Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Rozkaz królowej [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Cosette
Gęsie Pióro


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:08, 24 Mar 2010    Temat postu: Rozkaz królowej [NZ]

tytuł roboczy.




Rozdział I

Gdziekolwiek się obejrzała, widziała wielki, ciemny, zagęszczony od drzew o dość grubych pniach las. Przez zasłonę zbudowaną z liści i drzew ich koron prześwitywało zalednie kilka wstąg światła, rzucających się na miękką ściółkę leśną. Klara spojrzała na swoje ręce - w jednej z nich mocno ściskała nóż z elegancko rzeźbioną rączką. Krople krwi zdobiące jego czubek mieniły się swoją subtelną czerwienią z blasku mało widocznego słońca. Dziewczyna wytrzeszczyła oczy w wyrazie niedowierzania i strachu. Chciała otworzyć dłoń, by wypuścić narzędzie zbrodni ze swojej drobnej, bladej ręki, jednak w jakiś dziwny, niewyjaśniony sposób nie mogła tego zrobić. Albo nie chciała, albo ciało odmawiało jej posłuszeństwa - niestety, nie potafiła skupić się na swoich myślach, dlatego nie wiedziała, która z tych opcji jest prawdziwa. Zamiast tego nerwowo świdrowała wzrokiem otoczenie. Chciała krzyknąć - jednak kiedy próbowała rozbudzić w gardle drgania, z jej ust wydobył się mało słyszalny nawet dla niej samej pisk. Chciała pobiec jak najdalej od tego absurdu, jednak nogi zdawały się jej tak ciężkimi, że z wielkim trudem zrobiła cztery kroki, na dodatek bardzo się przy tym męcząc. Zza pleców dobiegł ją szum liści targanych przez wiatr, a po kilku sekundach - jakiś cichy, zmysłowy głos nawołujący jej imię, który wydawał się Klarze dziwnie znajomym, jednak nie potrafiła odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd go znała. Głos ten był lekki i kuszący; w końcu przeistoczył się w nucenie, a potem w powolną, majestatyczną melodię, która mimo subtelności dźwięków przyprawiała dziewczynę o nieprzyjemne ciarki na plecach, a po jakimś czasie - o nieznośny ból głowy. Nagle liście drzewa rosnącego naprzeciwko niej zaszumiały, a spomiędzy nich wyłoniła się niewyraźna sylwetka. Klara cofnęła się o krok, oddychając niespokojnie. W jednej, niespodziewanej chwili nieodgadniona postać pojawiła się przy jej ciele. Poczuła lekkie ukłucie w sercu, które w końcu przybrało na sile - jakby tysiące małych, ostrych noży otoczyło je, powoli wbijając się w jego miękką konsystencję. Ból rozrósł się na całą klatkę piersiową, paraliżując po kolei tułów, nogi, stopy, całe ciało, w końcu - umysł. W środku cała krzyczała, jednak na zewnątrz można było zobaczyć tylko ubraną na zielono, trzeźwo stojącą dziewczynę. Klara zobaczyła ją w szabli trzymanej przez przyodzianą w nieskazitelną biel postać - tak, to na pewno była ona. "Dlaczego wyglądam tak normalnie?" zadała sobie pytanie, podczas kiedy, zwijając się z bólu, utraciła panowanie nad nogami i upadła na ziemię. Spojrzała na swoje ręce - pokrywała je metaliczna, czerwonokrwista ciecz, powoli rozlewająca się po rękach i reszcie ciała. Już nie wiedziała, czy to, co czuła było bólem, czy zwyczajną dezorientacją. Obraz, który wcześniej widziała tak wyraźnie - drzewa rosnące jedno przy drugim - zaczął rozlewać się w jedną, brązowo - zieloną plamę, która w końcu pociemniała, aż Klara miała przed sobą jedynie czerń, w której nie można było dostrzec żadnych przedmiotów. Dziewczyna, wcześniej nie mogąca wydobyć z siebie żadnego dźwięku, tym razem krzyknęła przeraźliwie. Jej głos rozprzestrzenił się po całym lesie.
- Klra, obudź się! To był tylko zwykły sen! - Dziewczyna poczuła, jak czyjeś chude dłonie dotykają jej czoła i policzek, jakby ich właścicielka chciała sprawdzić, czy nie ma gorączki. Przypomniała sobie wnet, jak matka robiła tak kiedyś każdego wieczora, kładząc córkę do snu. Dobrze wiedziała, że te chwile nie powrócą, dlatego odtrąciła od siebie ręce nieznajomej, jednocześnie pozbywając się natrętnych wspomnień. Klara gwałtownie podniosła głowę i usiadła, opierając się na rękach. Kiedy ktoś zapalił światło, te wypełniło szczelnie cały pokój. Poczuła dotkliwe ukłucia w źrenice - zamknęła oczy, jednak ból nie ustąpił. W końcu po jakimś czasie otworzyła oczy i przyzwyczaiła się do jasności, dzięki czemu ujrzała twarz swojej towarzyszki. Rozczochrane, nierówno obcięte, krótkie blond włosy o nienaturalnie jasnym odcieniu, blada, drobna twarz, szare, niemal przezroczyste oczy - tak, to była Louiza. Klara uśmiechnęła się do przyjaciółki i rozejrzała wokół. Gdziekolwiek powędrował jej wzrok, widziała wpatrzone w nią twarze współlokatorek. Ich spojrzenie, wyrażające napięcie oraz skupienie, wlepione były w twarz "gwiazdy dzisiejszej nocy". Ów poważny nastrój nie trwał zbyt długo, bowiem po chwili całe towarzystwo wybuchło śmiechem aby, jak się mogło zdawać, nieco rozluźnić sytuację i przerwać tę grobową ciszę.
- Wcześniej lunatykowanie Samanthy, teraz twój krzyk... co jeszcze zbudzi nas tej nocy? Cokolwiek to będzie, nie zdziwi mnie. - jako pierwsza odezwała się jedna z dziewcząt stojących po prawej stronie łóżka Klary.
- Już dochodzi trzecia, a my musimy wstać przed szóstą. Bardzo wam dziękuję - zirytowała się brunetka stojąca w najodleglejszej części sypialni.
- Mogłaś spać przez południem i wieczorem, tak, jak my to zrobiłyśmy. Jednym słowem, trzeba odpoczywać wtedy, kiedy jesteśmy wolne i mamy do tego okazję... a nie flirtować z nauczycielem śpiewu. - zripostowała Louiza. - Och, zapomniałam, przecież narzekanie na innych to twój chleb powszedni, nawet, jeżeli sama nie jesteś fair w stosunku do innych!
Ostatnie trzy stwierdzenia nieco zirytowały brunetkę.
- Wiesz, ja chociaż...
Nie zdołała dokończyć, bo Klara przerwała jej w pół zdania.
- Nie wiem, jak wy, ale ja mam nadzieję, że zdążę się jeszcze wyspać przez te niecałe trzy godziny. Elizabeth, Louizo, odpuśćcie sobie, głowa mi pęka... i naprawdę, naprawdę przepraszam, ża was obudziłam. - Klara już miała skończyć, gdy nagle do głowy wpadł jej pomysł. - Wiecie, co? Wynagrodzę wam to. Co powiecie na lody u Cullena, jutro wieczorem? Oczywiście, ja stawiam.
- W sumie, to nie twoja wina, a Samanthy... jakieś dwadzieścia minut temu niespodziewanie wstała z łóżka i wpadła na drzwi od komody, a huk przy uderzeniu był tak głośny, że obudził nas wszystkie... - w tym momencie kilka dziewcząt zachichotało - no, prawie wszystkie. Ty spałaś jak kamień, Samantha również się nie obudziła. Tak czy inaczej, od tamtej pory żadna z nas nie zmrużyła oka. Kto wie, być może obudzeni zostali też inni mieszkańcy internatu. - Wszystko wyjaśniła dziewczyna w długich, falowanych włosach, które opadały pasmami na jej plecy i ramiona.
- Skoro mowa o Samancie, gdzie ona teraz jest? - spytała Louiza.
- W łóżku, a gdzie indziej? Ja z Joan położyłyśmy ją zaraz po tym wypadku... - mówiąc to, kasztanowłowa, najstarsza z obecnych przygryzła dolną wargę, by stłumić śmiech. Następnie położyła się do własnego łóżka, zachęcając tym samym inne do tego, by zrobiły tak, jak ona. Kiedy światło zostało zgaszone i dało się słyszeć pierwsze pochrapywania, Elizabeth, ni stąd, ni zowąd spytała:
- Klara, to co w końcu z tymi jutrzejszymi lodami? Aktualne?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cosette dnia Śro 17:10, 24 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

ana
Piórko Wróbla


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: krakow - nowa huta

PostWysłany: Śro 19:08, 24 Mar 2010    Temat postu:

Zapowiada się bardzo ciekawie. Powiało świeżością, dawno nie czytałam podobnego tematu tzn. przygody dziewczęcej w internacie. Poczułam ten klimat dzięki dobremu opisowi tamtejszych scen i postaci oraz dialogowi. Widzę jeden błąd w opisie- kasztanowłowa? Ale przypuszczam, że to z pośpiechu. Widziałam błędy interpunkcyjne jak i zbyt duża ilość przymiotników w pierwszym zdaniu. Ale mi samej to się zdarza. Zdanie staje się jednak zbyt ciężkie. Akcja we śnie natomiast jest dla mnie niejasna. Nie wiadomo o co chodzi. Czy postać okazała się być Tobą drugą? Niewiadomo kiedy opisujesz siebie a kiedy postać przed Tobą stojącą. Tak więc nie załapałam do czego doszło. Mogę się tylko domyślać. Chyba nie dopracowałaś tych zdań, przez co akcja była by bardziej zrozumiała. Po za tym tekst mi się podoba.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Cosette
Gęsie Pióro


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:25, 26 Mar 2010    Temat postu:

No, to nie do końca będzie typowe opowiadanie o życiu dziewczyny w internacie. W sumie - wszystko się wyjaśni wraz z akcją. W śnie miałam poniekąd cel, by nieco zmylić czytelnika, ale chyba trochę przesadziłam i chyba powinnam ten wstęp napisać od początku. : ) Dziękuję za opinię.
powinnam już wstawiać kolejny rozdział czy zaczekać na więcej komentarzy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

ana
Piórko Wróbla


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: krakow - nowa huta

PostWysłany: Pią 21:29, 26 Mar 2010    Temat postu:

Myślę, że spokojnie możesz napisać następny rozdział. Ale możesz też poczekać jeszcze, przez weekend może pojawi się jakiś komentarz. Ja jestem ciekawa dalszej części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:14, 27 Mar 2010    Temat postu:

Zapowiada się całkiem fajna powieść dla młodzieży. Na razie zupełnie nie mam pojęcia, co się wydarzy później. Dialogi są bardzo naturalne, swobodne i można się wczuć w klimat. Ten sen zastanawia. Cały początek pozostawia mętlik w głowie i brak jakichkolwiek koncepcji, aby przewidzieć rozwój akcji, więc mam nadzieję, że to nie koniec rozdziału, bo wydaje się taki niepełny. Jest przedstawiona jedna scena, która na razie nic nie mówi. Podobał mi się Twój styl, taki precyzyjny, plastyczny. Poza tym wciąga, chce się dłużej pozostać w świecie przedstawionym.

W kilku miejscach małe skazy, które niżej przedstawiłam:

Cytat:
zagęszczony od drzew o dość grubych pniach las. Przez zasłonę zbudowaną z liści i drzew ich koron prześwitywało zalednie kilka wstąg światła,

Małe zamieszanie... Przez zasłonę zbudowaną z liści i koron jego drzew. Jeszcze jest powtórzenie, ponieważ dwa razy pojawia się słowo "drzew", więc jeszcze troszkę trzeba przebudować. Może zamiast podać nazwy gatunków? Jedna literówka - zalewie.

Cytat:
Krople krwi zdobiące jego czubek mieniły się swoją subtelną czerwienią z blasku mało widocznego słońca.

Krople krwi, zdobiące jego czubek, mieniły się swoją subtelną czerwienią w blasku mało widocznego słońca. Dodałam dwa przecinki i zmieniłam przyimek na "w".

Cytat:
niestety, nie potafiła skupić się na swoich myślach

Bez przecinka.

Cytat:
a po jakimś czasie - o nieznośny ból głowy.

Myślnik nie pasuje w tym miejscu. Potrzebna jest zwykła spacja.

Cytat:
w końcu - umysł.

Też tutaj jest zbędny myślnik.

Cytat:
trzeźwo stojącą dziewczynę

Dziwnie to wygląda. Czyli stabilnie? Czy też może trzeba rozumieć, że przytomnie reagowała na bodźce i trzeźwo myślała?

Cytat:
czy to, co czuła było bólem

Po "czuła" jeszcze jeden przecinek i będzie okej.

Cytat:
brązowo - zieloną

Taki detal, że przy myślniku nie powinno być tych dwóch spacji.

Cytat:
Przypomniała sobie wnet, jak matka robiła tak kiedyś każdego wieczora, kładząc córkę do snu.

kładąc Bez przecinka przed "jak".

Cytat:
całe towarzystwo wybuchło śmiechem aby, jak się mogło zdawać, nieco rozluźnić sytuację i przerwać tę grobową ciszę.

Przecinek przed zamiast po "aby".

Cytat:
Bardzo wam dziękuję - zirytowała się brunetka stojąca w najodleglejszej części sypialni.

Kropka przed myślnikiem, a po nim już będzie zdanie z dużej litery. Bez kropek jest tylko wtedy, gdy jest informacja, że powiedział ten i ten. Jeszcze przecinek przed "stojąca".

Cytat:
a nie flirtować z nauczycielem śpiewu. - zripostowała Louiza.

Tu jest właśnie taka sytuacja, gdzie nie stawia się kropki, a więc trzeba ją usunąć.

Cytat:
- Nie wiem, jak wy,

Bez przecinka przed jak.

Cytat:
Wiecie, co?

Bez przecinka.

Cytat:
Co powiecie na lody u Cullena, jutro wieczorem? Oczywiście, ja stawiam.

I tu bez dwóch przecinków.

Cytat:
- W sumie, to nie twoja wina

Bez przecinka przed to.

Cytat:
- w tym momencie kilka dziewcząt zachichotało -

Duża litera na początku zdania i kropka na koniec,


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Cosette
Gęsie Pióro


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:22, 30 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
zmieniłam przyimek na "w".

Ajć, głupia literówka.
Dziękuję za wszystkie poprawione błędy. Smile
Ciag dalszy pierwszego rozdziału:



***

Pewna dziewczyna szła po piaszczystej drodze. Bladożółte, jasne wstęgi rucały się na jej jasne ciało. Rudopomarańczone, krótkie włosy sterczały na wszystkie strony i zasłaniały jej drobną twarz przed promieniami słońca, które dziś przygrzewało szczególnie mocno. Miała na sobie plisowaną, granatową spódniczkę, która upodabniała dziewczynę do gimnazjalistki, oraz marynarkę tego samego koloru. A na nogach glany, odwieczne towarzyszki jej wszelkich wędrówek. Zniszczone, z brudnymi sznurówkami i obdartą skórą na czubkach, jakby wyrażały całą jej dotychczasową egzystencję. Przy biodrze zwisała czarna, dość duża torba, z paskiem przewieszonym przez prawe ramię.
Dziewczyna skręciła w prawo, mijając pierwsze budynki świadczące o tym, że po długiej wędrówce przez łąki i lasy wreszcie znalazła się w cywilizowanym mieście. Zobaczyła pana Coanninghton, jak zwykle codziennie rano wystawiającego przez swój mały sklepik skrzynki z soczystymi jabłkami, wiśniami oraz innymi pysznymi owocami. Kiedy zawołał do niej, odmachała mu - mimo wielkiego zmęczenia - z szerokim, szczerym uśmiechem. Dalej zobaczyła większe sklepy, supermarkety oraz małe, ciche i zadbane osiedla. Minęła kilku ludzi pogrążonych we własnych sprawach - niosących siatki z zakupami, spieszących do pracy, spacerujących z psem czy rozmawiających. Szła, obserwując ten niezmieniający się schemat dnia codziennego, wiedząc że już wkrótce ma on zostać zakłócony.
Po jakimś czasie stanęła przed wielkim budynkiem. Myśl, ile mógł mieć pięter wzbudzała zgrozę w każdym, kto o tym pomyślał. Dziewczyna weszła do niego przez szerokie, automatycznie rozsuwające się drzwi. Za nimi czekały ją kolejne, jeszcze bardziej masywniejsze, szersze i wyższe. Otworzyła swoją wielką, czarną torbę i wyjęła malutki, skórzany portfel, z którego wzięła białą, prostokątną karteczkę. Główny, największy, najbardziej rzucający się w oczy napis głosił: "Major Lizbet Devine".
Dziewczyna bez cienia emocji wsunęła karteczkę do wąskiego otworu wbudowanego w niewielkie urządzenie przywieszone obok tych drzwi. Malutkia lampka na mniej niż jedną sekudnę zapaliła się niebieskim światełkiem, a te dwie wielkie metalow części rozsunęły się powoli, pozwalając dziewczynie przejść przez próg i zobaczyć wielki, starannie zaprojektowany hall.
Podłoga pokryta była białą, nieskazitelnie czystą wykładziną. Ściany miały barwę jasnego błękitu, który łatwo można było pomylić z kolorem dywanu. Na środek położono trzy niewielkie kanapy koloru popołudniowego, bezchmurnego nieba, które ustawione były w artystycznym nieładzie. Z sufitu sterczały dwie neonówki, a jego powierzchnia była pokryta skomplikowaną mozaiką ułożoną z wielobarwnych kafelek. Po lewo od drzwi stała recepcja, po prawo - winda oraz schody, mieszczące się obok siebie.
Lizbet weszła do zachwycającego projekcją pomieszczenia. Szła szybko, a odgłos jej kroków był - całe szczeście - tłumiony był przez miękki dywan. Kiedy już miała nacisnąć guzik windy, by ta zjawiła się na parterze, jakiś mężczyzna podbiegł do niej, nawołując jej imię.
-Lizbet, zaczekaj... Lizbet! Hej! - wołał do niej zasapany mężczyzna.
- Ee tak?
- Coś taka zamyślona? - zainteresował się.
- Po prostu zwyczajne zmęczenie - powiedziała i uśmiechnęła się nieznacznie. -no, o co chodzi?
- Jesteś proszona do recepcji... telefon do ciebie dzwoni.
Kiedy Lizbet odwróciła się, by pójsć do recepcji, zobaczyła kilkadziesiąt par oczu wbitych w jej twarz. Młody chłopak z jasnozielonymi włosami postawionymi za pomocą żelu siedział za ladą i trzymał słuchawkę. Patrzył się przy tym na dziewczynę, cały kipiąc wściekłością. Kiedy Lizbet podeszła, by odebrać słuchawkę z ręki nastolatka, ten syknął: "rany julek, uspokój ją, Devine!". Zawsze sprawiał wrażenie wyluzowanego, teraz jednak był naprawdę wściekły. Przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Kochanie, powiedz swojemu koledze, żeby był bardziej uprzejmy, dobrze? A najlepiej go wywal. Dzięki swojemu stanowisku możesz to zrobić, prawda? Niech najpierw spyta się, z kim ma do czynienia, zanim zacznie mnie uciszać i uspokajać. Ach, ta dzisiejsza młodzież... zero szacunku dla krewnych ludzi, przed którymi powinni czuć respekt. - Lizbet, słuchajac tego, starała się, by nie wybuchnąć czasem niepochamowanym śmiechem. W sumie takie monologi musi słuchać codziennie, w końcu mieszka ze swoją mamą. - W ogóle ja nie rozumiem, dlaczego trzymasz w swojej pracy takich nieudaczników. Prawie wszyscy są nieletni, albo minęło dopiero parę lat od czasu, kiedy otrzymali dowód tożsamości. Tacy powinni siedzieć w domu, uczyć się i być posłusznym wszystkim starszym, a nie... I jeszcze tak dziwnie się ubierają. I ciagle żują gumy. Czy Twój ojciec w ich wieku żuł gumę? Nie - a wyrósł na ludzi. Oni na nich nie wyrosną, nie ma szans. A ty, kochana, przyczyniasz się do tego ich nie-rozwoju. Pogadaj ze swoim szefem i tymi wszystkim ludźmi z którymi się tam przyjaźnisz... i powywalajcie tę dzieciarnię. Co, oni myślą, że będą załatwiać sprawy ważne dla świata? Ach no tak, zupełnie zapomniałam, po co tu do ciebie dzwonię. Masz wyłączony telefen i nie mogłam się do ciebie dodzwonić. A gdyby ktoś z rodziny dostał zawału? Jak bym cię o tym poinformowała? Czy ty, kochana, myślisz czasami? No tak, nie wzięłaś kanapki. Co ty będziesz jeść przez te osiem godzin albo więcej? Fast-foody? Tutaj w ogóle nie macie zdrowej żywności. Nie dbają tutaj o zdrowie, a o to, by wypchać czymś swoje, i tak już grube od za bardzo podwyższonej samooceny, portfele. Mówię ci, wszystkim się już poprzewracało. I tobie, kochana, chyba też zaczyna. Ale nie, nie przyniosę ci tej kanapki - za daleko, a ja mam o wiele ciekawsze zajęcia. Tylko nie myśl kupować tutaj żadnych hamburgerów. Głoduj, w końcu zrozumiesz, że źle zrobiłaś, nie biorąc tej kanapki.
- Dobrze, żałuję, że jej nie wzięłam i będę głodowała. Mamo, mam dużo roboty, na razie.
- Co, ty ze mną dyskutujesz? Z... - nie zdążyła dokończyć, bo Lizbet już odłączyła się i oddała słuchawkę nastolatkowi.
- Li, nawet nie wyobrażasz sobie, co ona mi wygadywała... nawet się nie przedstawiła, od początku zaczęła na mnie wjeżdżać i wygłaszać jakieś mądrości, coś o... społeczeństwie?
- Och, uwierz mi, potrafię to sobie wyobrazić. Naprawdę cię za to przepraszam, Mike. - Uśmiechnęła się i odeszła szybkim krokiem w stronę widny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Cosette dnia Wto 18:26, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Alice
Orle Pióro


Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Początku
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:19, 01 Kwi 2010    Temat postu:

Intrygujące, intrygujące. Obie części pierwszego rozdziału zdają się być kompletnie ze sobą niepowiązane. Znalazłam trochę błędów w tej drugiej, parę w zapisie dialogów.
"Bladożółte, jasne wstęgi rucały się na jej jasne ciało."
Hmm. Rzucały się. W ogóle niezbyt mi się to zdanie podoba. Wstęgi, rzucające się? I powtórzenie, pewnie celowe, ale coś mi tu zgrzytnęło. Never mind.
"Zobaczyła pana Coanninghton,"
Zdaje mi się, że lepiej zabrzmiałoby "pana Coanninghtona", ale to tylko sugestia Wink.
"Major Lizbet Devine"
Nie spotkałam się z imieniem Lizbet. Jedyne, kojarzące mi się, to Lisbeth. Ach, panna Salander... xD
To były rzeczy, które najbardziej rzuciły mi się w oczy. Samo opowiadanie wydaje się być obiecujące. Zaciekawiło mnie, co zakłóci ten "schemat dnia codziennego". I obiecuję zajrzeć, kiedy wstawisz kolejną część. Panna Lizbet (czy też Lisbeth, kto ją tam wie) wzbudza moją sympatię, ale to się chyba nie liczy, bo ma uwarunkowanie ściśle imienne. Ej, hakerko ty, hakerko, panno Salander... xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

roślinawędrowna
Wieczne Pióro


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:02, 04 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
a jego powierzchnia była pokryta skomplikowaną mozaiką ułożoną z wielobarwnych kafelek.

Zła odmiana, winno być kafelków, albo bez zdrobnienia kafli.

Cytat:
Lizbet weszła do zachwycającego projekcją pomieszczenia.

Uzyskałaś inne znaczenie, chyba w zamiarze było zaprojektowaniem.

Cytat:
Szła szybko, a odgłos jej kroków był - całe szczeście - tłumiony był przez miękki dywan.

Bez tego drugiego "był".

Cytat:
nawołując jej imię.

Chyba nie wołał jej imenia, tylko ją, a więc nawołując ją po imieniu.

Cytat:
Młody chłopak z jasnozielonymi włosami postawionymi za pomocą żelu siedział za ladą i trzymał słuchawkę.

Wzięłabym w dwa przecinki "postawionymi za pomocą żelu", żeby płynniej się czytało.

Cytat:
niepochamowanym

Błąd ortograficzny - niepohamowanym.

Cytat:
przyczyniasz się do tego ich nie-rozwoju

Proponuję - Przyczyniasz się do zatrzymania ich rozwoju.

Cytat:
Co, oni myślą, że będą załatwiać sprawy ważne dla świata?

Czy oni myślą. Było złe słówko pytające i niepoprawnie wstawiony przecinek.


Stylistyka na potworną paplaninę jak najbardziej się udała. : ) Od razu można poznać, z kim Liz ma do czynienia. Monolog tej osoby zdradził wiele z jej cech charakteru. Ten fragment wprowadził w miejsce pracy Liz i zapoznał z jej mamą i na razie tyle, więc czekam na resztę. Dalej bez nawiązania do dalszych wydarzeń, ale cierpliwie czekam i daję się wodzić za nos. Ciekawość pcha, żeby czytać następne fragmenty. Weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mała_mi
Gęsie Pióro


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:05, 05 Kwi 2010    Temat postu:

Straszny zastój na tym forum ostatnio się zrobił. Stwierdziłam, że koniecznie trzeba coś skomentować. Padło na ciebie i nie wiem czy będziesz z tego powodu zadowolona.

Jak wiesz, pierwszą część twojego opowiadania skomentowałam na innym forum. Dzisiaj dobiorę się do drugiego fragmentu.

Zacznę od tego, od czego zaczęłam poprzednim razem.
Bardzo ciebie proszę, wrzucaj swoje teksty do Worda, zanim zdecydujesz się opublikować. Zarówno w pierwszym, jak i drugim fragmencie literówek jest zatrważająca ilość. Nie razi mnie to jakoś specjalnie, ale gdyby ich nie było, tekst na pewno byłby przyjemniejszy w odbiorze.


Dialogi… moim zdaniem wciąż kiepskie. Kwestie zbyt długie, nienaturalne, w dodatku niewiele z nich wynika.

Generalnie wciąż mam wrażenie, że piszesz właściwie o niczym. W pierwszym rozdziale nie wydarzyło się nic, co mogłoby mnie zaciekawić. Dziewczyna o czymś śni, potem się budzi, papla sobie o tym i owym ze swoimi koleżankami. Rozdział się urywa, a ja zastanawiam się - hmm o czym to było? Wzruszam ramionami z nadzieją, że może w drugim rozdziale wydarzy się coś, co można by nazwać zalążkiem fabuły.

Niestety, niczego takiego tutaj nie zauważyłam. Dla mnie oba fragmenty to jeden wielki chaos. Mówisz, że wprowadziłaś ten sen, bo chciałaś zmylić czytelnika? Myślę, że zupełnie niepotrzebnie.

Kolejny fragment - znowu kilka mało porywających opisów, ze dwa mało naturalne dialogi i bum. Koniec. I znowu nasuwa się pytanie - o czym to właściwie było i jaki był tego cel?
Dziewczyna najpierw sobie spacerowała, doszła do budynku, którego ilość pięter z niewiadomych dla mnie powodów, budziła w ludziach zgrozę, weszła do środka, pogadała chwilę przez telefon. No i koniec.


Wprowadziłaś sporo postaci, wszystkie one są dla mnie kompletnie przezroczyste. Niby tam są, coś mówią, słychać je, ale nie widać. Nie pamiętam nawet imienia żadnej z nich.

Cytat:
Dziewczyna bez cienia emocji wsunęła karteczkę do wąskiego otworu wbudowanego w niewielkie urządzenie przywieszone obok tych drzwi.


To mnie mocno zastanowiło. Karteczkę? Wsadziła tam karteczkę? Taką papierową? A nie chodziło o plastikową kartę?

Cytat:
- Jesteś proszona do recepcji... telefon do ciebie dzwoni.


Zauważyłam, że często używasz strony biernej w dialogach. Ja bym tego na twoim miejscu unikała. W moim odczuciu bardzo nienaturalnie to brzmi.

Cytat:
Kiedy Lizbet odwróciła się, by pójsć do recepcji, zobaczyła kilkadziesiąt par oczu wbitych w jej twarz.


Kilkadziesiąt par oczu? Ale dlaczego się na nią gapili?

Cytat:
Co, oni myślą, że będą załatwiać sprawy ważne dla świata?


Co to jest do jasnej ciasnej za firma, która załatwia sprawy ważne dla świata i zatrudnia dzieci? Ok, to twoje opowiadanie, możesz pisać o czym chcesz, ale czytelnikowi należy się kilka słów wyjaśnienia. I na te wyjaśnienia, moim zdaniem, miejsce jest właśnie w tym rozdziale.

Jeśli chodzi o opisy, to dam ci jedną radę. Zredukuj liczbę przymiotników. To nie jest mój wymysł, wszyscy zgodnie twierdzą, że nadużywanie epitetów jest złe. Nie można opisów budować na samych przymiotnikach. Wtedy robi się sucha wyliczanka.

oto przykład:

Cytat:
Dziewczyna weszła do niego przez szerokie, automatycznie rozsuwające się drzwi. Za nimi czekały ją kolejne, jeszcze bardziej masywniejsze, szersze i wyższe. Otworzyła swoją wielką, czarną torbę i wyjęła malutki, skórzany portfel, z którego wzięła białą, prostokątną karteczkę. Główny, największy, najbardziej rzucający się w oczy napis głosił: "Major Lizbet Devine".


Mnie ten opis bardzo zmęczył. Strzelasz epitetami jak z karabinu.
Ja też to kiedyś namiętnie robiłam, ale teraz z całych sil staram się oduczać. No i pogrubione słowo… chyba pośpiech się znowu kłania.

Sama nie wiem, wydaje mi się, że chyba starasz się wprowadzić do tekstu tajemniczość, dlatego ujawniasz tak mało. Ale to ci w ogóle nie wychodzi, przynajmniej moim zdaniem. Bo nie dajesz mi kompletnie nic, co mogłoby mnie zaintrygować.

Ale hmm jak widać są gusta i guściki. Ile ludzi tyle opinii. Alice, Roślinie i Anie się podobało. A więc jest trzy do jednego:p Widocznie dostrzegły w tym tekście coś, czego ja dostrzec nie potrafię.


Co to ja chciałam jeszcze powiedzieć? Aha, już wiem.
Nie myśl, że uważam ten tekst za kompletnego gniota. Czytałam mnóstwo gorszych. Myślę, że tkwi w tobie jakiś potencjał. Niektóre fragmenty czytało się całkiem przyjemnie. Opisy na przykład, te w których ilość przymiotników nie była taka zatrważająca. I myślę, że gdyby chciało ci się popracować i gdybyś wzięła sobie do serca rady, których udzielili tobie ludzie z for, (tak to się odmienia?:p) na których zamieściłaś to opowiadanie, mogłoby ci wyjść w końcu coś naprawdę fajnego. Tylko że ja niestety odniosłam wrażenie, że tobie nie bardzo chce się cokolwiek robić, a wszystkie uwagi spłynęły po tobie jak po kaczce.
No bo jak wytłumaczyć to, że tyle osób zwróciło ci uwagę na te koszmarne "drzewa koron liści" czy jak to tam było, a ty dalej tego nie poprawiłaś?

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Cosette
Gęsie Pióro


Dołączył: 11 Lis 2009
Posty: 101
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:26, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Cytat:
Proponuję - Przyczyniasz się do zatrzymania ich rozwoju.

Nie-rozwój był tutaj celowym neologizmem, w końcu zdenerwowany rozmówca niekoniecznie musi dbać o to, jak brzmią wypowiadane przez niego zdania.
Dziękuję za poprawienie wszystkich błędów, roślinawędrowna. : )

Cytat:
Jak wiesz, pierwszą część twojego opowiadania skomentowałam na innym forum.

Nie, nie wiedziałam. Umiesz czytać w myślach? Ach tak, zaglądałam na tamte foum ostatnio bez wiedzy własnej świadomości?
Cytat:
Bardzo ciebie proszę, wrzucaj swoje teksty do Worda, zanim zdecydujesz się opublikować.

Wrzucam. Kolejna nieudana próba czytania w myślach?
Cytat:
Dialogi… moim zdaniem wciąż kiepskie. Kwestie zbyt długie, nienaturalne, w dodatku niewiele z nich wynika.

Zdawkowe odpowiedzi nie poinformowałyby czytelnika o wszystkim, o czym wiedzieć powinien.
Cytat:
Wprowadziłaś sporo postaci, wszystkie one są dla mnie kompletnie przezroczyste. Niby tam są, coś mówią, słychać je, ale nie widać. Nie pamiętam nawet imienia żadnej z nich.

Z opowiadaniem, jak z rysunkiem - niektóre przedmioty zarysowywujemy grubą, inne cieńszą kreską. Aby to, co uwydatnione aż biło ważnością, by było wiadomo, że musimy na to zwrócić największą uwagę. Inne przedmioty rysujemy cienką kreską, aby prawie w ogóle nie różniła się od tej ze szkiców, bo jest nieważna, jedynie nadaje kolorów temu, co najważniejsze. Oraz wznosi najważniejsze elementy kompozycji na piedestał.
Cytat:
Kilkadziesiąt par oczu? Ale dlaczego się na nią gapili?

A dlaczego nie polegać na własnym stylu pisarskim?
Cytat:
I na te wyjaśnienia, moim zdaniem, miejsce jest właśnie w tym rozdziale.

I na te wyjaśnienia, moim zdaniem, miejsce jest właśnie później.
Cytat:
Sama nie wiem, wydaje mi się, że chyba starasz się wprowadzić do tekstu tajemniczość, dlatego ujawniasz tak mało.

Nie, nie staram się.
Cytat:
odniosłam wrażenie, że tobie nie bardzo chce się cokolwiek robić, a wszystkie uwagi spłynęły po tobie jak po kaczce.

No to odniosłaś złe wrażenie. Na jakiej podstawie?
Cytat:
No bo jak wytłumaczyć to, że tyle osób zwróciło ci uwagę na te koszmarne "drzewa koron liści" czy jak to tam było, a ty dalej tego nie poprawiłaś?

Poprawiłam - w swoim zeszycie i na komputerze. Tutaj nie powinnam, bo uważam, że temat powinien pokazywać pierwotne dzieło. Dopiero jeżeli zdecyduję się zamieścić tekst gdzie indziej, dam go z owymi poprawkami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Mała_mi
Gęsie Pióro


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:01, 07 Kwi 2010    Temat postu:

Hmm nie, w myślach nie próbuje czytać. Minęło sporo czasu odkąd dodałam tamten komentarz. Myślałam, że zdążyłaś przeczytać. Co do sprawdzania tekstu w wordzie... to też nie była próba czytania w myślach. Po prostu w opowiadaniu roi się od literówek.

Napisałam o moich odczuciach na temat tekstu, podałam kilka propozycji poprawienia. Jeśli uważasz, że tekst jest idealny i nic nie trzeba w nim poprawiać, nie poprawiaj.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:32, 19 Maj 2010    Temat postu:

Zacznijmy od stylu - masz manię dookreślania wszystkiego. Każdy rzeczownik musi być opisany co najmniej jednym przymiotnikiem, co jest kuszące, wiem to z autopsji, ale mocno zaburza rytm zdania. Styl nie "płynie", opisy stają się męczące. Czasem lepiej ilość przymiotników ograniczyć, czasem lepiej czegoś przymiotnikiem nie opisać.

O fabule trudno mi póki co wyrokować. Dwa fragmenty wydają się ze sobą nie łączyć, ale na pewno jest jakaś ciągłość. Nie mówisz od razu, o czym tekst będzie - i dobrze - ale z drugiej strony, nie wciągnęło mnie. Jedno jest pewne - zapowiada się młodzieżówka, ja do młodzieżówek nastawiona jestem dość sceptycznie, choć czasem zdarzają się dobre. Organizacja zatrudniająca dzieci i dowodzona, o ile dobrze zrozumiałam, także przez nastolatkę? Mieści się w konwencji, choć do mnie nie przemawia. Ale jeśli znajdziesz jakieś ładne wyjaśnienie czemu nastoletnia Lizbet ma stopień majora i czemu jej podwładni są nieletni - będzie się dało, w ramach konwencji, przełknąć.

Wprowadzasz całe mnóstwo postaci naraz - na początku są to koleżanki Klary, które właściwie są jedynie imionami i kolorem włosów. A ja nie jestem w stanie imienia do włosów przypasować - ani do wypowiedzi. Za szybko je przedstawiasz, zwłaszcza, że jest ich tak dużo. Jasne, nie można na początku opisać wszystkiego, ale jeśli wprowadzasz jakąś postać, przydałoby się, żeby czytelnik ją zauważył, a nie potraktował jak część burego, zlewającego się w jedną palmę tła. Podobnie zresztą pracownicy Lizbet - też wydają się być tłem, niby mają jakieś cechy - ale znów, znów są to włosy! Jasnozielone i na żelu, ale nadal włosy. To straszna bolączka początkujących - charakteryzowanie postaci za pomocą ich włosów... Człowiek odróżnia się od innych nie tylko fryzurą, ale też sylwetką, rysami twarzy, zachowaniem, mimiką, sposobem ubierania się, drobiazgami takimi jak biżuteria, znamiona, tatuaże etc.
To znaczy tak, jeśli ktoś ma jakieś niezwykłe włosy, jak zielone tego chłopaka, ok, może się nimi wyróżniać. Ale po pierwsze, nie wszystkie postaci, po drugie, nie tylko włosami.

I jeszcze kwestia imion - intrygujące, to są hybrydy imion angielskich z polską pisownią. Czy to ma świadczyć o tym, że jesteśmy w innym świecie, czy po prostu wybrałaś takie "bo tak"?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Śro 9:55, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin