prędkością w jego kierunku. Jednak był do niego ustawiony tyłem, a ów błysk poruszał się bezgłośnie, łatwo więc wywnioskować, że Mike dostał w plecy i wyłożył się jak długi.

Dziewczyna o imieniu Amelia w tym samym czasie zdążyła już trochę ochłonąć po przeżytym szoku i przestraszyła się nie na żarty. Zdarzało się, żeby chłopak uciekał po wszystkim, ale nie w o drugiej w nocy z własnego domu!


Rozdział IV


- Na początek powinniście przestać postrzegać sen jako stan iluzorycznego zawieszenia pomiędzy światami, jak was nauczono. Może zdaje wam się, że macie świadomość, ale to również złudzenie. Niektórzy z was mają wątpliwości nawet w tej chwili i to znak, że może wyrosną z was jeszcze ludzie. Na razie jesteście niczym. I jeśli nie zrozumiecie tego, co mówię, skończycie w nicości – former Jean znał to na pamięć więc wypluwał z siebie słowa z prędkością światła – w śnie jesteśmy obudzeni. Ludzie są święcie przekonani, że życie jest prawdziwe, a śniąc po prostu doświadczamy marzeń sennych, iluzji. Nie zdają sobie sprawy z tego, że to właśnie sen jest stanem rzeczywistości. Ludzie, którzy opanowali sztukę śnienia w odpowiednim stopniu rozumieją to dokładnie. Na wasze umysły są zarzucone klatki. Na początku nie mogliście nawet zapamiętać pojedynczego snu, później twierdziliście, że podróżowanie po świecie astralnym to iluzja, że wasz mózg tworzy kopię realnego świata i pozwala go doświadczać. Jakie głupie wytłumaczenie znajdziecie, gdy wam powiem, że od narodzin przebywacie w śnie? Teraz znajdujemy się w jednej z iluzorycznych kopi świata…

Ludzie siedzący wzdłuż stołu, za którym stał former Jean byli wyraźnie oszołomieni. Zdążyli już zrozumieć, że wszystko co mówi ten podstarzały pan w długim, czarnym płaszczu jest prawdą. Bali się więc jego i jego słów. Jean doskonale wiedział co dzieje się w ich mózgach. Ich podświadomości chciały go zabić, tu i teraz zasztyletować po czym pójść do domu. Ludzie siedzący przed nim chcieli znać prawdę, ale nadal mieli na sobie klatki. Czuł, widział i słyszał co mówi mu ich ego, które teraz było jednością. „Przestań!” – krzyczeli. „Nie rób tego!” – mimo że ich smutne twarze milczały. On sam sądził, że to niepotrzebne, że robi im krzywdę wyjawiając prawdę. Zastanawiał się nad tym często. Czy gdyby mu nie kazano, robiłby to? Czy to ich wnętrza wpływają na niego podsuwając takie myśli? Czy podświadomość jednego człowieka może wpływać na drugiego, siedzącego przed nim?

- To miejsce, ta szkoła, pokaże wam jak się obudzić. Resztę będziecie musieli zrobić sami.

Rahim poruszył się niespokojnie. Wydawało mu się, że gdzieś to już słyszał. Jakby coś odżyło w jego umęczonej głowie. Wspomnienia..? Te wspomnienia są moje? Coś tu jest nie tak.

Monolog Jean Deuxa cichł w oddali. Wazon z fumellarami stojący na stole przed nim przesunął się o milimetr. Nie… on się skurczył. Otwórzcie okno, strasznie tu duszno. Zaraz… te fumellary przed chwilą miały inny odcień…

Wybuch fioletowego powietrza podrzucił Jeana w górę i rozerwał go na kilka części. Rahim nie widział jak zakrwawione ochłapy spadają na stół bo strumień zimnego powietrza odrzucił go w tył. Krzesło zamortyzowało upadek. Inni nie mieli takiego szczęścia. Rahim natychmiast wsunął się pod stół. Na własne oczy widział, jak krzesło, na którym jeszcze przed chwilą leżał rozpryskuje się w drzazgi. Stół był wystarczająco wysoki, aby szybko przebiec jego długość. Gdyby spod niego wyszedł, zobaczyłby ludzi, którzy przeżyli pierwszy wybuch i wyjąwszy sztylety parli ku postaci stojącej po środku pomieszczenia. Zobaczyłby jak ów postać spowita fioletowym blaskiem w długim, ciemnoniebieskim płaszczu i kapturze zabija kolejnych napastników posługując się długim drągiem. Zobaczyłby w jego ruchach nienaturalną energię, jak gdyby wykonując swój niesamowity taniec, nie tyle sam niósł śmierć, co jej rozkazywał, a ona jakby w obawie przed swoim panem pośpiesznie miażdżyła ciała i druzgotała kości. Nie był jednak tego w stanie zobaczyć, bo pędząc pod stołem zbliżał się właśnie do ogromnych drzwi, które były teraz jego jedynym wybawieniem.

Zobaczył go. Widział go już wcześniej, ale był zbyt skupiony. Teraz wyraźnie zaniepokojony przeniósł ciężar na drugą nogę i wykonując ostatni obrót wyciągnął ku Rahimowi rękę. Ten wiedziony przeczuciem spojrzał w tył w biegu.

Drewniany stół nie wytrzymał natężenia skumulowanej energii która promieniowała z sunącej nad nim fioletowej kuli i zapadł się miażdżąc sporą część podłogi.

Rahim zatrzymał się i obrócił. Drobne drzazgi pryskające ze stołu nie strzelały już we wszystkie strony a ułożyły się równolegle do poruszającej się kuli i powoli sunęły wraz z nią. Zdawało się, że czas zwolnił. Wszystko działo się tak wolno, że Rahim zobaczył najpierw biały pył pryskający ze ścian a dopiero później zrozumiał, że to budynek się wali. Sufit zaczął odrywać się od sklepienia i podążał teraz ku kuli, która niesamowicie wolno płynęła w stronę Rahima. Podłoga zaczęła się zapadać. Ogromne kawały wyłożonej płytami podłogi spadały gdzieś w przepaść. Został tylko on i śmierć. Ale nie bał się. Wyjął krótki sztylet i począł biec na spotkanie swojej pani.

Nikt nie wiedział potem co stało się z nową szkołą filozoficzną w dwa dni po jej otwarciu. Nie zostało z niej absolutnie nic, poza dziurą w ziemi. Uznano później, że w to miejsce spadł ogromny meteor, który zmiótł z powierzchni ziemi budynek, ale zapiski o tym z I w p.n.e. nie przetrwały do czasów nowożytnych.


CDN...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

caislohen
Orle Pióro


Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 182
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 20:41, 08 Lis 2008    Temat postu:

Dawno mnie tutaj nie było. Jakoś się stęskniłem - może nie za forum, ale za czytaniem cudzych tekstów na różnego rodzaju forach, czy nawet witrynach internetowych. Brakuje mi tego i teraz postanowiłem nieco rozluźnić się nad tym biednym tekstem. A to forum jest dogodnym miejscem, by poddenerwować administrację i moderatorów, a dla samych autorów będzie to istna próba nerwów.
Zaczynajmy więc:
Cytat:
Nędzarz obłąkanym wzrokiem wywiercał dziurę w obdrapanym szyldzie reklamującym tanie wino i choć tajemniczy osobnik przechodząc prawie że zawadził o wywieszkę, będącą obiektem kultu biedaka, ten ani nie drgnął.

Zdanie skomplikowanej natury. Zrozumiałem je, ale sens jest tak pogmatwany, że czegoś takiego chyba nie jest w stanie wymyślić rozsądny autor, a jedynie moja chora wyobraźnia.
Cytat:
Można też powiedzieć, że na ulicy było zbyt ciemno, by dostrzec ruch.

I to też można tłumaczyć na róże sposoby. Albo nędzarz miał wizję senną szyldu na jawie, albo też miał noktowizor na wywieszki o tanim winie, ale noktowizor na ruchy, czy inne postaci już nie.
Cytat:
młodego chłopaka w zielonym swetrze, szczęśliwego męża i ojca dwumiesięcznej córki

To ile lat miał ten "młody chłopak"?
Cytat:
chłopak w zielonym swetrze powiesił się na sznurówce w więzieniu mając 50 lat

Zadziwiające. Sam nie wiem, co bardziej. Czy to, że powiesił się na sznurówkę, czy to, że czekał do pięćdziesiątki, by popełnić samobójstwo.
Cytat:
Jego żona próbując utrzymać siebie i córkę, porzuciła szkołę aby zarabiać jako prostytutka na dwie zmiany

Zabawny tekst, autorze.
Gość jako "młody chłopak" ma dwumiesięczną córkę, a gdy już ma pięćdziesiąt (i popełnia samobójstwo w więzieniu) ta córka nie jest jeszcze samodzielna. Można się domyślać, że albo "młody chłopak" wcale nie był taki młody - albo córka jest upośledzona i potrzebuje stałej opieki.
A teraz druga sprawa - jak matka i żona w wieku dość podeszłym może zostać prostytutką (oczywiście może, ale ciekawe gdzie) i co to znaczy, że "na dwie zmiany"? Raz z przodu, a raz z tyłu?
Pewnie teraz bijesz się w czoło i myślisz: "czego ten idiota się czepia, przecież nie o to chodzi. Matka za raz po zamknięciu męża sprzedawała ciało, a jego córka nawet nie była czegokolwiek świadoma, jako dziecię", ale wiedz, że tak został odebrany Twój tekst, choć główny zamysł (bardzo przewidywalny) jest inny.
Radziłbym poprawę tego, bo informacja, że ktoś umiera w wieku pięćdziesięciu lat, a potem informowanie o innych sprawach w płaszczyźnie równoległej, to porażka - bowiem równają się wymiary czasowe i Czytelnik ma dziwne odczucie, że nabija się go w butelkę, a zza szafy ktoś za raz wyskoczy i krzyknie: "mamy cię".
Cytat:
A teraz załóżmy, że na całym świecie wszczepiono ludziom specjalne urządzenie, które kolor zielony zmienia z kolorem czerwonym.

Nie trzeba - wystarczy wyselekcjonować tych z zespołem Daltona. I ciekawi mnie, co masz na myśli, pisząc "urządzenie".
Cytat:
Mężczyzna położył się na posłaniu wyglądającym jak kupa zszytych worków tak, że kaptur zsunął się odrobinę w dół.

Co to za posłanie, które wygląda jak kupa zszytych worków tak, że kaptur zsuwa się odrobinę w dół? Interpunkcja leży, dwa przecinki, a zdanie wyglądałoby co najmniej poprawnie.
Cytat:
Z rysów twarzy mężczyzny można wywnioskować że był on stosunkowo młody.

A co, już nie jest? I co to znaczy "stosunkowo"? W stosunku do czego? Albo jest się młodym, albo nie.
Cytat:
Ten człowiek przeszedł naprawdę wiele. Za wiele jak na dwudziestolatka. I nie chodzi tu o zmarszczone czoło, czy pooraną bruzdami twarz.

To co on w życiu przeszedł? Podkrążone oczy? Znów źle odbieram ten tekst.
Cytat:
Mike nie wyróżniał się niczym szczególnym. (...) Po prostu praktycznie nie musiał się uczyć.

A ja się wyróżniam - muszę się uczyć.
Cytat:
Było już grubo po drugiej, więc można było się w najlepszym wypadku zaziębić wychodząc w samej koszuli, ale nie po tym, co Mike przeżył przed chwilą.

Domyślam się, że albo założył ciepły wełniany sweter, albo został zaszczepiony przeciwko przeziębieniu.
Cytat:
zobaczył w oddali fioletowy błysk. Nie było to światło.

Ciekawe co. Dźwięk? U mnie w szkole jest pewna osoba, która słyszy kolory i widzi dźwięki, ale ona przecież nie jest bohaterem tego tekstu.
Cytat:
Rozdział IV

I na tym kończę, bo dalej już nie mogę. Przykro mi, ale nie rozumiem tego tekstu. Czegoś się domyślam, ale nie o to chodzi - muszę wiedzieć o czym czytam (nie mówię o elementach niedomówień, czy tajemnic). Choć pewnie odpowiedź znalazłbym dalej, ale jakoś mnie to nie interesuje.
No to tyle.
Myślę, że kogoś zdenerwowałem...

CDNN... ... ... ... ... ... ... ... !!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Vialix
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:56, 08 Lis 2008    Temat postu:

No nieźle pojechałeś po moim opku. xDD Twój post owni. xD

Masz rację, trochę przegięcia jest, nie skupiałem się zbytnio na szczegółach i oto efekty. Nie potrafię stworzyć tajemniczej atmosfery, bo wychodzi wszystko bez sensu i tak jak napisałeś, nie wiadomo o co chodzi. A gdy piszę prosto, normalnie, opko jest nudne jak flaki z olejem.

Ale zaznaczyłem, że w tej historii trzeba pozbyć się logicznego myślenia, aby ją zrozumieć, więc oskarżanie mnie o to, że z nie traktuje błysku jako światło jest bezpodstawne! Tak samo z innymi rzeczami, a co do faceta w zielonym swetrze to jakiś student po prostu albo obojętnie kto. Załóżmy, że ma 20 lat, a jego żona 21. Zamykają go, żona zostaje prostytutką bo z 600zł nie potrafi się utrzymać zwłaszcza, że wzięła kredyt albo musi opłacać dom... córka umiera w 22 roku życia, czyli gdy mąż ma 44 lata. W sześć lat później się wiesza. Żona ma wtedy 41 lat i pewnie nie jest już prostytutką (lol) w każdym razie nie wypłacają jej renty i umiera gdzieś w rowie pod śniegiem albo skacze na główkę w basenie albo kupuje sernik w kauflandzie i go zjada. W każdym razie cała rodzina jej umarła, przez całe życie - że się tak literacko wyrażę - dawała dupy i jakby tego było mało, mieszka na dworcu.

Dzięki za konstruktywną krytykę. Postaram się nie robić takich błędów w przyszłości, a najlepiej będzie jak powrócę do czarnego humoru, bo w tej dziedzinie jest nawet wskazane, żeby wszystko było do góry nogami.

Pozdro.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:58, 08 Lis 2008    Temat postu:

A ja się nawet denerwować nie mam zamiaru, zbyt zmęczona jestem na to.
Jednak w trosce o swoje nerwy w przyszłości oświadczam:
Fakt, że pan C. krytykuje jest zupełnie normalny, sama bym tego tekstu na pewno nie chwaliła, tylko krytykowała. Niestety dość często krytyka pana C. jest wyrażana w sposób, którego tutaj nie lubimy.
Prosiłyśmy pana C. już nie raz, aby oszczędził sobie łapanek, pan C. jednak tego sobie do serca nie brał. Za to pojawiał się offtop, głupie odzywki oraz dyskusje na temat niesprawiedliwości zastrzeżenia kolorów dla moderatorów. Ostrzeżenia do tej pory nie dostał. Sama nie wiem dlaczego. Wierzyłyśmy w poprawę?

W każdym razie, teraz nie o krytykę chodzi, o to bym się nawet nie odzywała, za kiepski humor na to mam i za bardzo spać mi się chce. Każdy ma do krytykowania prawo, zresztą autorowi to nie przeszkadza. Ale skoro pan C. sam przyznaje, że wchodzi tu tylko w celu zirytowania adminów i modów, to w ostrzeżenia się bawić nie będę. Za to aby uprzedzić przyszłe próby denerwowania administracji forum zabawię się po raz pierwszy chyba we władcę absolutnego i stwierdzam, że przy następnym wyskoku po prostu pana C. zbanuję.
Żeby nie było, że nie ostrzegałam.


(A tak przy okazji do wypowiedzi powyżej... "opko"? "pozdro"? Mhm, dobra, dobra, nic więcej nie mówię)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mad Len dnia Sob 22:02, 08 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Vialix
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:14, 08 Lis 2008    Temat postu:

Ale skoro taka krytyka nie pasuje, to jaka ma być? Przecież cicho tu jak w próżni. Nie widzę innej krytyki. Wink

Nie rozumiem co Ci się nie podoba. Powiedzmy, że stamtąd skąd pochodzę taki sposób krytykowania jest naprawdę... hm... łaskawy. Nie przyglądałem się innym tematom na forum, ale skoro wy tu wszyscy tylko się głaszczecie po główce to nieźle. Odrobina sarkazmu nikomu nie zaszkodzi, powiem więcej, tak powinno się komentować prace każdego, aby autorów zmobilizować i pokazać dokładnie co jest nie tak. Smile

Pozdrawiam.

W tej chwili czepiam się nie krytyki, ale konkretnego zdania o denerwowaniu administracji.
A skoro twierdzisz, że tu jest głaskanie po główkach, a tam skąd przychodzisz krytykują ostro, to skąd te opka i pozdra?
Jeśli o sposób krytyki chodzi, to nie będe tu tłumaczyć - odsyłam do tematu o łapankach w dyskusjach.
ML

Najpierw przyjrzyj się innym tekstom, a potem wyrażaj zdanie o ich krytyce. To typowa kolejność takich czynności.
Airel


Nie za bardzo rozumiem, co chcesz powiedzieć poprzez te opka i pozdra. Co jest w tym złego? Opko - opowiadanie w skrócie, pozdro - pozdrowienie kogoś.

Gdybym ja był adminem to nie zwracałbym uwagi na drażnienie mnie poprzez jakiegoś użytkownika półżartem.

Pozdro. Smile Hehe...

Rzeczony użytkownik ma na koncie offtopowanie, nie reagowanie na prośby o zakończenie dyskusji, wypowiadanie się nie na temat i tym podobne.
A skoro nie wiesz co chcę powiedzieć... cóż. To już nie mój problem. ML


Hm... no chyba, że tak. Nie mam pojęcia jakich się dopuścił przestępstw i wykroczeń i nie chcę w to ingerować.

Nie wiem co chcesz powiedzieć i jest to bardziej Twój problem, niż mój, bo mnie to jakoś wszyscy rozumieją. ;>


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Vialix dnia Nie 0:16, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin