Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Bo roślina bajki opowiada - cykl [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:03, 31 Paź 2010    Temat postu: Bo roślina bajki opowiada - cykl [M]

Wróciłam do dawnych czasów, gdy pisałam jamajskie bajki - nie lubię słowa baśń, brzmi dziwnie. Będę dodawać te ostatnio napisane. Stare zwyczaje przejawiam na nowo. Kiedyś czyniłam to regularnie, więc jestem w stanie robić to w dalszym ciągu. Trochę chyba wydaje mi się jedna z nich, zamieszczona poniżej ciężka w odbiorze, ale zastanawia mnie Wasza możliwa reakcja na samą koncepcję takich szaleństw.






Boguś, ty chyba się zupełnie zestarzałeś, bo ty chyba nie jesteś sobą: masz uczesane włosy, wyprane ubranie, siedzisz regularnie pochylony nad podręcznikiem. Tak sobie łaził facet i prowadził wewnętrzny dialog, a każde słowo przypominało, że apteka niedaleko, że aż taka woń lekarstw unosi się w powietrzu. Czuł się nimi ukojony i jakby pobudzony ich zasięgiem. Kłócił się ze sobą, ale nie odpowiadał na własne zaczepki, bo, o dziwo, co prawda winny, ale nie tłumaczył się, bo wiedział, że kara jest prawie zawsze nagrodą, a każde działanie do czegoś prowadzi, świadomość to taka czarna dziura niekiedy, więc skoro już wiecie, więc wyjdźmy wszyscy na prostą. Niesamowicie zaradny Bogumił pogubił się, ponieważ rady innych na niego źle działały, załamał się i stracił siły. Teraz powiał słynny wiatr zmian, Scorpionsi go opisali i sklasyfikowali, za to zyskali sławę. W takim razie co by było, gdyby Boguś wziął sprawy w swoje ręce? Nie co by było, lecz co jest! Już wie, że znów cofnie się w czasie i przeżyje skradzione chwile na nowo, jakby pomyłki ostatnich dni nigdy nie istniały. Pasowało mu to, bo był niezadowolony z obrotu sprawy. Czasu nie da się rozpoznać, gapiąc się jedynie w powietrze, za którym toczy się strumień, który wszyscy podziwiają za jego swobodę. Zegarek też o przemijaniu niewiele mówił, co innego kalendarz, gdzie ktoś nieopatrznie zakreślił dzisiejszą datę. Można jednak uznać, że skoro nastąpiła wyraźna przerwa w życiorysie Bogusia, to jego przecież mogło nie dotyczyć wszystko, co w międzyczasie przesypało się przez klepsydrę, a ci co liczą piasek, kurczę są zabawnymi ludźmi. W ten sposób skorzystał z wehikułu czasu, który tylko jako absurdalny przejaw siły woli, mógł zaistnieć w jego głowie. Był chłopakiem bardzo zdolnym do przeinaczania, przez to czasami czarował, wszystko potrafił rozłożyć tak, aby niemożliwe stawało się rzeczywistością. Teraz już zszywał odległe wspomnienia z chwilą obecną. Czynił to ze zdolnością krawca, który kiedyś był chirurgiem - nic nie mogło przewyższyć tej zręczności.

Tak właśnie każdy dureń, który wierzył w moc swoich imaginacji, mógł zostać geniuszem. A Bob Marley wciąż żył w jego wyobrażeniach, bo on tak naprawdę nigdy nie zginął, bo i na to mogła znaleźć się recepta. Bob był przecież człowiekiem, który poruszył wszystkich do tego stopnia, że napędzeni jego pozytywem, nigdy nie poprzestawali na tym, co już wcześniej odkryli, bo umieli przejść przez ucho igielne, gdzie tylko bez trudu przeciskała się potęga wyobraźni, w którą zaopatrzony został każdy, zupełnie tego nieświadomy, a przez to musiał konstruować cały zestaw innych narzędzi. Bogumił, czyli przyjaciel Boba, znów nabrał zdrowego koloru na twarzy, bo pokrył się: i rumieńcami, i piegami, i indiańskim makijażem. Teraz wrócił do dawnej formy, do świata, który wciąż kształtował się z sekundy na sekundę, nie zakładając, że popas może być właściwym sposobem przejawiania instynktu przetrwania. Więcej czadu! Yeah!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roślinawędrowna dnia Nie 12:12, 31 Paź 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:49, 02 Lis 2010    Temat postu:

Eee Roślinko, ja tego nie ogarniam. To znaczy, jeśli się nie mylę, chodzi o faceta, który pod wpływem Marleya postanawia zmienić swoje życie? Chyba tak. Reszta sprawia wrażenie bardzo luźnego strumienia świadomości, zdania łączą się ze sobą na zasadzie skojarzeń, przynajmniej ja to tak odebrałam. Ciekawa zabawa, nie wątpię, że fajnie się takie coś pisze, ale jak już powiedziałam: nie ogarniam. Może kolejne części "bajki" coś więcej mi powiedzą, a może po prostu za mało rasta jestem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:33, 02 Lis 2010    Temat postu:

Teraz łatwiej w odbiorze, ale, o dziwo, zyskując bardziej na szaleństwie. Psychedelic story mi wyszło.

Zaczęło się układać, bo czasem wystarczy tylko odważyć się, by załatwić parę spraw. Bob miesiącami zbierał się, aby zrobić coś z zobowiązaniami wobec innych. Tworzył z przymusu przez ten czas teksty piosenek, które wszystkie udowadniały, że mijają się z celem i do niczego nie prowadzą. Wyrażały marzenia, które przestawały powoli mieć wartość, bo już niemal na pewno zakłamywały ponurą rzeczywistość, gdzie wszystko samo chyliło się ku najgorszemu, marniało, mimo wszelkich starań, mimo pracy wielu rąk. Tak mu się zdawało, gdyż każdy czasem ma gorsze chwile. Stagnację przerwało pewne ważne przedsięwzięcie.

Przeniósł się do Stanów, ale na tym nie zapowiadał się koniec jego podróży. Exodus z Jamajki, bo mieszkanie w tak trudnej sytuacji przestawało być bezpieczne. Zdawał sobie sprawę, że skoro na wyspie właśnie Bobowi trafiło się urodzić, dlatego musiał w niej się odnaleźć. Jednak przestał to ciągnąć zrażony poważnymi zagrożeniami.

Bobowi czasami brakowało energii, ale, gdy go nachodziła, przypominała o żywiole, którymi były ogień, woda, powietrze, czy ziemia. Gwałtowne pojawienie się w nadmiarze któregoś z tych fundamentalnych składników zmieniało świat, było to niebezpieczne, ale czasami warto nawet w ten sposób ryzykować. Wielki kontynent zapowiada spokój, bo przecież ziemia tu sprawuje pieczę.
Już sporo wody upłynęło, odkąd przeniósł się do Stanów. Boguś podążył wraz z nim i dlatego wciąż dodawał mu niezbędnej otuchy. Sam przyjaciel był w świetnej formie, nie przeszkadzało mu, że stracił kontakt ze wszystkim, co było mu drogie. Obaj różnili się tym, że ten, skrobiący po wszelkich możliwych zeszytach, Boguś miał pewną wadę: był lekkoduchem i nie zważał na poważne sprawy. Kiedy ulokowali się w ubogiej dzielnicy Nowego Jorku, zaraz chciał zupełnie zmienić styl życia na bardziej rozrywkowy. Miał przecież wiele innym do zaproponowania, mógł ich nauczyć mało znanej odmiany magii, której w dodatku nie można nazwać oszustwem.
- Tutaj przecież wolna Amerykanka, można uczciwie zarabiać i nie uprawiać tego zielska, które do tej pory wychwalaliśmy, a które podziurawiło nam mózgi – mówił rozmarzony.
Bob smętnie stanął przy oknie.
- Gdyby to ode mnie zależało... – zaczął odpowiadać, ale Boguś wystraszony, że zmierza ku kolejnemu załamaniu, szybko mu przerwał.
- To nic, wszędzie masz pełno znajomych, każdy cię kojarzy, nie zginiesz – pocieszał.
- Ale powiedz mi, kim my jesteśmy? Czy serio nadal jestem Bobem? Czuję się, jakbym razem ze wszystkim utracił także swoją tożsamość. To dla mnie śmierć za życia. – Martwił się nadal.
- Masz rodzinę! Ona niedługo dołączy. A ja jestem zwykłym wariatem, którego się ludzie boją i się zdumiewają, że możesz ze mną gadać ze zrozumieniem.
Tu Bob zyskał dawną werwę. Wskoczył na łóżko i z entuzjazmem rzucił:
- Masz rację, nigdzie nie jest cukierkowo, weźmy sprawy w swoje ręce. Bogumile, masz jedyną w swoim rodzaju szansę: zostaniesz wierny własnemu szaleństwu lub staniesz się taki, jak inni. Masz wolny wybór. Ciekaw jestem, co z tego wybierzesz?
- Tego samego błędu dwa razy się nie popełnia. Napisałem bajkę, która ukoiła mój zmącony umysł. Nie będę siebie okłamywał, wymazałem z pamięci chwile, kiedy bałem się odezwać, aby nikt nie wiedział, że cechuje mnie brak rozsądku. Potrafię cofać czas, przynajmniej przekazały to zdania zamieszczone na papierze. Niestety tylko dla mnie okazały się one zrozumiałe, nawet tak wybitny człowiek jak Ty nie przeniknął mojego zamysłu. Prosty fakt o próbie cofnięcia czasu, która poniekąd mi się udała. Pewnie wszyscy myślą, że to zupełnie niemożliwe do wykonania. – Zaśmiał się trochę gorzko, wokół oczu ukazały się zmarszczki, z którymi wyglądał całkiem sympatycznie.
- Tak udowadniajmy światu, że nie ma rzeczy niemożliwych, że upór człowieka znaczy więcej, niż niekończące się konflikty, które przecież nie są niczym niezwykłym! – Zaszła gwałtowna zmiana w Bobie, promieniował radością, bo wiedział, że mówi słusznie. Każdy by to potwierdził, bo wiele osób podobne realia mogły wcześniej martwić, a jednocześnie nie niszczyliby w sobie wiary, że uda się zażegnać spory, bo tylko więcej cierpliwości potrzeba.
A więc zaczęło się układać, przynajmniej w głowach, gdzie już wątpliwości nie robiły bałaganu, tylko myśli zmierzały ku obranemu celowi, ku lepszemu, ku większej szczęśliwości, ku pokojowi, ku miłości. Nie sztuką jest radzenie sobie, gdy powodzi się człowiekowi bez większego wysiłku, lecz gdy wszystko z uporem pcha się do przodu, a droga pnie się pod górkę. Depresje i inne popasy to przerwy na słabość, bo odpoczynek służy dochodzeniu do zdrowia. Bob był silny, a Bogumił zwyczajnie prostoduszny, ale wytrwale kibicował muzykowi i też robił, co mógł. Wymagali od siebie wiele, starali się opanować nawet swoje własne szaleństwo, żeby dla potrzeb sprawy nie wywoływało chaosu.
- Akapity, Bob, akapity! Opisałbym swoją radość, potem chwilowy zamęt, a potem poprawę swej kondycji psychicznej. Środkowy akapit uznałbym za fikcję. Dlaczego tak mało piszesz opowiadań? Zobacz, jak na mnie działają własne słowa! Wszystko się układa, dzięki pewnym zabiegom. Inspirujmy się podobnymi czarami na co dzień!
„Bob umarł, ale żyje dzięki swoim słowom, bo każdy je pamięta i można je łatwo odnaleźć. Tak wiele osób dba o ich przekazywanie dalej. Piszę prawdę, nazywam się Bogumił, mojego przyjaciela niby nie ma wśród nas. Nigdy się nie pogodziłem z tą pewnością. Tak trudno pogodzić się, że śmierć oznacza koniec, kiedy mi same do głowy przychodzą rozliczne inne koncepcje na ten temat! Wspominam dawne czasy, które są fikcją, oczywiście z domieszką faktów historycznych. Jestem Polakiem, nigdy nie pokonałem Atlantyku. Trochę jestem papierowy, nigdy nie spotkałem Boba, miewałem co prawda wrażenie, że jego obecność zmieniła swój zakres. Tu zapisuje dziennik, wariackie koncepcje, które przeszły przeze mnie danego dnia, gdybym nie był trochę szalony, pewnie wziązłbym się za tworzenie powieści przygodowej, uwielbiam takie klimaty, ale jest jak jest. Poznaję różne możliwości, które tkwią w mym umyśle. Mówię tylko tyle, ile wypada, dbam o prywatność Boba.”
- Bobie, na papierze przeniosłem się w czasie. Pokonałem własne ograniczenia. Stałem się licencjonowanym świrem. Kto wie, czym jesteśmy w rzeczywistości? Może formę faktycznie nadaje nam otoczenie. Rozpływam się. Ty dojdziesz na Syjon, mnie chyba czeka tylko i wyłącznie nirwana, zbyt wiele moich odmian przejawia się na tym świecie. – Złapał się na głowę, stracił dech.
- Jesteś psychodeliczny, wolny od nakazów, zakazów, norm. A mimo to nie boję się z tobą kolegować. Masz cudowne wyczucie, nie czynisz nic złego. Ludzie trochę się gubią w twoich słowach, ale ich intrygujesz. Nie nudzę się przy tobie. – Rozmawiali wyjątkowo szczerze, bo przecież takich wariatów jak Boguś nie interesują zatajenia, są żądni wiedzy, którą potrafią się potem bawić.
- Nigdy nie będę sławny, ale mówisz tyle dobrego, więc zasługujesz na rozgłos. Stałeś się tematem przewodnim mojej twórczości. Może jednak kiedyś napiszę powieść przygodową, bo tylko to mnie uratuje w oczach innych. – Bogumił się nie przejmował.

„A może mądrość występuje tylko wtedy, kiedy nie pragnie się otrzymywać coraz więcej wrażeń w ekstremalnej formie? Konstruktorzy wykonują mnóstwo obliczeń, zanim coś zbudują, a życie mają ułożone idealnie.
- Uspokój się Maluko, bo spotka nas coś złego. Kasyno to nie miejsce dla dzieci! – Pociągnął go za sobą Kali.
Nie zdążyli wyjść bezpiecznie na ulice, gdy zainteresował się nimi pewien facet o twarzy wypranej z emocji. Podał im kostkę.
- Szukacie przygody? Wylosujcie ją sobie. Jestem chodzącą instytucją, która w dość specyficzny sposób zapełnia atrakcjami wolny czas młodzieży.”

- Bob, udało się, mam pomysł! Układa się, a ile jeszcze razy to powiem? Nie wiem sam! Zachwyca mnie to! Niby cały czas narzekam na marazm, a tu byle jaki ruch i już wszystko prowadzi ku świetnej zabawie.
Tak, Boguś to lekkoduch, a Bob ma anielską cierpliwość – pomyślał sam na własny temat. Pokój obok rozbrzmiewała gitara i znajomy śpiew – EVERYTHING GONNA BE ALL RIGHT!
- Kurczę, zgasił moje obawy piosenką! – Tego dnia Boguś wyjątkowo wszystko dziwnie odbierał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez roślinawędrowna dnia Wto 17:12, 02 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Soba
Piórko Wróbla


Dołączył: 01 Lis 2010
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sohrau
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:54, 05 Lis 2010    Temat postu:

Pierwszy tekst - przyznaję się, nie rozumiem. (Ale nacisnęłabym w 2-3 miejscach enterek). Coś o czymś, co chyba tylko w Twej głowie. Sama niestety też takie rzeczy popełniam, ze jeśli nie jest się mną, to się tego nie zrozumie. Ja dziękuję, mimo miłego natłoku myśli zapisanym idealnymi słowami, a za tekst kolejny w takim razie zabiorę się czasu późniejszego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:55, 09 Lip 2012    Temat postu:

Wiem, szajs wam przedstawię, bardzo schizofreniczny, ale chcę jakoś przypieczętować swój powrót do pisania, bajki same wchodzą pod palce. Tu własna droga w oczach fikcyjnego alter ego, Bogumiła. Takie czarowanie, bo i tak wiem, że zajęło mi to chwilę, ale muszę się przełamać, robię to dla siebie. ; )

Kiedyś należał do uciekinierów, nie wiedział, że i tak nic go nie ominie. Bogumił jak każdy wiele doświadczył, miał wiele niechcianych problemów, mimo że wszystkie wypierał ze świadomości. Świat fikcji jednak wcale nie mógł być mniej groźny, to w nim istniały postacie wymagające, stale sprawdzające czujność i stałość zasad moralnych. Popełniał wielkie pomyłki, sugerował się, chciał naprawiać stale swój osąd, nie wiedział, że coraz dalej brnie w złym kierunku. Uczył się całe życie, nigdy nie pamiętał, co nim wcześniej kierowało, za zakrętem widok przecież przedstawiał się inaczej. Przebył połacie przestrzeni, tkwił na swojej działce, to po niej się wałęsał bez ładu i składu. Bo życie to ogród, w nim rośnie wszystko, co nam potrzeba, są trujące owoce i te pyszne, soczyste. Spróbował z każdego drzewa, bo nie mogło być inaczej, nikt nie jest doskonały a nieznane w pewnym momencie staje się człowiekowi bardzo bliskie. By w końcu móc wybierać, wrócić do najlepszego stanu, to w nim stale tworzyć, zachłystywać się swoją działalnością, jej nieobliczalnością i nieokiełznanym urokiem, bo najważniejszy jest proces, nic się nie może stale powtarzać, lepiej myśleć wiele i poznawać.
W takiej rozkminie się znalazł teraz, lecz wiele roboty jeszcze przed nim, teraz po prostu nabrał werwy, by pchać swój wózek z uporem maniaka, by najpierw wydać pierwszą książkę, stale przedstawiać ją innym, ale najpierw zrobić coś do końca, przejść kawał fikcyjnego życia opartego na poznanych prawdach. Móc uczynić pożytek ze słowa, które stale kiełkuje w głowie, to one chciały ciągle wyważać drzwi, otworzyć furtkę dla Bogumiła, by nie zmarnował tkwiącego w nim potencjału, żeby nim umrze, dał coś z siebie, bo przecież wszystko wokół tego się kręci, każdy ruch to zapowiadał. Każde pióro jest jak różdżka, ot co.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:05, 16 Lip 2012    Temat postu:

My naprawdę lubimy roślinowe opowiadania. Są takie... lotne. Fruwają i mienią się. Tylko że zwiewają nam w przestworza, za wysoko. Dużo za wysoko. Ciężkości im brakuje trochę. Konkretu. Jakiejś fabuły czy puenty, która uczyniłaby je czymś więcej niż wycinkiem z bardzo barwnego świata Bogumiła. Takie mieliśmy wrażenia po pierwszej bajce. No, do tego dochodzi pewien niepokój, bo my też mamy tendencję do wymyślania sobie różnych rzeczy i przez to musim uważać, coby przy codziennym bujaniu w obłokach przypadkiem sobie przeszłości nie zmienić.

Druga część już inna - coś się dzieje, padają słowa, pojawiają się dialogi - takie typowo roślinowe, chaotyczne i niby bezsensowne, wszystko jak zwykle dzieje się samo, mówi się samo, postacie są dla picu, bo nie mogłoby mówić bez mówiących postaci. Dlatego są jakby marionetkowe, nie mają cech szczególnych, stanowią po prostu Postać Na Swoim Miejscu. To też nas trochę męczy - na dłuższą metę wolimy postacie, które jednak są kimś więcej poza przedmiotem mówiącym i biegającym.

Trzecia część stylem wraca do pierwszej - i musim powiedzieć, że tak nam się najbardziej podoba. Znów jest ciekawie i niepokojąco, nie męczą nas przydługimi dialogami dwie identyczne postacie. I zaczynamy się zastanawiać, na ile Boguś jest takim everymanem, albo raczej - everywriterem. Można go uznać za symbol - wręcz alegorię pisarza, który gdyby tylko miał moc sprawdzą, wprowadziłby wyjątkowy chaos w świecie przez sam choćby fakt myślenia o swoim utworze i przeżywania jego fabuły. I ponownie tekst - chociaż po roślinowemu chaotyczny, jest dla nas zrozumiały, chociaż być może inaczej go rozumiemy. Ale nie jest to dla nas paplanina, ma ona sens.

A na koniec przecinki, bo interpunkcja was nie lubi, roślino:
roślinawędrowna napisał:
a ci co liczą piasek, kurczę<przecinek> są zabawnymi ludźmi

roślinawędrowna napisał:
który tylko jako absurdalny przejaw siły woli<bez przecinka> mógł zaistnieć w jego głowie

roślinawędrowna napisał:
Bobowi czasami brakowało energii, ale<bez przecinka> gdy go nachodziła, przypominała o żywiole, którymi były ogień, woda, powietrze, czy ziemia.

roślinawędrowna napisał:
że ten<bez przecinka> skrobiący po wszelkich możliwych zeszytach<bez przecinka> Boguś miał pewną wadę

roślinawędrowna napisał:
- Uspokój się<przecinek> Maluko, bo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin