Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
"Deirdre" [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

haletha
Kałamarz


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:40, 30 Kwi 2010    Temat postu: "Deirdre" [NZ]

To jest prolog nowego opowiadania, które napisałam i pierwszego jakie publikuję tutaj. Proszę, nie bądźcie dla mnie za surowi. Naprawdę.
Mam jednak nadzieję, że będzie się wam chciało przebrnąć przez ten tekst.

***
Po raz pierwszy spotkała ją w ogrodzie. Wyszła z domu tylko na moment, przywitać się z wiosną. Dostrzegła ją jak stoi przy płocie i patrzy na staw. W każdym podmuchu wiatru czuła, że nie jest to zwykła osoba.
-Dzień dobry.-powiedziała ostrożnie patrząc na werandę czy nie widzi jej matka. Zawsze zakazywała jej rozmawiać z obcymi.
Kobieta odwróciła się. Jej oczy skojarzyły się Deirdre z morzem traw, jeżeli takie mogło istnieć.
-Witaj.-odpowiedziała przyglądając się jej badawczo.-To twój ogród?
-Oczywiście. Podoba się pani?
-Oczywiście.-powtórzyła za nią kobieta.-Jak ci na imię?
-Deirdre.-przedstawiła się.-Dei.-dodała szybko.-A pani?
-To bardzo rzadkie imię.-zignorowała jej pytanie i zaczęła spacerować po ogrodzie.
-Tak, tata mówił, że oznacza osobę o złamanym sercu. Niezbyt pomyślna wróżba, prawda? Ponoć pochodzi z jakiejś legendy...Deirdre była bardzo piękna i umarła z miłości. Wszyscy się o nią bili! A urodziłam się 13 listopada, tak jak Emilia Plater, która przecież wcale nie była ładna...-po tych słowach zamilkła, uklękła na miękkiej ziemi i zaczęła usypywać z niej kopczyk.
Kobieta zaśmiała się cicho.
-Dużo wiesz o samej sobie. To równie rzadkie jak twoje imię. To ważne.-zaśmiała się ponownie.-Chciałabyś być piękna?
Dziewczynka spojrzała na nią zaskoczona.
-Ja...No chciałabym.-zawahała się, a potem zawstydziła się własnej próżności. Przecież ojciec tyle razy jej powtarzała, że wygląd nie jest najważniejszy! Ale nie umiała okłamać dziwnej nieznajomej.-Niech się pani nie śmieje...
-Nie śmieję się. Jakże bym mogła?-powoli zbliżyła się do niej i przyklękła by spojrzeć głęboko w oczy.-Złote włosy, błękitne tęczówki...Nawet mityczna Deirdre mogłaby klęknąć przed tobą. Ale złamane serce chyba też jest ci pisane...
-Jak to?-dziewczynka odskoczyła od niej przestraszona. Na niebie dostrzegła klucz gęsi lecący na wschód.
Szarooka dziewczyna wybiegła z domu. Chcę zobaczyć, chcę dotknąć magii! Jest wszędzie dookoła ciebie-wyszeptał wiatr. Musisz nauczyć się patrzeć. Gdzie ja jestem? Wszystko tu jest inne. To wszystko to ty. Nie ma tu nic więcej. To ty napełniasz ten świat. To ty wyznaczasz jego granice. Jesteś wszechświatem.A ty kim jesteś? Ja? Prawdą. Biegnij szarooka.
-Ah, tak?-powiedziała nieco rozzłoszczona, jednak dodała wiedziona ciekawością.-Dlaczego? Zakocham się nieszczęśliwie?
-Spójrz! Gęsi!
-Nie odpowiedziała pani.
-Nie, nie zakochasz się.-wyszeptała, odwracając wzrok.-Kiedyś...
-Tylko niech pani nie mówi, że kiedyś zrozumiem.-wtrąciła szybko dziewczynka.-Bo pójdę do domu i zostawię panią!
-Rozumiem, nienawidzisz jak ktoś tak mówi...- stwierdziła nieznajoma. Dziewczynka przytaknęła i obie wpatrzyły się w niebo.
W ogrodzie zapanowała cisza, przerywana tylko gęganiem gęsi. I wiatrem śpiewającym swoją smutną piosenkę w gałęziach drzew.
-Proszę pani...-zaczęła Deirdre niepewnie.
Z westchnieniem oderwała wzrok od nieba i położyła dłoń na ramieniu dziewczynki.
-Te gęsi...Dokąd one lecą?
Zastanowiła się przez moment nad właściwą odpowiedzią.
-Wracają do domu.
Spojrzała na nią bystro:
-A gdzie jest pani dom?
Kobieta przyjrzała się jej uważnie. W końcu rzekła z wahaniem i smutkiem.
-Nigdzie na tym świecie...
-To są jeszcze inne?-zapytała zaskakując swoją towarzyszkę.
"Dzieci, one widzą więcej. Nie sugerują się granicą możliwości. Czytają wszystko tak jak jest napisane"
Przytaknęła.
-Pokarze mi, pani pewnego dnia! Proszę!-dziewczynka wyciągnęła ręce w błagalnym geście.
W odpowiedzi objęła ją.
-Obiecuję. A teraz leć do domu, Dei.
Prawda? Czym jest prawda?Czymże jest prawda?-powtórzył wiatr. Kłamiesz. Powtarzasz jak echo. Nie możesz być prawdą. Jesteś wiatrem, nie echem. Są pytania, na które sama musisz znaleźć odpowiedź. Ruszaj, szarooka. Ruszaj na spotkanie!. Kogo? To przecież twój świat...
***
Od tamtej pory zjawiała się czasem w ogrodzie, kiedy tego chciała. Zjawiała się nie wiadomo skąd. Czasem przychodziła codzienne, a innym razem nie było jej miesiąc. Zabierała ją na spacery, by pokazać gdzie lecą dzikie gęsi. Deirdre nikomu nic nie wspominała o tych wyprawach. Należały do tych nielicznych sekretów, które trzymała w tajemnicy nawet przed ojcem, podobnie jak to że właśnie ona zbiła porcelanowy wazon matki. Zawsze mówiła po prostu, że idzie do ogrodu i nikt jej tam nie szukał.
Kobieta opowiadała jej piękne historie o innych krajach i czasach. Dei natomiast dzieliła się z nią problemami swojego codziennego życia, lecz te wydawały się jej strasznie banalne i błahe. A czasami milczały po prostu patrząc w niebo.
***
-Proszę pani...
-Nie mów do mnie pani, Dei. Czuję się staro.
-Ile masz właściwie lat?-zaciekawiło się natychmiast dziecko.
-Więcej niż te drzewa.-odpowiedziała spokojnie i dziewczynka była skłonna jej wierzyć.
-Nigdy też nie powiedziałaś mi swojego imienia. W ogóle o sobie nic nie mówisz!
Słowa, co one nam mogę powiedzieć o nas samych. Słowa. Mogą kłamać. Kim jesteś...? To twój świat. Tworzą go twoje myśli. Czy myśli mogą kłamać? Nie wiem, szarooka. Nie znam tajników ludzkich umysłów. Wasze pojmowanie jest mi obce. Ale wiesz, istnieje jeden język w którym nie można skłamać. No tak, czytałam...Pojmowanie rodzi się z książek. Język elfów? Smoków? Pradawna Mowa? Faerie...To tylko nazwy, szarooka. Imiona nie kłamią. Kto zna imiona, zna los. Ty jesteś swoim imieniem, a ono jest tobą. To twoje wspomnienie, twoja historia. Jakie jest twoje imie? Ja nie mam imienia. Jestem jedyną rzeczą, która go nie ma. Jestem Cieniem.
A moje? Twoje? Szarooka, przecież widać. Chcesz być kimś więcej? Stwórz swoją opowieść.

-Jeżeli poznasz moje imię będziesz mieć nade mną władzę.-odpowiedziała z przekąsem kobieta.
-To nie fair! Ty znasz moje!-oburzyła się. Weszły na szczyt zielonego pagórka. Deirdre zbierała polne kwiaty.
-I zwiążesz ze mną swój los.
-Ja chcę...
-Jesteś odważna. Zbiegnijmy z pagórka.
Podała jej dłoń i zbiegły prosto w zachodzące słońce. Przed ich oczami rozciągało się morze traw.
-Wygląda jak twoje oczy.-powiedziała Dei cicho, padając w zielone źdźbła. Przymknęła powieki.-A jeżeli znikniesz, nie znając twojego imienia, nie będę mogła cię przywołać.
***
I zniknęłaś. Po prostu nie pojawiłaś się więcej, gdy ja z dziecięcą naiwnością czekałam. Długo jeszcze wspominałam te nasze wędrówki po polach i łąkach, aż stały się niewyraźne i przepełnione baśniowością. Byłaś moim własnym Piotrusiem Panem, moją własną Alicją w Krainie Czarów. Po prostu bajką która może się wydarzyła, a może nie. Nigdy o tobie nie zapomniałam. Ale zgubiłam cię gdzieś pośród ścieżek życia. I nie pamiętałam już koloru twoich oczu. A potem wszystko zaczęło powoli wracać. Niczym echo albo fala odbita od kamiennego wybrzeża. Myśli i słowa zjawiały się w mojej pamięci, aż poczułam potrzebę by cię opisać, abyś już nigdy nie znikła. Obiecałaś mi kiedyś, że pokarzesz inne światy. Ale najpierw nauczyłaś dostrzegać niezwykłość w okół mnie samej.
Ale teraz nie jestem już tamtym dzieckiem. Nadszedł czas żebyś dopełniła swojej obietnicy. Czy możliwym jest by ciebie odnaleźć, nie znając nawet twojego imienia?
***
Szarość zamienia się w ciemność. Światło, wzywa mnie. Słyszysz mnie? Nie, nie idź dalej. Muszę. Biegnę. Szarooka...Już nie słyszę...Odrzucam to imię. Odrzucam to wszystko. Biegnę...Granica coraz bliżej. Gdzie jestem? Światło...Zbliż się. Kim...Kim jesteś? Twoim nowym światem. Za tą granicą czeka cię wszystko. Czy coś utracę? Tak, zawsze jest cena którą musisz zapłacić. Co więc będę musiała oddać? Wszystko. Zyskasz jeszcze więcej. Światło. Muszę je złapać! Nie! Nie ona nie pójdzie dalej. Nie zniewolisz jej.
Zdążyłaś?
Zdążyłam. Ratuj się, Szarooka.
Wiatr?
Nie.
Zdążyłaś.
Uratowałam cię. Zawsze o tym pamiętaj.

***
-Patrz jaka mgła, Dei. Własnego palca nie zobaczysz!-skomentowała matka wpatrując się w okno. Biała mgła niczym całun przesłoniła wzgórza. Dziewczyna wpatrywała się w nią z zainteresowaniem. Rzadko w okolicy zdarzało się podobne zjawisko.
-Zupełnie jak welon panny młodej!-wykrzyknęła tymczasem Alanis znad miski z płatkami.
-Mamoo...-jęknęła Deirdre-Ona ma jakąś obsesje z tymi ślubami ostatnio.
Kobieta przyjrzała się młodszej córce podejrzliwie, a dziewczyna znowu odwróciła twarz ku ogrodowi. Wydawało jej się, że z mgły wyłania się postać. Wpatrywała się w nią uważnie. "Zaczynasz cierpieć na paranoję."-skarciła się w myślach. Próbowała wrócić do zwykłych porannych czynności, ale wciąż myślała o cieniu w ogrodzie. "Nie dowiem się, jeżeli nie spróbuję. Co mam do stracenia?"-zapytała się w myślach i podjęła decyzję.
-Mamuś, idę do ogrodu.
-Co?
-Tylko na chwilę. Zaraz wrócę po torbę z książkami i Alis.
Wybiegła nim usłyszała odpowiedź.
Przy ogrodzeniu rzeczywiście ktoś stał. Zbliżała się cicho, obserwując szary płaszcz. Osoba ta stałam przodem do jeziora. Deirdre wyczuła w powietrzu coś niezwykłego. Wspomnienia powróciły jeszcze wyraźniej, niż gdy spisywała je na kartce papieru. Postać zaraz się odwróci i znowu ujrzy te zielone jak trawa oczy. Z wyrażenia potknęła się o nierówną płytę chodnika. Nieudolnie próbowała złapać równowagę, lecz ostatecznie uderzyła o beton. To wystarczyło. Zaalarmowany nieznajomy odwrócił się i dziewczyna dostrzegła najzimniejsze oczy jakie widziała patrzące na nią spod kaptura.
-Nic ci nie jest?-zapytał. Pokręciła głową. Chciała zapytać "Kim jesteś?" ale powstrzymała się. Czekała.-To twój ogród?
-Oczywiście.-odpowiedziała z taką samą pewnością jak przed laty.-Co tu robisz?
-Patrzę na jezioro...-oznajmił chłodno.
Nic nie pamiętam. Co tu było wcześniej? Wszystko było białą kartką papieru. Nie wspominaj. To twój świat, twoja opowieść. Ale bez przeszłości...Jesteś czystą kartką. Tamte kartki rozwiał dawno wiatr. Myśl. Twórz. Działaj. Wietrze? Nie, ty nie jesteś wiatrem. Kim jesteś? Wężem. Złem? Nie, nie złem. Wąż zjadający własny ogon! Widziałam kiedyś ten obrazek! Uro..Uroboros. Tak. To tylko nazwy. Koniec i początek. Jednocześnie. Każdy koniec to początek.
-Nie powinnaś iść do szkoły?-zapytał uśmiechając się ironicznie.
Zaprzeczyła. Dla niej czas przestał się liczyć. Wydawało jej się przez chwilę, że znów jest tamtą małą dziewczynką w ogrodzie. Przymknęła powieki przypominając sobie centymetr po centymetrze zaczęła sobie przypominać twarz nieznajomej. Zupełnie jak gdyby wierzyła, że kiedy znów je otworzy tamten mężczyzna się nią stanie. Podmuch wiatru wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła oczy, ale nadal widziała tajemniczego przybysza.
-Nie znasz przypadkiem dziewczyny o oczach jak morze traw?-zapytała nagle. Obrzucił ją zdumionym spojrzeniem.
-Co?
-Przychodziła tu przed tobą. Też patrzyła na jezioro. Miała...Hm... Ciemnie włosy, bardzo długie i zielone oczy. Jak morze traw.-zakończyła z uporem. Z satysfakcją dostrzegła błysk rozpoznania w oczach nieznajomego.
-Jak się nazywasz?-zapytał szybko, a ona wiedziała, że wreszcie znalazła kogoś kto doprowadzi ją do tamtej kobiety.
-Deirdre.-odpowiedziała spokojnie.-Jak ta z irlandzkiej mitologi, która umarła z miłości. Była też taka aktorka porno.-po tych słowach uśmiechnęła się z przekąsem. Przyjrzał się jej uważnie.
-Lilith nigdy mi o tobie wspominała, chociaż wiedziałem, że tu przychodziła.
-Lilith?-zapytała.
Potwierdził. Teraz przyglądał się jej z uwagą. Z jego ust zniknął uśmiech wyższości.
-Gdzie ona jest?-nieświadomie podniosła głos. Jej błękitne oczy znajdowały się dokładnie naprzeciw jego. Nie przestraszyła się tym razem ich chłodu.-Zaprowadź mnie do niej.
To on był tym, który pierwszy opuścił wzrok.
-Nie wiem gdzie jest...-wyszeptał.
Właśnie wtedy usłyszała stukot komunijnych lakierek Alanis na brukowanej ścieżce.
-Muszę iść.-rzuciła szybko.-Ale spotkamy się potem?
Niechętnie, ale wyraźnie skinął głową. Nie wyglądał na do końca przekonanego.
-Już idę, Alis!!!-zawołała głośno, a potem spytała jeszcze.-A jak ty się nazywasz?
Uśmiechnął się dziwnie. Na jego twarzy mieszała się jednocześnie nadzieja i drwina.
-Rafael.
***
Oczywiście, spóźniła się, za co musiała wysłuchać długiego kazania na temat odpowiedzialności. Wciąż myślała o spotkaniu i o obietnicy. Czy ją znajdzie? Poznała już jej imię. "Lilith"-rozbrzmiało w jej myślach. To imię idealnie łączyło się z postacią, którą pamiętała. To było jej imię. Czy znając je będzie mogła ją przywołać? Westchnęła i rozejrzała się po klasie. Jej najlepsza przyjaciół Lisander była zajęta wydrapywaniem kolejnego artystycznego rysunku w blacie ławki. Całą resztę można było podzielić na tych, którzy przysypiali i tych, którzy zajmowali się czymś innym. Kolejna przemowa nie robiła na nich wrażenia. Uodpornili się już dawno.
-Deirdre, czy ty mnie w ogóle słuchasz?!-jej imię wypowiadała już z łatwością, lecz nowi nauczyciele często mieli z tym problemy.-Dorośnijcie wreszcie!
"Nie chcemy, proszę pani. Nie chcemy"
Zakończywszy pogadankę, przeszła do tematu lekcji. Zniechęcona dziewczyna bazgrała bezsensownie po marginesie. Tak rzadko udawało jej się w tych murach dowiedzieć czegoś ciekawego. Zdecydowanie, jedyną zaletą tego miejsca byli ludzie. Znowu rozejrzała się po klasie, ale niewiele się zmieniło. Na palcach jednej dłoni mogła policzyć osoby, które notowały słowa kobiety.
Nieświadoma tego faktu nauczycielka właśnie wpadła w oratorski zapał. Uwielbiała wykłady ustne. Prawdopodobnie wydawało jej się, że mówi interesująco i z odpowiednią intonacją. Jednakże jej interpretacja wiersza jakoś nie mogła ich zaciekawić. Dei westchnęła. Lubiła poezję i wiedziała, że na przykład jej ojciec potrafił mówić o niej w intrygujący sposób. Jednak ta kobieta wyraźnie nie miała daru. Być może miała za małą wiedzę lub umiała ją odczytywać tylko w jeden, szkolny sposób? Albo po prostu nauczyły ją tego lata praktyki? Siedząca w trzeciej ławce Bellis podniosła rękę do góry.
-Tak?-zapytała zirytowana tą niespodziewaną przerwą nauczycielka.
-Ja uważam, że autorka ma tu na myśli raczej nie śmierć w sensie dosłownym...
-No ależ oczywiście, że ona odnosi się do nieżyjącej osoby.-przerwała natychmiast.
Ciemnowłosa Bellis spuściła głowę i przytaknęła.
-Wiersze można interpretować na różne sposoby.-odezwała się cicho Deirdre.
Kobieta zignorowała ją. Klasa nadal spała.
Nagle ten obrazek skojarzył jej się z artykułem o ptakach hodowlanych, który kiedyś czytała. Młodym osobnikom obcina się lotki w skrzydłach, by nie wznosiły się za wysoko i nie odleciały. "To tak jak tu. Dorośli też podcinają nam skrzydła"-pomyślała i nagle poczuła potrzebę, żeby to zapisać.
-Jeszcze 5 minut...-oznajmił scenicznym szeptem Patrick.
Wyobraziła sobie ręce w gumowych rękawiczkach i stalowe nożyce. Dłonie trzymające białego gołębia, który nie był już symbolem pokoju, lecz zniewolenia. "Ciach ciach i po krzyku. Już nigdzie nie poleci. Pozostanie na ziemi." Przypomniała sobie jak w dzieciństwie często karmiła gołębie na działce dziadka. Ciekawe czy one też patrzyły czarnymi jak guziki oczami w niebo i marzyły o tym by odlecieć. Wtedy myślała, że są szczęśliwe.
-Jeszcze 4 minuty...-odezwał się znowu Patrick.
-Patrick! Chcesz przyjść do odpowiedzi?
-Nie zdąży pani.-oświadczyła Vera zwiewając bezczelnie.
Kobieta poddała się.
-Koniec lekcji. Na za tydzień wypracowanie, pamiętajcie.
Ktoś w ostatniej ławce mruknął cicho coś na kształt: "Szkoła nie daje nam o sobie zapomnieć, proszę pani". Dei nie zdołała dojrzeć kto, gdyż w tym momencie do klasy wpadła Cori.
-Hello!-zawołała jak zawsze radosna od progu. Zwinnym ruchem usadowiła się na ławce dziewczyny.-A co ty tu bazgrzesz na marginesach? Do...ro...śli...podcina...ją...n..nam...sksz...skrzydła!-nieudolnie próbowała czytać do góry nogami. Na koniec w jej głosie zabrzmiała nuta tryumfu.
-Lepiej obczaj rysunki Lisy, a nie...-odburknęła. Nie przepadała za tym, by ktoś nawet jej bliski czytał jej odręczne notatki. Było w tym coś intymnego, co chciała zachować dla siebie.
-Okej.-odpowiedziała natychmiast jej przyjaciółka i pobiegła na drugą stronę klasy.
***
Droga powrotna do domu jeszcze nigdy nie zdawała się taka długa. Mgła opadła ustępując miejsce białym chmurom zasłaniającym całe niebo. Deirdre nienawidziła takiej "białej pogody". Jasność dnia wręcz oślepiała, wszystkie kontury wydawały się za ostre, kolory nienaturalne. Cori najwyraźniej wyczuła, że przyjaciółka nie ma ochoty na rozmowę, więc taktownie milczała. Była jej wdzięczna za to wyczucie, jakiego tak często brakowało Lisander. "To takie mało odkrywcze"-pomyślała dziewczyna-"Ale droga zawsze zdaje się dłuższa gdy na coś czekamy..." Rozdzieliły się po zbiegnięciu z wysokiej skarby. Dei zaczęła wspominać jak w letnie wakacje po 3 klasie turlały się z tej górki wraz z Lisą. Nagle zdała sobie sprawę, że z Lilith nigdy nie udała się w tym kierunku. Zawsze chodził na łąki znajdujące się po prawej stronie jej domu, natomiast nigdy nie podążały w kierunku miasta, szkoły, cywilizacji. Powód mogło być praktyczny:ktoś taki jak ona źle czuł się wśród miejskich zabudowań, ale jasnowłosa podejrzewała, że kryło się za tym coś jeszcze.
W każdej chwili kryję się wieczność. Posłuchaj mnie, posłuchaj, Szarooka. Nie, tylko nieśmiertelni mogą tak myśleć. My jesteśmy ludźmi. Jesteśmy krusi jak motyle. Tak samo piękni. Znikamy tak łatwo, razem ze wspomnieniami. Szarooka, mylisz się. Ty jesteś inna. Nie! Nie odwracaj wzroku, ludzka dziewczyno. Każdy moment mojego życia jest cenny i niepowtarzalny. Jak twój, tylko że moje zgaśnie. Dlatego właśnie ludzie idą dalej. Bo nie mają nic do stracenia. Muszą się zapisać w historii świata, bo inaczej...
Oddzielenie dwóch światów. Ale teraz tamten zniknął. Czy zdoła go odzyskać?
Inaczej znikną...Ich istnienie nie będzie mieć znaczenia. To jest dar ludzkości...I nasza podróż nigdy się nie kończy...Bo zawsze znajdujemy kolejny cel, bo nasz horyzont się przesuwa, a wasz stoi w miejscu. Oto coś czego wy nie zrozumiecie-wy Bogowie, Anioły, Diabły, Elfy, Wampiry...Nieśmiertelni. A my nigdy nie zrozumiemy was.
W domu jak zawsze czekała matka z gotowym obiadem. Kobieta pracowała tylko 3 dni w tygodniu, a w pozostałe zajmowała się domem. Alanis jeszcze nie wróciła. Uczęszczała na lekcje gry na pianinie. Przemknęło jej przez głowę, że ostatnio namiętnie ćwiczy Marsz Mendelsona. Wszystko zdawało jej się takie zwyczajne. Jej zniecierpliwienie narastało. Po skończonym posiłku udała się do swojego pokoju i czekała. Przytulona do zimnej tafli szyby spoglądała na drogę. Nie mogła się na niczym skupić. Wciąż myślała tylko o Lilith. Minuty płynęły z każdym niecierpliwym tykaniem zegarka. Za oknem biel powoli ustępowała ciemności. Przez uchylone drzwi do pokoju wślizgnął się kot. Deirdre zawsze wiedziała, że w tych zwierzętach jest coś tajemniczego. No bo niby czemu występowały we wszystkich magicznych opowieściach? Zresztą te czarny jak smoła zwierzak był pewnie niezwykły nawet wśród przedstawicieli tej samej rasy. Znalazł go pewnego zimowego dnia wujek Miron pod swoją fabryką. Nie bacząc na opór rodziców obdarzył nim swoje dwie ukochane siostrzenice. Żona wuja-Betta nazwała kota Pluton, bo jak mówiła potrafił on zrobić większy raban niż pluton wojska. Dwunastoletniej wówczas Dei to imię to przypadło do gustu, gdyż kojarzyło się jednocześnie z tajemniczą planetą i rzymskim bogiem śmierci. Matka jednak uznała, że zbytnio przypomina disneyowskiego Pluto, który koniec końców był psem. Ostatecznie dziewczynka uległa i zmieniła je na Hades, chociaż kobieta pomarudziła jeszcze, że jest złowróżbne, pogańskie i ponure.
-Hadesku, przyszedłeś, kochanie moje. Czekamy na pana, tak? Nie, nie czekamy, głupi człowieku. Oj nie obrażaj się Desiaczku. Ciekawe skąd przyjdzie. Ja bym tam sobie pospał, zostaw mnie w spokoju. Mooje maleństwo!-szczebiotała głaskając kota.
Jej ojciec zawsze komentował, że jest niespełna rozumu skoro przelewa swoje uczucia na zwierzęta, a nie na ludzi, ale dziewczyna bardzo często prowadziła podobne dialogi ze swoim czteroletnim już kocurem.
***
-Nie przyjdzie, kocie.-orzekła Deirdre patrząc na zaparowaną od jej oddechu szybę.-Okłamał nas i zniknął jak ona, Des.
Z trudem panowała nad łzami. "Zaczynasz wariować. Może to wszystko to tylko wytwory twojej wyobraźni?"-pomyślała już drugi raz tego dnia. Hades zgodnie ze swoją naturą nie miał zamiaru jej pocieszać.
-Jestem sama z tym wszystkim.-powiedziała głośno, dotykając placami zimnej tafli okna. Osunęła się na podłogę i usiadła oparta o ścianę z głową miedzy kolanami.
"Jeżeli sama sobie z tym nie poradzę...to..."-w jej myślach panował chaos. Wyjęła z szuflady czystą kartkę i próbowała zapisać choćby kilka słów. To była recepta jej ojca. Ale słowa nie układały się w zdania. Nie były logiczne. "To nikt mi nie pomoże...".
Nagle jasna, chłodna myśl jak nurt czy światło przemknęła przez jej świadomość. Otworzyła szeroko oczy i stanęła wyprostowana.
-Już wiem.-powiedziała cicho, ale wyraźnie.-Zrozumiałam, Rafael. To w sobie muszę znaleźć całą magię, niezwykłość, odpowiedź na dręczące mnie wątpliwości. Dopóki w sobie nie znajdę oparcia, nikt mi go nie udzieli, czy tak?
Z ciemności rozległ się stłumiony chichot.
-Wreszcie zrozumiałaś, Deirdre. Wybacz. Ale dopiero teraz jesteś gotowa wejść do lustra.
-Do lustra?-prychnęła jednocześnie zapalając lampkę na biurku.
Stał oparty plecami o przeciwległą ścianę. Z głowy zrzucił ciężki kaptur, a jego granatowe włosy rozsypały się na ramionach.
-Do lustra.
-Jak w "Alicji..."
-Powiedzmy. Tylko, że twoje lustro doprowadzi cię do Wieży Tysiąca Luster.-wyjaśnił.
-Lustro do luster. Logiczne.-skomentowała.
-To chcesz iść do Lilith czy nie?
-Chcę!-krzyknęła z nadzieją w oczach.-Ale nie myśl, że pójdę za tobą jak koń z klapkami na uszach. Rano sam mówiłeś, że nie wiesz gdzie ona jest. Chcę wiedzieć dokąd pójdę i co tam na mnie czeka...
-Tego.-przerwał zniecierpliwiony-Nie wie nikt. Natomiast ty mogłabyś mi dać czas, zęby wyjaśnić wszystko od początku.
Przepraszająco spuściła wzrok i przytaknęła.
-No więc zarówno Lilith jak i ja jesteśmy Wędrowcami pomiędzy Światami.
Szarooka, miło mi cię poznać. Jesteś taka jak mi opowiadano. Opowiadano? Oh, żartowałem. Kurtuazja, moje Oczko. Kim ty właściwie jesteś? Aniołem. Kimś kto stoi ponad tobą. Słyszę twoje myśli, kochana. Nie wątp we mnie. Pokazać ci moją siłę? Patrz: ja jestem ten, który rozumie tajemnicę światów. Mogę zawładnąć i zniszczyć twoją teraźniejszość w milionach egzemplarzy. Mogę zniszczyć całą pamięć o tobie. Czy już się boisz? Nie id...W porządku, Szarooka? On...Był przerażający...Wietrze? Co? Już mnie nie opuszczaj...Nie mogę, dziewczyno. Uciekłaś...
-Mów...Mówiła mi o tym kiedyś...-przejęła się Dei-Istnieją inne światy!
-Mówiła ci?-zdziwił się chłopak-No cóż, w każdym razie nie tak prosto to wyjaśnić. Stworzenie świat opisuje się różnie w różnych kulturach. Znam tysiące wersji. I tą prawdziwą. Na początku była wieża.
-A po za nią?
-Daj dokończyć!-zirytował się Rafael-Poza nią nie ma nic, bo ona jest wszystkim. W tej wieży, zwanej Wieżą Tysiąca Luster, znajdują się zwierciadła, które są przejściami do innych światów. Każdy świat ma swoje własne lustro. Nikt nie wie ile ich jest i do jakiego świata prowadzi dane lustro. Wieży strzegą Strażniczki Wieży. Światów natomiast Wędrowcy. Wędrujemy pomiędzy poszczególnymi portalami. Jesteśmy nietypowymi istotami, które od początku były inne od wszystkich. Bo mogły widzieć, a nawet otwierać te portale. Nasza praca jest nieskończona. Niejednokrotnie trafiamy do tego samego świata wiele, wiele razy, do innych nie trafiamy wcale. Nikt nie obszedł i nigdy nie obejdzie wszystkich. Nasze pojawienie ma przywracać równowagę światom. Nie może ona zostać zburzona.
Dziewczyna siedziała zasłuchana w opowieść. Cały dom pogrążony był we śnie.
-A teraz udasz się ze mną na poszukiwanie Lilith.
-Ale jak, wśród tych niezliczonych światów...-zaczęła ze smutkiem.
-Właśnie dlatego cię potrzebuję. Była dla ciebie ważna, dziewczyno,prawda?
Przytaknęła.
-Mogę skorzystać z tego lustra?
-Tak.
Rafael przyłożył dłoń do tafli. Po chwili zawahał się i odwrócił ku niej twarz.
-Ah i jeszcze jedno. Będziesz potrzebować jakiejś rzeczy stąd, która doprowadzi cię do domu. To może być cokolwiek.
-Hm...-zastanowiła się i rozejrzała po pokoju.-Cokolwiek?
-Tak.
-Idziemy, Hades. Widzisz, koty zawsze trafiają do domu.
W jego szarych oczach kryło się nieme pytanie: "Jesteś pewna?", lecz ostatecznie wzruszył wzgardliwie ramionami. Potem zamruczał coś, a z jego smukłych palców wystrzeliło światło. Powierzchnia zaczęła mienić się barwami tęczy, a potem stała się nieskazitelnie biała.
-Panie pierwsze.-rzucił uprzejmie wskazując na portal.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Puma0000100
Kałamarz


Dołączył: 27 Kwi 2010
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:17, 01 Maj 2010    Temat postu:

Bardzo ciekawe, mistyczne i tajemnicze. Test bardzo mnie zaabsorbował. Umiesz utrzymać odpowiedni klimat i przyciągasz tym jak magnes czytelników, którzy kiedy przeczytają pierwszy wers muszą doczytać do końca.. Chwała Ci za to! Pięknie opisujesz miejsca i tworzysz niezwykłe znaki zapytania. Czytało mi się bardzo przyjemnie. Podobał mi się klimat. Ładnie i płynie opowiadanie jest ujęte. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam ciepło i życzę weny Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:50, 09 Maj 2010    Temat postu:

Na początek winnam waćpanią odesłać do podręczników poprawnej polszczyzny, bo to wstyd wklejać coś takiego. Jak mam być nie surowa przy czymś takim? Dialogi są tak skandalicznie niepoprawne, interpunkcja leży i nawet kwiczeć nie ma siły. To bardzo źle świadczy o szacunku do czytelnika, a tym bardziej do kogoś, kto ma coś doradzić. Szanuj innych, a sama zostaniesz uszanowana. Proszę waćpani, jak się patrzy na błędy, to samemu zaczyna się je popełniać, więc proszę o wziąć wzgląd na czytelników.
Znaleźć poprawny zapis dialogów możesz od teraz choćby tutaj. Aczkolwiek nawet poprawienie tych wszystkich dialogów nie wyeliminuje wszystkich błędów. A przecinek przed imiesłowem?
I do tego ta zaawansowana zaimkoza, wszędzie "jej", "ją" i temu podobne. Tego się da uniknąć i to bez większego problemu. I literówki, które zmieniają płeć ojca bohaterki.
Wie waćpanna? Tego nie da się przeczytać bez bólu oczu.

Już abstrahując od dość marnej formy, przeczytałam tylko pierwszy fragment. Opis? Gdzie tam. Narracja? Wyjechała na wakacje. Prawdopodobieństwo? Pewnie nigdy nie istniało. Dialogi? Naturalne jak silikon i botoks, a wiarygodne jak te z filmów klasy F.
Jak wygląda bohaterka? Co czuje? Jakie emocje towarzyszą rozmowie z obcą kobietą, jakie ma podczas rozmowy wątpliwości (przecież wciśnięto jej do głowy, że nie rozmawia się z nieznajomymi)? Jak wyglądał ogród, jakiego koloru było niebo, jak pachniało powietrze? Gdzie to wszystko jest?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:46, 09 Maj 2010    Temat postu:

Powtarza się jeden błąd ortograficzny co najmniej dwa razy. Powinno być pokażę od pokazywać. Zet wymienia się na ży z kropką. Skoro Malaria napisała o kwestiach technicznych, więc zajmę się innymi.
Całkiem szybko przebrnęłam do końca. W pierwszej chwili uderzył mnie komizm opowiadania, a zwłaszcza:
Cytat:
Dużo wiesz o samej sobie. To równie rzadkie jak twoje imię.

Ludzie często zbyt intensywnie zajmują się analizowaniem własnych poczynań, cech, wrażeń, doznań, więc trochę zdanie pod kątem tej prawdy bawi. : D
Już na wstępie wszystko wydaje się bardzo nierealne, jakby tekst ignorował reguły tego świata. Widać jednak, że bohaterka zachowuje się w sam raz jak na swój wiek. Żyje jakby we własnym świecie i poznaje w nim pokrewną duszę, którą jest zafascynowana. Widocznie znasz ten charakter, umiesz wprowadzić czytelnika w fantastykę sytuacji i niezwykłość zdarzeń, lecz wszystko jest takie zwiewne, niemożliwe, brakuje punktu ciężkości, który sprawiałby wrażenie, że to dzieje się naprawdę. Może zastanów się niekiedy, jak byś postąpiła w swoim życiu w sytuacjach, w których stawiasz bohaterkę. Albo przydałoby się wyjaśnienie, że w naturze Deirdre była śmiałość, towarzyskość, czuła się swobodnie wśród ludzi, lekko nawiązywała kontakty. Ten pierwszy dialog naprawdę może zdumiewać. Czasami dobrze jest nazywać rzeczy po imieniu, żeby było widać, że autor jest spostrzegawczy i doskonale rozeznaje się w świecie, którego zjawisk nie bagatelizuje.
Piszesz mimo wszystko całkiem ładnie, z ciekawością się zagłębia w dalszej lekturze, bo pojawia się wiele niejasnych zagadnień, które chce się poznać i mogę przyznać, że trzymasz w napięciu. Dlatego będę czekać na dalszy ciąg. Trochę pomysł z lustrami jest mało oryginalny, coś takiego już było, ale liczę, że pokażesz swoją inwencję.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alice
Orle Pióro


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Początku
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:24, 11 Maj 2010    Temat postu:

Wszyscy oceniają mój tekst pojedynkowy, to ja też sobie coś ocenię, a co!
<węszy z zainteresowaniem>
Haletha? Ta Haletha? Z Silmarillionu? Mraha, lubimy pana Tolkiena, wielbimy pana Tolkiena... znaczy się, ja lubię i ja wielbię, bo nie mam, tak jak niektórzy, roztrojenia jaźni xD.
Przyznam z przykrością, że przebrnęłam tylko przez kilka pierwszych fragmentów, dalej nie dałam rady. Sądzę, że to głównie z powodu źle zapisanych dialogów, które czytałam dwa razy dłużej niż normalnie, błędów interpunkcyjnych i braku opisów. Zacznę od wad, postaram się, żeby nie bolało Wink.
- Źle zapisałaś dialogi - oznajmiła Alice. - Powinno wystąpić więcej spacji.
To tak na skróty, co ważniejsze rzeczy, jakbyś pogardziła Malariowym wyjaśnieniem (a tego nie radzę, bo tam jest wszystko).
Za mało masz opisów miejsc i uczuć ludzi. Owszem, widzimy, co dzieje się na zewnątrz, na twarzy bohaterów, jakie są ich czysto fizyczne reakcje. Dodaj, co wtedy myśleli, co im się skojarzyło, jak się czuli.
Jeszcze raz - więcej spacji, mniej kropek Wink.
Dobre strony tekstu? Chwali ci się używanie kursywy, masz nie najgorszy styl i... i bardzo mi się podoba, nie mam pojęcia dlaczego, nazywanie bohaterki Szarooką xD.
Dobra rada? Słuchaj komentarzy Rośliny, bo ona fantastycznie umie podnosić na duchu i nawet w najgorszej szmirze znajdzie jakieś dobre strony. Jej słuchaj!
A poza tym dużo czytaj, dużo pisz i nie zrażaj się krytyką!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

haletha
Kałamarz


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 11 Maj 2010    Temat postu:

Okej, od tej pory przyrzekam używać spacji przed dialogami. Z interpunkcją mam duży problem, a to nie jest aż takie proste do nauczenia się. Bo to nie do końca tak jak z orografią... Będę się starać. Wszystkie inne rady także wezmę sobie do serca. Naprawdę dziękuję.
Co zaś do szukania prawdopodobieństwa to tak jak szukać logiki w "Alicji w Krainie Czarów" (choć pewnie do mojej marnej pisaniny nie jest to zbyt dobre porównanie.)
Opis wyglądu jest: złote włosy i niebieskie oczy. Miałam podawać jej wzrost, wagę i kształt twarzy? Jeżeli Malario przeczytałaś pierwszy fragment jak wyobrażasz sobie, że wcisnę tam wszystkie opisy? (łącznie z opisem powietrza)
Tak, Haletha z Silmarilionu, ponieważ zawsze podziwiałam tą postać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez haletha dnia Wto 16:26, 11 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:43, 19 Maj 2010    Temat postu:

Oczy i włosy... o tak, człowiek składa się tylko z oczu i włosów. Zawieszonych w pustce. Czasem nad ubraniem.
Si, Malaria ma rację - chcesz budować nastrój, buduj go opisami. Bo niestety, tekst sprawia wrażenie urywkowego. Jest intrygujący, ale mocno, mocno chaotyczny. Wplecione w niego fragmenty myśli/wypowiedzi postaci są fragmentaryczne. Strumień świadomości? Wątpię w to u osoby, która nie wstawia spacji między znaki interpunkcyjne. Chciałaś coś przekazać, przekazałaś chaos. Nie panujesz nad własnymi myślami, nie umiesz spleść ich w zgrabny ciąg zdań - masz ideę fabuły, ciekawą dodatkowo, ale musisz mocno popracować nad sposobem jej przedstawienia. Zwolnij. Opisuj. Pokazujesz inne światy - opisuj je! Inne światy to nieskończona ilość możliwości, wizji, niewiarygodny potencjał, ale muszą być opisane, żyć. Na razie żyją tylko postaci - ale dobrze, że żyją, że nie są marionetkami na sznurkach, choć wyglądu nie mają. Wyobraź sobie ich rysy twarzy, sylwetkę (nie wzrost i wagę w liczbach, a kształt ciała). Mimikę. Gestykulację. Mimika i gesty przekazują ważne informacje o emocjach. Jeśli piszesz z punktu widzenia jednej postaci - pokaż czytelnikowi to, na co owa postać właśnie patrzy. Co słyszy. Jaki czuje zapach, fakturę. Co odczuwa, odbierając te wrażenia.

Poza tym chciałam się przyczepić do tytułu będącego imieniem głównej bohaterki, ale sama nie jestem w tej materii bez winy Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mad Len
Zielona Wiedźma


Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 1011
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z komórki na miotły
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:12, 19 Maj 2010    Temat postu:

Opis postaci?Wink Spójrz na to:
"Dziewczynka miała złote włosy, niebieskie oczy i była ubraną w szarą sukienkę. Spacerowała właśnie po plaży."
I na to:
"Dziewczynka była nieco zbyt niska na swój wiek, jasne włosy miała związane kokardą, a z piegowatej buzi spoglądały błękitne oczy. Wiatr szarpał za brzegi jej szarej sukienki, gdy spacerowała po plaży."

Pominę uwagi techniczne, o tym napisały już dziewczyny. (Ale tak, spacja, spacja, spacja, zaprzyjaźnij się z nią, poznaj ją, pokochaj, bo bez niej opowiadania wyglądają okropnie.) Spróbuję natomiast wyjaśnić, o co chodzi z tymi opisami. Malaria wcale nie domaga się od ciebie, żebyś rozwodziła się nad strukturą czerwonej chusteczki w kieszeni bohaterki albo analizowała skład powietrza. Tu chodzi o plastyczność opisów, wciągnięcie czytelnika w świat opowieści, namalowanie go wszystkimi barwami tęczy. Zerknij na dwa podane powyżej przeze mnie przykłady opisu jakiejś tam dziewczynki - z obu wynika to samo, prawda? A jednak wydaje mi się, że drugi mówi o niej coś więcej. Jak An napisała - człowiek nie składa się tylko z oczu lub włosów, a bardzo wielu początkujących pisarzy skupia się tylko na tych cechach, dzięki czemu jesteśmy w stanie odróżnić bohaterów jedynie po kolorach czupryn. Podobnie jest z opisami przyrody, miejsc. Jeśli napiszesz, że pokój był duży, ładny i stało w nim wielkie łóżko, czytelnik sobie tego nie wyobrazi, ale jeżeli już napiszesz, że na podłodze leżał fioletowy dywan, wiatr poruszał szarymi zasłonkami, a powietrze pachniało różami, jakby ktoś niedawno trzymał tu mnóstwo tych kwiatów - efekt będzie zupełnie inny;) U ciebie opisy są po prostu zbyt suche.

Jeśli zaś chodzi o prawdopodobieństwo: widzisz, z Alicją sprawa jest inna. Alicja to książka skierowana głównie do młodszych czytelników, na tej samej zasadzie w Śpiącej Królewnie nie ma się pretensji, że panienka po przebudzeniu momentalnie zapałała miłością do księcia, którego widzi po raz pierwszy w życiu. W opowiadaniu dla starszych wymaga się już, żeby rzeczona królewna zakochała się w księciu za coś (na przykład, bo pokonał zbójców, miał niebieskie oczy i zakochała się w nim dziecinną miłością albo dlatego, że miał poczucie humoru i zawsze mogła z nim o wszystkim porozmawiać). W prawdopodobieństwie nie chodzi tutaj o to, że ktoś ma nie przechodzić przez lustro - ale o to, żeby był niepewny, czy na pewno powinien to zrobić, żeby czuł niepokój i lęk przed tym, co tam zastanie, bo tak powinien zareagować człowiek.

Koniecznie popraw błędy i pracuj nad swoim stylem. Uaj, ale się rozpisałam.

EDIT
Alicja to dla mnie przypadek bajki dla dzieci, która - gdy wraca się do niej po latach - ma zupełnie inne znaczenie. Tak jak Narnia. Mimo wszystko nie umiem na nią spojrzeć inaczej niż na książkę dla młodszych, być może niesłusznie, po prostu jako dziecko byłam w stanie to czytać i lubić, teraz już nie (choć motyw dalej kochamXD). Niemniej utrzymana jest w konwencji baśniowej, a baśń i fantasy to jednak nie zawsze do końca to samo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mad Len dnia Pią 23:42, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

haletha
Kałamarz


Dołączył: 23 Kwi 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:53, 21 Maj 2010    Temat postu:

Mad Len - mylisz się tylko w jednym. "Alicja..." wcale nie jest skierowana do młodszych czytelników. Bo to nie fakt wpadania głównej bohaterki do króliczej nory jest ważny. Tam jest mnóstwo gier słownych, parodii, które może zrozumieć tylko osoba starsza. Dzięki za uwagi o plastyczności opisów i zwolnienia z akcją.

An-Nah - Tak ,to była dość nieudana próba strumienia świadomości. Ale nie przypadkowa ^^.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin