Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Będąc statkiem wśród świeczników [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:00, 11 Lut 2010    Temat postu: Będąc statkiem wśród świeczników [M]

Jakoś mnie wzięło na wytężoną aktywność miniaturkową. Nie żebym nowe tworzyła, ale przeglądam i poprawiam stare. Wokół tej chodzę jak wokół jeża, nie wiedząc, jak się do niej dobrać.
Jest konkursowa, więc wiersz w niej być musiał.
________________________________________________

Będąc statkiem wśród świeczników


Wydęte karawele o żaglach z czerwonych motyli,
pachnące cynamonem, pieprzem i imbirem.
upływają po morzach mosiężnych, a w tyle
delfiny ciągną - jak antyczne liry.
Jacyż na rafach zdobywcy
odlani z płynnego złota
w pieśniach wysmukłych jak skrzypce,
z puszystym wejrzeniem kota?

A zawsze tak samo daleko
dzwonią na widnokręgu
maleńkie archipelagi,
które dosięgnąć ręką.


Stoję na rufie i patrzę na miejsce, gdzie utonęło ciało mojego ojca - tak kończymy my, żeglarze, jeśli umrzemy na środku oceanu. Prawdopodobnie i ja tak skończę, jego jedyne dziecko, które nie spełniło jego oczekiwań. Starałam się - na nic. Kontynuowałam jego pasję, uczyłam się pilnie, ale cały czas byłam dziewczynką. Każdego wieczoru modliłam się do Boga, żebym następnego dnia obudziła się chłopcem, i co rano biegłam do lustra, sprawdzić, czy stamtąd nie spojrzą na mnie zielone oczy osadzone w chłopięcej buzi, a później w twarzy młodzieńca. Niestety, Bóg nie słucha śmiertelników.
Patrzę na fale. Gdzieś tam, nie sposób poznać gdzie, opada na dno stary kapitan. Tonął, utkwiwszy martwe oczy w naszych skośnych żaglach, wydętych przez wiatr jak brzuch głodzonego dziecka.

Maleńkie archipelagi
zawsze tak samo daleko.


Gdzieś w oddali widać plamki wysepek tak małych, że nie było sensu nawet o nich myśleć, a co dopiero do nich płynąć, narażając się na spotkanie z rafą. Jedyne, co zwrócić może naszą uwagę, to samotny biały albatros, szybujący nad masztem.
Ojciec mawiał, że statek jest mną, a ja jestem statkiem - musiałam sobie to przyswoić, to jego specyficzne wyznanie ojcowskiej miłości.
Nie chcę wracać do kajuty, tu czuję się dobrze, wśród wilgoci fal i śpiewu delfinów podążających za "Złotą Elizą". Ich pyski uśmiechają się, zdumiewająco przypominając butelki rumu, co wieczór śmiejące się do ojca. Odwzajemniam uśmiech, ale daleko mi do ich radości. Dużo bliżej do pokładu, który miałam szorować.
Jeszcze wczoraj ojciec wspominał moją matkę, przestrzegał mnie przed zbytnim sentymentalizmem - twierdził, że jestem do niej podobna, nawet jeśli jej nie znałam. Ona też mnie nie znała. Nigdy o nią nie pytałam, ale wiem, że trzeba było ją zamknąć - marynarze mówili, że ponoć ojciec ją do tego doprowadził, że to przez niego zaczęła rozmawiać ze ścianami. Nie obchodziło mnie to, co oni gadają. On był nieomylny.
Teraz mówią, że pewnie to matka zemściła się na nim za swój los, że natchnęła mnie sobą, doprowadzając go do skraju, że Jego stary organizm nie wytrzymał ciągłych trosk, ciągłego napięcia. Zamykam uszy na te głosy - On był niezniszczalny.
Nie reaguję na ich nawoływania, nadal stoję na rufie i spoglądam na delfiny. Próbuję zgadnąć, gdzie na horyzoncie jest miejsce, w którym ciało ojca opada na chropowatą, kolorową rafę, utkwiwszy spojrzenie w naszych trójkątnych żaglach.

Tylko w hamaku plaży
dziewczynki z miedzi kołyszą
pieśni zgubionych żeglarzy
zarosłych czasem i ciszą.


Ojciec utonął w ołowianym morzu, a ja mogę tylko boleśniej czuć jego krew w moich żyłach, nawet jeśli nie rozumieliśmy się wcale - jak on z moją matką. Mówił, że jestem zbyt delikatna. Nie mógł zrozumieć mojego uwielbienia dla Daniela i rozmów, jakie co wieczór prowadziliśmy. Byli tak samo starzy, ale Jemu brakowało ciepła. Miał jasną brodę przyprószoną siwizną jak popiołem albo szronem. Był górą lodową. Był wzorem.
Teraz, gdy go nie ma, chciałabym zrobić parę rzeczy, złamać parę zakazów, ale wiem, że nie dam rady. Nawet jeśli teraz ciało ojca opadło na dno i jest szarpane szczękami padlinożernych ryb, ojcowska krew płynie we mnie. Nie wyrzucę z kajuty André, bo On tego nie chciał. Nie rozumiał, że André jest kanibalem.
Jesteś sentymentalna jak twoja matka, mawiał z pogardą. I spoglądał z niepokojem, czy nie wykazuję innych jej cech.
Statek jest tobą i ty jesteś statkiem, dodawał i pozwalał mi całe dnie spędzać z Danielem, nawet jeśli wydawało mu się to dziwne. Przynosił mapy, żebym uczyła się z nich czytać, a później je rysować. Zabierał wtedy André, poskręcanego jak lina, plującego gorącym woskiem, a Daniela stawiał na odrapanym blacie, blisko papieru i patrzył na moją dłoń, dzierżącą ołówek lepiej niż szablę.
Siadał w drugim końcu kajuty i zagłębiał się w myślach. Z biegiem lat jego twarz stawała się bardziej zasępiona, a ilekroć na mnie spojrzał, w jego oczach pojawiało się zaniepokojenie. Wstawał i chodził po pomieszczeniu, zupełnie jakby dręczyła go jakaś zagadka albo dylemat.
Może rozważał, czy mnie nie zabić, póki jeszcze nie sprawiam kłopotów. Patrzył na mnie z mieszaniną żalu i czułości - na mnie, jego jedyne dziecko, które nie spełniło jego oczekiwań. I na Daniela, emanującego ciepłem, zalewającego pokój miękkim światłem.
Ty zawsze nazywałaś świeczniki, powiedział któregoś razu.
______________________________________________
Wiersz użyty w opowiadaniu to Z legend II Baczynśkiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Nie 11:30, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

quelcamisoatl
Ołówek


Dołączył: 31 Sty 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:53, 14 Lut 2010    Temat postu:

Na wstępie - dzień dobry - jestem tu nowy.

Spodobała mi się Twoja miniaturka, lecz, jak mi się wydaje, posty pod opowiadaniem powinny nieść nieco konstruktywnej (destruktywnej) krytyki, zatem...

opowiadanie skupia się na postaci ojca głównej bohaterki, a szczerze mówiąc z opisu nie jestem w stanie wynieść jednoznacznego obrazu marynarza: czy jest to dobrotliwy staruszek kryjący się za maską zimnego i nieprzejednanego despoty, czy też sam despota, a jego jedyna ludzka cecha to ogromne przywiązanie do biologicznych więzi.

Z jednej strony: "Mówił, że jestem zbyt delikatna." "Jesteś sentymentalna jak twoja matka, mawiał z pogardą."

Z drugiej: "Statek jest tobą i ty jesteś statkiem, dodawał" "Przynosił mapy, żebym uczyła się z nich czytać, a później je rysować." - świadczące jednak o trosce i przywiązaniu.

I połączone: "Patrzył na mnie z mieszaniną żalu i czułości."

Ale to nam niewiele mówi. Sylwetkę ojca należałoby pogłębić. I jeśli chciałaś dodać coś na temat wyglądu zewnętrznego ojca, to "Miał jasną brodę przyprószoną siwizną jak popiołem albo szronem." w tym miejscu, w którym jest, niewiele wnosi i w dodatku wygląda sztucznie.

Styl. Mam wrażenie, że użycie w tekście wiersza zobligowało Cię do uwznioślenia nieco języka. Realistyczna szczerość, poetycko-symboliczne "utonięcie w ołowiowym morzu" i "samotny biały albatros" , sentymentalne, ckliwe wręcz, wspominanie zmarłego i oskarżycielski ton, odrobinę zgrzytają. Poza tym doprowadziło to do pewnych zaburzeń w komunikacji (albo brakuje mi intelektu): bo czym są "Złote Elizy"? Daniel jest przedmiotem, papugą czy kochankiem (takie miałem skojarzenia)? Andre to wąż? I po jaką cholerę pluje gorącym woskiem? "Ty zawsze nazywałaś świeczniki, powiedział któregoś razu. " - ?? Dopiero po jakiejś chwili mnie olśniło, a to chyba powinno przychodzić znacznie bardziej mechanicznie. Właściwie to ostatnie zdanie zastanowiło mnie, czy aby nie jest to tekst do polecenia: Napisz opowiadanie, które kończy się słowami...

Fajnie, gdybyś napisała, dlaczego nazwałaś miniaturkę tak a nie inaczej.


Acha, kiedy czytałem, a mam zwyczaj zaczynać każdy tekst niechlujnie (i ewentualnie skupiać się bardziej, gdy mi się podoba), umknęła mi informacja, że "utonęło ciało mojego ojca" (zresztą dość długo nie chciałem jej przyjąć). I gdyby usunąć wszelkie ślady jego śmierci (pisząc na przykład dwuznacznie lub posługując się metaforą), to akapit "Ojciec utonął w ołowiowym morzu..." działa jak taki emocjonalny kop.

kończąc, oczywiście nie traktuj mnie jak osobę kompetentną, bo nią nie jestem ;p ale może z niektórymi uwagami się po cichu zgodzisz.

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:33, 16 Lut 2010    Temat postu:

Ładne, bardzo... dziwne. Oniryczne, to pewne. Początek wydaje się być realistyczny, jeśli nie liczyć wiersza Baczyńskiego (mojego ulubionego poety, tak przy okazji), ale potem nagle logika zaczyna się gmatwać - pojawiają się wiadomości znikąd, niedopowiedziane, przypadkowe, coraz bardziej surrealistyczne, aż do ostatniego zdania, które właściwie nie jest związane z resztą - jak we śnie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:20, 16 Lut 2010    Temat postu:

Ależ ostatnie zdanie jest bardzo związane z resztą, jest niezwykle związane z Andre i Danielem. Można powiedzieć, że stanowi klucz do ich tożsamości : P

quelcamisoatl, na powitania jest dział odpowiedni. Miniaturkę nazwałam tak, gdyż tytuł był związany z treścią, zawierał znaczące dla treści wyrazy i wpadł mi do głowy dokładnie tak jak pomysł i ostatnie zdanie, które tak na marginesie było tak naprawdę pierwszym - czyli w półśnie w nocy.
Nie jest tak łatwo rozwinąć coś, co w zamiarze miało być krótkie i nastrojowe, a przy tym wcale nie proste. Nie chodziło mi o samą postać ojca - chociaż mam świadomość, że powinna chyba być mocniej zarysowana - ale o bohaterkę z jej ambiwalentnymi uczuciami. Miała być nieco zwichnięta psychicznie, traktować ojca jak boga, ale nieśmiało próbować go oskarżać we własnych myślach.
"Złota Eliza", proszę ja waćpana, to nazwa statku. Czasami jedna opowiastka żeglarska się przyda. Pierwszy, samotny albatros był oznaką, że w pobliżu jest ląd, za albatrosem mógł płynąć statek, jeśli zboczył z kursu i trzeba było uzupełnić prowiant.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:42, 16 Lut 2010    Temat postu:

Uuuch, faktycznie. I diabli wzięli oniryczny klimat a w dodatku - moje wyobrażenia o własnej zdolności interpretacyjnej... A może zwalę winę na Baczyńskiego?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:59, 16 Lut 2010    Temat postu:

Oj? Wiesz, może to przez okoliczności, w jakich wpadłam na pomysł, dały o sobie znać.
Bardzo ucierpiało na braku onirycznego klimatu?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Wto 23:00, 16 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:58, 17 Lut 2010    Temat postu:

IMHO - tak. Nagle zamiast tekstu irracjonalnego mamy tekst o dziewczęciu myślącym specyficznie. Też fajnie, ale już nie to. Czar prysł.

EDIT poranny:

Z drugiej strony, i to mi się narzuciło tuż przed snem: może to moje niedopatrzenie jest zasługą tego, że "weszłam" w głowę bohaterki i, tak jak ona, zaczęłam postrzegać te dwa indywidua jako osoby?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

mapple
Stalówka


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:06, 28 Lut 2010    Temat postu:

Tekst powinien bronić się sam. Jeśli autor musi w kolejnych komentarzach naprowadzać czytelnika na właściwy trop i wyjaśniać, co chciał "zarysować" najbardziej, to znaczy, że nie wyszło mu do końca.
Nie podoba mi się styl, o czym pewnie wspomniałam przy okazji "Nataszy". Lekkość pióra można wyczuć od razu. Tutaj czuję warsztat pozbawiony lekkości. Metafory są wymęczone, pierwsze określenie, jakie przyszło mi do głowy po lekturze, to "zblazowanie", tak jakby autor kompletnie nie czerpał przyjemności z pisania. (Nie twierdzę, oczywiście, że to prawda - subiektywne odczucie.)
Nie wiem, jakie były założenia tego konkursu (poza wierszem), być może temat odgórnie narzucono, ale pomysł też mnie nie zachwycił. Możliwe, że byłoby inaczej, gdyby innym stylem... Nie przepadam też za szarpaniem opowiadań i wkładaniem w środek fragmentów wierszy; bardziej mi to przeszkadza, niż pozwala wczuć się w klimat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:25, 28 Lut 2010    Temat postu:

Jakbyś nie zauważyła, mapple, bronienie tekstu a reakcja na interpretacje czytelników to dwie inne sprawy. Bynajmniej tekstu nie bronię, odpowiadam tylko na pytania. Ale jak rozumiem dla ciebie jest to zaciekła obrona tekstu, okej.

Cóż, szkoda, że tak negatywne masz wrażenie stylu. Ale nie zmienię go dlatego, że jednej osobie się nie podoba. Nie rozumiem też za bardzo co ma wspólnego zblazowanie z wymęczeniem. Z tego, co podpowiada słownik, niewiele.

Niemniej jednak pomyślę nad tym. Aczkolwiek wolałabym - mówiąc szczerze - nieco konkretniejsze określenie, co szwankuje, a co nie. Gdybyś mogła trochę rozszerzyć swoją krytykę, to byłabym wdzięczna. Chciałabym wiedzieć w czym konkretnie tkwi ewentualny problem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hien dnia Nie 0:27, 28 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Laj-Laj
Wieczne Pióro


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 10:04, 28 Lut 2010    Temat postu:

Czytałem ten tekst dwa razy. Za pierwszym razem wydał mi się niemal zupełnie niezrozumiały, ale miał taki swój dziwny i mistyczny klimat. Gdy jednak napisałaś, że ostatnie zdanie jest kluczem do tożsamości Daniela i Andre to dopiero wtedy do mnie dotarł sens tego opowiadania.
I właśnie w ten sposób się rozczarowałem. Bo wyszło na to, że Twoja miniaturka traktuje o jakiejś nieokreślonej dziewoi, spędzającej czas na wspominkach swojego ojca-marynarza, a towarzyszą jej dwa świeczniki, którym nadała imiona.
W ogóle to ostatnie zdanie: "Ty zawsze nazywałaś świeczniki" (wypowiedziane przez ojca) jest sztuczne i bezbarwne. Rodzice zazwyczaj mówią: "Ty zawsze wkładasz w zimie podwójne skarpetki" albo coś w tym stylu. Ale widocznie jej tatuś też miał nierówno pod sufitem.
Gdyby chociaż styl bronił tego pomysłu, to byłoby się nad czym zastanawiać, ale przyznaję rację mapple, że przyjemność z czytania też nie jest zbyt wysoka, bo rzeczywiście można odnieść wrażenie, jakbyś się bardzo męczyła z tym tekstem, siedziała nad każdą metaforą pół godziny itd. W każdym razie przerost formy nad treścią, która też sama w sobie kuleje. Nie porwało mnie to absolutnie.
Co do wiersza przeplatającego utwór zastrzeżeń nie mam, bo skoro tak był wymóg konkursu, to ok.

Cytat:
Jakbyś nie zauważyła, mapple, bronienie tekstu a reakcja na interpretacje czytelników to dwie inne sprawy. Bynajmniej tekstu nie bronię, odpowiadam tylko na pytania. Ale jak rozumiem dla ciebie jest to zaciekła obrona tekstu, okej.


Mi to też wygląda na bronienie tekstu, bo to, co chciałaś przekazać umknęło czytelnikowi. Musiałaś nas dopiero poprowadzić za rączkę, żebyśmy zrozumieli. A jak już zrozumieliśmy, to tekst dużo stracił. Fajniej było nie rozumieć Razz

Cytat:
Cóż, szkoda, że tak negatywne masz wrażenie stylu. Ale nie zmienię go dlatego, że jednej osobie się nie podoba. Nie rozumiem też za bardzo co ma wspólnego zblazowanie z wymęczeniem. Z tego, co podpowiada słownik, niewiele.


Mi też się styl nie podoba, bo męczy. Ale nie musisz go zmieniać. Napisałaś tak jak chciałaś i tyle. A na mój gust zblazowany to taki wymęczony, któremu robi coś, co już dawno przestało sprawiać m przyjemność. Mapple użyła IMHO odpowiedniego słowa, bo również odniosłem takie wrażenie.

Reasumując: ciężka, wymęczona forma, za którą nie kryje się nic ciekawego. Niestety, choć narratorka jest trochę pokopana, to i tak trudno sobie wyobrazić jej osobowość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:19, 28 Lut 2010    Temat postu:

Niesamowicie mi się podobało. Bardzo, bardzo specyficzne - i moim skromnym zdaniem, tekst wcale nie traci przez ostatnią myśl. Wręcz przecwnie - nagle ukazuje się w pełni nieszablonowość głównej bohaterki. Jedno tylko pytanie tłucze mi sie uparcie po głowie - skąd pomysł nazywania świeczników? Ale dobrze, że tekst na nie nie odpowiada. Właśnie wtedy by stracił.

I chyba nie powiem nic więcej, bo po prostu nie mam pomysłu na dalszy komentarz. Trudno pisze sie o tekstach, które zachwyciły - a mnie ta miniaturka zachwyciła... Chyba bardziej niż jakikolwiek inny twój tekst, Mal. Nawet "Sami" nie oddziaływał tak na psychikę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

mapple
Stalówka


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:46, 28 Lut 2010    Temat postu:

Laj-Laj mnie wyręczył w większości ;-)

Cytat:
Ale nie zmienię go dlatego, że jednej osobie się nie podoba.
Mi też się styl nie podoba, bo męczy.

Jak jedna osoba mówi ci, że jesteś pijana - wyśmiej ją, jak dwie - idź się położyć... To żart, oczywiście. Nikt nie każe ci zmieniać stylu, a mi nikt nie zabrania wypowiedzieć się o nim krytycznie. Zresztą lekkości pisania byłoby ciężko się nauczyć.
Nie przypominam sobie też, żebym nazwała obronę tekstu "zaciekłą", proszę bez hiperbolizacji :-)

Nie określę ci dokładnie szwankujących środków stylistycznych. Szwankuje klimat, a metafory, epitety czy budowa zdań to tylko jego część. Granicę pomiędzy onirycznym a niezrozumiałym łatwo zatrzeć. A tekst rzeczywiście wygląda na bardzo konkursowy - "Trzeba coś napisać na ten cholerny konkurs, termin się zbliża". Nie twierdzę, że miniaturka jest zła. Jest poprawna. Jak całowanie kobiety przez romantycznego dandysa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin