Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Cypisek&Malaria Deicide


 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:21, 06 Cze 2009    Temat postu: Cypisek&Malaria Deicide

Najmocniej przepraszam za opóźnienie. Awaria internetu (cholerny Aster, kolejna!) niestety odcięła mnie od forum na calutką dobę. Ale już, już publikuję.

Pojedynkują się: Cypisek&Malaria Deicide
Fandom: Twórczość własna
Temat: Zapomniani (może być jeden/jedna zapomniany/zapomniana)
Tytuł: Dowolny
Gatunek: Dowolny, ale raczej na poważnie
Warunki dodatkowe: Słonecznik, proces (może być wspomniany), chusteczki
Termin: 1 czerwca
Opiekun: Malaria
Beta: Malaria


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:25, 06 Cze 2009    Temat postu:

TEKST "A"

Jest wieczór. Ciszę zakłóca jedynie wiatr, niespokojnie hulający między drzewami i pojedyncze, spontaniczne wybuchy śmiechu zakochanych spacerowiczów. Niebo powoli przybiera barwę granatu, a gwiazdy świecą jakoś tak blado i bez wyrazu. To nie jest wymarzony czas na spotkanie. Powietrze gęstnieje od skrywanych emocji i nawet najmniej wrażliwy człowiek wyczuwa niepokój. Ludzie powoli wracają do domów, pod pretekstem późnej pory, wstydząc się wyjawić partnerowi prawdziwy powód.
Park jest niemal pusty i dziwnie cichy, jak na sobotni, jesienny wieczór. Tylko jedna osoba przechadza się po alei. Może jednak przechadza się, nie jest dobrym określeniem. Sposób, w jaki porusza się nieznajomy, lepiej wyraziłoby słowo 'błądzi'. Chód ma niepewny i niezdecydowany; cofa się, tylko po to, by po chwili znów iść przed siebie. Cała postać zresztą ma w sobie coś dziwnego. Krótkie, ale gęste i piękne włosy są w całkowitym nieładzie, a grzywka kaskadą opada mu na czoło, przesłaniając oczy. To chyba z nimi, tymi oczami, jest coś nie tak. Barwę mają zwyczajną, ot często spotykana zieleń. Jednak wypełnia je obłęd i strach. Zdają się się mówić „to nie tak miało być”. Wygląda na szalonego, ale wokół niego roztacza się aura dziwnej boskości. Chwieje się niebezpiecznie i z trudem idzie dalej, nie zważając nawet na deszcz, który niespodziewanie zaczął padać. Mężczyzna staje i spogląda w niebo. Wyciąga ręce ku górze, a na jego twarzy pojawia się wyraz skupienia.
- Stop, już koniec! - krzyczy. Nie mam pojęcia o co mu chodzi i trochę się go boję. Nagle opuszcza ręce i pada na kolana, twarz chowając w dłonie.
- Żałosny, bezsilny – szepce. - To przez was, to wszystko przez was! - Jego głos znów przybiera na sile, ale nadal klęczy. Niebo przecina błyskawica, a zaraz po niej słychać grzmot. Nie lubię burz.
Czuję się, jakby wszystko stanęło w miejscu i nawet powietrze jest jakieś gęste i ciężkie.
Znów spoglądam na nieznajomego. Nadal w tej samej pozycji, nadal bezsilny i nadal emanujący tą doskonałością. Paradoks. Przez chwilę nawet chcę mi się śmiać, ale opanowuje to i z cichym skupieniem obserwuję klęczącą postać. Drzewa pochylają się nad nią, przypominając szalonych, jednostronnych sędziów. Liście, zerwane nagłym podmuchem wiatru, krążą niespokojnie wokół mężczyzny i zdają się z niego drwić.
(ha ha ha. Nie masz nad nami władzy. Ha ha ha)
Jak bezlitośni oskarżyciele. Cała ta sytuacja przypomina jeden wielki, pokręcony proces. Brakuje tylko krzyczącego tłumu i kilku takich, co to chcą winnego obronić.
(zlinczujcie, ukrzyżujcie, zniszczcie, hej ho!)
Kolejna błyskawica, kolejny grzmot, przy którym z ziemi wstaje mężczyzna. Jego twarz wykrzywia gniew, który kontrastuje ze strachem, czającym się w kącikach oczu. Krzyczy, przeraźliwym głosem, powodującym, że drżę i czuję nieprawdopodobny, autentyczny strach.
- Nic już nie będzie takie samo. - Ma lekko zachrypnięty, ale mocny głos.- Zapomnieliście, zniszczyliście. Ale wy tylko błądzicie, prawda?
(błądzimy, błądzimy, nasz panie. Nie każ nas, błądzimy, błądzimy. Wybaczaj!)
Dopiero po chwili orientuję się, że wzrok Pana, jest skierowany na mnie. Chcę się cofnąć, chcę uciec, ale czuję się jak sparaliżowany. A on podąża powoli w moim kierunku, z szaleńczym uśmieszkiem na twarzy. Robię krok w tył i upadam, potykając się o powietrze. Rozglądam się nerwowo, ale nikogo nie dostrzegam. Podchodzi i kuca naprzeciw mnie, przyglądając się krytycznie.
- Przez takie coś już mnie nie ma? - Wygląda na naprawdę zdziwionego. - Przez coś takiego zostałem zapomniany? - Śmieje się, a ja czuję, jak drętwieją mi ręce i nogi. Krzyczę. Raz, drugi, trzeci, ale nie potrafię zagłuszyć tego śmiechu. Nic nie widzę i nic nie ma już dla mnie znaczenia. Raz, dwa, raz, dwa, hej! Co się dzieje? Kiwam się w przód i tył, przód i tył, przód i... ach, jak cudownie! I znów tył. Jak przez mgłę słyszę jego głos:
- Kara dla ludzi, może zrozumieją i może nie zapomną.
Nie rozumiem o co chodzi i nie chcę rozumieć. Jest mi dobrze, bardzo dobrze. Widzę kwitnące słoneczniki, chociaż nie mam pojęcia co one tutaj robią, tego jesiennego, zwyczajnego wieczoru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:36, 06 Cze 2009    Temat postu:

TEKST "B"

Baśń o Słonecznikach

Siada z papierosem w dłoni, wypuszczając dym z czerwonych ust. Wydają się krwiste mimo zniekształcających barw świateł nocy. Niemal nie porusza się, jedynie strzepuje drobinki popiołu z poprzecieranych, ubrudzonych trawą i błotem spodni, przez chwilę spogląda na samochody na ulicy, ale tylko chwilę. Zaraz potem odwraca się znowu, a jej jasne włosy, rozświetlone od tyłu pomarańczowym neonem, zdają się płonąć.
Chcesz usłyszeć baśń? zdaje się pytać.
Kiwasz głową.
Nigdy pewnie nie obiła ci się o uszy historia Słonecznikowej Doliny?
- Nie, nigdy - mówisz, starając się, by zabrzmiało w tym zaciekawienie.
Tak myślałam. Zapomniani za życia, zapomniani po śmierci. Przez chwilę masz wrażenie, że ona tak naprawdę nic nie mówi, że to tylko wyobraźnia, działająca jak na haju. Zastanów się dobrze. To nie jest dobra baśń.
Mimo to kiwasz głową raz jeszcze. Ona wyciąga rękę i gasi papierosa w popielniczce kosza na śmieci. Parę sekund przygląda ci się w milczeniu, jakby dobierała słowa.
Nie powiem ci być może nic szczególnego. Żadnej pięknej historii zaczynającej się dawno, dawno temu, a kończącej na „żyli długo i szczęśliwie”… Ale jednak będzie to baśń.

Alpy to piękne, wielkie góry - w takich zawsze znalazła się dolina, której wcześniej nikt jeszcze nie odkrył, ale niektóre były znajdowane ponownie, o innych krążyły legendy, lecz tak naprawdę nie wiedziano, gdzie ich szukać. Niestety, jest to już przeszłość - wraz z rozwojem ludzkości góry zostały odarte ze wszystkich swoich tajemnic. Nigdzie nie ma już nieznanych przełęczy, zapomnianych dolin.
Chcę ci opowiedzieć historię najpiękniejszej i najbardziej niezwykłej z nich.
Była doliną samotną, bezludną i niczym się nie wyróżniała wśród wielu innych, tak samo bezludnych. Ale było to dawno, bardzo dawno, zanim jeszcze zaczęły krążyć o niej legendy. Zaś legendy rozpoczęły się, gdy w Alpy uciekła grupa ludzi oskarżonych o czary, herezję, kontakty z szatanem - słusznie czy nie, to nie nam sądzić. Ludzie ci zmuszeni zostali do ucieczki ze swych wsi, by ratować życie - mieli zostać spaleni na stosie. Czarownice i heretycy są bardzo mądrzy, więc słusznie uznali, że trudno dostępne Alpy to dla nich najlepsze schronienie, przynajmniej na czas wymyślenia sposobu wybrnięcia z zagrożenia. Wędrowali po górach długo, podróż była męcząca, mozolna, wiele błądzili i krążyli wokół tych samych szczytów, nie mogąc znaleźć drogi. Gdy wycieńczeni wielodniową wędrówką trafili do pięknej, rozległej doliny, postanowili tam zostać. Wydała im się dobrą kryjówką - całkiem niemal odcięta od świata i pełna przestrzeni. Każdy z osadników wybudował chatkę krytą strzechą z traw i próbował uprawiać ziemię wokół domku, by móc się wyżywić. Rośliny jednak słabo rosły, jedynie część zbóż obradzała obficie - oraz słoneczniki, których nasiona przywiózł ze sobą jeden z uciekinierów - ponoć pochodziły z nowo odkrytego lądu, daleko na zachodzie. To jednak nie liczyło się w samotnej dolinie, ważne było, że owe dziwne rośliny poczuły się tam jak w domu. Opiekun pola, będąc dobrym człowiekiem i przyjacielem, podzielił się plonami z resztą ludzi, by mogli obsiać słonecznikami swoje pola - wkrótce na każdym polu było pełno wielkich, żółtych kwiatów. Siano też zboże, jednak niezbyt wiele - tyle, by była pewna różnorodność, by nie siać wciąż tego samego na każdym skrawku ziemi i nie jeść ciągle tego samego. Osadnicy, mając tyle słoneczników, zaczęli obmyślać wielorakie sposoby przyrządzania ich i produkowania żywności z ich nasion.

- Co można zrobić ze słoneczników? - pytasz niedowierzająco.
Młoda kobieta uśmiecha się. A co można zrobić z soi? Potrafi zastąpić z powodzeniem mięso, a nawet ser czy mleko. Słoneczniki wprawdzie nie są tak uniwersalne, ale także można je podobnie wykorzystać.

Mieszkańcy doliny bardzo pokochali słoneczniki, które ocaliły ich od głodu w pierwszych latach. Dzięki nim żyło im się dobrze, pozakładali rodziny. Ludzi w dolinie było z każdym pokoleniem coraz więcej, nadal tylko jeden młyn przyjmował zboża - i w pełni wystarczał.
Z biegiem lat potomkowie osadników nawet upodobnili się do ukochanych roślin - mocne słońce opalało ich skórę na złoto, włosy ich były jasne, często nieco rudawe, przypominając kolorem barwę płatków kwiatu, a oczy ciemne jak pestki. Twarze ich były okrągłe i poczciwe, w sercach wciąż nosili wiedzę i czucie swych przodków - znali zioła i zaklęcia, pozwalające im unikać chorób i nieszczęść, a także niezgody - drobne niesnaski wprawdzie były, jednak nie przeradzały się w nic, co by mogło zagrozić społeczeństwu doliny.
Niestety całkiem zatracili pamięć o przybyciu, ich całym światem były pola, uprawy i domostwa. Zapomnieli, że istnieje świat poza nimi. Zapominać o przeszłości jest niedobrze, można popełnić te same błędy, katastrofalne w skutkach, chociaż być może właśnie dzięki zapomnieniu wykształcili u siebie specyficzną formę sztuki, którą obecnie naukowy pewnie pogardliwie nazwaliby plemienną, nie dostrzegając jej piękna. Ludzie doliny zdobili swe chaty, sprzęty codziennego użytku i ubrania misternymi wzorami, w których można było dostrzec niesłabnącą fascynację słonecznikami. Istotą ich szczęścia być może było właśnie to, że przedmiot ich kultu był tak blisko nich - z czasem ich kult przybrał niemal religijną formę, mimo iż wciąż gdzieś w głębi ich umysłów tkwiła koncepcja jedynego boga - stwórcy, nieodłącznie jednak łączona ze świętymi roślinami.
Być może właśnie o to Bóg się na nich obraził, być może właśnie tym zasłużyli na jego gniew - rozpoczął proces unicestwiania ich dotąd prężnie i szybko rozwijającej się kultury. Być może to właśnie on, we własnej osobie, pokazał drogę do doliny ludziom z zewnątrz - oni tak twierdzili, a nikt nie sprawdził prawdziwości ich słów.
Świat europejski był wówczas już oświecony i racjonalistyczny, jednak najbliższym sąsiedztwem dla Słoneczników były zaściankowe wsie u stóp Alp, niektóre nawet w samych górach. Gdy zacofani wieśniacy odnaleźli drogę do Doliny Słoneczników, przedmiotu krążących złowrogich legend, udali się do niej, by sprawdzić prawdziwość opowieści. Nietrudno sobie wyobrazić, jakie wrażenie wywarła na nich ta kraina - czy zazdrość czy źle pojęta miłość do Boga kazała im oskarżyć Słonecznikowych Ludzi o czary i kontakty z Szatanem - potomków tak samo jak przodków. Tego procesu mieszkańcy doliny nie mogli wygrać, a wieśniacy wkrótce przyszli z pochodniami.
Mimo prób obrony, cała kultura Słoneczników została zmieciona z powierzchni ziemi, domostwa spalone niemal do fundamentów, zaś ich mieszkańcy ukarani za czarnoksięstwo. Nielicznym udało się uciec, próbowali szczęścia w Europie, przez jakiś czas podobni do grupy cygańskiej. Jednak skoro nawet Aztekowie czy Majowie nie mogli przeciwstawić się szalonej ekspansji kultury europejskiej, czy mogła mieć szansę garstka mieszkańców doliny w samym środku europejskiego kotła?
Wkrótce ci, co przeżyli, całkowicie zatracili pamięć o swoich korzeniach, tak byli zajęci poznawaniem nowego świata i przystosowywania do jego zasad i realiów. Wieśniacy u stóp Alp pamiętali jedynie, że zniszczyli dolinę, dlaczegóż mieliby pamiętać szczegóły tego, co w niej zobaczyli, zanim podłożyli pod to ogień? Po Słonecznikowych Ludziach nie pozostało nic - tylko ich święte rośliny i zdziczałe, pozbawione dawnej swojskości zwierzęta gospodarskie, zaś w umysłach tych, co przetrwali pogrom, na dobre zagnieździła się Europa.
Kto teraz wie, że mieszkańcy Słonecznikowej Doliny byli i że zginęli? O przodkach swoich zapomnieli i sami zostali zapomniani, nie pamiętają nawet o samych sobie.

Jasnowłosa kobieta ociera oczy smukłymi palcami. Podajesz jej chusteczki, ale tylko kręci głową. Po chwili jest już spokojna, jakby odrzuciła od siebie wzruszenie losem Słoneczników.
Przypuszczam, że i ty wkrótce zapomnisz tę baśń stwierdza smutno, po czym dodaje: Nie musisz już iść? Jest późno, a okolica nie należy do najbezpieczniejszych.
Dziewczyna wstaje, zbiera swoje rzeczy, zarzuca na plecy bluzę i torbę. Uśmiecha się jeszcze do ciebie, ale jej ciemne, może nawet czarne oczy pozostają smutne.
Żegnaj.
I odchodzi, lekko przygarbiona, a światło neonów igra na jej jasnych, złotawych włosach.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Sob 9:36, 06 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:46, 06 Cze 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność:
A: 1,4
B: 1,6
Więcej dla B, gdyż doceniam kocepcję utworzenia legendy, a w A też całkiem dobra myśl pojawienia się tego tajemniczego nieznajomego, który wręcz w nadzwyczaj niepojęty sposób przeżywa zapomnienie.

Styl:
A: 1,7
B: 1,3
W cudowny sposób w A został opisany nieznajomy i całe otoczenie, z taką wręcz widoczną i namacalną prezentacją jego szaleństwa. Styl bardzo sugestywny odnośnie czegoś, co trudno uchwycić. Także plus za to, że trudny do pojęcia stan tej osoby nadal taki pozostaje, przez co realia pozostają.
W B zgodnie z tytułem pojawia się język baśni i opowieść faktycznie ma ten nastrój opowieści, więc można się zasłuchać. Styl ma coś z zapisu historycznego, więc i to jest dobra rzecz. Trochę mniej w punktacji, gdyż narracja w pierwszym opowiadaniu była nieco bardziej przejmująca.


Realizacja tematu:
A: 0,4
B: 0,6
Nie mogłam w A znaleźć żadnej chusteczki.

Ogólne wrażenie:
A: 1,6
B: 1,4
W A nadal jestem pod wpływem rozpaczliwego wyrażania zagubienia, osamotnienia, zapomnienia, gdyż widać, że ten stan jest silny i prowadzi do całkowitego zapomnienia się w szaleństwie. Ten wieczór nawet był fascynujący.

Suma:
A: 5,1
B: 4,9
Co nie zmienia faktu, że oba opowiadania są bardzo dobre.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mer
Kapłanka Momenta


Dołączył: 04 Lip 2007
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:36, 14 Cze 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność

Tekst A - 1,9 - Za to, że w jakiś sposób poczułam się zaintrygowana.
Tekst B - 1,1

Trudno jest ocenić oryginalność, podobnie pomysł. Na pewno był w obu tworach, ale ten w „A” przypadł mi bardziej do gustu. Tak bywa. Napisanie tekstu B na pewno zajęło więcej czasu, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie, ale motyw był tak strasznie oklepany...

Styl

Tekst A - 1,7 - Doszukałam się kilku interpunkcyjnych potknięć, jakichś dziwnie brzmiących połączeń - to fakt. Ale z drugiej strony niektóre sformułowania mnie urzekły.
Tekst B - 1,3 - Dokładnie to samo. Z tym, że „gryzło się” tutaj więcej rzeczy. No i te powtórzenia, teraz pamiętam tylko to nieszczęsne „słusznie” i „słoneczniki”.

Realizacja tematu

Tekst A - 0,5 - Za brak chusteczki. Słoneczniki, chociaż były, wydawały mi się jakieś takie „na siłę”. Proces z kolei został w moim odczuciu ujęty w ciekawy sposób.
Tekst B - 0,5 - Było wszystko, ale... Ten „proces unicestwiania kultury” jak dla mnie jest naciągany. Czytając warunki dodatkowe spodziewałam się czegoś innego. W tym wypadku to dostałam, owszem, ale nie jest to czymś, co mogłabym uznać za czarujące.

Ogólne wrażenie

Tekst A już na początku stracił nieco w moich oczach z powodu braku tytułu. Tak mi się nagle zebrało. Poza tym brakowało mi tu również konsekwencji (najpierw: 'błądzi', potem „to nie tak miało być), a i kilka rzeczy oderwało mnie od czytania, w tym głównie:
- „(ha ha ha. Nie masz nad nami władzy. Ha ha ha)” - nie znoszę „ha ha ha”, a tutaj zdenerwowało mnie podwójnie z powodu małej litery w pierwszym „ha”.
- „(zlinczujcie, ukrzyżujcie, zniszczcie, hej ho!)” - hej ho? Jasne. Jak dla mnie, to tutaj nie pasuje.
- „(błądzimy, błądzimy, nasz panie. Nie każ nas, błądzimy, błądzimy. Wybaczaj!)” - właściwa byłaby duża litera, a ja mam manię, więc tak, czepiam się.
Muszę jednak przyznać, że dałam się ponieść temu testowi, dzięki barwnym opisom na początku przede wszystkim. Niestety po lekturze całości - cóż, może nie czytałam z wystarczającą uwagą, nie mogę tego wykluczyć - cały ten tekst wydaje mi się wyrwany z kontekstu. Ja nie wiem, o co miało w nim chodzić. Może o nic? Czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienie zachowania dziwnego mężczyzny - na próżno. Rozczarowałam się więc.

W tekście B tytuł był. Jest właściwie, bo przecież nie zniknął. Co prawda nie oczarował mnie, nie zachęcił do czytania (bynajmniej...), ale był. Początek również mnie nie porwał. Opis doliny w Alpach raczej znudził.
Tutaj zastanowiło mnie przede wszystkim:
- „Żadnej pięknej historii zaczynającej się dawno, dawno temu, a kończącej na „żyli długo i szczęśliwie”… Ale jednak będzie to baśń.” - brakuje mi „od”, skoro jest „na”; również i konsekwencji w stosowaniu cudzysłowu. No i ten wielokropek przed „ale”...
...a potem:
- „...w głębi ich umysłów tkwiła koncepcja jedynego boga - stwórcy, nieodłącznie jednak łączona ze świętymi roślinami.
Być może właśnie o to Bóg się na nich obraził...” - to boga, czy Boga? Zapewne wadliwa spacja, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Czułam się, jakbym przeczytała fragment podręcznika do historii. I to takiego dla uczniów podstawówki, gdyż sposób narracji mógłby ich w jakiś sposób zaciekawić. Mówię tutaj o fragmentach ciągłych.
Końcówka? Również się rozczarowałam, chociaż na pewno nie aż tak bardzo jak w przypadku tekstu A. Nie jestem jednak pewna, czy nie wynika to przypadkiem z tego, że tekst B nie porwał mnie ani na chwilę.

W takich opowiastkach dobrze byłoby zawrzeć przesłanie. W „A” się go nie doszukałam. W „B” - przeciwnie - „Nie należy zapominać o przeszłości.”. Więc plus dla „B”.

Mam takie prywatne pytanie (prosiłabym odpowiedź gdziekolwiek po ogłoszeniu wyników), czy Autorka tekstu B pasjonuje się historią?
Przepraszam, ale są gusta i guściki...

Tekst A - 2,3
Tekst B - 0,7

Suma

Tekst A - 6,4
Tekst B - 3,6


PS Jak zwykle chaotycznie, ale ja nie mogę nic na to poradzić.

EDYCJA:
W "realizacji tematu" wkradł się mały chochlik, teraz go zauważyłam.
Nie uważam, aby któryś z tekstów (pomimo braku chusteczki w A.) zasługiwał na przewagę punktową.
Ostateczna punktacja delikatnie się więc zmieniła.
Przepraszam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mer dnia Nie 19:34, 28 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:36, 15 Cze 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność

A: 1,5
B: 1,5

Prawie zawsze ostatnimi czasy daję po równo. Ale cóż robić. Tekst A jest scenką, dość malowniczą, choć nieco niepełną. W tekście B punkty za formę legendy. Nie zyskuje jednak przewagi, ponieważ sama legenda nie zaskakuje ani oryginalnością ani wykonaniem.

Styl

A: 1,7
B: 1,3

A wydaje się nieco lepiej napisane, jest także mniej potknięć. Tekst po prostu lepiej się czyta, podczas gdy B był nieco nużący. Początek i końcówka mi się podobały, sama legenda natomiast odrobinę się ciągnęła.

Realizacja tematu

A: 0,4
B: 0,6

W A nie było chusteczki. Chyba.

Ogólne wrażenie

A: 1,7
B: 1,3

W B przypadła mi do gustu nieznajoma o tych jasnych włosach, które oświetlają neony. Ale patrząc na to obiektywnie, A robi nieco większe wrażenie, nawet, jeśli jest nieco niepełne. I w naprawdę interesujący sposób pokazuje temat Zapomnianego.

Razem:

A: 5,3
B: 4,7


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Bellanin
Kałamarz


Dołączył: 31 Maj 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ropczyce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:22, 16 Cze 2009    Temat postu:

Pomysł i oryginalność
A: 1,2
B: 1,8
Mnie osobiście do gustu bardziej przypadł drugi pomysł. Było w nim coś magicznego i niesamowitego. Tekst A był dobry, ale czegoś mi w nim brakowało. Miałam wrażenie, że jest jakby niedokończony.

Styl
A: 1,7
B: 1,3
A lepiej się czytało. Był krótki i zwięzły. W B miałam wrażenie, że zbyt rozciągnięto ten tekst, że w pewnym momencie był pisany na siłę, aby tylko przebrnąć fragment.

Realizacja tematu
A: 0,4
B: 0,6
Nie znalazłam chusteczki.

Ogólne wrażenie
A: 1
B: 2
Z jakiegoś powodu B dużo bardziej mi się podobało. Pomysł A był również dobry, ale to B chwycił mnie za serce.


Razem:
A: 4,3
B: 5,7


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:10, 27 Lip 2009    Temat postu:

Zamykam więc, nie doczekawszy się od Ayl obiecanej oceny.

Tekst A - 21,1
Tekst B - 18,6

Wygrywa zatem Cypisek.
Spieszę też wyjaśnić Mer, że nie pasjonuję się historią, a podręczników do niej unikam jak wampiry czosnku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Pon 11:11, 27 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Klub Pojedynków im. smoka Temeraire Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin