Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Medalion [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

vesper
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z odmętów nicości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:06, 12 Lis 2009    Temat postu: Medalion [NZ]

Witam wszystkich. Zamieszczam jedno ze swoich opowiadań. Powstaje na bieżąco i dlatego bardzo proszę wszystkich o szczere opinie i sugestie.



Czy kiedykolwiek wierzyliście, że jesteście kimś wyjątkowym? Ja nigdy. Zawsze byłam po prostu Rose. Rose Adams. Nigdy nie odznaczałam się niczym szczególnym. Ot przeciętna nastolatka, z przeciętnej rodziny, w przeciętnej szkole. Nic nadzwyczajnego. Pragnęliście być kimś nadzwyczajnym? Ja bardzo. I tez bardzo się starałam, aby tak się stało. Czasami myślę, że może aż za bardzo. Przez te wszystkie moje starania wpadałam, i to nie raz, w poważne kłopoty. W końcu mając dosyć już tego, że nic mi się nie udaje, postanowiłam sobie odpuścić i pogodzić się z faktem jasno mówiącym, jaka to jestem przeciętna. I to by było na tyle mojej charakterystyki. Całe moje nudne życie zapisane w kilkudziesięciu słowach. Koniec. Kropka.

Czy wam też wydaje się, że powyższy tekst brzmi kretyńsko? I to delikatnie mówiąc… Ok. może to zabrzmi dziwnie, ale chciałabym żeby tak wyglądało moje życie. Ale nie! Jestem tak upierdliwa, że nawet Los nie wytrzymał i zmienił moje przeznaczenie. Nawiasem mówiąc, gdybym go tylko spotkała to byśmy sobie pogadali i to tak, że polałaby się krew. Cwaniaczek jeden. Kto mu kazał tyle pić! I to, z kim! Z diabłem. Też pomysł! Ale wy chyba nie do końca łapiecie, o co chodzi…hm…chyba jestem zmuszona zacząć od początku. Bez obaw pisząc początek mam na myśli tę historię, a nie początek tego tekstu. Wbrew pozorom nie jestem aż taką sadystką. Hm, hm, hm…… Tak. W sumie to, kiedy się to zaczęło? Chyba tak w okolicach Gwiazdki… Tak…tak mi się wydaje…a może? Nie jednak Gwiazdka.

Jak co tydzień udałam się z moją przyjaciółką Mag do Domu Starców, gdzie byłyśmy wolontariuszkami. ( nie wzdychać mi tu „tak grzeczna dziewczynka” i nie potakiwać głowami!!!”. Połowa z nas z własnej woli, druga przymuszona przez Mag ( zawsze, kiedy o tym myślę zgrzytam zębami). Gdy odwiedziłyśmy już wszystkich naszych „podopiecznych” rozdzieliłyśmy się, a mój genialny plan ucieczki z Alcatraz ( jakoś tak pasowało mi bardziej niż Dom Pogodnej Starości „Złota jesień”) został podle unicestwiony przez Braian’a ( Braian – jedyna 185 cm , brązowooka umięśniona rekompensata mojego pobytu tutaj, w dodatku z czarującym uśmiechem). Ha…. Na czym to ja skończyłam? A już pamiętam. Więc wpadłam na Braian’a… ach…szukającego mnie…ach… Naprawdę myśleliście, że tak wzdycham? Żałośni jesteście. Nie mam serca do porzuconych zwierzątek, staruszków bym pousypiała, a facet o ilorazie inteligencji mniejszym niż IQ majonez nie szczególnie mnie interesuje. Pewnie myślicie, że jestem wredną suką? Gratulacje wygraliście! Dobra my tu gadu – gadu, a wątek nam spierdala do lasu. Co do tego pół, sorry, ćwierć główka… myślicie, że jestem nie obiektywna? Dobra to oceńcie sami.
*Hej lalka!– raz, dwa, trzy i jeszcze jeden wdech i wydech.
*Nie jestem lalka! Czego?– naprawdę, po czymś takim na nic innego mnie nie stać – tylko bez kretyńskich uśmieszków i idiotycznych insynuacji
*Znaczy się, że co? – <zgrzyt zębami>(nie bardzo wiem jak to inaczej opisać) zaraz zacznę gryźć!!!
*Ok. będę mówić bardzo powoli i dużymi literami żebyś mnie zrozumiał. Gotowy? P-O C-O M-N-I-E S-Z-U-K-A-Ł-E-Ś-?
*Mam nową podopieczną dla Ciebie – za coś takiego powinni od razu wsadzać do celi śmierci. Naprawdę.
*Chyba dla Mag, nie dla mnie! Ja się do tego nie nadaję. Ile razy jeszcze mam to powtórzyć żebyś w końcu zrozumiał i zasugerował to mojej, tak zwanej, przyjaciółce?
*Co zrobił?
*Poddaję się! Gdzie ta – przełknęłam obrzydzenie, że muszę powiedzieć coś takiego – miła staruszka?
*Ona nie jest miła, dlatego ty ją dostałaś.
Nie mogłam uwierzyć. Pierwszy raz słyszałam zdanie złożone od Braian’a. jednak chłopak czegoś się nauczył. Ale pomimo wszystko przyznajcie nie miałam racji, ze to kretyn do potęgi entej entej, że aż brak tej entej? Innym dowodem mojej tezy byłoby przytoczenie kilku wypadków z jego udziałem. Weźmy na przykład wyścigi wózków inwalidzkich. Niby nic dziwnego staruszkowie, teoretycznie, mogliby chcieć się rozerwać w taki czy inny sposób i personel przymknął na to oko. Nikt nie przewidział udziału Braian’ i genialnego, oczywiści jego zdaniem, pomysłu żeby wyścig urządzić na schodach. Nie pytajcie. To nie był niestety szczyt jego głupoty. To był dopiero początek. Pewnego dnia uznał, że dobrze byłoby urządzić ognisko. Wszyscy się ucieszyli, ładna pogoda, ciepło i perspektywa mile spędzonego czasu. Raj. Szkoda tylko, że ten Raj został brutalnie przerwany przez Braian’ a, który, uwaga, uwaga, za podpałkę wziął połowę zapasów bandaży z magazynu, to jeszcze żeby nie zgasło i ładnie się paliło dorzucił…już wiecie czego? Tak. Macie rację. Fajerwerki. Na pytanie skąd posiada taki towar, z rozkosznym, zdaniem pielęgniarek, uśmiechem wyjaśnił że zostały mu z sylwestra i jak chcemy to on może jeszcze trochę ich dorzucić… Pewnie zastanawiacie się dlaczego jeszcze tu pracuje skoro jest ewidentnym zagrożenie życia i zdrowia? Powiem tak. Syn właścicielki.
Ale to nie o niego chodzi w tym wszystkim. Chodzi o tę staruszkę. Jak się pewnie domyślacie, nie chcąc kontynuować tej interesującej konwersacji, wybrałam tak zwane mniejsze zło. Pani Drake, jedyna osoba którą zapamiętałam z nazwiska w wieku 60+, leżała w jasnym pokoju, przykryta atłasową kołdrą w kolorze lawendy. Siwe włosy miała misternie ułożone, perfekcyjny makijaż. W powietrzu unosił się dziwny zapach, którego wtedy nie potrafiłam nazwać. Był słodki, a jednocześnie rześki. Ciężki i lekki zarazem. Staruszka spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami a ja odniosłam wrażenie jakby prześwietlała mnie na wylot. Zaczęłam nawet przestępować z nogi na nogę! Ja. Osoba niezwykle opanowana i nie uciekająca nigdy wzrokiem od rozmówcy teraz mogłam opowiedzieć wygląd tapety w najdokładniejszym stopniu.
*Podejdź do mnie Rose – zmierzyłam ja wzrokiem. Nie nosze żadnego kretyńskiego identyfikatora, a na czole tez nie mam wypisanego imienia.
*Skąd znasz moje imię? – mówiłam wam już, że jestem dość bezpośrednia?
*Ten miły blondyn mi powiedział – pomimo tego, że powiedziała to słodkim głosikiem miałam wrażenie, że coś jest nie tak
*Taa. Jasne. Zważywszy, że ciągle mówi na mnie lalka, bo śmiem sądzić nie pamięta mojego imienia, to już pani wierze.
*Hahahahahaha – zaśmiała się – właśnie kogoś takiego szukałam. Mam coś dla ciebie Rose Adams.
*Nawet nie zapytam – mimo wszystko wolałam zachować moje nikłe zdrowie psychiczne. Patrzyłam jak kobieta ściąga z szyi medalion
*Proszę. - Wyciągnęła go w moją stronę – Jest dla Ciebie. I nie chcę słyszeć, że nie możesz go przyjąć. Całe życie szukałam kogoś takiego jak Ty. Hardego. Niezłomnego. Takiego, który umie postawić na swoim i mało tego potrafi wywrócić świat na głowie, jeśli tylko uważa, że ma to sens.
*Nie miałam zamiaru odmawiać – odparłam z kpiącym uśmiechem – jest nawet, nawet. To srebro?
*Nie. – Patrzyła mi w oczy – to mitrandil, materiał elfów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vesper dnia Czw 11:09, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:10, 13 Lis 2009    Temat postu:

1) Brian odmienia się bez apostrofu, jak wszystkie imiona zakończone na spółgłoskę.
2) Liczby zapisujemy słowami
3) Mirtrandil? Rozumiem, że to wypadkowa tolkienowskich "mithril" i "mithrandir"

Reszta będzie, jak wrócę z zajęć.
Złączyłam posty.
Mal.



Ok, jedziemy Smile

Początek czegoś dłuższego, jak widać, typowy do bólu. Nastolatka dostaje od tajemniczej staruszki medalion - elficki, rzecz jasna - zapewne albo jest dziedziczką rodu królewskiego w jakimś świecie fantasy, albo jest "wybraną" mającą ów świat ocalić, albo została wyznaczona do dostarczenia komuś tego medalionu, albo wszystkie te rzeczy na raz. Nie zdziwiłabym się, gdyby sama w sobie miała trochę elfiej krwi. Spodziewam się, że trafi do świata fantasy, że trafią ram z nią też jej przyjaciółka Mag i irytujący przystojniak Brian, którego nasza bohaterka na razie nie znosi, ale zakocha się w nim na zabój. Oczywiście zanim sobie uświadomi to ostatnie wpadnie w oko lokalnemu księciu, być może działającemu na rzecz lokalnego Władcy Ciemności - albo Władczyni Ciemności. A nasza staruszka albo jest elfką, albo (prędzej, zważywszy na to, że mało kto umie sobie wyobrazić starego elfa) potężną czarodziejką wysłaną do naszego świata w poszukiwaniu wybranej. Ewentualnie, sądząc z jej nazwiska, smoczycą w ludzkiej postaci.
Nihil novi sub sole.

Jeśli powyższy opis nie oddaje zaplanowanej przez ciebie treści to brawo, ale nie dałaś mi podstaw, żebym myślała, że choć trochę od kliszy odbiegłaś... A to nie zachęca do czytania ciągu dalszego.

Wydaje mi się, że zdajesz sobie sprawę ze schematu, próbując przełamać go ironiczną narracją - ale efekt nie jest zachęcający. Bohaterka irytuje od pierwszych zdań - mam wrażenie, że nie lubi nikogo i niczego, że jest koszmarną egoistką, pozującą w dodatku na osobę o złotym sercu (pracuje w domu starców jako wolontariuszka - a więc DOBROWOLNIE - a traktuje tę prace jako dopust boży a podopiecznych chyba nie lubi, skoro nawet nie pamięta ich nazwisk). Ton w jakim prowadzi narrację budzi niechęć. Co prawda nie wymagam, by bohater był wcieleniem dobroci i budził moją automatyczną sympatię, ale obawiam się, że nie chciałaś z twojej bohaterki robić hipokrytki?

Brian to typ Jamesa Pottera, w dodatku tandetny. Poszłaś po najniższej linii oporu, każąc mu wrzucać fajerwerki do ogniska i wysławiać się w sposób przypominający ocenzurowaną wersję dresa. A skąd wiem, że bohaterka się w nim zakocha? Bo gdyby nie miał być ważną postacią, pewno byś go nie opisywała tak dokładnie, mam rację?
I, z ciekawości, skąd Rose wie, ile dokładnie Brian ma wzrostu? Mierzyła go?

Moja droga, każdy schemat można ładnie wykorzystać - ale trzeba mieć do tego dużo umiejętności, których ty po prostu nie posiadasz. Widzę to już po tym króciuteńkim fragmencie. Błędów robisz mnóstwo - na pewno prędzej czy później ktoś ci je wypisze, ja na razie pasuję, ale na boga CZY WIDZIAŁAŚ W JAKIEJKOLWIEK KSIĄŻCE DIALOGI ZACZYNAJĄCE SIĘ OD GWIAZDKI?!?

Opisów właściwie brak, bo wzmianka o wzroście, brązowych oczach, mięśniach i czarującym uśmiechu Briana to nie opis, a garść suchych faktów. A jak medalion wygląda, po za tym, że jest z mithrilu, czy jak ty tam to po swojemu nazwałaś - nie wiemy w ogóle. Podobnie nie wiemy, jak wyglądał dom starców, jak wyglądała pani Drake - nic. Gdyby nie nieudana ironia Rose, narrację określiłabym jako "poszła-zrobiła". Nie pędź na złamanie karku - zatrzymaj się - nad bohaterami, nad ich otoczeniem. W dialogach zwracaj uwagę nie tylko na słowa, ale i ton głosu, mimikę, gesty.

Zastanów się nad tym, czy masz coś nowego do wplecenia w znany schemat - to może być ładny styl (na razie go nie masz, ale to nie znaczy, że możesz mieć), ciekawa konstrukcja świata (co nie oznacza wymyślenia nowych ras i garści dziwnych słów), ciekawe kreacje bohaterów, odwrócenie schematu (np. bohaterka jest wybraną nie tych dobrych, ale sił zła). Poczytaj trochę fantasy - więcej, niż Tolkiena (jest wielki!) i Paoliniego (to nędzna literatura, wierz mi).
Zastanów się, czy narracje pierwszoosobowa to dobry pomysł. Co zrobisz, kiedy twoja bohaterka straci przytomność? Przeskoczysz nagle do trzecioosobowej? To nie jest dobry zabieg, zwłaszcza u początkującego.
Zastanów się nad charakterami postaci. Jacy są twoi bohaterowie i dlaczego są tacy, jacy są? Kogo lubią, a kogo nie i dlaczego? Jak będzie zmieniać się ich psychika pod wpływem wydarzeń? Jak zareagują na zmianę scenerii? Jak zareagują na czyjąś śmierć? Jak zachowają się w sytuacji zagrożenia? Co zrobią, jeśli to im zdarzy się kogoś zabić? Jakie są ich zalety, jakie są wady, jakie są cechy zupełnie zwyczajne?

Uff, dużo tego. Więcej niż dotąd napisałaś, jak sądzę. Mam nadzieję, że cię nie zniechęcę, bo to nie mój cel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin