Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Zemsta [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Kyoko
Ołówek


Dołączył: 25 Mar 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:00, 25 Mar 2009    Temat postu: Zemsta [M]

Dla przyjaciółki, która nie szanuje naszej pięknej ojczyzny!!!

ZEMSTA
~1918 rok~

Ból. Olbrzymi ból z każdą kolejną minutą pochłaniał każdy, nawet najmniejszy fragment mojego ciała. Wszystko od jednej, niewinnie wyglądającej rany w udzie. Wychodząc z domu, nie przypuszczałam, że już do niego nie wrócę, a siłując się z bólem byłam pewna, że umrę!
Słyszałam ciche szepty swoich znajomych. Moi przyjaciele martwili się o mnie. Byłam pewna, że są źli na mnie za to, co zrobiłam. Na pewno widzieli też w tym odrobinę swojej winy. Jednak ja wiedziałam, że wyrzuty sumienia powinien mieć ktoś zupełnie inny.
Nie miałam siły się nad tym zastanawiać, męczyło mnie wszystko – myślenie również. Zamknęłam oczy, jednak w niczym to nie pomogło. Bałam się śmierci. Czułam, że zbliża się do mnie nieubłaganie. Słyszałam jej delikatny śmiech, jej kroki. Wiedziałam, że zagląda zza rogu i tylko czeka, kiedy będzie mogła podejść bliżej. Nie chciałam, żeby podchodziła.
Zasnęłam...

~1905 rok~
Letnie słońce chyliło się ku zachodowi. Razem ze swoimi najlepszymi przyjaciółmi siedziałam na murku i wpatrywałam się w ten piękny widok. Nie musieliśmy ze sobą rozmawiać, wystarczała mi sama ich obecność.
- Ola? - zapytał jeden z chłopców. Uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. - Odpowiedz mi, ale tak szczerze, ty lubisz mnie? - dokończył wyjątkowo niepewnie.
Zaśmiałam się delikatnie i pocałowałam przyjaciela w policzek.
- Jesteś moim najlepszym przyjacielem – odpowiedziałam.


Otworzyłam nerwowo oczy. Scena z mojego dzieciństwa, która mi się przyśniła, podziałała jak największa tortura. Nie chciałam ich zostawiać. Chciałam z nimi być na zawsze!
Nie mogłam uwierzyć, że w przeciągu najbliższych kilku godzin moje życie miało się zakończyć. Za każdym razem, gdy o tym pomyślałam, moje serce zaczynało wygrywać jakiś nieznany mi rytm. Zbyt szybki rytm. Z trudem łapałam oddech i zawsze wtedy ktoś znalazł się obok mnie. Ktoś, kto się o mnie martwił. Ktoś, kto miał łzy w oczach. A to działało na mnie z jeszcze większą siłą.
Zamknięte koło...

~1910 rok~
Siedziałam na tym samym murku, co kilka lat wcześniej. Tym razem jednak bez swoich przyjaciół. Mikołaj znowu odpowiedział nie tak jak powinien. Tym razem jednak nie byli dla niego na tyle łaskawi, żeby odpuścić z racji jego młodego wieku.
Opłakiwałam swojego przyjaciela. Wiedziałam, że oni są bez serca i nie ma dla nich znaczenia, ile ma się lat. Wróg to wróg. A dziecko wróg jest jeszcze gorsze.
Kolejna łza spoczęła na ziemi.


Byłam przerażona kolejną wizją z przeszłości. Czyżby całe moje życie miało przelecieć mi przed oczami przed śmiercią? Nie miałabym nic przeciwko, gdyby moje życie miało większość przyjemnych chwil.
Czułam jednak, że to co zrobiłam było słuszne. Nikt nie ma prawa mnie negatywnie oceniać. Chciałam się zemścić i byłam pewna, że w jakimś stopniu mi się to udało.
Wiem, że zemsta nie powinna przeze mnie przemawiać. Tak mnie uczyli rodzice, gdy jeszcze byłam małą dziewczynką i szło mnie jakoś ukierunkować. Nie powinnam też się z niej cieszyć tuż przed śmiercią. Powinnam żałować za grzechy, jednak nie umiałam tego zrobić. Nie, gdy czułam satysfakcję z tego.
Nie zabijaj. Tak napisali w Biblii, tak mnie uczyli od najmłodszych lat, a w ostatnich minutach życia przyłapałam się na tym, że było to dla mnie najnormalniejszą czynnością w świecie. Taką samą jak wyjście z domu czy uścisk dłoni.
Ktoś kiedyś powiedział mi, że owo przykazanie zostało źle przetłumaczone. Podobno powinno być „nie morduj”. Leżąc na brudnym i zimnych chodniku w jakimś zaułku, marzyłam, żeby to było prawdą. Może wtedy miałabym jeszcze jakąś nadzieję na zbawienie.

~1912 rok~
Stał przede mną z wyciągniętym karabinem. Celował prosto we mnie. Słyszałam jego szyderczy śmiech pogrążony w mroku. Trzeba przyznać, że budowało to atmosferę jakiegoś dobrego horroru. Wiedziałam, że za chwilę mnie zabije. Nie rozumiałam, dlaczego miałby tego nie robić. Wiele razy się z niego naśmiewałam, przedrzeźniałam go, robiłam głupie kawały, EKSPONOWAŁAM SWOJĄ POLSKOŚĆ!!! I głównie za to ostatnie miałam zginąć. Za to, że byłam Polką.
Nie wiem, co by się ze mną stało, gdyby nie mój najlepszy przyjaciel. Kolejny. Pomógł mi, odpychając drapieżnika i kazał uciekać. Był dla mnie jak starszy brat, zawsze go słuchałam. Nie odwracając się za siebie, ruszyłam wzdłuż ciemnej uliczki.
Odwróciłam się za siebie tylko raz, gdy usłyszałam strzał. Mój kolejny przyjaciel przeniósł się na drugi świat. I znów miałam siedzieć na murku i wylewać łzy.


Świat jest, był i zawsze będzie niesprawiedliwy. Od najdawniejszych czasów panuje w nim taki porządek. To, że ktoś jest większy czy silniejszy, wcale nie znaczy, że przeżyje. Pewnie tylko dlatego miałam nadzieję, że jakoś uda mi się wypełnić swój plan w stu procentach. Chciałam zemścić się za swoich przyjaciół, za swoich braci!
Pobliskie strzały wybudziły mnie z mojego letargu. Otrząsnęłam się i od razu tego pożałowałam. Kolejna fala nieustającego bólu. Rozejrzałam się wokoło. Te same osoby siedziały obok mnie, jednak nie patrzyły na mnie. Byłam im za to wdzięczna – musiałam wyglądać okropnie.
Było mi strasznie gorąco. Musiałam mieć gorączkę, która nie była niczym dziwnym w sytuacji, w której się znalazłam. Czułam się wystarczająco słaba, żeby być pewnym, że to już prawie koniec.
Szyderczy śmiech kostuchy stawał się coraz głośniejszy. Nie chciałam jednak umrzeć. Chciałam przed śmiercią usłyszeć okrzyki radości, chciałam wiedzieć, że moje i innych wysiłki nie poszły na marne. Chciałam przed śmiercią przeżyć najpiękniejszą chwilę swojego życia. Przede wszystkim chciałam umrzeć w wolnym Poznaniu.

~1916~
Biegłam przed siebie. Nie zwracałam uwagi na to, jak bardzo jestem zmęczona. Nie mogłam o tym myśleć, jeżeli chciałam się w porę schować. Już dawno nie powinno mnie być na ulicach. Gdyby wtedy mnie znaleźli, domyśliliby się, że coś kombinowaliśmy. Byłam pewna, że nic bym nie wygadała, jednak wolałam nigdy nie znaleźć się w takiej sytuacji.
Gdzieś za plecami słyszałam śmiechy Niemców. Przez moje ciało przebiegł zimny dreszcz, jednak nie przestawałam biec.
Wpadłam do mieszkania, nie zwracając na nic uwagi. Moi rodzice odetchnęli z ulgą, widząc mnie całą i zdrową. Uśmiechnęłam się do nich serdecznie, jednak nie byłam wstanie się odezwać. Dyszałam jak stary parowóz, ale byłam szczęśliwa. Nadzieja w nas nie gasła... Będziemy wolni!


Otworzyłam oczy, jednak wszystko, co widziałam to tylko zamazane kształty. Czułam łzy spływające po moich policzkach. Było mi zimno i tylko one w pewien sposób mnie ogrzewały.
- Spokojnie – powiedział czyjś głos. Poznałabym go wszędzie.
Tata przysiadł obok mnie i delikatnie zaczął głaskać po głowie.
- Przepraszam – wyszeptałam. - Ja naprawdę chciałam pomóc.
Każde wypowiedziane słowo sprawiało mi ból. Nie tyle fizyczny, co psychiczny. Byłam egoistką! Chciałam pomóc sobie, żebym ja czuła się lepiej. Dlaczego nie pomyślałam o tacie? Na pewno boli go to, że niedługo umrę.
- Nie masz za co przepraszać – wyszeptał do mnie. - Pamiętaj, że zginąć w walce za ojczyznę to zawsze jakieś wyróżnienie – powiedział, cały czas mnie głaszcząc. Chciałam coś odpowiedzieć, jednak od razu mnie uciszył. - Nie przejmuj się niczym. Wszystko będzie dobrze. Gdy już będziemy wolni, będę dumny, że to właśnie moja córka się do tego przyczyniła. Kocham cię.
- Ja ciebie też – wyszeptałam.

~1917~
Wbiegłam do domu, trzaskając drzwiami. Byłam potwornie zła na cały świat. Z jednej strony nie miałam już na nic siły, z drugiej czułam, że muszę się na kimś wyżyć. Chciałam wyjść na ulicę i po prostu bić każdego napotkanego Niemca.
Wyciągnęłam czystą kartkę i długopis.
„Te świnie zabiły mi mamę.
Nie mam już na nic siły, niemcy zabili mi matkę!!!
Idę się wyżyć.”

Napisałam krótki list do ojca i zostawiłam go na stole. Wybiegłam z domu i nie zwracając na nic uwagi, biegłam prosto przed siebie. Wiedziałam, że tata będzie się martwił, ale nie umiałam inaczej postąpić.
Wiedziałam, że kiedyś się zemszczę za to wszystko. Za mamę, moich przyjaciół, moją rodzinę. Byłam tego pewna!!!


Zamknęłam oczy i czułam, że już ich nie otworzę. Nie miałam na to siły. Ktoś dotknął mojego ramienia.
- Ola – szepnął mi do ucha nasz duchowny. - Jesteś dobrą dziewczyną, poświęciłaś własne życie w walce o dobro ojczyzny i swoich rodaków. Na górze zostanie ci to wynagrodzone.
Słyszałam w jego głosie, że się uśmiecha. Dla wszystkich zawsze był serdeczny. Byłam wdzięczna losowi, że był ze mną w moich ostatnich sekundach życia.
- WYGRALIŚMY – krzyknął ktoś w oddali.
Na początku nie mogłam skojarzyć faktów. Nie wiedziałam, gdzie jestem, co mi się stało i co „wygraliśmy”. Dopiero po krótkiej chwili, gdy usłyszałam obok siebie głos taty, poczułam, że spełnia się mój sen.
- Wygraliśmy, Ola słyszysz? Wygraliśmy – krzyczał.
To mogło znaczyć tylko jedno. Poznań był nasz. Mogłam odejść w spokoju z czystym sumieniem. Umierałam w wolnej Polsce, w wolnym Poznaniu. I co najważniejsze – ja sama już oficjalnie byłam wolna!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań / Archiwum - zakończone i miniatury Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin