Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Ahoj, Milton! [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:27, 24 Lut 2011    Temat postu: Ahoj, Milton! [M]

Milton był naprawdę zdolnym dzieckiem. Posiadał wszystkie cechy, które sprawiają, że duma rodziców pęcznieje jak balon. Albo purchawka tuż przed rozsianiem zarodników. Albo coś jeszcze bardziej okrągłego i grubego. Jak na przykład… Milton.
Tak, pomimo niewątpliwych zdolności humanistycznych, matematycznych, pianistycznych, recytatorskich, informatycznych i technicznych – naprawdę niebywałych jak na jedenastoletniego chłopca – Milton, rozpieszczony jedynak obrzydliwie bogatych rodziców nie ustrzegł się jednej wady.
Był gruby.
Mimo niewątpliwych sukcesów i systematycznych zwycięstw w niezliczonych konkursach (od recytatorstwa, poprzez szachy aż do konstrukcji samolotu-zabawki), jego waga kładła się cieniem na ścianę obwieszoną dyplomami i półkami uginającymi się od pucharów. Zwłaszcza jak stanął pod światło.
Przewidywali mu karierę lekarza, prawnika i nawet pilota, ale przestali spekulować zaraz po tym, gdy jeden z ich znajomych w stanie nietrzeźwym zaczął sugerować, że Milton to do samolotu może i owszem, ale raczej w formie bagażu. Bynajmniej nie podręcznego.
Od tamtej pory nadgorliwi rodzice próbowali wiele terapii odchudzających, odwiedzili tuzin lekarzy i dietetyków, ale jedynym sukcesem było chwilowe zaprzestanie tycia. Mniej więcej przez tydzień. Natknęli się też na kilku naciągaczy, którzy zwietrzyli u rodziców chłopca pokaźną gotówkę i nie omieszkali uszczknąć dla siebie jej cząstki.
- Próbowaliśmy już wszystkiego – żaliła się jego matka na rodzinnej kolacji, która raz w miesiącu odbywała się u jej teścia, który pół życia spędził na morzu. Powszechne są stereotypy, że stary marynarz ma siwą brodę, pali fajkę i mówi głosem Louisa Armstronga przy tym mając zęby przetrzebione szkorbutem. Tak wygląda stereotyp. I niech mnie kule biją, ale dziadek Miltona wyglądał identycznie.
Hej, beczkę rumu!
Milton siedział grzecznie między rodzicami przystrojony w skrojony na miarę garnitur („To już trzeci w tym roku, a mamy dopiero czerwiec” – powiadał jego ojciec. Zwłaszcza w czerwcu…).
Sztućce co chwile stukały i roznosiły się echem po pokoju upstrzonym licznymi pamiątkami z morskich wypraw dziadka. Nie mogło zabraknąć statku umieszczonego w butelce. Mama Miltona zawsze zastanawiała się jak oni go tam wkładają, ale nie mają śmiałości spytać. W tym domu zawsze czuła się nieswojo. Wydawał jej się niehigieniczny, a o szczególny wstręt przyprawiała ją nieodłączna fajka dziadka, która zawsze była w jego ustach. A palił ją bardzo rzadko. Mama Miltona zastanawiała się czy śpi razem z nią i czy się z nią kąpie. O ile się w ogóle kąpie.
- Dieta śródziemnomorska, dieta Atkinsa, dieta niskotłuszczowa, bezwęglowodanowa, białkowa, proteinowa, wegańska… - kontynuowała matka.
- A czy dzieciak po prostu próbował nie żreć? – spytał dziadek.
Sztućce zamilkły, rodzice też. Miltonowi z wrażenia udko kurczaka upadło z łoskotem na talerz rozbryzgując dookoła kropelki tłuszczu, w tym na swój nowy garnitur. Ojciec zgrzytnął zębami.
A to dopiero czerwiec.
- Mówię poważnie – upierał się dziadek – dzieciak jest gruby jak kuter pełen śledzi!
- Ależ tato… - zaprotestował ojciec Miltona.
- Przynajmniej nie śmierdzi jak kuter pełen śledzi… - żachnęła się matka.
- Ależ kochanie… - uspokajał ojciec Miltona, którego doświadczenie w łagodzeniu napięcia między żoną i swoim ojcem uprawniało go do wystartowania w konkursie na dyplomatę.
Dziadek-marynarz zupełnie nie przejął się aluzją szytą grubymi nićmi i spojrzał najpierw na małego Miltona, a później na rodziców.
- Zostawcie go u mnie na tydzień, a zobaczycie efekty błyskawicznie – złożył propozycję i w napięciu wyczekiwał na jakąkolwiek reakcję.
Rodzice podniesionym szeptem zaczęli omawiać tą kwestię, a w tym czasie dziadek podszedł do Miltona i zanurzył dłoń w jego czarnych włosach.
- He he – zaśmiał się tak, jak tylko marynarz potrafi – ilekroć na ciebie patrzę, łezka mi się w oku kręci. Odżywają wspomnienia…
- Widzisz, oni się lubią – zaargumentował ojciec swojej żonie, która najwyraźniej zaczęła się przekonywać do zostawienia chłopca pod opieką dziadka – to tylko tydzień. Minie jak z bicza strzelił.
- Tak, chłopcze – kontynuował dziadek, kierując swój wzrok na ścianę pełną starych fotografii. – Gdy na ciebie patrzę, to przypominam sobie jak dwadzieścia trzy lata temu… Ha! Pamiętam to jak dziś… Dwadzieścia trzy lata temu polowaliśmy na wieloryba w Zatoce Perskiej…
- O nie! – pisnęła matka.
- Ależ kochanie…

** ** **

Po wielu godzinach rozmów, które były trudniejsze niż relacje na linii USA-ZSRR w latach sześćdziesiątych, w końcu mama Miltona dała się przekonać, ale postawiła kilka warunków. Po pierwsze Milton miał się codziennie kąpać. Dziadek też. Ponadto dziadek miał się pozbyć fajki. I nie mógł przeklinać.
Jednak po kolejnych twardych negocjacjach, które wyglądały w ten sposób, że dziadek przysłał pocztówkę, na której widniał pieczony prosiak z jabłkiem w ryjku, a z tyłu było napisane: „Chromolę wasze warunki”, matka postanowiła skapitulować.
- Twój ojciec jest niemożliwy! – syknęła.
- Ależ kochanie…

** ** **

Ten tydzień był dla rodziców bardzo trudny. Ojciec zachowywał zewnętrzny spokój, ale w środku czuł niewymowny strach. Wiedział, że jeśli chłopcu coś się stanie, to odpowiedzialność spadnie na niego.
Mamę Miltona dręczyły noc po nocy niespokojne i szalone sny, których bohaterem był jej jedyny syn. W jednym z nich pływał w morzu, gdzie zauważył go kuter rybacki, po czym zaatakowano go harpunami, a gdy już się nie ruszał, to jedna osoba z załogi zeszła ze statku, żeby zamocować liny, a gdy zaczęli wciąganie go na pokład to Milton przeważył i zatopił okręt. Podczas gdy statek tonął, Milton zawinięty linami odwrócił się brzuchem do góry i okazało się, że w buzi trzymał jabłko. Po chwili z jabłka wyszedł strasznie spasiony robak, który miał twarz Miltona, a w buzi trzymał fajkę i krzyczał: „Hej, beczkę rumu!”. Zaraz potem nad jabłkiem pojawił się samolot, który zabrał Miltona-robaka na pokład, ale nie minęła chwila i pojawił się przy nim pilot z wagą, który nakazał go zważyć, a gdy zobaczył ile pokazuje wskazówka, nakazał przenieść go do luku bagażowego, bo był grubszy niż przepisy przewidują. Kiedy już znalazł się wśród bagaży, drugi pilot nadał przez głośniki komunikat, że samolot jest przeciążony i zaczyna spadać, więc trzeba wyrzucić wszystkie bagaże. Tak oto Milton-spasiony-robal wylądował na bezludnej wyspie razem z porozrzucanymi tu i ówdzie walizkami i torbami. Niektóre z nich się otworzyły i dookoła walały się sterty ubrań. Po chwili na wyspie pojawił się elegancko ubrany mężczyzna i zapytał Miltona-spasionego-robala którędy do Opery w Sydney, a wtedy Milton ogłuszył go kawałkiem połamanego drzewa, starannie rozebrał z garnitura, po czym zjadł owego mężczyznę. Mlaskał w obrzydliwy sposób i oblizywał łapy, mówiąc przy tym, że to już czwarty w tym roku, a przecież dopiero czerwiec.

** ** **

Mama Miltona obudziła się w swoim łóżku zlana zimnym potem. Dyszała ciężko i rozglądała się panicznie po ciemnej sypialni. Spojrzała na zegarek. Była trzecia w nocy. Odwróciła się w kierunku swojego męża, który leżał do niej plecami przykryty satynową pościelą. Szturchnęła go kilka razy, aż w końcu się obudził.
- O co chodzi? – zapytał lekko się podnosząc, ale nie otworzył oczu.
- Nienawidzę cię – syknęła.
- Ależ kochanie…

** ** **

Po długich siedmiu dniach wreszcie minął tydzień. Niektórym te siedem dni leci szybko, ale dla rodziców Miltona każdy dzień składał się z dwudziestu czterech morderczych godzin, a tydzień mnożył te godziny przez siedem.
Wniosek: czas jest względny.
Tym bardziej, że w ciągu tego długiego tygodnia nie mieli żadnych informacji o Miltonie. Owszem, dzwonili. I owszem, dziadek odbierał. Ale jedyne co mówił to: „wszystko w porządku” i odkładał słuchawkę. Nie pozwalał też odwiedzać chłopca, więc czekanie było jedyną czynnością jaka im pozostała.
- On go na pewno głodzi – mówiła mama Miltona z pełnym przekonaniem.
- Trzyma go w piwnicy o chlebie i wodzie – twierdziła innym razem.
- Czerstwym, oczywiście – dodawała.
- Upija go rumem, żeby nic nie pamiętał – snuła przypuszczenia.
- Ależ kochanie… - uspokajał ją mąż, ale nie przynosiło to żadnych efektów oprócz docinek na temat ojca-marynarza i zgubnych efektów obcowania z takim człowiekiem.
Rwała sobie włosy z głowy i biadoliła. Dla niej ten tydzień był czasem oczekiwania na syna. Dla ojca Miltona był to czas oczekiwania aż jego żona przymknie jadaczkę.
- Możecie przyjechać – odezwał się w końcu dziadek. Oczywiście drogą telefoniczną. Nie czekając ani chwili rodzice Miltona wsiedli do samochodu i ruszyli „ratować syna” (jak to określiła matka) lub też po „odzyskanie dawno utraconego spokoju” (wersja ojca, rzecz jasna). Kiedy dotarli pod dom, oboje wysiedli z auta i matka Miltona rozpoczęła szaleńczy bieg do drzwi. Gdy je otworzyła, jej oczom ukazał się niezwykły widok. Milton był grubszy o co najmniej dziesięć kilo, w ustach trzymał fajkę i zaraz po ujrzeniu matki rzekł:
- Mamo! Chcę być marynarzem! Do stu piorunów!
Gdy w drzwiach pojawił się również tata Miltona, zobaczył jak jego żona bezwładnie osuwa się na podłogę.

** ** **

- Omamy wzrokowe, paranoja i ataki histerii – podsumował lekarz w miejscowym szpitalu psychiatrycznym. Mama Miltona siedziała na krześle i otępiałym wzrokiem gapiła się w ścianę naprzeciwko.
- Wyjdzie z tego? - zapytał ojciec, spoglądając na nią z lekkim niesmakiem.
- Musimy ją zatrzymać jakiś czas na obserwację…
- Oczywiście – przytaknął tata Miltona – gdyby trzeba było przyjrzeć się jej nieco dłużej, rzecz jasna pokryję wszelkie koszty. – Dokończył z delikatnym uśmiechem na ustach i spojrzał na swojego syna. Milton po tygodniu u dziadka schudł prawie trzy kilogramy i wyglądał dużo lepiej. Marzenia o karierze pilota znów nabierały realnych kształtów.
- No, synku, pożegnaj się z mamą i idziemy – powiedział tata Miltona, po czym spojrzał na swojego ojca marynarza – dobra robota, tato.
- Mówisz o Miltonie czy o jego mamie? He, he – zaśmiał się, jak to tylko marynarze potrafią i skierował się do wyjścia.
- Ahoj, mamo – pożegnał się Milton.
- Ahoj, Milton – powiedziała mama.
Hej, beczkę rumu!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:43, 25 Lut 2011    Temat postu:

Przyznam, że czytałam pod wpływem chmielu, ale w takich okolicznościach niezmiernie mi się podobało. Teraz też piszę trochę rozradowana, ale wszystko, co płynne w stylu niewątpliwie to podkreśla. W końcu bym się nie skupiła na czymś, co by mnie zawiodło. Zrozumiale i jednocześnie z szaleństwem przedstawione, jak Laj to robi? Pierwszy raz w pełni usatysfakcjonowana jestem jego opowiadaniem. Sen fajnie skonstruowany - obawy pierwsza klasa, podświadomość złośliwa jak zwykle. A ten akapit o czasie nawet okazał się grą słów, udaną zresztą. Sprawa się nie wyjaśniła, ale mamy nowego marynarza, więc składam mu gratulację. Ogólnie nie wiem, czy to styl interesujący, czy zadowalające ujęcie kwestii otyłości, nie zważając na mój stan, w każdym razie - DOBRA ROBOTA LAJ!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alice
Orle Pióro


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Początku
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:54, 28 Lut 2011    Temat postu:

Cytat:
Milton siedział grzecznie między rodzicami przystrojony w skrojony na miarę garnitur

Przecinek po "rodzicami" zwagarował Wink.
Cytat:
Sztućce co chwile stukały i roznosiły się echem po pokoju upstrzonym licznymi pamiątkami z morskich wypraw dziadka.

Uciekło "ę", a jak sztućce mogą się roznosić echem po pokoju?
Cytat:
Mama Miltona zawsze zastanawiała się jak oni go tam wkładają, ale nie mają śmiałości spytać.

Ci co wkładają nie mają śmiałości zapytać, czy też może nie ma jej mama Miltona? ^^
Cytat:
Sztućce zamilkły, rodzice też. Miltonowi z wrażenia udko kurczaka upadło z łoskotem na talerz rozbryzgując dookoła kropelki tłuszczu, w tym na swój nowy garnitur.

Udko rozbryzgało kropelki tłuszczu na swój garnitur? xD
I tyle tytułem czepiania się. Ja jestem na tak, uśmiałam się nieco, ale tak jak Roślina byłam wtedy lekko niedysponowana umysłowo, choć z innych powodów. Nie jest to, moim zdaniem, twój najlepszy tekst (do dziś ubóstwiam ponad wszystkie "J." xD), ale trzyma poziom i widać, że przez ciebie napisany. Niezłe, niezłe, Laj, ale rozpieściłeś swoją fankę nr 2 i nie jest tak zachwycona jak dawniej. Czegoś mi tu zabrakło, nawet nie wiem czego, może tego specyficznego, surrealistycznego klimatu? Tak, to chyba o to chodzi. Nie znaczy to wcale, że tekst jest zły, jest po prostu inny i jakoś mnie to niezbyt przyjemnie zaskoczyło. A za pochwałę niech służy to, że zaczynając czytać, pomyślałam: "Teraz się wreszcie odprężę i trochę pośmieję, bo to w końcu tekst Laja" ^^.
Tyle!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:48, 03 Mar 2011    Temat postu:

Chyba założę sobie inne konto i zacznę pisać bez bagażu "J.", bo widzę, że chociaż minął już ponad rok od kiedy to napisałem, to porównania wciąż się pojawiają Razz
A ja muszę przyznać nieskromnie, że "Ahoj, Milton" uważam za dość udaną sprawę, bo dosyć dopracowaną (pisałem w bólach, co mi się rzadko zdarza i właściwie bez weny, a jak na takie warunki to spełnia moje oczekiwania).
Czekam jeszcze na komentarze osób, które czytało to na trzeźwo i w pełnej dyspozycji umysłowej Wink
Prośba: nie porównywać do "J."! Laughing
Może kiedyś jeszcze coś napiszę, co będzie mogło się z tym równać, to będę miał spokój Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin