Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Nigdy więcej kotów [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Aszka
Stalówka


Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:40, 29 Cze 2010    Temat postu: Nigdy więcej kotów [M]

No i dobra. Wedle regulaminu, wolno mi już umieścić tu coś swojego. Robię to z trzęsącymi się dłońmi i niedowładem w palcach, bo mam problem z przyjęciem krytyki. Ale zrobię co mogę! Miłej lektury życzę ;)

***

Mansardowy dach domu państwa Moore wyróżniał się w Abingdon. Tam nikt nie miał takiego. Nawet pan Johnson, człowiek wybitnie wyrozumiały i przyjemny, nie mógł powstrzymać grymasu zazdrości na twarzy, gdy szedł przez Spring Road każdego poranka. Do swojego kiosku kilka przecznic dalej nie mógł pójść inną drogą, by zdążyć na czas, a trzeba wam wiedzieć, że William Johnson cenił sobie (w szczególności o piątej rano) ciepło swojej antyalergicznej kołdry. Tak, antyalergicznej. A już w ogóle koty to zło wcielone, jak pan William zwykł powtarzać. Zresztą, sama symbolika niezmiennie go odstraszała. Był pewien, że średniowieczne przekonania o diabolizmie tych zwierząt nie były czczymi mrzonkami.
Pokręcił głową na myśl, że Caroline Moore, córka ludzi mieszkających w ogromnym domu z lotosowymi kolumnami u wejścia, ma fioła na ich punkcie. Lotosowe! Ci ludzie byli w każdym calu specyficzni. Każdy prosty, spokojny mieszkaniec Abingdon był zdania, że Moorowie tu nie pasują. Ta ich wyniosłość, zupeły brak integracji z resztą społeczeństwa. Jakby żyli sami dla siebie, jakby świat był ich wrogiem. A przecież fakt, że los obdarzył ich niemą córką nie był powodem do izolowania się, czyż nie?
Mówili zresztą, że nie była niemową od zawsze. Gdy Moorowe sprowadzili się do Abingdon, zaistniały miliony wersji o upośledzeniu Caroline. Najbardziej mroczną była opcja o jej konszachtach z diabłem. Głupi ci ludzie, znużeni rzeczywistością. Jak wszyscy chyba szukali jakiejkolwiek niesamowitości w szarości swoich dni.
Tak sobie rozmyślając, doszedł w końcu na róg Spring i Exbourne Road, gdzie prowadził swój nieduży kiosk z prasą. Usadowił się za ladą i już z radością odpakowywał kanapkę przygotowaną rano przez przysadzistą panią Johnson. Co to za życie, kiedy człowiek nie może nawet spokojnie zjeść śniadania w domu? Żując powoli kęs świeżej bułki z twarożkiem, przerzucał kartki starego Herald Series, choć przeczytał tam już chyba nawet dział anonsów.
Dni w kiosku nigdy mu się zbytnio nie dłużyły. I tym razem nie zauważył nawet, gdy znikające za horyzontem słońce położyło na dziś kres znoszenia niezdecydowanej zwykle klienteli. Listopadowy, deszczowy dzień skończył się właściwie nawet szybciej niż by chciał; sam dzień zresztą, bo deszcz padał nieprzerwanie. Jako mężczyzna poważany, za nic w świecie nie przyznałby się, że mijając ciemny Albert Park, odczuwa pewien niepokój. I jak tam roi się od kotów! Także dzisiejszej nocy go nie zawiodły. Gdy, przekładając parasol do lewej ręki, narzekał w duchu na brak oświetlenia w tym odcinku drogi, spostrzegł, że omal nie rozdeptał jednego sierściucha. Ten spojrzał mu w oczy inteligentnym spojrzeniem, co samo w sobie wydało się panu Johnsonowi złym znakiem. Nie, nie złym znakiem; omenem, przekleństwem, czarem. Boże mój, pomyślał, czerwone oczy?! To dziwne, ale pan Johnson nie zaczął kichać od razu. W ogóle nie zaczął, biorąc ścisło sprawę, co zdziwiło go tym bardziej. Szybko doszedł jednak do wniosku, że deszcz i wilgotne powietrze sprzyjają alergikom i chciał po prostu minąć kota i pójść dalej, kiedy ten obrócił głowę w kierunku ciemnej alejki; pan Johnson nie miał pojęcia, dlaczego przeszły go dreszcze na widok Caroline w ciemnej sukience. Z jej długich, czarnych włosów spływały krople deszczu i już, już miał jej zaproponować pożyczenie parasola lub nawet odprowadzenie do domu, gdy oboje, dziewczyna i kot, rzucili się do pędu w Victoria Road. W rzeczy samej nie biegli szybko, jednak tajemniczość sytuacji nie pozwoliłaby panu Johnsonowi spokojnie zasnąć tej nocy. Nie bez powodu całe półki na jego regale zajmują książki Agaty Christie. Szybkim tempem ruszył za nimi.
Miał szczęście, że w ostatniej chwili zobaczył ich znikających na zakręcie; za nic w świecie nie wybaczyłby sobie, gdyby stracił ich z oczu. Złożył parasol w obawie bycia zauważonym. Tysiące kropel z pluskiem uderzały o spienioną powierzchnię Tamizy. Już po chwili pan Johnson mógł to nawet zobaczyć, on jednak rozejrzał się w poszukiwaniu Caroline i tego kota. Na moście zobaczył tylko dziewczynę wchodzącą na Abingdon Bridge z wysokim, szczupłym mężczyzną w czarnym smokingu i wysokim, równie czarnym cylindrze. Kot gdzieś zniknął. Pan Johnson obserwował zza stojącego w pobliżu budynku wolno stąpającą po kamiennym bruku parę. Caroline wydawała się bledsza niż zwykle, ale może to jasno święcące latarnie działały w ten sposób. Jej niska, drobna sylwetka, mimo czarnego ubioru, dość wyraźnie rysowała się na tle kamienic, brukowanych uliczek i takiegoż mostu. Mężczyznę pan Johnson widział po raz pierwszy. Podejrzewał nawet, że może on nie być stąd, ostre rysy twarzy nic mu nie mówiły. Czarny, widoczny zarost, kozia bródka i krzaczaste brwi nadawały jego twarzy surowego wyrazu. Oczu nie widział dokładnie, ale nie było wątpliwości, że miały przynajmniej czarną barwę.
Wpatrywali się w siebie, nie wypowiadając chyba ani słowa. Zatrzymali się pośrodku mostu, podeszli bliżej siebie. Zaczęli tańczyć. To nie był zwykły pląs, jaki zwykł widywać dziś u młodych ludzi. Oni tańczyli do tylko im słyszanej muzyki, do melodii deszczu; melancholijnie, jakby ze smutkiem i dziwną tęsknotą w ruchach, gestach. Im głośniej padały krople, tym intensywniejsze, bardziej energiczne stawały się ich ruchy. Pasja, z jaką tańczyli wydawała się jeszcze bardziej podkręcać atmosferę. Gdy jednak deszcz uspokajał się, a wiatr uciszał, delikatne stąpnięcia stóp Caroline wydawały się prawie niesłyszalne. W powietrzu czuć było coś dziwnego. Pan Johnson sam nie wiedział, czemu przyszło mu do głowy słowo "magia". Świat chyba zniknął dla tych dwojga, gdy delikatne ruchy ich ciał, głaskane spadającymi kroplami, burzyły spokój piątkowej nocy. Deszcz stopniowo ustał, chmury odsłaniały czarne, nocne niebo, lecz oni ciągle tańczyli, choć jakby spokojniej, jeszcze delikatniej i smutniej. Gdy księżyc, niczym nahalny latarnik, oświetlił ich ciemne sylwetki, zobaczył odurzenie na twarzy dziewczyny i oczy pełne szaleństwa.
Pan Johnson otworzył usta ze zdziwienia. Czarownica!, pomyślał, zaraz jednak skarcił się w duchu. Nie przesadzajmy. Może nie byłoby w całej tej sytuacji nic rzeczywiście dziwnego, gdyby nie panująca obecnie pogoda, no i późna pora. I ten mężczyzna. W życiu go tutaj nie widział.
Chciał cicho podejść bliżej w nadziei rozpoznania tajemniczego przybysza. Zrobił krok, kolejny. Nieopatrznie kopnął nieduży kamyk, ten jednak potoczył się i z pluskiem wpadł między fale Tamizy. Huknęło. Pan Johnson zdążył tylko zobaczyć uciekającą Caroline i czarnego kota pędzącego prosto na niego. Przerażenie wmurowało go w brukowany chodnik, zwierzak jednak minął go tylko, wpatrując się weń intensywnie czerwonym spojrzeniem i zniknął między domami. Ni stąd, ni zowa, pojawiła się postać biegnącej Caroline i podążyła prędko za kocurem.
Niewiele myśląc, mężczyzna z twarzą jakby rażoną piorunem, rozłożył ponownie parasol, nie zauważając jakby, że przecież przestało padać i pośpiesznie ruszył Victoria Road do domu. Zapomnieć, zapomnieć, nic przecież nie widziałeś...
---
Następnego dnia pan Jonhson, kartkując Herald Series, gorączkowo poszukiwał interesującego go artykułu. Szukał długo, może dlatego, że niezupełnie skupił się na treści, którą ogarniał wzrokiem. Zastanawiał się, czy państwo Moore planowali dzisiejszy wyjazd z huczacego od plotek miasta miasta, czy zostali jakoś zmuszeni do tego przez zaabsorbowanych mieszkańców. Po ich twarzach nie można było rozpoznać niczego, gdy tak po prostu wsiedli w samochód i pojechali za wielkimi ciężarówkami z meblami. Wydawali się zupełnie wyprani z emocji. Naprawdę nie zmartwiło ich w żaden sposób zniknięcie ich córki? Nie miał czasu na rozmyślania, bo trafił na to, czego szukał. Artykuł znalazł nieprędko, bo najwyraźniej redakcja nie uważała go za najważniejszą wiadomość dnia. Ale był tam, u dołu strony dziewiątej.
"Młoda mieszkanka Abingdon, lat 20, zaginęła wczoraj w okolicach godziny 22..."
Pan Johnson szybko skończył czytać krótki artykuł czy raczej zwięzłą informację. Nic konkretnego, żadnych prawdziwych wiadomości. Była - nie ma. Jakby nic się nie stało, jakby obojętne to było światu. A on czuł się tak beznadziejnie winny... Marszcząc brwi, zerknął przez okienko budki i zatrzymał wzrok na widocznym wciąż w oddali Abingdon Bridge. Nigdy więcej kótów, pomyślał sobie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aniss
Gołębie Pióro


Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Szczecina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:13, 29 Cze 2010    Temat postu:

Hej, nie ma co się bać, wyszło naprawdę dobrze. Całość czytało się lekko i przyjemnie, aż wyobraziłam sobie ten cudowny deszcz - w końcu za oknem żar leje się z nieba.
Zauważyłam kilka błędów, które nie są jakieś ogromne:
Cytat:
z wysokim, szczupłym mężczyzną w czarnym smokingu i wysokim, równie czarnym cylindrze

Powtórzenie.
Cytat:
Huknęło

Odgłosu wpadającego do rzeki kamienia raczej nie powinno nazwać w ten sposób. Raczej "plusnęło".
Cytat:
Ni stąd, ni zowa

Taka mała literówka, jednak było ich tak niewiele, że pomyślałam, że będziesz chciała wiedzieć, gdzie są.
Cytat:
huczacego od plotek miasta miasta

Kolejny niewielki błąd, łatwy do poprawy, zapewne wynikający z pośpiechu.

Ogólnie, jak już pisałam, bardzo ładnie ci to wyszło. Błędów jak na lekarstwo (w pozytywnym znaczeniu), nie zauważyłam właściwie żadnych zgrzytów... Czego ty się bałaś, dziewczyno?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aszka
Stalówka


Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:21, 29 Cze 2010    Temat postu:

To cieszę się i dziękuję bardzo. Trochę nieuważna jestem, fakt. Tylko to huknięcie - to miał być trzask towarzyszący przemianie mężczyzny z powrotem w kota, czego nie wiedział główny bohater; może faktycznie dosyć to niejasne.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aniss
Gołębie Pióro


Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Szczecina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:26, 30 Cze 2010    Temat postu:

Szczerze mówiąc, nawet nie pomyślałam, że on się w tego kota przemienił, może nie czytałam dokładnie, może coś mnie rozproszyło, ale nie powiedziałabym, żebyś jakoś to wyjaśniła. Może ktoś inny to zauważyła, ja nie Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aszka
Stalówka


Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:13, 30 Cze 2010    Temat postu:

To w sumie nie musi być jasne. Ogólnie rzecz biorąc, nie wszystko tam jest jasne ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:08, 30 Cze 2010    Temat postu:

Trochę chaotycznie - kołdra antyalergiczna a zaraz potem uwaga o kotach. Moim zdaniem powinno być jakieś wyraźniejsze połączenie, niż kojarzący się gdzieś tam fakt, iż sierść niektórych uczula. Brakuje mi też czegoś między wejściem do kiosku a zakończeniem dnia. Jeszcze parę słów o klientach, może wspomnieć, czy bohater był kioskarzam miłym, czy opryskliwym, czy może neutralnym.
Historia zaś jest ciekawa, chociaż brakuje mi w niej czegoś, co by zafascynowało. Kotołak jakiś i niema dziewoja, taniec w deszczu i tak dalej. Ale mimo wszystko brakuje temu klimatu, który sprawiłby, że czytałabym to z zapartym tchem i zanurzając się w magii świata przedstawionego. Tak naprawdę w opisie tańca ani przemiany w kota nie ma nic magicznego. Ot, są, napisane tak samo jak reszta opowiadania. A chyba powinny - oczywiście w granicach rozsądku, by narrator nie okazał się mieć dwóch osobowości - być nieco wystylizowane. Bo obecnie mają zbyt wiele z tego lekkiego, nieco rezolutnego tonu, obecnego w reszcie opowiadania.

Aszka napisał:
W ogóle nie zaczął, biorąc ścisło sprawę, co zdziwiło go tym bardziej.
A cóż to za potworne słowo? Nie powinno tam być ściśle?

Aszka napisał:
Nie bez powodu całe półki na jego regale zajmują książki Agaty Christie. Szybkim tempem ruszył za nimi.
Za książkami?

Aszka napisał:
Złożył parasol w obawie bycia zauważonym.
Bycie się obawiało, że ktoś je zauważy. Taki sens ma to zdanie. Obawa przed czymś a obawa czyjaś. Różnica jest.

Aszka napisał:
Ni stąd, ni zowa, pojawiła się postać biegnącej Caroline
Chyba ni stąd, ni zowąd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aszka
Stalówka


Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:56, 30 Cze 2010    Temat postu:

Można używać zarówno formy "ścisło", jak i "ściśle", choć przyznam, że po Twojej uwadze musiałam raz jeszcze to sprawdzić. Książki głupio przeoczyłam, ostatnie to, tak, literówka. Bycie ciągle rozpatruję. Osobiście nie zrozumiałabym tego w ten sposób, ale doceniam uwagę - podpytam jeszcze paru ludzi.

Masz rację, chyba za szybko przeszłam do zupełnie odmiennego elementu utworu i nie weszłam gładko w jakiś w miarę tajemniczy nastrój. Spróbuję to jakoś poprawić i zobaczę efekt. Dzięki bardzo Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Aniss
Gołębie Pióro


Dołączył: 03 Maj 2010
Posty: 79
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Szczecina
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:56, 01 Lip 2010    Temat postu:

A, mam jeszcze uwagę. Jeżeli masz jakiś fajny pomysł, tak jak z tym kotem, nie rób z tego aż takiej tajemnicy, żeby ludzie się nie mogli domyślić. Czytelnicy potrafią sobie pewne rzeczy ułożyć w odpowiednich miejscach, ale obowiadanie traci na sobie, jeżeli jest aż tak dużo niewiadomych i, wybacz, ale twoje opowiadanie nie jest "tajem,nicze", a raczej "mało przemyślane". Czasami to, że nie wszystko jest jasne, to zaleta, ale jest to domeną dłuższych utworów.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin