Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Jabłka & Pomarańcze [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Nekromanta BOOM
Stalówka


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 14:10, 27 Gru 2008    Temat postu: Jabłka & Pomarańcze [M]

Od Autora:
Kolejna porcja fantastyczności i braku jakiejkolwiek logiki. Nie wiem jak mogę jeszcze zapowiedzieć to opowiadanie, poza tym, że jak zwykle inspirowałem się muzyką, i jak od jakiegoś czasu, pewnie nie wiele uda się komukolwiek coś z tego zrozumieć. Nie martwcie się, ja też nie rozumiem smile.gif



JABŁKA I POMARAŃCZE

Słońce jeszcze świeciło, gdy Tommy wracał długą ulicą do domu po wypadzie na miasto z przyjaciółmi. Uwielbiał wałęsać się z najlepszymi kumplami to tu, to tam, razem rzucać kamieniami w ptaki, dokuczać biedakom, powyzywać Żydów, nazwać jakiegoś przechodnia gejem. Wiecie, standard.
Tommy miał lat osiemnaście, był wysokim, wysportowanym młodzieńcem o piwnych oczach, szerokim nosie i elegancko przystrzyżonych włosach. Szedł powoli ubrany na sportowo w białe halówki i dres, wiąż wspominając minione chwile.
Po drodze spotkał biedaka. Nie omieszkał napluć mu w twarz i zasadzić paru kopów. Ot, że biedak, każdy rozumie.
Słońce już powoli zachodziło, lecz mimo to dalej było ciepło i choć to dość dziwne, dało się zauważyć pierwsze dwie gwiazdki na niebie. Ulica była pusta, więc nic nie rozpraszało Tommy’ego i nie odwracało jego uwago od własnych myśli.

Nagle jednak coś uderzyło go w twarz. Upadł.
Gdy się otrząsnął był w szoku.
- Co do cholery? – pomyślał sobie.
Wstał. Przed nim nie było nikogo, za nim też nie.
- Dziwne.
Postanowił iść dalej, lecz gdy zrobił dwa kroki coś z znowu go uderzyło, tym razem lżej, więc tylko lekko się odsunął. Wyciągnął rękę i napotkał na swojej drodze opór. Sięgnął drugą. To samo.
Okazało się, ze oto znajduje się przed nim niewidzialna ściana, która, im dalej ruszał dłońmi, wydawała się nie mieć końca.
- Co do cholery? – powtórzył już na głos – Zablokowali czymś drogę? Przecież nie ma robót drogowych – To była pierwsza myśl jaka przyszła mu do głowy. Ale ściana nie była jednak całkowicie przezroczysta. Na tle białego budynku, w miejscu, gdzie znajdowała się jezdnia, ujrzał srebrną, okrągłą klamkę. Spojrzał w obie strony, ale było to niepotrzebne bowiem na ulicy nie było nikogo. W końcu złapał za klamkę i ją obrócił.
Jezdnia rozciągała się dalej, gdy zebrał się na odwagę i zrobił kilka kroków. Wtedy drzwi się zamknęły, a z wewnątrz nie było klamki. Pytanie „co do cholery?” nasunęło się ponownie. Nie wiedział czy ma odczuwać strach, czy może wybuchnąć śmiechem. Ale czego miał się obawiać?
Przecież słońce dalej świeci.
Prawda?

Słońca nie było, pozostała po nim jedynie czerwona poświata zachodu, teraz jakby wydobywająca się z nicości. Chmury poczęły się łączyć i coraz szybciej przybliżać, stały się czarne i zwiastowały burzę. Gdy znalazły się nad jego głową, tak blisko, że wydawałoby się, iż można ich dosięgnąć, Tommy usłyszał deszcz. Słyszał jak drobne krople rozbijają się o asfalt.
Lecz deszcz nie padał, nie widział go, nie poczuł na skórze.
To zdało mu się niedorzeczne, lecz było jak najbardziej realne.
Tak jak te wielkie jabłka i pomarańcze, które pędem toczyły się w jego stronę.
Nie wiedział dokąd uciekać, ale na jego szczęście nie było to konieczne. Nadnaturalnej wielkości owoce ominęły go, odbiły się od niewidzialnej ściany i wróciły tą samą drogą skąd przybyły.
Zaraz potem ziemia zaczęła się trząść. Tommy ledwo utrzymywał równowagę, ale w końcu upadł na plecy. Wtedy zauważył jak spod asfaltu wyrasta coś na kształt wielkiego klocka, który wzbijał się aż do nieba. Po chwili wyrósł drugi, trzeci i czwarty, aż w końcu wyrósł ten, na którym siedział Tommy.
Serce podskoczyło mu do gardła, gdy wgnieciony w czubek zimnego klocka, wzbijał się coraz wyżej w stronę nieba. Dotarł do chmur, tych, z których padał „fałszywy” deszcz. Gdy klocek gwałtownie się zatrzymał, Tommy wciąż za nim leżał, nie mogąc uwierzyć co tutaj robi i co się właściwie dzieje. Nieistniejące błyskawice świeciły niczym tysiące latarek, lecz mimo to na ich widok nie musiał zamykać ani nawet mrużyć oczu. Po jakimś czasie klocki ukształtowały się w schody, które stopniowo prowadziły coraz wyżej. Nie mając innej drogi Tommy postanowił z nich skorzystać.
Choć był na wysokości kilku tysięcy metrów nad poziomem morza, nie odczuł nagłej zmiany temperatury i powietrza, wręcz przeciwnie, zdawało mu się ono równie lekkie i przyjemnie jakby tuż obok był ocean. Chmury były miękkie jak wata, gdy wyciągnął rękę i ich dotykał, a błyskające piorunu jedynie ogrzewały jego dłoń.
W końcu chmury się rozstąpiły i na horyzoncie widać było już ostatni schodek...
...który prowadził donikąd.

Tommy sięgnął butem jego krawędź. Skoczył.

Spadał wprost w stronę zniszczonej jezdni, lecz teraz już nie odczuwał żadnego lęku. Tylko spadał.
Gdy uderzył w beton, wydał mu się równie miękki jak napompowany materac. Szybko wstał i widząc toczące się w kółko owoce, postanowił złapać okazję i wskoczył na jedną z pomarańczy. Ku jego zaskoczeniu utrzymanie równowagi nie sprawiło mu żadnego problemu.
Wtedy z nieba spadły gwiazdy i poczęły latać na wszystkie strony. Były takie jak w kreskówkach, miały pięć rogów, lśniły jasnym blaskiem i zostawiały za sobą gwieździsty pył.
Tommy złapał taką gwiazdę i usiadłszy na jej grzbiecie, raz jeszcze wzbił się w przestworza. Zdawało mu się, że czuje każdy nerw na swoim ciele. I nie interesował go czas ani logika, ponieważ one tu nie istniały.

Po raz ostatni zeskoczył z gwiazdy i znów spadał. Teraz mógł sięgnąć wzrokiem prawie cały świat i wydał mu się on mały niczym jabłko.
Więc wziął to jabłko i je ugryzł. Smakowało wybornie.



Słońce jeszcze świeciło, gdy Tommy wracał długą ulicą do domu po wypadzie na miasto ze swoimi przyjaciółmi.
Po drodze spotkał biedaka i zrobiło mu się go żal. Podszedł do niego, pomógł mu wstać i otrzepał go z brudu.

A potem kopnął go w dupę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Nekromanta BOOM dnia Sob 14:11, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agatelle
Stalówka


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:23, 27 Gru 2008    Temat postu: Re: Jabłka & Pomarańcze [M]

Twoje opowiadanie wywarło na mnie średnie wrażenie. Właściwie to nawet do końca nie wiem jakie ono niesie ze sobą przesłanie.
"Po drodze spotkał biedaka. Nie omieszkał napluć mu w twarz i zasadzić paru kopów. Ot, że biedak, każdy rozumie.".
Wydaje mi się, że to jest pokazanie władzy, jaką Tommy miał nad innymi. Jednak nic poza tym nie wywnioskowałam.
Później nagle wokół głównego bohatera dzieją się różne dziwne rzeczy, które nijak mają się ze znęcaniem nad zwierzętami, biciem biedaków, czy wyzywaniem ludzi od Żydów.
Zgrzyta mi nieco następujący fragment: "Wiecie, standard." Nie wiem, czy można używać takich zwrotów do czytelników w opowiadaniach.
Na przyszłość powinieneś więcej popracować nad samym pomysłem, bo widać, że jest tylko muśnięty. Do samego stylu nie mam zastrzeżeń. Widać, że na dużo cię stać, dlatego staraj się pisać jak najwięcej, by doskonalić swój warsztat.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agatelle dnia Sob 19:25, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Nekromanta BOOM
Stalówka


Dołączył: 10 Mar 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 19:03, 27 Gru 2008    Temat postu:

W porządku, ale na Boga, jestem facetem!!

To już drugi raz, n innym forum z twórczością też tak było... Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Agatelle
Stalówka


Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 42
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:23, 27 Gru 2008    Temat postu:

No tak rzeczywiście. Ale ze mnie gapa :). To wina mojego lenia (na kogoś trzeba zwalić) przez którego nie chciało mi się spojrzeć na autora opowiadania.
---
Moje niedopatrzenie zostało naprawione :).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Agatelle dnia Sob 19:27, 27 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin