Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
[ NZ ] "Preludium"


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:18, 12 Gru 2009    Temat postu: [ NZ ] "Preludium"

Preludium to moje osobiste opowiadanie, które tworzę na blogu od jakiegoś pół roku. Wkleję tu pierwszy tekst. Proszę mieć na uwadze, że opowiadanie ma sporo opisów technicznych, może zawierać wulgaryzmy. Erotyki nie przewiduję. Proszę o konstruktywne uwagi, proszę NIE czepiać się interpunkcji (wiem, że zdarza mi się zgubić przecinki). No to zacznijmy.

Preludium. Prolog.

- Milion – padła szorstka wypowiedź. Człowiek, który ją wycedził ubrany był schludnie, w biały kombinezon. Miał około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, średnią posturę ciała, ciemne włosy i wąsy. Jego głos był stosunkowo cichy jednak zdecydowany i władczy. Jego rozmówca siedział po drugiej stronie starego dębowego biurka. Zupełnie odstającego od syntetycznych lekko lśniących ścian.
- Milion? Jebło Cię? Powiedziałem Ci już, że trzysta tysięcy to maks co możemy zaoferować. – odparł mężczyzna ubrany w wojskowy mundur. Był wyraźnie podenerwowany. Sięgnął do pudełka na biurku i wyjął z niego cygaro, odgryzł końcówkę i wsadził w zęby. Potarł palcem po substancji na pudełku i przetarł po cygarze po czym pośpiesznie wsmarował w skórę. Nie upłynęło dużo czasu a substancja rozpaliła cygaro, które wydało z siebie szlachetne buchnięcie.
- Generale.. – Stwierdził zupełnie beznamiętnie cywil – jeśli wy lubicie i możecie łamać prawo, proszę bardzo. Ryzyko zdemaskowania jest w tym wypadku zbyt wielkie a powiązania niepodważalne. Środki, których wymagam nie są specjalnie wyrafinowaną kwotą, pozwolą mi jednak zaszyć się, w którymś z cichych systemów bez potrzeby oglądania się za siebie. –
Jego ton jeszcze bardziej rozzłościł wojskowego. Generał wciągnął olbrzymią dawkę dymu do ust po czym wypuścił pokasłując. W końcu wydusił przez zęby
- Pięćset tysięcy i ani Solena więcej! – krzyknął generał. Zapadła chwilowa cisza, po której cywil położył, trzymany do tej pory w ręce datapad i stwierdził
- Poszukajcie innego jelenia. Proszę uważać z tym cygarem. To niezdrowe.. i od dawna nielegalne – Dorzucił tylko i obrócił się na pięcie w stronę wyjścia. Nie zdążył jednak zrobić dwóch kroków gdy potężne uderzenie pięści w blat wstrząsnęło jego ciałem.
- Osiemset tysięcy, albo Cię kurwa na miejscu zastrzelę ! – wojskowy krzyknął tak mocno, że wypuścił cygaro z ust. Jego twarz była czerwona od zdenerwowania. O cokolwiek właśnie się targował, musiało być bardzo wartościowe skoro szedł na takie ustępstwa.
- Proszę, jednak nawet wojskowi potrafią myśleć racjonalnie. Myślę, że koniec końców się dogadamy. – Odparł z lekką nutką ironii mężczyzna w bieli. – Jeśli mam to zrobić. Potrzebuję materiałów, laboratorium .. dobrze strzeżonego, oraz drużyny lojalnych ludzi. Ponadto potrzebuję małego statku transportowego. – Obrócił się i podszedł do biurka. Chwycił ponownie datapad a z kieszeni wyjął chip wielkości główki od pinezki.
- Tutaj znajdzie pan numer konta, oraz dane kontaktowe. Prześlę panu nazwiska ludzi, których proszę zwerbować. Gdy wszystko zostanie załatwione będę oczekiwał na transportowiec. – obrócił się w stronę wejścia i zrobił parę kroków, po czym odchylił głowę i dodał – Ah i przy okazji. Nazywam się Thomas Barret, przez dwa "r" – Syntetyczne drzwi rozsunęły się przed nim i zasunęły za nim. Generał chwycił w dłoń mikrochip i wsunął go do terminala. Przyłożył rękę do czytnika i po chwili przelał Soleny na konto rozmówcy. Chwilę potem z zamyślenia wyrwał go głos intercomu
- Próba ustanowienia bezpiecznego hololinku, zatwierdź autoryzację – upomniał się terminal.
- Połącz – Odparł generał i po chwili w małym urządzeniu stojącym na biurku zgromadziła się energia. Pojedynczy strumień światła strzelił delikatnie w górę, po czym rozszedł się i stworzył wirtualną postać rozmówcy. Tym razem była zaciemniona. Widać, nadawca chciał pozostać anonimowy.
- Generale – zabrzmiał głos hololinku – jak stoi sytuacja? Jesteśmy gotowi?
- Tak Sir, wystąpiły pewne komplikacje, głównie finansowe, ostatecznie udało się wynegocjować najlepszego specjalistę jakiego mieliśmy na liście. – odparł wojskowy
- Ile?
- Osiemset tysięcy.. chciał milion, tylko o tyle udało się obniżyć jego oczekiwania. Miejmy nadzieję, że cała ta operacja będzie warta swojej ceny. Stoimy na krawędzi przepaści, jeden krok nie w tą stronę i runiemy głęboko w dół. – Stwierdził odbiorca.
- Wkalkulowane ryzyko. O Soleny się nie przejmuj. Sponsorzy załatwią sprawę. Tymczasem pilnuj by sprawa była cicha. Zorganizowałem Ci laboratorium na Tantal V. Ładunek powinien być tam przetransportowany bez zbędnego rozgłosu. Pamiętaj, że trasa na Venegar Oli pełna jest oficjeli. Nie dajcie się skontrolować. W razie potrzeby ucieczka w hiperprzestrzeń. – Pouczył tajemniczy głos
- Tak Sir, wszystko będzie rozwiązane tak cicho jak się da. Proszę mi tylko powiedzieć, co z drugim ładunkiem? – Spytał mundurowy.
- Tym niech zajmie się już Twój fachowiec, będzie bardziej wiarygodnie. Koniec połączenia – Hololink został zerwany i smuga światła rozwiązała się, pozostawiając mężczyznę samemu sobie. Rozsiadł się teraz głęboko w fotelu rozmyślając o całej sprawie. Jak wysoko musiał być ustawiony jego pracodawca skoro mógł wydawać rozkazy nawet generałom i dlaczego nie chciał ujawnić swojej twarzy? Właśnie zdał sobie sprawę, że zabrnął za linię prawa i nie miał już odwrotu. Podniósł zgaszone cygaro ze sterylnej posadzki i rozpalił je ponownie. Pociągnął trochę dymu i wlepiając tępo wzrok w obrazek mieniący się na przeciwległej ścianie wyczyścił myśli.

***
Jakiś czas później Thomas Barret otrzymał wiadomość. Jego transportowiec czekał na niego wraz z koordynatami przesyłu w lokalnej bazie. Miał podać się za młodego biznesmena, co z resztą nie było dalekie od prawy, zważywszy stan konta, następnie wejść na pokład i odlecieć. Bez szumu i rozgłosu. Siedemnaście miliardów istnień na Ziemi. Codziennie tysiące statków wychodziły z hiperprzestrzenni wokół planety, codziennie miliony osób przylatywały i odlatywały. Najbogatsi, najbardziej wpływowi, najważniejsi mijali się na zebrania i spotkania swoich firm. Główny ośrodek ludzkości, można było się tu zgubić. Na to właśnie liczył Barret wypełniając otrzymane polecenia.. Być może najważniejszy, najtrudniejszy, najbardziej nerwowy etap jego życia właśnie się zaczął. Uciekł z Ziemi, której prawo niedługo miał złamać. Wspomniał czasy studiów medycznych oraz robienia specjalizacji, zdał sobie sprawę, że minęło już dobre sześćdziesiąt lat od tamtego czasu i minął już połowę dopuszczonego wieku dla człowieka. W tej chwili być może ostatni raz zobaczył swoją planetę. Tę, która zrodziła jego gatunek, jego, która ukształtowała go na najlepszego we Wszechświecie transplantologa i eksperta od krytycznych sytuacji medycznych. Rozejrzał się po kokpicie swojego statku. Już z zewnątrz wydało mu się, że maszyna, którą otrzymał nie była zupełnie zwyczajna. Pomijając fakt wielkości, wszak transportowce mogły mieć od zwykłych kilkunastometrowych do potężnych kolosów klasy Stonehenge o ponad dwu kilometrowej ładowni. Ten jednak był cokolwiek dziwny. Zbyt nowoczesny, nafaszerowany dziwną technologią, która nie mogła mieć zastosowania w zwykłych misjach transportowych.
- Szmugler – Pomyślał Barret i zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie statek nie zostanie jego mieniem zbyt długo. Nie martwił się tym jednak, za osiemset tysięcy Solenów mógł sobie kupić mały księżyc, a co dopiero statek. Ludzie, którzy zlecili mu to dziwne zadanie musieli być bardzo wpływowi. Milion Solenów, kwota, którą żądał. Czy mogła go postawić ponad prawem ? Czy owi ludzie są ponad prawem ? Nie znał nikogo kto miałby więcej niż miliard Solenów.. Magnaci, właściciele własnych planet. Solen to dziwna waluta. Zupełnie niepodobna do starych Ziemskich nominałów. Mówiono, że reprezentuje wartość pracy. Że jeden Solen to podstawowa jednostka wymiany usług i towarów. W jednej chwili stare pieniądze przestały istnieć i status ziemski zdążył do wyrównania. Nagle okazało się, że więcej Solenów ma, nie ten, który ma więcej gotówki, lecz ten, który ma więcej do zaoferowania. Wiedza, umiejętności, informacje, mądrość zaczęła się liczyć. Boom technologiczny, który nastał później przerósł nawet wynalezienie Hipernapędu.
- Ziemia, tu AFC numer "531/33/Xcvl" gotowy do skoku na Aragon Latina, proszę przydział miejsca na skok – zakomunikował w hololink wyrwawszy się z zamyślenia.
- "AFC 531/33/Xcvl", przestrzeń przyznana. Koordynaty przesłane, na terminal pokładowy. Czas przydziału, dwie minuty. – Zabrzmiała odpowiedź. Statek ruszył z olbrzymią prędkością w kierunku wyznaczonych współrzędnych. Lawirować pomiędzy innymi statkami nie było łatwo i dostęp do pilotażu w strefie Ziemskiej posiadał tylko zintegrowany z Centralnym Ośrodkiem Lotu autopilot a wszelkie próby manualnego podejścia mogły spotkać się z surowymi konsekwencjami. Czas płynął, sześćdziesiąt sekund na dotarcie i dziesięć na przygotowanie skoku pozwalał na zachowanie sporej rezerwy. Zza lewego wizjera wyłoniła się potężna sylwetka okrętu bojowego.
- Jasna cholera! – wyraźnie zdumiał się Barret, ten sam, który targując się o olbrzymią stawkę zachował kompletną neutralność teraz zdobył się na taki wyraz zaskoczenia. Widok, który mu się jawił musiał być piorunujący...
- To musi być Vanity, nowy Ziemski Superniszczyciel. – Stwierdził sam do siebie – Jest jeszcze większy niż Insolence! – Pokręcił głową z niedowierzaniem. Widok, który ukazał mu się mógł przyprawić o silniejsze bicie serca. Jeden z dwóch Superniszczycieli w całej galaktyce. Długi na dwanaście kilometrów , szeroki i wysoki na cztery. Większy od niejednej stacji kosmicznej. Sam w sobie był miastem, ośrodkiem treningowym, rozrywkowym, centrum handlowym i lądownikiem dla innych statków, w tym pancerników. Przede wszystkim był jednak potężną machiną do niszczenia. Lekarz nie mógł znać specyfikacji technicznej statku, jednak sama wielkość sugerowała, że jest w stanie zrobić wiele. Przypomniał mu się incydent na Reven Ao osiemdziesiąt osiem lat temu. Wtedy to pierwszy raz użyto Insolence.. druzgocąca lekcja. Nigdy więcej żadna kolonia nie zwróciła się przeciwko Ziemi.
Czas upłynął i transportowiec skoczył w Hiperprzestrzeń. Barret odczekał dziesięć minut po czym wydał komendę.
- Komputer, przerwij lot na Aragon Latina. Zmiana kursu. Cel Aurora Sentry. – zawtórowała mu odpowiedź terminalu po czym statek wyszedł z Hiperprzestrzeni , skorygował cel i skoczył jeszcze raz. Barret pozwolił autopilotowi prowadzić się do celu. Miał półtora doby, mógł przestudiować akta, w końcu coś zjeść, obejrzeć statek albo poddać się krótkotrwałej hibernacji. Postanowił zrobić wszystko po kolei. Ostatecznie wszedł do komory Kriostazy i udał się w świat snów.

EDIT. Poprawiłem błędy, które wytknęłaś, a przynajmniej te, które zauważyłem i wszystkie zgrzyty ze znakami interpunkcyjnymi na końcu zdań (pousuwałem spacje pomiędzy wyrazem a ? i !).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez EternalTraces dnia Czw 11:36, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:14, 15 Gru 2009    Temat postu:

Niestety, przecinki nie są jedynym problemem z interpunkcją, jaki masz - drugi, równie rzucający się w oczy, to stawianie spacji przed pytajnikami i wykrzyknikami. Pokasuj te spacje do cholery.
I postudiuj zasady interpunkcji, bo twoja prośba o nieczepianie się brzmiała dla mnie jak "wiem, że robię błędy, ale i tak ich nie poprawię". Jeśli wiesz, że popełniasz błąd, powinieneś dążyć do wyeliminowania go. Na przykład powinieneś wiedzieć, że stawia się przecinki przed "a". Jeśli to wiesz, a ich nie stawiasz, jest to objaw karygodnego niechlujstwa i braku dbałości o tekst.
Podobnym niechlujstwem jest pisanie liczb cyframi - o ile jest to jeszcze uprawnione w wypadku dat, numerów (np statków kosmicznych w tym wypadku), czy też koordynatów, o tyle dane takie jak czas, wzrost etc. powinieneś zapisać słownie.
Masz lekkie tendencje do nadużywania zaimków dzierżawczych, co widać zwłaszcza w początkowych zdaniach: "Jego głos" a zaraz potem "Jego rozmówca".
Po za tym, jak na przyzwoicie napisany tekst roi się "Preludium" od głupich błędów leksykalnych i stylistycznych. Nie siedziałam ci z lupą nad każdym zdaniem, ale parę automatycznie wyłapałam:

rozsmarował w skórę
"wsmarował W skórę" - "rozsmarował NA skórze"

cygaro, które wydało z siebie szlachetne buchnięcie
coś mi tu zgrzyta, nie jestem pewna, jak zdefiniować ten błąd, ale zdanie mi się nie podoba.

nie zdrowe
"niezdrowe"

Cokolwiek właśnie targował
"o cokolwiek właśnie się targować" - "targować SIĘ" występuje, o ile mi wiadomo, wyłącznie jako czasownik zwrotny.

mężczyzna w białym
Potocyzm. powinno być "mężczyzna w bieli" albo "mężczyzna w białym kombinezonie".

przez dwa r
"przez dwa "r"" - "r" w cudzysłowie

Miał podać się za młodego biznesmena, co z resztą mając tyle pieniędzy nie było tak dalekie od prawdy
"będąc młodą lekarką odwiedził mnie ordynator", "widząc, że nie może się upić, wódka nie smakowała mu" - przeanalizuj sobie te przykłady i zastanów się, kto jest w nich podmiotem... a potem zastanów się, kto lub co jest podmiotem w twoim zdaniu.

ostatni raz zobaczył swoją planetę. Tą, która zrodziła jego gatunek, jego
"Tę planetę" - to raz. Dwa, lepiej by było "jego samego".

wykształtowała go
"ukształtowała"

prawdopodobnie owy statek
"Ów" statek. Naucz się odmieniać zaimek "ów". Albo nie używaj go, jeśli jest dla ciebie tak trudny.

Ogólnie nie było źle. Mam lekkiego stracha przed sf publikowaną w necie, może dla tego, że sama uwielbiam ten gatunek i że uważam go za trudny do napisania. IMHO kiedy chcesz pisać sf, możesz podążyć jedną z trzech dróg - jedna to pisanie "naukowe" - hard sf, najtrudniejsze co można stworzyć. Do tego trzeba być naukowcem, nie ma bata, a nawet, jeśli zawrzesz w tekście nowatorskie teorie, to i tak najpewniej prędko się one zdeaktualizują, chyba, że połączysz je z wątkami filozoficznymi i społecznymi - jak Dick, Lem czy Frank Herbert. Druga droga to wykorzystanie szafarzu i klasycznych wątków do poruszenia kwestii społecznych i psychologicznych - i tu chyba najlepszym przykładem jest serial "Battlestar Galactica". Trzecia droga to wykorzystanie szafarzu do stworzenia historii czysto rozrywkowej - space opery i wydaje mi się, że ty idziesz tą drogą. I wiesz co, jeśli będziesz dbać o logiczną spójność świata, ciekawą intrygę i wyrazistych bohaterów - powinno ci się udać. Natomiast mimo wszystko wypatrzyłam u ciebie dwie rzeczy, które mnie osobiście w sf irytują. Pierwsza z nich go gadżetyzm - jasne, zabawki są przydatne do budowania świata, ale powinny być przemyślane. Substancja, którą generał zapala cygaro, wydaje mi się wątpliwa - nie wiem, czemu miałaby być lepsza od zapałek albo zapalniczki, wydaje mi się być zbędnym bajerem, który dodałeś, by twój tekst był "bardziej s niż f". Podobnie nie jestem przekonana co do sypania koordynatami - seria cyfr podawana przez bohatera i operatora lotu wydaje mi się być zbędna. Takie coś miałoby sens, gdyby nie istniały komputery, które takie koordynaty przekazują automatycznie - człowiek pomyli sobie jedną cyfrę i problem gotowy... Zwłaszcza, jeśli to operator n-tą godzinę siedzący za monitorami. Podawanie koordynatów miało sens w sf pisanej trzydzieści lat temu, kiedy nikt jeszcze nie przewidywał rewolucji informatycznej... pisząc z perspektywy XXI wieku powinieneś mieć na uwadze to, że lwia część szafarzu popularnego jeszcze nie tak dawno zdezaktualizowała się. Ustny przekaz koordynatów jest jednym z tych elementów.
Natomiast podoba mi się koncepcja ekonomii twojego świata. Nie mam pojęcia, na ile jest wiarygodna z punktu widzenia ekonomii jako nauki, ale z punktu widzenia podstaw socjologii, jakimi dysponuję (też fakt, specjalistką od socjologii na tym forum jest Mad Len) ma sens.

Ogólnie jest nieźle. Brak mi jeszcze jakiejś charakterystycznej, wyrazistej cechy u bohatera - ale możliwe, że wprowadzisz ją później.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:47, 15 Gru 2009    Temat postu:

Uh, zabolało.. niemniej jednak dziękuję. Pierwsza osoba, która naprawdę jest w stanie wywalić moje babole językowe, szkoda, że jest ich tak dużo. Swoją drogą, żeby dziś poprawić to wszystko, musiałbym przepisać sporą część. Zanim to uczynię, pozwolę sobie za chwilę wkleić drugą część.

Odniosę się jeszcze do błędów:
Spacje przed znakami interpunkcyjnymi. Już mi to napomknięto i w nowych opowiadaniach (oraz innych tekstach, które niekoniecznie powstają na bloga) będzie tego coraz mniej, aż w końcu zniknie.

Tą, tę. Z tym również walczę.

Nie z częściami zdań - walczę.

Co do reszty błędów. Mam nadzieję, że systematyczne pisanie pozwoli wyeliminować takie paskudne babole. W gruncie rzeczy doświadczenie i swoiste umiejętności zdobywa się razem z pisaniem więc.. liczę, że następny raz będzie lepszy. Dziękuję za w sumie pochlebny komentarz i liczę na kolejny do Pierwszego rozdziału.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:18, 15 Gru 2009    Temat postu:

Preludium. Rozdział pierwszy - Medycyna Przyszłości.


Trzydzieści sześć godzin później.
Spore pomieszczenie wypełnione było skomplikowaną aparaturą. Musiała to być najnowocześniejsza sala zabiegowa. Na środku leżał już pojemnik z zamrożonym pacjentem. Nad nią wisiał laser medyczny wraz z chwytakami i ogromem innej skomplikowanej aparatury medycznej. Pokój rozświetlały świecące matowo, białym światłem ściany, oraz sufit. Równomierne oświetlenie było dużo lepsze niż zwykła lampa. Nie było też potrzeby doświetlać środka sali i pacjenta, gdyż zespół lekarzy nie znajdował się przy nim, a w osobnych pomieszczeniach sterujących pracą oprzyrządowania rodem z XXIX wieku. Thomas Barret wraz z kilkoma zaufanymi lekarzami byli gotowi. Przesyłka, na którą czekali nie dotarła jednak na czas. Oczekiwanie tworzyło niepotrzebne napięcie, powodowało myśli na temat słuszności takiego działania. Człowiek w komorze według danych znajdował się w niej osiemdziesiąt osiem lat. Lekarz zdziwił się widząc ogromną dziurę wyrwaną w niemal całym brzuchu, nie szczędząc narządów wewnętrznych i kręgosłupa. Ten człowiek powinien być martwy. Konwencjonalne metody leczenia – nawet tak zaawansowane nie mogły uratować mu życia. Kręgosłup, żebra, żołądek, nerki, wątroba, jelita, trzustka, wszystkie mięśnie i połowa centralnego systemu nerwowego. Tego nie da się po prostu przeszczepić. Musieli wiedzieć to już wtedy. Dlaczego umieszczono go w komorze Kriostazy zamiast pozwolić mu umrzeć? Tego wiedzieć nie mógł… jeszcze.
Konsternację przerwał komunikat o wylądowaniu kolejnego statku kosmicznego. Zważywszy na odosobnienie miejsca, które zostało wybrane musiał to być dostawca paczki. Po chwili do pomieszczenia wszedł szczupły, średniego wzrostu mężczyzna o czarnych włosach i w ubraniu roboczym. Sprawił wrażenie podrzędnego mechanika. Tym, co przykuwało uwagę, był jego uśmiech i entuzjazm. Wydawał się chłonąć wszystko oczyma jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. Niemal w biegu przeszedł obok lekarza i bez przywitania podbiegł do aparatury medycznej.
- Nie dotykaj! – Wrzasnął Barret do nowo przybyłego. – dwie godziny kalibrowałem instrumenty, nie po to, żebyś macał je brudnymi palcami. –
- Spokojnie, chciałem tylko zobaczyć. To niesamowite, o to – wskazał na urządzenie znajdujące się nad komorą kriostazy - laser medyczny "bpr x22" zbudowany przez Intech Corp w 533 roku. Wspaniała maszyna, w dodatku widzę subtelne modyfikacje. A to tu – wskazał następne – chwytak bezdotykowy. Macie w tym szpitalu niemal kosmiczną technologię – dodał.
Wyraźnie zbił z tropu lekarza. Kompletnie zagubiony nie wiedział, czy ma się złościć na brak manier obcego, czy może podziwiać za tak obszerną wiedzę technologiczną. Osprzęt, który wymienił, rzeczywiście był taki jakim go opisał. W dodatku wyłapał modyfikacje, których przecież nie ma w oficjalnych papierach.
- Nazywam się Thomas Barret i mam doprowadzić tego oto człowieka – wskazał na komorę kriostaty – do stanu użyteczności. Gdzie paczka, którą polecono mi dostarczyć? – Zapytał.
- Och, proszę wybaczyć moje maniery – Odparł mechanik – Nazywam się Aibiel Garenstan. Oczywiście, paczka została przekazana waszemu człowiekowi i wręcz dziwię się, że nie dotarła tu przede mną. Nie omieszkałem obejrzeć pańskiego wspaniałego statku. Zupełnie niepodobny do innych transportowców. Chętnie przyjrzę mu się z bliska gdy skończymy całe to przedstawienie. Swoją drogą, nie wiedziałem, że materiały genetyczne musi przewozić mechanik i to pod klauzulą poufności – dodał skonfundowany.
- Cóż. Nie musi – Odparł Barret dodając – jaki poziom bezpieczeństwa posiada pan, panie Garenstan?
- Wystarczy Abe. O ile mi wiadomo otrzymałem poziom prezydencki tuż przed wyruszeniem na tę misję. Certyfikaty mam w terminalu pokładowym, jednak nie otrzymałem jak dotąd żadnej konkretnej informacji. –
- Hmm prezydencki powiadasz. O! - lekarz wyraźnie podniósł ton na widok olbrzymiego pakunku przetransportowanego do pomieszczenia medycznego tuż obok komory. – Zaraz dowiesz się po co potrzebny był mechanik i dlaczego wszystko jest tajne.
Thomas podszedł do kontenera i wykonawszy proces autoryzacji otworzył go. Pudło składało się z kilku części. Po prawej, w specjalnie spreparowanym pojemniku zgromadzone były elementy biologiczne potrzebne do podtrzymania życia. Nie było w nim narządów wewnętrznych, za to masa przeróżnych komponentów, które nie miały nic wspólnego z normalną biologiczną budową człowieka. W środku w specjalnie uszczelnionym pojemniku znajdowały się nanoboty medyczne czwartej generacji. Po lewej natomiast, w dodatkowej skrzyni był ładunek, który budził w doktorze mieszane uczucia.
- Oto sprawca całego zamieszania. – Rzekł po czym otworzył górne wieko komory i wyjął… kompletną kość lewej ręki wraz z barkiem, jedyną różnicą było to, że trzymany fragment przyszłego ciała, nie był naturalny. Było to wspaniałe osiągnięcie techniki cyborgizacji. Kość zbudowana była z mikro włókien węglowych z dodatkami polimerów usztywniających i Hyperium. Cała konstrukcja była twardsza od zwykłej tkanki ponad stukrotnie. Była nie do złamania w normalnych warunkach, odbijała pociski miotane oraz opierała się plazmie wojskowej, do trzeciej generacji. Co najważniejsze, była zabroniona od prawie stu lat w całym wszechświecie, pod karą śmierci.
- O …! – wycedził zapowietrzony Abe, powstrzymując się od przeklęcia . Spodziewał się wszystkiego, tylko nie tego. Owa technologia zniknęła, pogrzebana w historii, teraz jednak miał ją przed sobą, co spowodowało w nim strasznie mieszane uczucia. Z jednej strony wiedział, że ów przedmiot mógł doprowadzić do jego śmierci, z drugiej był niesamowicie ciekaw rozwiązań konstrukcyjnych i wszystkiego co wiązało się z tym niesamowitym osiągnięciem. Podszedł nieśmiało do doktora i skrzyni i zajrzał w głąb pojemnika. To co zobaczył sprawił, że ugięły mu się nogi. Właśnie w tej chwili zrozumiał co mieli zamiar zrobić. Kompletny szkielet i system mięśniowy człowieka w formie cybernetycznej.
- Mój boże... Ty chcesz zrobić z niego cyborga! – krzyknął i odłożył trzymany w ręku sztuczny mięsień, kolejny cud techniki, węglowych mikro włókien. Mięśnie wielokrotnie silniejsze od ludzkich, były niemal tak potężne jak siłowniki hydrauliczne montowane w starych Enforcerach. – Chyba wolałem nie znać tej pieprzonej tajemnicy – dodał mocno wystraszony.
- Tak... – Odparł doktor. - Z polecenia Rządu Galaktycznego uczynimy z niego cyborga. Ten człowiek jest oficjalnie martwy od niemal wieku. Prawdopodobnie już nikt go nie szuka. Zapewne nawet nie istnieje w kartotekach. Tutaj nie ma nic poza datą włożenia do pojemnika. – Dopowiedział, złapał Aibiela za ramię i powiedział
- A teraz wybaczysz. Mamy pracę do wykonania. Proszę, opuść pomieszczenie medyczne. – i udał się do pomieszczenia kontrolnego.
Nie trzeba było powtarzać drugi raz. Przestraszony mechanik niemal wybiegł z sali.
Barret wszedł do kontrolni, zajął miejsce przy terminalu medycznym. Położył rękę na panelu sterowania. Dopiero teraz dało się zauważyć, że w nadgarstku ma przymocowane dziwne małe urządzenie. Teraz z panelu wysunęła się zapadka i wtyczka szybkim ruchem wbiła się w jego nadgarstek. Przez chwilę w jego głowie zaszumiało i zrobiło się czarno. Chwilę później znalazł się w wirtualnym interfejsie terminalu. Zwyczajny pozwalał przerzucać okienkami myślą bądź dłonią, ten był znacznie zmodyfikowany. Pozwalał na płynny ruch w obrębie wirtualnej rzeczywistości, a każdy miał odzwierciedlenie w maszynach które zaprogramował pod siebie. Chwilę po nim podłączyło się jego dwoje asystentów, trzeci, kończył właśnie segregację oprzyrządowania w skrzyni przy komorze kriostazy.
- Zaczynajmy – stwierdził Barret.
Wykonał kilka skomplikowanych ruchów, kreśląc ręką w powietrzu znaki odpowiadające chwytaniu, podnoszeniu, przeciąganiu, wstrzykiwaniu i wszelkie inne jakie mógł robić lekarz. Operacja się zaczęła. W realnym świecie główny lekarz oraz jego trzech asystentów siedziało przy swoich terminalach podczas gdy cała maszyneria w szczelnie zamkniętym teraz pomieszczeniu rozpoczęło odzwierciedlanie wirtualnych gestów na pacjencie. Komora kriostazy zaczęła się rozmrażać, w chwili gdy lód wysublimował w parę i został odprowadzony, chwytak podniósł pierwszy z pojemników w centralnej części. Wstrzyknął pacjentowi serum niszczące stare nanoboty. Po chwili jego ciało dostało konwulsji i nastąpiła śmierć kliniczna. To był moment do wstrzyknięcia nowej krwi i pierwszej części nanobotów czwartej generacji. Zamknęły one krwioobieg wokół maszyny do utleniania wyłączając płuca i rozpoczęły naprawę serca i mózgu. Pacjent, formalnie nieżywy był teraz możliwy do operowania i ożywienia później.
Skomplikowana operacja dopiero się rozpoczęła. Pierw laser odciął kompletnie dolną część tułowia na wysokości przestrzelonego brzucha a wysięgnik umieścił ją w celu konserwacji. Następnie rozpoczął operację odzierania kolejnych części ciała ze skóry i mięśni. Następny etap był trudniejszy. Laser skrupulatnie i bardzo precyzyjnie odciął górną część układu oddechowego oraz pokarmowego i zamroził je w formalinie medycznej. Teraz pacjent był tylko głową, resztkami kręgosłupa obciętego w połowie oraz żebrami. Lekarz dokończył usuwać narządy do stanu, w którym został obdarty z górnej i tylnej części czaszki mózg oraz kręgosłup z przytwierdzonym sercem. Podnośnik bezdotykowy podniósł to co zostało a reszta została uprzątnięta. Na miejsce starego ciała jeden z asystentów ułożył skrupulatnie części nowego szkieletu. Nogi umieszczone już w miednicy i przytwierdzone do sztucznych mięśni. Ramiona, teraz wraz z barkami i żebrami, oczywiście już umięśnione w pełni czekały na przytwierdzenie kręgosłupa. Dziwny widok jak szkielet z białego zmienił się w czarny. Inny w tym czasie rekonstruował kręgosłup skrupulatnie usuwając krąg po kręgu do samego dołu i wymieniając je na ten sam kompozyt z którego została zrobiona reszta szkieletu. Żmudną pracę dopełniała rekonstrukcja odnóg centralnego systemu nerwowego za pomocą techmasy, genetycznie przystosowanej do jego ciała. Gdy cały kręgosłup nabrał nowego kształtu mózg został z powrotem osłonięty poprzez zrekonstruowaną czaszkę. Teraz z oryginalnego ciała pozostał tylko mózg, twarz wraz z oczami oraz część rdzenia wraz z sercem. Całość systemu nerwowego została z powrotem położona na stole w miejscu, gdzie czekała już reszta nowego ciała. Barret wraz z asystentem, działając na dwie maszyny skrupulatnie przymocowali stopem polimerowym żebra do kręgosłupa. Następnie to samo stało się z biodrami, i ramionami. Kompletny szkielet został w celach prewencyjnych otoczony zjonizowaną białą farbą imitującą naturalną kość. Laser wykonał jeszcze tylko ostatnie cięcie pozbawiając człowieka serca. W tej samej chwili obaj asystenci odpowiedzialni za odbudowę kostno nerwową przymocowali nowe, sztuczne, ulepszone serce do krwioobiegu i systemu nerwowego. Teraz zautomatyzowany system biologiczny odbudował resztę tętnic i żył. Z formaliny wrócił układ oddechowy i trawienny i został włączony do systemu odbudowy organów wewnętrznych. Pacjent zaczął na nowo nabierać kształtów człowieka. Od teraz Barret i asystenci na przemian z automatycznym systemem odtworzyli jelita i resztę zniszczonego systemu trawiennego, jak również wszystkie inne ważne organy wewnętrzne człowieka. Wszystko wykonane z naturalnej genetycznie techmasy i przystosowane do działania w tym specyficznym organizmie. Z formaliny wróciło to co najważniejsze było w odciętym dole. Układ rozrodczy. Wszystko po kolei przytwierdzane nerwami i naczyniami krwionośnymi. W końcu całość wyglądała jak straszne zombie odarte ze skóry z czarnymi, zamiast czerwonych, mięśniami. Tutaj system dokończył dzieło powlekając każdy mięsień miękką naturalną powłoką imitującą organiczne pochodzenie. Na koniec powleczona została skóra. Po wielogodzinnej, szalenie skomplikowanej operacji człowiek był niemal gotowy. Nim Barret zamknął klatkę piersiową, jego asystent wstrzyknął jeszcze drugą porcję krwi, wraz z drugą dawką nanobotów czwartej klasy. Pacjent został ożywiony i przeszedł na wewnętrzny system działania. Od teraz jakiekolwiek drobne usterki miały być naprawione przez nanoboty. Skóra, zdjęta ze starego ciała wymieszana z biomasą była zupełnie naturalna. Zarost na twarzy, owłosienie ciała i głowy, wszystko zgadzało się tak, że sam pacjent nie poczułby różnicy. Ostatni etap miał właśnie nastąpić. Kolejna maszyna wbiła pacjentowi w nadgarstek odbiornik, taki sam jaki miał lekarz, dodatkowy został wbity w kark tuż u podstawy czaszki. W ten drugi podłączono specjalny program, który ograniczył mentalnie możliwości masy mięśniowej do stu dwudziestu procent przeciętnej wartości.
Lekarz odłączył się od terminala i sięgnął po napój regeneracyjny. Wielogodzinna podróż w wirtualnej rzeczywistości doszczętnie wycieńczała organizm. Był jednak z siebie zadowolony. Miał prawo. Wykonał pierwszą od niemal wieku taką operację, jako pierwszą swoją w życiu i zapewne ostatnią. Nie chciał tego robić nigdy więcej. Człowiek z kriostazy umieszczony został na oddziale medycznym. Nanoboty miały dobę by go obudzić. Dwadzieścia cztery długie godziny.

EDIT : Poprawiłem błędy, które wymieniłaś, przepisałem na nowo niektóre, bezsensowne zdania(te, w których zgubiłem podmiot). Mam nadzieję, że nie zrobiłem przez przypadek innych. Liczby, poza datą, zapisałem literami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez EternalTraces dnia Czw 11:58, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:34, 15 Gru 2009    Temat postu:

Opcja "edytuj" nie gryzie, ale moderatorstwo może.
Lill - Mod Zły


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 11:25, 22 Gru 2009    Temat postu:

Preludium, Rozdział pierwszy, medycyna przyszłości cześć druga.

Doba zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Asystenci Thomasa zostali zwolnieni do swoich starych obowiązków i odlecieli już z planety. Thomas i Aibiel oczekiwali w swoich kajutach. Z zastoju wyrwał obu komunikat hololinku o otrzymaniu nowych rozkazów. O ile mina Barreta zdawała się pokazywać lekkie zdenerwowanie o tyle oczy Aibiela zabłysnęły blaskiem supernowej. Cokolwiek mu zlecono, musiało mieć technologiczne źródło. Wyrwał mikroczip z danymi z Hololinku i wybiegł ze swojego statku. Chwilę później pojawił się przy transportowcu lekarza, który, zdawało się, oczekiwał go. Właz był otwarty. Nie zwracając uwagi na Thomasa, Aibiel wbiegł do środka w kierunku konsoli zapasowej. Włożył mikroczip do terminalu i jego oczom ukazał się plan statku. Nie tego, w którym siedział, choć korzystającego z jego dobrodziejstw. Model, który przedstawiał hologram był bowiem hybrydą, połączeniem obu statków, które stały w hangarach. Zadziwiająca konstrukcja okazała się być supernowoczesnym statkiem szpiegowskim, wyposażonym w najnowocześniejsze zdobycze Ziemskiej techniki. Rozkaz mechanika brzmiał prosto – poskładać go do kupy. Do pomieszczenia wszedł Thomas i beznamiętną twarzą spojrzał na radość kompana.
- Jak dziecko - stwierdził ironicznie.
- Człowieku to jest COŚ! – krzyknął Abe – Nasze dwa statki to rozmontowany model tego super szpiegowskiego krążownika. Nie dość, że ma prototypowe silniki, to jeszcze zamontowano mu tarcze piątej generacji i pochłaniacze zdolne oszukać niemal każdy dostępny radar! – ekscytował się Garenstan
- Nie ciesz się tak, nie będzie Twój. Według tego rozkazu, po zbudowaniu tego statku, czymkolwiek by nie był, mamy rozkaz przekazać go naszemu nowemu koledze, który – spojrzał na zegarek – obudzi się za trzy godziny. Swoją drogą. Wiesz do czego służy złącze, które kazano mi wszczepić na karku? – spytał lekarz.
- Tak się składa, że wiem. Dwadzieścia kilka lat temu chciano wdrożyć rewolucyjny program Enforcer IV. Miał on zastąpić wysłużone dwójki i dołączyć do trójek. Projekt spalił na panewce. Nie mam pojęcia, skąd wzięto bazę do szkieletu, ale był potężny i okropnie silny. Miał ogromne możliwości, jednak jego obsługa przekraczała możliwości fizyczne ludzi. Pomyślano więc o dodatkowym wszczepie na karku, który miałby odciąć przepływ informacji z mózgu do ciała a dopływać do szkieletu mecha. Niestety, projekt, choć bardzo obiecujący, zamknięto, gdy okazało się, że po odcięciu przepływu sygnału tak wysoko, ludzie po kilku sesjach tracili władzę w nogach. Im więcej sesji tym gorzej – skończyło się na kilku zgonach Cóż mogę rzec.. cybernetyczne mięśnie nie obumierają, mając to na uwadze domyślam się, że ktoś wysoko szykuje mu potężną zabawkę. – wyłożył Aibiel
- Wojskowi .. szlag by ich i ich pieprzone tajemnice – wrzasnął zdenerwowany lekarz. – Miałem z niego zrobić cyborga i to wszystko, nikt nie mówił do cholery o niańczeniu go podczas jakichś zasranych eksperymentów. Do kurwy z tym wszystkim. Jeśli wojsko nie chce nam powiedzieć wszystkiego już teraz, to powiedzą nam to gdy wyciągniemy ile informacji się da od naszego pacjenta. – zagrzmiał lekarz.
- Ile pan wyciągnie. Ja mam robotę do wykonania i jeśli pan pozwoli, chciałbym zacząć już teraz. – zaproponował Abe. Thomas chcąc nie chcąc musiał opuścić statek. Udał się do ambulatorium gdzie jego pacjent kończył rekonwalescencję i miał się obudzić lada moment.
Usiadł przy łóżku swojego pacjenta i oczekiwał.. Co chwila spoglądał na zegarek. W końcu wyznaczony czas upłynął i pacjent obudził się zgodnie z przewidywaniami. W jego oczach dało się dostrzec ogromny strach, grymas bólu i widmo śmierci. Był zdezorientowany i prawdopodobnie jego oczy nie mogły złapać ostrości, macał się po brzuchu szukając rany, która niemal pozbawiła go życia. Nie mógł wydusić słowa. Lekarz podał mu szklankę wody. W końcu z jego gardła zaczął wydobywać się cichy dźwięk, nie przypominający jeszcze słów.
- Spokojnie, jesteś w szpitalu. Żyjesz. Słabo widzisz i nie możesz mówić bo spędziłeś sporo czasu w komorze kriostazy. Nic Ci teraz nie grozi. Twoje rany zostały załatane. – powiedział spokojnie Thomas. Jego pacjent zaczął nabierać normalnych kolorów. Jego rozbiegane oczy skupiły się na nim i badały jego postać. Podniósł koszulkę i siadając zajrzał na brzuch. Nie było nawet blizny. Dało się usłyszeć wyraźny oddech ulgi. Ulgi człowieka, który minął się ze śmiercią o włos. W końcu udało mu się wydusić ciche słowo
- Dziękuję – zamilknął znów chwytając się za gardło i masując je. Thomas podał mu kolejne naczynie. Tym razem wypełnione izotonicznym roztworem.
- Wypij to. Postawi Cię na nogi i pozwoli odzyskać sprawność, w tym mowę. –
Pacjent wypił duszkiem zawartość i skrzywił się na lekko kwaśny smak. Barret zaśmiał się
- Musisz się przyzwyczaić. Od dziś do końca, codziennie będziesz musiał wypijać sto mililitrów tego płynu by utrzymać się przy życiu – dodał.
- Gdzie ja jestem? Kim Ty jesteś? Wygraliśmy? – Wydusił cicho cyborg.
- Jesteś na planecie Tantal V w niezamieszkałym systemie Tantal. To tajna placówka medyczna. Ja nazywam się Thomas Barret, jestem lekarzem, który poskładał Cię do kupy i nie mam pojęcia co miałbyś wygrać. Widzisz ..według akt leżałeś w komorze 88 lat. Wszystko co kiedyś znałeś i kochałeś prawdopodobnie już nie istnieje albo bardzo się zestarzało, a Ty sam dawno zostałeś uznany zabitym w akcji. Nie mam pojęcia kim jesteś, skąd pochodzisz i dlaczego Twoje akta zostały wymazane z historii. Być może Ty sam będziesz w stanie udzielić mi odpowiedzi na ten temat. – odparł skruszonemu teraz człowiekowi lekarz. Jego mina mówiła wszystko. Był przerażony sytuacją. Jeszcze przed chwilą prowadził normalne życie, być może był kimś, miał żonę i dzieci, dziś jest niemal wiek lat starszy i nie ma do czego wracać.
- Boże – wykrztusił.. w oczach stanęły mu łzy – Osiemdziesiąt osiem lat .. porzucili mnie na osiemdziesiąt osiem lat? Nie mogę uwierzyć. Nie było wcześniej sposobu? Dlaczego teraz? nie osiemdziesiąt lat temu, nie za drugie tyle lat? – wyrzucił z siebie. Jego głos był już niemal naturalny.
- Trudno mi stwierdzić. Wykonuję tylko rozkazy, opracowano skomplikowane systemy transplantologii i przeszczepów biomasy, która wypełnia teraz Twoje ciało w bardzo dużej powierzchni imitując Twoje prawdziwe, zniszczone organy. W tym celu istnieje płyn, który musisz pić. Pozwoli ci zachować ich kształt i utrzymać siły. – Thomas przerwał na chwilę, po czym dodał – Więc kim jesteś? Co pamiętasz ostatnie? –
- Błysk działa.. mój pancerz nie wytrzymał.. przeszywający ból, później wybuch i lot.. olbrzymi hałas a później cisza, która wypełniła moje uszy.. ten przerażający ból.. nie mogłem ruszyć nogami .. a później czułem jak uchodzi ze mnie życie. Czułem jak słabnę, moje nanoboty nie zadziałały. Czułem, że słabnę i straciłem przytomność.. nazywam się Thadeus Wozniak .. jestem .. byłem pułkownikiem Ziemskiej armii. – Cicho stwierdził żołnierz.
- Opowiedz po kolei. Od początku jak skończyłeś w takim stanie? – odparł Barret
- Żeby opowiedzieć wszystko muszę cofnąć się rok wstecz..

EDIT : Poprawa cyfr, zmiana dwóch zdań. Wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez EternalTraces dnia Czw 12:07, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:00, 28 Gru 2009    Temat postu:

Stary, jedno ci powiem: jeśli w następnym rozdziale dalej zobaczę liczby pisane cyframi, to nie czytam. Koniec. Wytykam ci błąd, ty go olewasz. Brak szacunku dla czytelnika i brak szacunku dla starań osoby, która chce ci pomóc. Interpunkcję też mógłbyś poprawić, nie obraziłabym się. A jeśli ci się poprawiać nie chce, to równie dobrze możesz tego opowiadania tu nie publikować.

Ok, usterki innego rodzaju (znów nie wszystkie, nie będę za betę robić):

Zważywszy na ogromną dziurę wyrwaną w niemal całym brzuchu, nie szczędząc narządów wewnętrznych i kręgosłupa, dziw wziął lekarza.
Kto zważył na dziurę? Kto nie szczędził narządów? Dziw?

Ów człowiek powinien być martwy.
Ten człowiek. Daruj sobie "ów" bo nie umiesz go używać.

wyalienowanie miejsca
"odosobnione miejsca". Szukałeś ładnego synonimu? Jeśli używasz jakiegoś słowa, bądź pewien jego znaczenia i używania.

mężczyzna o czarnych włosach i ubraniu roboczym
"o czarnych włosach i w ubraniu roboczym"

Thomas podszedł do pojemnika i wykonawszy proces autoryzacji otworzył go. Pudło składało się z kilku części. Po prawej, w specjalnie spreparowanym pojemniku zgromadzone były elementy biologiczne potrzebne do podtrzymania życia.
Znajdź powtórzenie...

stu krotnie
"stukrotnie"

była zabroniona od prawie stu lat w całym wszechświecie
Mam nadzieję, że ten "cały wszechświat" to hiperbolizacja?

Owa technologia zniknęła, pogrzebana w annałach historii
Po pierwsze, po raz kolejny, daruj sobie zaimek "ów". Po drugie, annały to, wg słownika: 1. «dawne roczniki lub kroniki» 2. «dawne dokumenty, zapisy». Jak technologia mogła być pogrzebana w kronikach czy zapisach, jako żywo nie wiem. schematy zaplątały się między kartki kronik?

miał ją przed sobą powodując strasznie mieszane uczucia
Kto powodował mieszane uczucia? Na boga, człowieku, pilnuj tych podmiotów!

Z formaliny wrócił układ oddechowo trawienny i został włączony do systemu odbudowy organów wewnętrznych
Co to jest "układ oddechowo-trawienny"? Oni człowieka rekonstruują, czy obcego? I do cholery, od kiedy to coś, co było trzymane w formalinie nadaje się do przeszczepienia? W formalinie trzyma się preparaty. MARTWE preparaty.

Thomas i Aibiel oczekiwali w swoich kajutach. Z zastoju wyrwał obojga
"obu". "Oboje" to mężczyzna i kobieta. Chyba, że czegoś o płci któregoś z nich nie wiem Razz

Fabuła zapowiada się interesująco - tajemniczy żołnierz poszatkowany na kawałki, zamrożony i zrekonstruowany po latach, zapewne w konkretnym celu - to intryguje i sprawia, że chcę wiedzieć co dalej. To z zalet.

Z wad dalszych - straszne gadżeciarstwo i silenie się na naukowość. Generacja czwarta, piąta, dziesiąta, enta. Włókna takie, śmakie, owakie. Przesadzasz z tym. Opis operacji to suchy potok wymienianych kolejnych technologii i czynności. Nic nowatorskiego, ot, zwykła dekoracja sf. Ja nie twierdzę, że nienowatorska dekoracja sf to coś złego - pod warunkiem, że język autora nie staje się technobełkotem. Twój się nim stał. Wyluzuj. Mniej terminów naukowych i pseudonaukowych. Mniej tego science, które nie jest prawdziwym science.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Pon 20:01, 28 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 12:52, 29 Gru 2009    Temat postu:

Surowa jesteś... szkoda, że wychodzi na to, że moje błędy nie są drobnostkami tylko elementarnym brakiem "czegoś" z młodszych lat, w każdym razie... wkleiłem pierwszą cześć, ale jestem już daleko wprzód, stąd w drugiej mogły być te same błędy. Tak naprawdę, to, czy krytyka przyniosła skutek dowiemy się dopiero, gdy napiszę kolejną część. Natomiast ostatniego kawałka Medycyny Przyszłości nie wkleję tu dopóki go nie poprawię.

Cieszę się, że fabuła Ci się podoba. Co do gadżeciarstwa, jak to ujmujesz, będzie go trochę i nie wyzbędę się tego, po operacji natomiast jest już coraz mniej takich opisów. bo rozpędza się akcja.

Proszę waćpana, waćpan lepiej już nie marudzi. Powinien pan poprawić błędy, jeżeli chce pan tylko pochwał słuchać - nie ten adres! To nie jest gazetka, gdzie publikuje się i czeka na fanów, to warsztaty. Nie chcesz poprawiać błędów to wykazujesz zerowy szacunek wobec komentujących. I nie licz, że będą czytać "bo to fajne". To nie ich rola.
Mal.


Przepraszam, czy ja marudzę? Ustosunkowałem się do krytyki. Poza tym czy mówiłem, gdzieś, że nie chcę poprawiać błędów? Sam piętro wyżej napisałem, że kolejną część, dawno już napisanego opowiadania opublikuję, jak ogarnę choć te podstawowe błędy jak niepotrzebne spacje czy liczby pisane cyframi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez EternalTraces dnia Czw 11:40, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:02, 29 Gru 2009    Temat postu:

Jestem surowa i stawiam wymagania, to fakt. Pocieszę cię, że stawiam je też najlepszym, ale z drugiej strony - potrafi mi się podobać nawet tekst z usterkami, o ile jest ciekawy. Ten póki co ciekawy jest. I nie ma błędów logicznych ani, póki co, nie zauważyłam bezsensu w konstrukcji świata czy postaci.
(inna sprawa z tą moją surowością jest taka, że jak patrzę na moje wczorajsze wpisy, widzę, że chyba byłam poirytowana...)

Jeśli w późniejszych częściach mniej jest błędów, to bardzo dobrze, ale to nie zwalnia cię z dbałości o te pierwsze - zwłaszcza, że wklejasz je w nowym miejscu i już po tym, jak błędy ci wytknięto. I o ile zdaję sobie problemy gramatyczne i interpunkcyjne mogą być trudniejsze do poprawy, o tyle poprawienie zapisu liczb jest na tyle proste, że można to zrobić od ręki przed publikacją każdego starego odcinka.

Nie chodzi mi o całkowite usunięcie technologii, bo tego się w sf zrobić nie da, ale o nie przeginanie... tu mi akurat trudno będzie sprecyzować, jaka ilość terminologii będzie właściwa, bo to może być kwestia indywidualnego gustu odbiorcy. Znam na przykład jednego osobnika, dla którego postaci mogą nie mieć osobowości - ale teorie naukowe i śrubki muszą być opisane w najdrobniejszych szczegółach... Z drugiej strony moja przyjaciółka uważała wywody dotyczące fizyki w "Lodzie" Dukaja za zbędne... Ja jestem zwolenniczką równowagi Smile (i czynnika ludzkiego, choć, jak wiemy, trochę człowieka i technika się gubi Smile )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Wto 13:05, 29 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:26, 31 Gru 2009    Temat postu:

Dobra, w powyższych postach poprawiłem błędy, które zostały opisane. Cyfry zamieniłem na słowa, spacje przed znakami interpunkcyjnymi poszły, o tą, tę będę pamiętał, ów przestanę używać. Mam nadzieję, że więcej tego typu błędów na tak masową skalę nie będzie. Zaryzykuję wklejenie kolejnej części po poprawkach już.

Preludium, Rozdział pierwszy, Medycyna przyszłośći, część trzecia.

- Jeśli pamiętasz z historii, w 379 roku Rząd Galaktyczny uchwalił zakaz rozpowszechniania i konstruowania urządzeń służących cyborgizacji, bądź androizacji człowieka. Tamtejsi włodarze przeczuli niebezpieczeństwo przemiany człowieka jako rasy, w coś nie do końca naturalnego. Bano się o utratę człowieczeństwa. – zaczął składać zdania Wojcik.
- Pamiętam. – przerwał mu Barret – Uchwalono wtedy odgórny limit sztucznego podtrzymywania życia i replantacji narządów genetycznymi odpowiednikami na sto pięćdziesiąt lat, ale co to ma wspólnego z Tobą? – dodał lekarz.
- Wszystko.. – odparł sucho żołnierz. W jego oczach znów dało się widzieć swoisty smutek. Jako wojskowy, Wojcik musiał trzymać nerwy na wodzy, jednak emocje, które targały nim teraz nie dały się powstrzymać żadną miarą spokoju.
- Nie wiem czy wiesz, ale pierwsza Ziemska kolonia – Reven Ao była pionierem w tworzeniu nowoczesnych technologii. Na Reven niemal wszyscy koloniści byli w jakiś sposób cyborgami, niektórzy posunęli się do przeszczepienia swojego mózgu do kompletnie sztucznego ciała.. stali się androidami. Wykręconymi maszynami, nie przypominającymi ludzi jakimi byli kiedyś. Revenianie szybko zdali sobie sprawę ze swojego potencjału i rozpoczęli własny program ekspansji galaktyki. Po ponad dwustu latach pod jarzmem Ziemi, pierwszy raz zaczęli przejawiać zapędy niepodległościowe. Żyli dłużej, byli zdrowsi, silniejsi, robili lepszą technologię. Mieli potencjał. Dekret, wydany przez rząd uderzył najbardziej w te monstra. Pozbawieni głównego źródła dochodu i nowych części koloniści z Ao mieli ograniczyć rozwój i powrócić do łask Ziemi jako zwyczajni ludzie. Tak się jednak nie stało.. - nie skończył monologu gdyż do pomieszczenia wbiegł Aibiel i niemal wykrzyczał z radości
- Zrobione ! Cudo! – nie mógł się nachwalić mechanik. Spojrzał na minę doktora oraz człowieka … cyborga, który siedział na łóżku szpitalnym i opowiadał swoją historię.
- Co zrobione? Kim jest ten człowiek? – spytał Thadeus kierując wzrok raz ku Garenstanowi, raz ku Barretowi.
Mina lekarza nie zdradzała zainteresowania, można rzec, że był zniesmaczony nagłym wtargnięciem, które przeszkodziło w wysłuchiwaniu historii sprzed niemal stu lat.
- Jak mniemam chodzi o okręt w hangarze, a raczej to co zostało zrobione z dwóch, w tym z mojego. – wtrącił Thomas po czym dodał – a ten rozentuzjazmowany człowiek to Aibiel Garenstan, twój mechanik jak mniemam. Aibiel, to jest Thadeus Wojcik. – zaognił powitanie pomiędzy dwoma pozostałymi mężczyznami. Mechanik zmierzył ciało pułkownika, zlustrował jego sztuczne umięśnienie, jego skórę, włosy, w końcu niepewnie wyciągnął dłoń do przywitania. Był jednocześnie przerażony i podniecony. Oto przed nim siedział prawdopodobnie już jedyny cyborg po czystce, którą zgotował Rząd Galaktyczny mechanicznym istotom. Uścisk pół-maszyny był mocny, jednak zupełnie nie zdradzał nienaturalnego pochodzenia.
- Przepraszam, że tak nagle wam przeszkodziłem. Otrzymałeś nowe rozkazy. Gdybyś zabrał swoją słuchawkę wiedziałbyś, ze mamy zgłosić się razem z naszym nowym kolegą pod podanymi koordynatami. Szczerze, nie mam pojęcia co to za system. – wyświetlił współrzędne na mini hologramie, który trzymał w dłoni.
- Ale ja wiem – zawtórował mu Wojcik. – To Ziemski poligon doświadczalny. – Wojcik spróbował odnaleźć się w nowym interfejsie. W końcu skapitulował i poprosił technika o pokazanie mu obecnych współrzędnych.
- Daleka droga. – stwierdził Wojcik po czym wstał z łóżka szpitalnego i stanął na nogi, pierwszy raz od tylu lat. Zachwiał się lekko, szybko jednak złapał równowagę i wyprostował się dumnie. Zrobił jeden przysiad, po czym drugi, podskoczył, w końcu stwierdził
- Cholera! Czuję się silny, czy po takim długim pobycie w zamrażarce nie powinienem być raczej słaby? – zadał pytanie lekarzowi, jednak nie otrzymał odpowiedzi. Usłyszał za to
- Chodźmy. Nie każmy twoim nowym przełożonym czekać – Barret wyszedł z sali po czym poprosił Aibiela na stronę pozostawiając żołnierza samego zostawiając trochę prywatności.
- Aibiel, jeśli zdradzisz się swoim głupim zachowaniem, kim jest ten człowiek to osobiście Cie zabiję – zagroził Thomas, po czym zreflektował – o ile przeżyję wystarczająco długo –
Garenstan nie zdążył odpowiedzieć, bowiem drzwi rozsunęły się i z pomieszczenia medycznego wyszedł umundurowany już w pełni Thadeus. Podążyli do hangaru.
Ich oczom ukazał się bardzo nowoczesny statek. Mimo wiadomych walorów dwóch poprzednich okrętów niemal nie przypominał tego czym były wcześniej. Był dłuższy, miał ponad osiemdziesiąt metrów długości, trzydzieści szerokości i pięć wysokości. Dziób był węższy od rufy, która skrywała potężną jednostkę napędową. Obraz wieńczyły szerokie skrzydła o rozpiętości kilkudziesięciu metrów zawieszonych nad dachem. Może po dwadzieścia na skrzydło. Całość przypominała dziwnego mechanicznego ptaka. Pod nimi zawieszone były dwie baterie plazmowe. Wyglądały jak „czwórki”, jednak ani lekarz ani żołnierz nie byli w stanie teraz stwierdzić, mechanik natomiast cieszył się jak dziecko nie rozwiewając wątpliwości. Mając taki sprzęt, jakim dysponował ten hangar przebudowa zajęła mu kilka godzin.
Powłoka statku była szara i matowa, co wzbudziło wyraźne zainteresowanie wojskowego.
- Statek w całości zbudowany z Hyperium?– spytał niedowierzając Thadeus. – Przecież to jak kaczka na strzelnicy. Sensory promieniowania złapią go w mgnieniu oka –
- Niekoniecznie – zaprzeczył Abe. – Owszem, statek jest zbudowany z Hyperium, jest przez to niesamowicie twardy, trzeba jednak dodać, że przez lata twojej nieobecności, technologia pochłaniaczy znacznie się rozwinęła. Mimo wagi i emisji promieniowania, owy okręt po załączeniu cichego trybu jest niewykrywalny dla żadnego radaru poniżej szóstej klasy. Na tyle ile się orientuję, nie ma lepiej ukrytej maszyny. – dodał dumnie.
- I tu się mylisz – wtrącił Wojcik nie dodając jednak dlaczego. Wszedł do pojazdu i rozejrzał się wewnątrz. Sporą część zastosowanej technologii już znał. Niektóre były tylko lekko zmodyfikowanymi urządzeniami sprzed wieku, inne już wtedy widział w fazie prototypów. Jedynie nielicznych nigdy nie widział i był ich ciekaw. Usiadł za sterami i podłączył się do terminala po czym rzucił – Wsiadacie czy zostajecie tutaj ? –
Jego towarzysze zajęli miejsce w fotelach, lekarz przypiął się bez słowa, Aibiel nie był jednak zadowolony z roli pasażera w nowo zrobionym statku, zwłaszcza, jeśli pilotować go miał człowiek wyjęty z kostnicy kilka godzin temu.
- Jesteś pewien, że poradzisz sobie z tą maszyną? Nie jesteś chyba na bieżąco – wyraził zaniepokojenie.
- Polecę wszystkim co ma silnik i skrzydła.. zapnij pas, zobaczmy co potrafi te twoje cudo – odparł żołnierz po czym odpalił silnik.
Wirtualny interfejs był bardzo skomplikowany, cała masa wirtualnych przycisków i przełączników od niesamowitych urządzeń, dla wojskowego oblatywacza prototypów nie był jednak nie do przejścia. Minęło kilka minut, które doprowadzały Aibiela do szaleństwa. W końću Wojcik połapał się w zawiłościach maszyny. Odpalił tłumiki inercyjne i rozpoczął wznoszenie. Statek z gracją podniósł się z ziemi i obróciwszy się wyleciał z ukrytego lądowiska po czym przyspieszył i minął barierę atmosfery. Wojcik ustawił kurs, pozwolił komputerowi przemielić dane, następnie otworzył okno hiperprzestrzeni. Cały okręt delikatnie zatrząsł się gdy włączyły się silniki nadświetlne i przestrzeń rozciągnęła się niczym żelka, po czym został wessany do okna. Całość trwała może sekundę. Thadeus odpiął się od terminala. Czekał ich długi lot.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:01, 16 Sty 2010    Temat postu:

No i było lepiej Smile Ani nadmiaru cyferek, ani technobełkotu.

Natomiast chcę zauważyć jedno: wedle ogólnie przyjętej nomenklatury cyborg to człowiek z mechanicznymi częściami, android zaś jest od zera zbudowaną sztuczną istotą. Z mózgiem włącznie! Motoko Kusanagi i Alita są cyborgami, choć każda z nich ma tylko mózg żywy (no dobra, Alita ma jeszcze żywy rdzeń kręgowy ^^). Z kolei Data jest androidem, bo jego ciało i mózg są sztuczne. Terminator to też android, choć twórcy filmu mylnie określają go jako cyborga (ale Marcus Wright w "Ocaleniu" już jest prawdziwym cyborgiem!) Android ma zamiast mózgu komputer, jednym słowem.

Co do fabuły, na razie nie będę się wypowiadać, wiem za mało o historii, która opowiada odmrożony żołnierz, żeby pytania, które mi się zaczynają nasuwać miały sens.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:31, 16 Sty 2010    Temat postu:

Hehe, nie poznałem Twojego posta, bo zmieniłaś avatarka Razz. Miło mi, że nie jest tak źle. Co do androidów i cyborgów - postaram się pamiętać Smile.

Preludium. Rozdział Drugi - Bohaterowie, część pierwsza.

- Teraz skoro czeka nas kilka godzin lotu. Thomasie pewnie interesuje cię dalszy ciąg historii, którą opowiadałem. Aibielu, ty również możesz się wsłuchać. Wspomniałeś, że nie znasz lepiej zamaskowanego statku w przestrzeni kosmicznej, niż ten. Ja znam… Blackout – Thadeus zachmurzył się, jednak nie przerwał swojego opowiadania – niemożliwym jest byście o nim słyszeli. Zarówno projekt jak i gotowy statek są tak tajne, że wiedzę o nim posiada może ze dwadzieścia osób w całej galaktyce… a przynajmniej tyle ich było zanim trafiłem do lodówki. Blackout zbudowany został opierając się o zupełnie inne założenia. Statek mniejszy od tego,którym lecimy, niewiele większy od małego myśliwca. Nie posiadał pancerza, w zasadzie nie posiadał uzbrojenia. Za to jego powłokę pokrywała technologia tak rewolucyjna jak same podróże w hiperprzestrzeni. Zakładam, że oboje słyszeliście o nanobotach medycznych. Miałem je w sobie podczas trafienia. -
- Owszem, to one uratowały ci życie – przerwał mu lekarz. –
- Widzisz. Udało nam się skonstruować metal, jak go nazwę, który złożony był tylko i wyłącznie z owej technologii. Oczywiście nasze nanoboty, nie były zbudowane z lekkiego materiału, który potrafi naprawiać nasze ciało. Wręcz przeciwnie. Użyliśmy w tym celu ciężkich pierwiastków. Jednak w przeciwieństwie do innych owy metal potrafi zaadaptować się do każdych warunków w czasie rzeczywistym. Począwszy od zaabsorbowania każdej ilości fal światła, bądź odwrócenia ich o sto osiemdziesiąt stopni, czy też radiowych, co czyni go kompletnie niewidzialnym w przestrzeni kosmicznej, idąc dalej na wysyłaniu specjalnie markowanych sztucznych sygnałów, które potrafią zmylić każdy radar oraz inne systemy czujników, skończywszy na tym, że może zmienić swą gęstość i konsystencję pozwalając przyjąć pewną ilość obrażeń oraz naprawić się, a w końcu dosłownie zamaskować statek przed ludzkim okiem. –
- Niech mnie gęś! – zakrzyknął Aibiel – wynaleźliście prawdziwą niewidzialność?! I to dobre sto lat temu?! Nie wierzę, nie wierzę po prostu. Jak to możliwe, że nie armia nie wdrożyła tego systemu? Może teraz cały czas ktoś nas cały czas śledzi? – drżał nerwowo mechanik. Jego dziecinna ciekawość oraz fascynacja projektem momentalnie zastąpiona została przez strach o własne bezpieczeństwo. Strach mający zasadność zważywszy na to co wcześniej uczynił.
- Spokojnie – rzekł łagodnie Wojcik. Dopóki byłem w aktywnej służbie istniał jeden jedyny Blackout i to ja byłem jego pilotem. Był strasznie trudny do obsłużenia. Wymagał niesamowitego refleksu oraz stalowych nerwów. Poza tym projekt był tak drogi, że wyprodukowanie materiału zdolnego pokryć Blackouta kosztowało niemal tyle ile cały Insolence, na którym swoją drogą Blackout stacjonuje. Mając to na uwadze mniemam, że lepiej im było wybudować kolejnego Superniszczyciela, niż przeznaczać takie pieniądze na kruchy statek szpiegowski. Jeden wystarczył, z resztą mogli używać klasycznych systemów szpiegowania, zupełnie takich jakie posiadamy w tej maszynie. Muszę też wspomnieć o trzech rodzajach silników. Poza dwoma oczywistymi, napędem FTL oraz zwykłym protonowym doszedł jeszcze niewykrywalny żadnymi pomiarami napęd strumieniowy. Nie pytajcie o zasadę działania. Wiem tylko, że nie emitował ciepła oraz promieniowania. No i niemal nie zużywał energii. Przekładało się to jednak na bardzo słabe osiągi, na poziomie pierwszych statków rejsowych sprzed ery nauki. – Kontynuował.
- Dokończysz dziś tę swoją opowieść? – zapytał zniecierpliwiony Barret.
- Gdyby nie Blackout… dziś wszystko mogłoby być inne. Tamtego dnia miałem zostać wysłany na misję…
***
- Generale! – Thadeus stanął na baczność, gdy do pomieszczenia wszedł oficer. Pomieszczenie nie było specjalnie duże. Ot zwykła kajuta pokładowa dla wyższych rangą żołnierzy. Jego własna. Stacjonował na flagowym pancerniku SharpShooter. Długa na dwa kilometry jednostka była niemal dwukrotnie większa od innych pancerników. Ponadto mocniejsze tarcze i uzbrojenie. Elitarna jednostka, a w tej chwili sam generał ziemskiej armii wkroczył do jego kajuty by porozmawiać sam na sam.
- Spocznij majorze – odparł generał po czym dodał – Mamy tu nieprzyjemną sytuację. Jeden z naszych szpiegów z operacji Waż, kryptonim Mamba, zaraportował wysoką aktywność statków wojennych Ao w kwadracie "S22xt3a". Sugeruje, że w tym odległym systemie, wyłączonym z naszego szeregu sensorów Ao gromadzi flotę uderzeniową, która ma za zadanie wyskoczyć na orbicie okołoziemskiej i zrobić jak najwięcej szkód cywilnych i wojskowych, po czym uciec do rodzimego systemu. Nie możemy na to pozwolić. Według Mamby uderzenie miałoby się odbyć za niecałe dwadzieścia cztery godziny. Mają dobry wywiad. Na ten termin planowaliśmy manewry wojenne godzinę drogi stąd. Dzięki temu ich plan mógłby się powieść. Zamierzamy temu zaradzić. W tej chwili cała flota została postawiona w stan gotowości. Niemal wszystkie dostępne statki w ciągu połowy czasu zostaną skierowane do zagrożonego kwadratu. Musimy liczyć trzy godziny drogi w jedną stronę więc zaskoczymy ich zupełnie nieprzygotowanych. Masz jakieś pytania? –
- W zasadzie to tak generale. A co jeśli to zmyła? Jeśli przyślą jeden czy dwa statki na nasze tyły, właśnie tutaj. Zostawimy tu kogoś? – dociekał Wojcik.
- Owszem, jest taka możliwość, dlatego SharpShooter wraz z Archerem i dwoma Pancernikami zostanie na orbicie. Jeśli cokolwiek wrogiego pojawi się w naszej przestrzeni admirał Ayana dopilnuje, żeby zniknęło równie szybko. A teraz do rzeczy Thad. Nie fatygowałem się do ciebie tylko po to, żeby dać znać majorowi o sytuacji panującej we flocie, jak się domyślasz. Zostaniesz wysłany na misję. Aby upewnić się, że nie robimy głupstwa musimy sprawdzić co się dzieje na Reven Ao. Przygotowywałeś się długo do tego typu zadań i uważam, że w końcu jesteś gotowy. Weźmiesz Blackouta. Póki co, prosta misja. Lecisz, nasłuchujesz na prywatnych kanałach. Upewniasz się czy atak naprawdę jest planowany po czym wysyłasz nam informację zwrotną. Jeśli zrobi się za gorąco. Bierzesz dupę w troki i znikasz. Nie muszę chyba przypominać ile kosztował owy okręt i że chcemy go całego, prawda? Bierz się do roboty. Masz dwanaście godzin nim flota wyruszy. Później, dopóki nie dotrze na miejsce, nie będzie możliwości jej odwołania. – dowódca wydał rozkaz.
- Tak jest sir! – odparł Thadeus po czym odebrał przepustkę i ruszył w stronę hangaru transportowego. Okręt był wielki. Przejście od jednego końca do drugiego wymagało nie lada spacerku. Nie był jednak na tyle duży by wymagał systemu kolejek. Jedynie windy transportujące na poziomach kilkudziesięciu pięter. Podróż trwałą kilka minut. Dotarł do ostatniego hangaru w najbardziej zamkniętej części flagowca. Przed drzwiami czekało dwóch regularnych żołnierzy, którzy zapewne nie wiedzieli nawet czego pilnują.
- Pańska przepustka sir! – poprosił jeden ze strażników. Wsunął ten kawałek krzemowej karty czipowej do czytnika po czym dostał komunikat zwrotny. – W porządku sir! Może pan kontynuować – dodał. Wojcik nie odparł nic, zamyślony. Wszedł przez niewielkie wrota do korytarza i szedł drogą, którą wiódł. Wpierw w lewo, następnie w prawo, kolejna brama i kolejny czytnik, tym razem automatyczny. W końcu wszedł do środka. Przed nim stał najbardziej tajny i najdroższy okręt w historii galaktycznej armady. Okręt, który był jego dziełem, który w końcu tylko on potrafił pilotować. Nie większy od bombowca statek był kompletnie czarny i matowy. Nie odbijał ani krzty światła. Jego kształt, cóż, zważywszy na brak pola siłowego i konieczność poruszania się w atmosferze był bardzo opływowy. Podstawę stanowiło potężne skrzydło, spłaszczone jak dziób kaczki z przodu i rozszerzające się nieznacznie z tyłu o stałej grubości około metra . Na nim, w centralnej części umieszczona była kabina pasażera. Ciasna, mieszcząca jedną osobę i cały osprzęt. Jej kształt był dokładną kopią skrzydła, pomniejszoną o odpowiednie wartości. Jedyną różnicą był przód, który zaczynał się tam gdzie skrzydło i stopniowo wznosił się na grubość półtora metra w najwyższym punkcie, kończąc się gwałtownie jakiś czas przed tyłem skrzydła stromą dyszą wypływającą zza kabiny pilota. Dodatkowo do tylniej sekcji kabiny pasażera, dołączone były dwa małe poziome stateczniki, w kształcie normalnych lotek, lekko odstające zza profilu dolnego skrzydła. Wszystkie silniki umieszczone były wewnątrz podstawy i kończyły się czterema wylotami. Dwa silniki FTL po zewnętrznej i dwa podświetlne po wewnętrznej. Dodatkowa dysza za kabiną musiała być napędem strumieniowym. Wszystko zlane było w jeden kształt, bez wyraźnych spoiw, wejścia czy szyb. Nawet podwozie było zlane w jedną całość. Wojcik podszedł pod kabinę pilota. Sensor statku wychwycił sygnaturę majora i metal rozstąpił się tuż nad nim, wysuwając siedzisko pilota na windzie. Pilot usiadł i pozwolił się wsunąć do środka tej dziwnej maszyny. Zaskakująco w środku było wystarczająco dużo miejsca. Nie było żadnych szyb ani wyświetlaczy. Kompletną ciemność rozświetlił blask dwóch lamp z bocznych sekcji. Fotel po zlaniu się dolnej warstwy kadłuba pozwalał na obracanie się a nawet poruszanie w środku. Wojcik położył rękę na jednym z niewielu widocznych przyrządów. Do jego nadgarstka podczepił się przewód i cała kabina stała się przeźroczysta od wewnątrz, pozwalając na obserwację całej góry. Jednocześnie uruchomiły się silniki protonowe. Wojcik spod wirtualnego interfejsu włączył analogowe sterowanie, co spowodowało natychmiastowe wysunięcie się dwóch małych drążków spod kokpitu. Dodatkowo całe sterowanie miało odbywać się za pomocą przycisków wyświetlanych na interaktywnym kokpicie oraz głosowych komend.
- Do generała Swiftminga. Tajna wiadomość na kanale SMC, autoryzacja EMFM715/3. – zakomunikował Thadeus odpinając rękę od interfejsu.
- Bezpieczna łączność ustanowiona. – odparł interfejs komputerowy.
- Blackout I odlatuje. Koniec przekazu – dodał pilot i wyłączył komunikację. Hangar rozstąpił się pod nim zastępując podłogę polem siłowym. Całe pomieszczenie zostało rozhermetyzowane i straciło grawitację. Podesty statku zlały się w jedną całość z kadłubem, nie pozostawiając nawet śladu po ich istnieniu. Pole siłowe zniknęło pozwalając statkowi wylecieć w przestrzeń kosmiczną. Major wziął ster w rękę i odleciawszy kawałek od majestatycznego pancernika wskoczył w hiperprzestrzeń. Zważywszy na zwiększoną moc silników czekała go ponad godzina drogi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:26, 03 Lut 2010    Temat postu:

Preludium. Rozdział drugi - Bohaterowie, część druga.


Major wpisał sekwencję radiową imitującą zwykły statek handlowy, następnie rozluźnił spięte mięśnie.
***
- Odbieram otwarcie okna hiperprzestrzeni w sektorze bb5. Skanuję – zabrzmiał metaliczny, beznamiętny komunikat w centrum kontroli lotu. Jakkolwiek rozwinięta, Reven nie potrzebowała tak zaawansowanego systemu, jak na Ziemi. Na orbicie nie stacjonowały miliony statków o każdej porze dnia i nocy. Zdawało się wręcz, że jak na tak rozwiniętą planetę, przestrzeń Reven była stosunkowo pusta. Strach przed androidami i cyborgami nie skłaniał ludzi do handlu, a jeszcze mniej chętnych było do zasiedlania tego fascynującego świata. Dodatkowe represje ze strony Rządu Galaktycznego osłabiły sieć wymiany handlowej i nawet stolica kolonii, olbrzymie miasto, wielkości niejednego europejskiego kraju z XX wieku, stało się luźniejsze. Planeta mieszcząca 8 miliardów istnień była nawiedzana tylko przez statki z innych planet Ao. Z przymusu handlowano tu teraz również, ze wszystkimi frakcjami terrorystycznymi i opozycyjnymi dla rządu jedności.
- Skanowanie zakończone. Obiekt klasy Mule. Wysyłam żądanie autoryzacji – zabrzmiał głos komputera.
- Odbieram kod identyfikacyjny. Nadaję upoważnienie. Przekazuję dane – dodał jeszcze raz terminal po czym skierował strumień informacji do innej stacji, w której znajdowała się żywa osoba, o ile tak można było nazwać byt w połowie zmechanizowany.
- Witamy na Reven. Twój statek otrzymał upoważnienie najwyższej klasy. Możesz teraz wylądować na platformie szesnastej. Przesyłam koordynaty – zabrzmiał bardziej ludzki głos po czym dodał – Przez wzgląd na twoje bezpieczeństwo szlak czerwony jest teraz zamknięty.
- Cóż takiego może zagrażać mojemu bezpieczeństwu na szlaku czerwonym? – dało się słyszeć znajomy głos przez komunikator.
- Mając na uwadze... jakość towaru, który przewozisz udzielę sekretnej informacji. Dwa pancerniki właśnie startują ze stoczni we wschodnim Revcap. Z racji ich wielkości lepiej unikać toru ich lotu. Potwierdź. – wytłumaczył byt odpowiedzialny za bezpieczeństwo na orbicie.
- Potwierdzam. Unikam szlaku czerwonego. Ląduję na platformie szesnastej – Odparł Major przez radio po czym uciął komunikację.
***
- Jak dotąd się udało. – rzekł zadowolony z siebie Wojcik. – Komputer, oblicz stopień możliwej adaptacji do okrętu klasy Mule – wydał komunikat po czym skupił się na torze lotu. W bezpiecznej odległości minął dwa startujące właśnie potężne statki bojowe. Major zdziwił się widząc tak nowoczesne obiekty. Nie sądził, że Reven posiada uzbrojenie na tyle zaawansowane, by zagrozić kolektywowi. Wielkość okrętów niemal dorównywała SharpShooterowi. Spojrzał na czujniki i jego wątpliwości się potwierdziły. Półtorakilometrowe pancerniki z pewnością były wystarczająco zaawansowane, żeby stawić czoła Ziemskim okrętom. Nie wiedział dokąd zmierzają, oczami wyobraźni zobaczył jednak armadę złożoną z takich statków, dywersyjnie atakującą Ziemię i zląkł się na możliwość porażki.
- Na szpiegowaniu raczej się nie skończy - mruknął pod nosem. - Jeszcze nim komputer wykonał obliczenia okręty Reven weszły w Hiperprzestrzeń. Ostatecznie terminal wyświetlił stopień kamuflażu. Ku zdziwieniu Thada komputerowi udało się wycisnąć dziewiątą część zgodności, co dla zwykłego oka było wartością nierozróżnialną. Pilot spokojnie wszedł w atmosferę, zagęszczając strukturę materii z przodu statku. W końcu mijając newralgiczny punkt warstwy ozonowej transformował go. Powłoka kadłuba rozciągnęła się niemal do grubości milimetra rozszerzając wymiary niemal z każdej strony. Po wszystkim materiał zmienił kolor na odpowiednik tytanu i maszyna była gotowa do lądowania. Tuż po posadzeniu statku na wyznaczonej platformie major wydał komunikat
- Terminal, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Swiftminga. Blackout stwierdza. Dwa pancerniki Reven Ao wystartowały z planety i weszły w hiperprzestrzeń. Prawdopodobieństwo zdarzenia wykrytego przez Mambę w związku z tym jest wysokie. Uwaga. Okręty wysokiej zdolności bojowej. Blackout kończy – wydał komendę po czym dodał – Próbnik – W tym momencie Thadeus położył rękę na wysuniętym właśnie elemencie kokpitu. W slot na jego nadgarstku wsunął się niemal niewidoczny mechanizm – cześć statku zdolna komunikować się zdalnie oraz wywoływać podstawowe czynności na pewną odległość. – Dostrój częstotliwość. Pełna gotowość. – dorzucił po czym odblokowanym właśnie wyjściem wyszedł z pojazdu.
- Zablokuj wejście. - wydał polecenie po czym rozejrzał się dookoła. W przeciwieństwie do innych platform , które widział podczas lądowania, ta była zasłonięta przed światem z trzech stron. Lądować można było tu tylko z góry, a jedyne wyjście prowadziło do budynku. Żadnych bocznych dróg, żadnych nieprzewidzianych gości, żadnych cywilów. Kilka kamer i czujników, zautomatyzowana wieża strażnicza i system pola siłowego osłaniającego dach. Miejsce wyraźnie miało zaostrzony rygor, najprawdopodobniej służyło tranzytowi nielegalnych, rzadkich, drogich towarów udostępnianych przez i dla specjalnych klientów. Wykradziona tożsamość należała do takiej kategorii. Jak dotąd plan Thadeusa sprawdzał się w stu procentach, jednakże do tej pory nie był wymagany kontakt osobisty. Sam wolałby infiltrować bazę po cichu. W tej sytuacji czas i rodzaj misji jednak na to nie pozwalały. Ruszył powolnym krokiem w kierunku bramy. Naprzeciw wyszedł mu cyborg. Wykręcona maszyna. Posiadała sześć nóg, niczym pająk, do tego na jego korpusie załączone były cztery ręce a ludzka głowa osadzona była wewnątrz metalowego pojemnika ochronnego. Całość wyglądała dość niepokojąco. Nieznajoma istota podeszła w zasięg głosu.
- Witamy, witamy. Dawno nie widzieliśmy samotnego człowieka przylatującego na Reven. Dawniej, tak ważnego. Nazywam się Thermiconos i jestem pomocnikiem Azulvagiera. Czy mogę spytać jaki jest cel Twojej podróży? –
- Nie możesz. – Odparł sucho Wojcik.
- Wybacz, nie chciałem urazić tak szanowanego klienta. Jakikolwiek masz cel, zapraszam tędy – cyborg wskazał dwiema rękoma drogę w kierunku bramy.
- Prowadź – dodał major i przyśpieszył kroku.
Droga powiodła ich poprzez bramę następnie przez korytarz do sieci pomieszczeń, stworzonych na jedną modłę. Thermiconos wskazał Wojcikowi luksusowy apartament, w którym poczekać miał na oficjela Reven.
- Czy mogę prosić o odrobinę prywatności? – Spytał, niemal rozkazując major.
- Ależ oczywiście. Rozgość się, Azulvagier niedługo zjawi się by omówić szczegóły handlu. – odparł półczłowiek po czym wyszedł z pomieszczenia. Niewielka przestrzeń dla ważnych osobistości wyposażona była w bardzo wygodną sofę, oraz szereg urządzeń rozrywkowych, do uruchomienia na życzenie . Co ważniejsze dla Thada posiadał też mały terminal. Z pewnością nie miał dostępu do reszty ważnych stanowisk, wystarczył jednak do bieżących celów. Wojcik rozejrzał się dookoła, upewnił się, że nikt go nie obserwuje po czym położył rękę przy terminalu i zdalnie rozkazał komputerowi okrętowemu zsynchronizować częstotliwość próbnika. Komunikat zwrotny, wyświetlony na wirtualnym interfejsie wewnątrz głowy człowieka pokazał pasek postępu. Szyfrowanie było niesamowicie skomplikowane. Blackout był jednak największym dziełem ludzi. Każda cząstka składająca się na całość kadłuba wysyłała własny sygnał na odpowiedniej częstotliwości pozwalając złamać nawet najbardziej wysublimowane zabezpieczenia. W końcu synchronizacja się udała i Thad rozłączył się z terminalem wewnątrz pomieszczenia. Wymusił też na próbniku utrzymanie częstotliwości w pamięci. Usiadł na sofie i oczekiwał przyjścia swojego rozmówcy. Zamiast jednak denerwować się czuł się coraz spokojniejszy. Przedziwnie wręcz zachciało mu się spać. Interfejs przed oczami zaczął wyświetlać jakieś ostrzeżenia, nie mógł jednak skupić się na tym by je odczytać. W końcu obraz rozmazał się i Thadeus zasnął porażony gazem obezwładniającym, który bezwonnie wypełnił pomieszczenie.
- Zasnął - nad śpiącym Majorem zabrzmiał znajomy głos Thermiconosa.
- Świetnie. Przenieście go do celi. Gdy się obudzi przejmiesz jego wiedzę. - nieznajomy, nieprzyjemny głos musiał należeć do Azulvagiera.
- Co ze statkiem? -
- Dopóki nie posiądziesz jego wiedzy, nikt nie ma prawa go dotykać. -
Gdy Thad się obudził, otoczenie zmieniło się diametralnie. Zamiast na wygodnej sofie siedział teraz w ciasnej celi odgrodzonej niskiej klasy polem siłowym. Wystarczającym jednak by utrzymać w ryzach człowieka. W głowie miał zamęt i nie mógł skupić myśli. Zmusił umysł by skupił się na jednej rzeczy, wziął kilka głębokich wdechów i postarał się uspokoić. Nie miał pojęcia ile czasu był nieprzytomny oraz dlaczego tak łatwo wpadł. Przerażony sprawdził próbnik. Najwyraźniej maszyny nie potrafiły wykryć nieznanego materiału. Sam Blackout również nie wzbudzał podejrzeń i stał nienaruszony. Myślami połączył się ze statkiem i pozwolił interfejsowi otworzyć się wewnątrz głowy. Z serii komunikatów wywnioskował, że nie minęło więcej jak siedem godzin odkąd został powalony. Zostawiło mu to lekko ponad trzy na wykonanie swojej misji. W obecnej sytuacji jednak niewiele mógł zdziałać.
- Oh, w końcu się obudziłeś. – Zabrzmiał znajomy głos. Do korytarza pomiędzy celami wszedł Thermiconos. – Wy ludzie jesteście słabi i przewidywalni. Zastanawiasz się pewnie w jaki sposób zostałeś odkryty Majorze Thadeusie Wojcik? – Mina człowieka mówiła wszystko, był przerażony. W jaki sposób ten cyborg poznał jego tożsamość? Czy wiedział o Blackoucie? Czy wiedział o misji jaką tu pełnił? Setki myśli przerwał dalszy monolog – Spójrz przed siebie. Przeciwległa cela. Poznajesz? Wierzę, że nazywaliście go Mambą. Oh, słaby był umysł człowieka. Jeszcze słabszy gdyż sami stworzyliście nam do nich dostęp. Widzisz. Wasz szpieg wpadł bo przeceniał swoje możliwości. Podszywał się pod zbyt wiele osób i nie docenił mocy modyfikacji jakie daje nam technologia. Hahahaha – Zaśmiał się szyderczo.
- Ale jak? – Thad nie zdążył wypowiedzieć.
- Jak go złamaliśmy? Jesteśmy pół-maszynami pamiętasz? Wasze złącza w nadgarstku to drzwi dla każdej technologii. Wniknęliśmy do jego umysłu. Dostroiliśmy się do fal jego mózgu. Przejęliśmy jego duszę a wraz z nią całą jego wiedzę. Wielkość waszej floty. Wasze hasła, kody, statki szpiegowskie, tożsamości. Gdy tylko cię zobaczyłem, Majorze, wiedziałem kim jesteś. – Kontynuował spokojnie Thermiconos.
- Więc komunikat? – pytanie człowieka znów zostało przerwane.
- Ah komunikat. – cyborg zadrwił – widzisz mając mapę całego mózgu waszego przyjaciela wiedzieliśmy jak wywabić waszą wspaniałą flotę od Ziemi. Wiedzieliśmy, że podążycie za fałszywym komunikatem pozostawiając nam wspaniałe pole do popisu. Jeszcze dziś Ziemia przestanie istnieć a wraz z nią wasz śmieszny rząd. Nie przejmuj się tym jednak. Ty tego nie doczekasz. – Pole siłowe rozstąpiło się. Thad nie czekając wykonał cios, napotkał jednak piekielnie szybką rękę Thermiconosa, który chwycił go i rzucił nim o ścianę. Człowiek zsunął się nie mogąc złapać tchu, kaszlał i krztusił się.
- Niezła próba! - zadrwił - A teraz bądź grzeczny i nadstaw ramię. Nie zaboli.. mocno – jedna z czterech rąk chwyciła przedramię Wojcika i wykrzywiła w nienaturalnej pozie. Do złącza w jego nadgarstku cyborg przytknął specjalnie spreparowany przyrząd, ten jednak nie chciał się podpiąć. Android próbował, jednak za każdym razem napotykał opór i złącze odrzucało inwazyjne wejście do umysłu. Blackout wyczuł niebezpieczeństwo i zablokował przesył danych przestrajając próbnik na odwróconą falę. Thadeus wyczuł możliwość i mimo przeszywającego bólu nakazał Blackoutowi włamać się do głównego terminala. Próbnik zezwolił na kontrolowane podłączenie i maszyna do czytania umysłów podpięła się do wewnętrznego interfejsu.
- Dobrze.. opierałeś się, jednak nie jesteś w stanie zmienić swojej przyszłości. Twój umysł jest.. – nie zdążył dopowiedzieć swojej szydzącej kwestii gdy spostrzegł problem.
- Co? Jak to możliwe? Co ty robisz do cholery? - Jakież było jego zdziwienie kiedy zamiast świadomości człowieka wewnątrz głównego terminala przedostał się wirus dostrojony do pracy w owym środowisku. Program gwałtownie rozszerzył się na wszystkie systemy i rozpoczął sekwencyjne pobieranie danych i przesyłanie ich bezpośrednio na pokład komputera Blackouta.
- Nie! To niemożliwe! - Android w panice wyrwał złącze z ręki Thadeusa i rzucił nim w kąt, samemu wybiegając z pomieszczenia z olbrzymią prędkością . Połączenie zostało zerwane jednak znaczna ilość danych zdążyła się skopiować. Pole siłowe zamknęło się i Thadeus został sam. Obolały zdołał podnieść się podszedł do pola siłowego i zbliżył nadgarstek najbardziej jak mógł. Skupił się na interfejsie i wydał polecenie komputerowi. Próbnik zaczął wydawać fale we wszystkich możliwych zakresach częstotliwości próbując dostroić się do emitera pola siłowego. Operacja trwała, tymczasem żołnierz wydawał kolejne polecenia terminalowi swojego statku. Z gąszczu wydobytych informacji znalazł mapę obszaru. Wyróżnił ją na swoim interfejsie, w końcu zaprogramował coś, czego nie próbował jeszcze nikt. Seria komunikatów wyświetliła pełną gotowość statku do wypełnienia powierzonych zadań. Próbnik jednak ciągle badał częstotliwości. W końcu znalazł tę odpowiednią, dostroił się do niej i wywołał spięcie puszczając dwie przeciwstawne komendy. Pole siłowe rozstąpiło się pozwalając wyjść obolałemu człowiekowi. Major wbiegł do drugiej celi. Mamba był trupem. Krew zagotowała mu się w żyłach. Adrenalina zaczęła buzować, przestał odczuwać jakikolwiek strach, ból czy zmęczenie. Ustawił mapę w widoku 3D i ruszył w kierunku statku.
- Teraz! – krzyknął sam do siebie. W tym momencie potężna soniczna fala rozeszła się we wszystkich kierunkach wokół statku. Energia wywołana poprzez wydanie każdej możliwej kombinacji długości i częstotliwości dźwięków rozeszła się przez cały kompleks i niczym moc uderzeniowa bomby paliła każdy napotkany elektryczny element na drodze. Bramy, pola siłowe, terminale, bazy danych, wieżyczka strażnicza, radary, kamery, czujniki, pole siłowe nad kopułą. Wszystko przestało działać. Dodatkowo wszystkie półzmechanizowane twory, androidy i cyborgi w zależności od stopnia zmiany technologicznej odczuły promień porażający ich kończyny i umysły czyniąc z nich kompletnie niegroźne sterty żelastwa. Wojcik biegł przed siebie kierowany mapą, mijał złowrogie spojrzenia, zniszczone przyrządy, korytarze i hale. W końcu wybiegł z całego kompleksu i sunąc sprintem wydał rozkaz otwarcia się drzwi. Zdawał sobie sprawę, że taka sytuacja nie potrwa długo i bardziej odporne systemy odnowią się lada chwila. Wbiegł do środka kabiny i nie czekając na nic chwycił gwałtownie za stery podrywając pojazd potężnym odrzutem od gruntu paląc za sobą znaczną część lądowiska. Wystrzelił z prędkością naddźwiękową w niebo. Nie uciekł jednak daleko. Wszystkie czujniki w mieście zostały zaalarmowane a działka i siły powietrzne ruszyły w pogoń. Wojcik odłożył próbnik i jeszcze raz chwycił za ster.
- Koniec kamuflażu! – krzyknął do komputera, który natychmiast przekształcił statek z transportowej bryły w opływowy kształt super myśliwca. Skorupa stwardniała a silniki dostały większy ciąg. Wieżyczki naziemne napędzały mu stracha strzelając salwami dookoła, nie były jednak w stanie przygwoździć ogniem szybko manewrującego statku. Maszyny były zdesperowane. W pościg wysłano dwa myśliwce bezzałogowe. Interfejs wskazywał prędkość supersoniczną. 5Mach według ziemskiej skali, jednak obiekty zbliżały się znacznie szybciej i wkrótce rozpoczęły ostrzał.
- Tłumiki inercyjne na maksimum! Wzmocnij pancerz z przodu i z tyłu! – Major wykrzyczał nerwowo spoglądając na wskaźniki wyświetlane na kabinie. Przyspieszył.
- Prędkość Hipersoniczna – Zakomunikował terminal głosowo. Prędkość na wskaźnikach pokazywała niemal dziesięć tysięcy kilometrów na godzinę. Nawet w erze nauki niewiele jest statków zdolnych rozpędzić się tak szybko w atmosferze mając na pokładzie pilota. Blackout jednak ciągle przyspieszał, statki bezzałogowe nie zostawały w tyle kontynuując ostrzał.
- Prędkość Ultrasoniczna – ostrzegał znowu komputer. Ultrasoniczna oznaczała przekroczenie wartości dziesięciu Machów w ziemskiej skali. Wskaźnik osiągnął dwanaście wyznaczając granicę bezpiecznego lotu w obecnym stanie kadłuba.
- Do kurwy nędzy! – zagrzmiał zdenerwowany pilot – Nie ucieknę im tak. Komputer uruchom silniki strumieniowe. Na mój znak przygotuj się do wyłączenia silników protonowych i przejścia w tryb niewykrywalności. – Spojrzał na odczyty – Teraz! – Krzyknął. Statkiem zatrzęsło Nawet tłumiki inercyjne nie były w stanie skompensować uderzenia, które nastąpiło przy zmianie napędu. Dwa bezzałogowe myśliwce sterowane przez radar naziemny nie spostrzegły zmiany i przeleciały tuż pod Majorem. Skonfundowane maszyny zaczęły ostrzał ze wszystkich możliwych baterii naziemnych losowo wybierając cele. Kilka pocisków niemal otarło się o strukturę kadłuba jeżąc włosy na głowie pilota. Wojcik manewrował jak mógł, ostatecznie umysł zawiódł i statek wpadł wprost pod plazmę jednej z baterii. Potężna siła wyrzuciła Blackouta z toru lotu i przy olbrzymiej prędkości myśliwiec zaczął koziołkować. Skorupa wytrzymała uderzenie. Teraz jednak statek spadał, pikując w dół w korkociągu mijając z każdej strony strumienie plazmy. Major puścił ster i niemal uderzył ręką w kokpit podpinając się bezpośrednio pod systemy statku. Mając kontrolę przekierował kanały ujścia ciągu w taki sposób by wyrównały poziom lotu. Po ciężkiej walce z prawami fizyki statek zaczął lecieć. Major przeniósł większość pancerza na przód i przyspieszył do piętnastu Machów. Lecąc niemal przy samej ziemi, pod zasięgiem baterii plazmowych pozostawiał za sobą potężną falę dźwiękową tłukącą szyby w staromodnych wieżowcach. Ostatecznie uciekł ze stolicy i wyleciał z atmosfery udając się na orbitę planety. Tutaj czekał już zespół poszukiwawczy, przeczesujący przestrzeń. Ostatnie sprawdzenie przyrządów i Wojcik w końcu odetchnął z ulgą. Był niewidoczny.
- Sprawdź w ściągniętej bazie czy mamy koordynaty skoku dla statków wojennych Reven? – zadał pytanie terminalowi. Na wyświetlaczu ujawniły się koordynaty systemu kompletnie innego niż ten, do którego zmierzać miała zaraz Ziemska flota. Nie spóźnił się.
- Komputer, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Swiftminga. Blackout stwierdza. Komunikat od Mamby był fałszywy. Mamba wraz z całym programem wąż został ujawniony. Nie ma żadnej floty w podanych koordynatach. Szykujcie się do obrony Ziemi. Wszystkie siły Reven Ao planują zaatakować w ciągu najbliższych dwóch godzin. Blackout kończy. – wysłał komunikat po czym wszedł hiperprzestrzeń. Musiał dowiedzieć się dokładnie czego oczekiwać.
***
- Generale. Flota jest gotowa. Komputer zgłasza pilną, tajną wiadomość, czy mam wstrzymać odlot do czasu przeczytania? – zapytał adiutant na jednym ze statków orbitujących wokół Ziemi.
- Nie. Nie ma już czasu. Przekaż kopię komunikatu Admirał Ayanie oraz prześlij go do mojej kwatery. Następnie rozkaż flocie ruszać. – wydał rozkaz Swiftming.
W tym samym czasie na mostku SharpShootera, z którego pokładu admirał Ayana obserwowała odlot floty w hiperprzestrzeń nadszedł komunikat. Kobieta stanęła nad terminalem i rozszyfrowawszy wiadomość zbladła a następnie usiadła na krześle.
- Swiftming coś ty zrobił najlepszego? – Wyszeptała.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:53, 16 Lut 2010    Temat postu:

Muszę powiedzieć, ze mnie wciągnęło. Jasne, czytam dopiero teraz - cóż, ja jestem w stu procentach człowiekiem i nie zawsze mam czas/siłę/ochotę. Ale "Preludium" czyta mi się świetnie. Całkiem przyzwoity kawałek spaceoperowego czytadła ci wyszedł. Nie będę dziś się babrać w technikaliach - ani nie mam na to ochoty, ani nie zwracałam na to uwagi, czytając. Nic drastycznego w oczy mi się nie rzuciło, choć nie gwarantuję, że jest czysto. Może czasem połączyłabym ze sobą parę zdań prostych, ale to już chyba moje subiektywne wrażenie, upodobanie do zdań wielokrotnie złożonych, którego większość populacji planety nie podziela.
Musze pochwalić opis statku - jest naprawdę dobry, wyważony, ilość szczegółów technicznych jest dokładnie taka, jak być powinna. Nie nudzi i nie męczy jak opis zabiegu na początku. Na ile jest wiarygodny? Cóż, zawieszenie niewiary zadziałało na moją atechniczną osobę, nie zastanawiałam się (nie znam się na fizyce).
Jedna rzecz niezbyt mi się podobała - fakt, że maszyny chcą zniszczyć Ziemię. W poprzednich rozdziałach całkiem nieźle zarysowałeś przyczyny wojny - a tutaj nagle takie uproszczenie. Mamy wasze kody, dobierzemy się do waszych systemów i zniszczymy Ziemię. Nieco mi się to tanie wydaje - ile razy już było? To znaczy, jasne, zniosę to jeszcze raz, ale mam nadzieję, że ciąg dalszy obejdzie się bez czarno-białego podziału. Jasne, to czytadło ma być i jako czytadło się sprawdza, ale lubię, kiedy czytadła są inteligentne Smile

Taka uwaga: Wygląda na to, że to, co dzieje się na tym forum nie interesuje cię. Wrzuciłeś swój tekst i zjawiasz się tylko wtedy, kiedy dostajesz do niego komentarz. Bardzo bym prosiła, pokręć się po forum, jeśli możesz. A jeśli nie masz ochoty, jeśli cię nie obchodzą inni użytkownicy - nie widzę sensu, żebyś dalej tu "Preludium" publikował. Ja równie dobrze mogę wejść na twojego bloga i przeczytać resztę (co pewnie zrobię).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

EternalTraces
Kałamarz


Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:48, 18 Lut 2010    Temat postu:

Jest mi niezmiernie miło, że się podoba. Może w końcu dostanę dodatkowego boosta i napisze dalszy ciąg, bo póki co kompletnie nie mam weny.

Co do wątku napadu na Ziemię to właśnie wcześniej po to określiłem przyczyny, żeby teraz ich nie powtarzać. Ten wyskok pół maszyn to po prostu skutek tamtych wydarzeń, sądziłem, że będzie to w miarę widoczne i wyraźne.

Co do przebywania na forum, kręcę się tu od czasu do czasu i czytam. Przeczytałem kilkanaście wątków luźnych i kilka opowiadań (z 5?), dwa mi się bardzo podobały, ale komentarz w stylu "super, pisz tak dalej" nic nie da, a konstruktywnej krytyki podać nie potrafię, z resztą nie chcę, sam dopiero się uczę na błędach (co widać już, mam nadzieję). Problem jest też taki, że wszyscy tu piszą jak nie romanse to wampiry to inne fantasy a mnie to już dawno przestało kręcić. Jeśli znajdę cokolwiek ze Sci-Fi czy innej tematyki, która wpasuje się w mój kanon, to na pewno skomentuję Smile. Następną część dodam jak poprawię, a na blogu wiszą stare wersje więc będzie Cię razić w oczy.



Preludium. Rozdział drugi. Bohaterowie część trzecia.

- Pani Admirał? – pierwszy oficer spojrzał na dowódcę i wiedział, że coś się stało. Kobieta tak twarda jak Ayana nie ulega zdenerwowaniu z pierwszego lepszego powodu.
- Erik – porzuciła wojskowy ton – będziemy mieli towarzystwo. – Spojrzała na niego po czym gwałtownie podniosła się z fotela i obróciwszy głowę krzyknęła w kierunku operatora komunikacji.
- Sierżancie Marks, połączcie się z Generałem Swiftmingiem. –
- Pani Admirał.. ale przecież oni są w hiperprzestrzenni – stwierdził oczywistość Marks
- Wiem do cholery. Nie możesz nic zrobić ? Poszukać? Spróbuj do diabła! – Ayana piekliła się na załoganta
- Madame, dopóki Generał sam nie nawiąże komunikacji podprzestrzenniej, nie jesteśmy w stanie się z nim skontaktować - dodał operator z przerażeniem w oczach
- Kurwa! – wrzasnęła – Marks, naprawdę nie da się nic zrobić ? Potrzebujemy teraz tej floty – jej głos złagodniał gdy zdała sobie sprawę, że krzyczy nie na tych ludzi co trzeba.
- Proszę pani, nawet gdybym chciał, wchodząc w hiperprzestrzeń każdorazowo okręt przesyłany jest specjalnie w tym celu generowanym korytarzem. Otworzenie dwukrotnie jednego korytarza jest niemożliwe. Dopóki general sam nie nada transmisji, nie będziemy w stanie wyizolować konkretnego tunelu. Z resztą, nawet jeśli bylibyśmy w stanie to zrobić co da nam jeden statek? Cała flota leci w odrębnych korytarzach, a komunikacja pomiędzy dwoma obiektami poruszającymi się pod przestrzenią jest niemożliwa – wyjaśnił Marks
- Zostaliśmy więc sami. – stwierdziła smutnym głosem pani Admirał. – Pułkowniku Frazer – skierowała swoją uwagę, już oficjalnie, do pierwszego oficera – proszę wyliczyć minimalny pułap podejścia do orbity ziemskiej dla statków wojennych klasy Archer, bądź większych, podchodzących od strony współrzędnych podanych w przekazie . – Monike Ayana pamiętała o tym, że w przestrzeni okołoziemskiej panuje zbyt wielki tłok by flota mogła wyskoczyć tuż obok planety. Co odważniejsi piloci małych statków ryzykują wstrzelając się nieopodal orbity księżyca. Olbrzymie wojenne statki z pewnością nie będą miały tyle miejsca. Ostatnie czego może chcieć dowódca pancernika to natrafić na inny w momencie wychodzenia z Hiperprzestrzeni. W najlepszym przypadku skończyłoby się kraksą, która przełamałaby osłabione podróżą, w niesprzyjającym środowisku pola siłowe. W najgorszym rozsypanie się drogocennych okrętów bojowych na części. Generałowie Reven Ao to wiedzą.
- Madame, mogę spytać po co? – wyraził swój niepokój oficer, który ciągle nie wiedział co się stało.
- Możesz Eric, możesz. – odparła łagodnie – Musimy przygotować linię obrony. Według przekazu, który otrzymałam od Swiftminga, a którego on najwyraźniej nie przeczytał wynika, że floty Reven Ao nie ma tam gdzie leci nasza. Wręcz odwrotnie. Wszystkie siły Reven uderzą prosto w Ziemię w przeciągu dwóch godzin a my mamy 4 statki. Musimy to rozegrać tak by zadać im największe możliwe straty – wytłumaczyła swoją decyzję.
- Rozumiem. Biorę się do roboty – Frazer zasiadł przy multiterminalu potężnego superkomputera pokładowego i rozpoczął kalkulacje.
Ayana rozmyślała nad szansami jakiejkolwiek konfrontacji przeciwko całej flocie. Do dyspozycji dostała flagowy pancernik SharpShooter, którego to obejmuje odkąd został stworzony, dodatkowo jednego Archera i dwa niszczyciele średniej wielkości. Do zachowania porządku na Ziemi aż nadto. Do odparcia ataku piratów aż nadto, do odparcia całej floty maszynoludzi już niezbyt. Taktyka, którą obmyśliła była błyskotliwa, jednak wymagała dokładnie skoordynowanych działań i dużo szczęścia. Przeczuła, że wrogie okręty będą chciały wyjść jak najbliżej orbity Ziemskiej. Dzięki koordynatom załączonym do depeszy mogła z dużą precyzją ustalić hipotetyczne miejsce pojawienia się obcych okrętów. Tam chciała ustalić linię obrony. Dziękowała losowi za Wojcika i informacje, które przekazał.
***
Sam Wojcik tymczasem wyszedł z hiperprzestrzeni w niemal pustym miejscu w kosmosie. Wszystkie systemy maskujące pozostawił aktywne. Jednocześnie mając dostęp do danych z terminala Reven dostroił moduł komunikacji do fali, którą porozumiewała się flota.
- Wykrywam okno hiperprzestrzeni. – zabrzmiał metaliczny głos w komunikatorze Blackouta. Najwyraźniej system był bardziej skomplikowany niż wcześniej miał świadomość. Okazało się, że owa częstotliwość nie tylko obejmuje komunikację pomiędzy statkami, ale nawet wszystkie ważne wewnętrzne informacje. Właśnie ta jedna przedostała się w eter.
- Uwaga, cała flota. Z rozkazu Azulvagiera pierwszy stan gotowości – rozszedł się komunikat. Dopiero teraz po ustabilizowaniu się czujników po pobycie w Hiperprzestrzeni Thad dostrzegł ilość statków wiszących w martwych przestworzach tego systemu. Pięć potężnych pancerników, dokładnie takich jak te dwa, startujące z Reven, dodatkowo dwanaście Niszczycieli i dwadzieścia Fregat. Flota była potężna, jednak nie mogła się równać całej sile ludzkich statków zgromadzonych w Sol.
- To się maszynki zdziwią – powiedział do siebie cicho nieświadomy niczego Thadeus. Upewnił się, że nikt go nie widzi. Wszystkie systemy były sprawne. Wycisnął maksymalną moc z silnika strumieniowego i rozpoczął zbliżanie się bezpośrednio do floty
- Okno zamknęło się, lecz nie ma żadnego obiektu. Czy wysłać myśliwce poszukiwawcze? – kto, bądź cokolwiek obsługiwało systemy radarów i czujników, niepokoiło się.
- Mamy gościa, którego przepowiedział nam Thermiconos. Cała flota załadować wszystkie baterie. Strzelać bez rozkazu w wyznaczony obszar.
Informacja o akcji szpiegowskiej oraz ucieczce z planety cyborgów musiała dotrzeć aż tutaj. Thadowi zjeżyły się włosy na głowie. Oto stanął przed fatalną perspektywą. Z jednej strony zmasowany ostrzał, groźniejszy prawdopodobnie od tego, który pożegnał go w atmosferze Reven i niewystarczająca moc silnika strumieniowego by uciec z obszaru. Z drugiej przełączenie silników i ujawnienie swojej pozycji wskutek ciepła i promieniowania. Pierwsze dwie salwy przeszły pod nim celując bezpośrednio w miejsce z którego wszedł do systemu. Gdyby nie ruszył się stamtąd już teraz byłby martwy. Nie było czasu do stracenia. Sensory pokładowe Blackouta wykryły masywny skok promieniowania we wszystkich statkach floty. Przygotowywały się do wystrzału. Jedynie dwa pancerniki, przygotowane na ewentualność wypaliły ponownie.
- Komputer. Silniki protonowe, pełna moc przez sekundę – nie zważając na konsekwencje Thad wydał rozkaz. Pilot miał nadzieję, że jedna sekunda pełnego ciągu nie wyemituje wystarczającej ilości promieniowania by wyznaczyć jego pozycję wśród lecących pocisków plazmowych. Jednocześnie ta sekunda znacznie skróciła by czas ucieczki. Komputer wykonał rozkaz i statek gwałtownie przyśpieszył. Ze ślimaczej prędkości stu tysięcy kilometrów na godzinę przeszedł w trzydzieści tysięcy kilometrów na sekundę.
- Wykrywam nieznaczny wzrost temperatury i promieniowania – zagrzmiał komunikat. Thadeus zbladł. Nie dość, że teraz pędził z prędkością mocno przekraczającą zdolności percepcji człowieka to jeszcze manewrował pomiędzy pociskami. Tylko fakt, że działa owych okrętów miały wiele metrów średnicy, co wiązało się z łatwo zauważalnymi smugami światła, wspomagał Majora w tym olbrzymim wyzwaniu.
- Klasyfikacja? – spytał inny głos
- Brak. Sygnatury nie pasują do niczego z czym spotkały się nasze czujniki. Być może jeden z pocisków trafił w mały meteoryt – wyjaśnił inny głos.
- Kontynuować ostrzał. –
Te słowa dały jeszcze jedną nić nadziei Wojcikowi. Zbliżał się już do pierwszego pancernika i wychodził z zasięgu ostrzału. Odpalił silnik strumieniowy i ustawił wsteczny ciąg. Decyzja, którą podjął kilka sekund temu była słuszna. Dopiero teraz wszystkie grzane baterie reszty floty wypaliły zalewając przestrzeń, w której jeszcze przed chwilą się znajdował, gradem gorącej plazmy. Z bezpiecznej odległości Thad obejrzał się, przyglądając się świetlnemu spektaklowi rozdzierającemu bezkresną czerń kosmosu. Zwolnił w końcu do prędkości uzyskiwanej przez silnik strumieniowy. Cicho i bezpiecznie podszedł niemal pod sam nos nie spodziewającego się niczego pancernika.
- Przerwać ogień – usłyszał – jeśli cokolwiek było w tamtym sektorze zostało zmiecione. Flota, kontynuować przygotowania do ataku.
- Jak długo będziemy jeszcze czekać? – rozbrzmiało pytanie.
- Tak długo, aż dotrą ostatnie statki. –
Major zrozumiał dlaczego flota oczekuje w tej pustej przestrzeni. Musiał coś zrobić nim wyruszą. Los kolejny raz przyznał mu szczęśliwą kartę. Jeden z pancerników, nie miał włączonej tarczy. Ruszył w jego kierunku.
- Komputer, skanuj pancernik na wprost. Szukaj witalnych systemów, które uszkodzone mogą spowodować większe zniszczenia bądź unieszkodliwienie statku. – wydał rozkaz. Czuł się dość dziwnie. Przechodził wiele symulacji w Sol, uczestniczył w manewrach przeciwko Ziemskim pancernikom. Tam jednak nie groziła mu śmierć w razie wykrycia. Tutaj lawirował pomiędzy potężnymi statkami mogącymi zmieść go w ułamku sekund. Uświadomił sobie jakie dysproporcje panują pomiędzy nim a jego przeciwnikami. On i jego mały kilkunastometrowy statek przeciwko półtorakilometrowemu goliatowi. Gdy zatrzymał się przed burtą. Nie mógł dostrzec krańców statku. Spokojnie mógłby zmieścić się w jednej z wielu dostępnych szczelin. Nie to jednak planował. Komputer przeanalizował strukturę statku i wyświetlił plan na ekranie. Wyświetlił przypuszczalny mostek, hangar myśliwców i wiele innych systemów. Żaden jednak nie był na tyle odsłonięty by można mu było zaszkodzić.
- Szlag! Muszę coś zrobić do cholery! – zaklął do siebie. Schował głowę w dłoniach i myślał. Myślał. Myślał. W końcu wymyślił.
- Komputer wyświetl położenie hipernapędu. – Przyjrzał się uważnie planom i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Tak. To może się udać. Komputer wyodrębnij próbkę materiału z kadłuba zdolną do zaprogramowania w celu wysłania specyficznej fali radiowej. – Maszyna zagotowała się. Nigdy, w żadnych symulacjach kadłub nie musiał poświęcać znacznej części siebie w celu odczepienia. Tym razem jednak potrzebne były stosowne usprawnienia. Pasek postępu rósł powoli marnując bezcenny czas, w końcu symulacja została zakończona.
- Minimalna wymagana ilość materiału to jeden koma dwa procenta. Rozdystrybuowanie materiału zakończone. Czy chcesz wykonać procedurę ? – zapytał terminal.
- Wykonaj – Oznajmił Thad po czym patrzył jak zewnętrzna warstwa statku zaczyna się nieznacznie marszczyć. W końcu na dziobie wyodrębniła się kulka z kadłuba gotowa do przesłania. Thad wydał odpowiednie komendy w celu zaprogramowania materiału po czym subtelnie dostarczył go do jednej z dwóch olbrzymich dysz hipernapędu. Postanowił oddalić się na bezpieczną odległość. Domyślał się, że jeśli jego plan wypali może wystąpić potężna eksplozja. Wyleciał ze zgromadzenia floty. Oczekując na wyniki swojej pracy. Chwilę radości przerwało pojawienie się w systemie dwóch kolejnych statków. Flota była gotowa.
- Komputer, prześlij program do podmiotu. Przygotuj się do wykonania podczas otwarcia okna hiperprzestrzeni w danym statku. – wydał rozkaz.
- Uwaga. Azulvagier mówi. – Zabrzmiało ostrzeżenie w eterze – Flota. Przygotować się do ataku na Ziemię. Dziś skończy się rząd galaktyczny! Stanowiska bojowe!. –
- Stanowiska bojowe- zawtórował mu rząd odpowiedzi. Statki rozproszyły się i wskoczyły w hiperprzestrzeń. Poza jednym.
Przygotowana część kadłuba zadziałała według założeń Majora. W momencie otwarcia okna hiperprzestrzeni program wysłał falę radiową nakazującą siłowe zamknięcie go. Fortunnie dla Blackouta i Ziemi okręt zdążył przekroczyć połową horyzont zdarzeń i został rozerwany w chwili gdy okno zamknęło się. Tył pozostał w miejscu, w którym był i poddany gwałtownej dekompresji i wyssaniu atmosfery nieznacznie implodował. Przód natomiast przestał istnieć uwięziony i zdezintegrowany w oknie podprzestrzennym. System opustoszał. Thad podprowadził Blackouta do pozostałości po majestatycznym pancerniku. Wykrył nawet część swojego kadłuba, która przetrwała całe zdarzenie i na powrót przyłączył ją do kolektywu. Wysłał w końcu komunikat podprzestrzenny do Floty, jak sądził, stacjonującej wokoło Ziemi.
- Komputer, wyślij niewykrywalną wiadomość do Generała Switfminga. Blackout 1 stwierdza. Flota Reven Ao wystartowała. Za ponad godzinę będą w systemie Sol. Udało mi się unieszkodliwić jeden pancernik. Wykaz reszty przesyłam w załączniku. Misję uważam za zakończoną. Czekam na odpowiedź pięć minut po czym ruszam do Sol. Blackout kończy. – Odpowiedź nadeszła przed czasem.
-Próba nawiązania komunikacji podprzestrzennej. Ustanowić? – zapytał terminal.
- Połącz- Komputer przemielił algorytm szyfrujący po czym na wyświetlaczu pojawiła się podobizna Admirał Ayany.
- Witaj Thad. Dzięki za ostrzeżenie. Dobrze wiedzieć, że nic ci nie jest. –
- I panią dobrze widzieć, pani Admirał. Myślałem, że łączyłem się z Generałem Swiftmingiem. -
- Spokojnie. Swiftming.. cóż można rzec, jest obecnie niedostępny.-
- Ah pewnie przygotowuje flotę do obrony. Mam nadzieję, że moje wiadomości się przydały? –
- Skromny jak zwykle hehe. Przydały się Majorze. Bardzo się przydały tylko widzisz.. Swiftming postanowił zignorować twoją wiadomość i przekazał ją mnie tuż przed tym jak skoczył w hiperprzestrzeń z całą flotą. Obecnie są już godzinę drogi od Sol. Mamy cztery statki. Z tego co przysłałeś wynika, że nie mamy zbyt wielkich szans, ale mam plan. Swoją drogą świetna robota w zniszczeniu tego pancernika. Szkoda, że nie możesz pomóc bardziej. –
- Pani Admirał. Właściwie to coś mi przyszło na myśl i przepraszam ale nie mam czasu do stracenia. Wojcik bez odbioru. – Zerwał połączenie i ustanowiwszy kurs wszedł w hiperprzestrzeń.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez EternalTraces dnia Czw 12:18, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin