Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Świat, jaki znałeś.doc [nZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Vialix
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:05, 02 Wrz 2009    Temat postu: Świat, jaki znałeś.doc [nZ]

Facet w kombinezonie kosmonauty wyfrunął z okna na trzecim piętrze. Miał nogi owinięte srebrnym papierem pakowym, w ręku trzymał ogromną czarną kaszankę a na szyi wisiał mu jakiś talizman. Andrzej zauważył, że naszyjnik składał się z dwóch elementów: sznurka i pustego opakowania po serku Danio. Nie był to bynajmniej jedyny powód, dla którego kolega Andrzeja, Stefan, wydobył z kieszeni komórkę i włączył nagrywanie.

- C-co jest grane? – zapytał zdumiony Andrzej.

Stefan nie odpowiedział nic, bo zbyt zajęty był nagrywaniem kosmonauty. Zresztą, był ostatnią osobą, która mogłaby coś na ten temat wiedzieć. Jeszcze przed kilkoma momentami spokojnie spacerował rozprawiając ze znajomym o tej nowej dziewczynie, Maryni, co pojawiła się wczoraj, całkiem niespodziewanie, w ich nowej klasie. Od razu rzuciła cień na zazdrosne dziewczęta, którym natura poskąpiła niektórych wdzięków. W cieniu tak ogromnego, aczkolwiek zgrabnego tyłka, można odsapnąć w upalne dni – przynajmniej tak uważał Stefan.

Szli tak gadając o dupie Maryni, gdy zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Nie były to jednak zwyczajne dziwne rzeczy. To były niezwyczajne dziwne rzeczy. Porywanie dziewic przez smoki lub UFO to chleb powszedni pokręconych historii. Podobnie mordercy wystrzeliwujący sztylety z rękawa z szybkością miotacza piłek pingpongowych czy facet z siekierą obrabiający bank w pojedynkę. To każdy szanujący się bohater opowiadania mógłby znieść. Ale zwijający się w rulon asfalt, wybuchające małe pieski czy grube dzieci biegające w dzikim szale z reklamówkami z Biedronki na głowach? Śmigające nad głowami szpadle, które przebijały na wylot samochody i ludzi? Lejąca się z nieba czarnina? Kosmonauta był drobiazgiem w porównaniu z zamieszaniem, które powstało na ulicy w przeciągu kilku minut. Zresztą, w którymś momencie uderzył w niego wrak jakiegoś spalonego samochodu i, jak to skomentował Stefan, wyjebał w kosmos.

Andrzej stał dotychczas jak zamurowany i wpatrywał się tylko na wirujące w powietrzu części samochodów, drzew, ławek, budek telefonicznych i różnych obiektów sanitarnych. Teraz otrząsnął się z szoku, zmierzył wzrokiem Stefana, który właśnie nagrywał jakiegoś małego knypka z czułkami, który toczył się po chodniku.

- Co ty robisz? Do nędzy?! – zapytał zrozpaczonym głosem Andrzej.

- Człowieku – odpowiedział po chwili Stefan – słyszałeś o tym gościu, co złapał żabę i ją zjadł a potem wrzucił filmik na youtube?

Andrzej chciał zapytać, do czego zmierza jego przyjaciel w tym jakże stosownym do tego momencie, ale nie zdążył.

- Ten film ma teraz ponad czterdzieści milionów obejrzeń. Koleś, co zjadł tą żabę żyje jak król. W willach w Ameryce. W niedługim czasie zyskał taką popularność, że jest teraz ikoną muzyki pop i prezydentem czterech stanów.

- ? – Andrzej zdziwił się tak bardzo, że jako pierwszy i jedyny człowiek na globie zdołał wyartykułować sam pytajnik.

- Ma fanów na całym świecie… - kontynuował - Nikt na MTV czy w ogóle w telewizji nie zrobił kariery dlatego, że ma talent. Każdy zaczął od takiej swojej żaby – Stefan opuścił komórkę, odwrócił się i spojrzał koledze prosto w oczy – Czuję, że moja żaba jest tutaj, Andrzej – powiedział i opuścił wzrok – Nie wiem co tu się dzieje, ale mój film będzie miał kilka miliardów obejrzeń. Jestem tego pewien. I zostanę koszykarzem! Jak moja matka!

- Masz siedemnaście lat a jesteś tak niski, że gdybym cię nie znał, dałbym ci czternaście. Poza tym twoja matka nigdy nie była koszykarzem. Zaraz… co ty w ogóle pierdolisz? Co my tutaj… - Andrzej przerwał, bo nad jego głową rozległ się huk. Z okna na trzecim piętrze, skąd wcześniej wyleciał kosmonauta, polał się wodospad jakichś czarnych kulek z czułkami. Było ich tak wiele, że spadając wychlapały całą czarninę z kałuż na zdumionych bohaterów.

Jedna z kulek potoczyła się pod nogi Stefana. Pokręciła się chwilę w miejscu, po czym przekształciła w coś w rodzaju żuka z czułkami. Andrzej oderwał wzrok od dziwnej istoty i popatrzył na inne. Wszystkie przeszły taką transformację a teraz szturmowały ulicę z mrożącym krew w żyłach piskiem.

- Bijcie masterczułki!* – krzyknął ktoś.

- Co? – zapytał cicho, chyba siebie, Stefan.

- Bijcie masterczułki! – okrzyk dało się słyszeć ponownie.

- O co tu chodzi?! – zapytał Andrzej, bo zauważył już, że odgłos dochodzi z okna, z którego przed chwilą wysypał się horda dziwnych stworzonek.

- Bijcie masterczułki!

- Bijcie masterczułki!

- Bijcie masterczułki!

- Chodźmy – powiedział Andrzej – musimy się dowiedzieć, co tu się dzieje. Myślę, że po prostu oszalałem i tak wygląda świat psychola, ale kto wie.

Bohaterowie mieli drobne trudności z odnalezieniem właściwych drzwi prowadzących do pokoju na trzecim piętrze. Może gdyby nie gęsta mgła panująca wewnątrz budynku, poszłoby szybciej. I tak, po dwudziestu minutach poszukiwań, wtoczyli się do pokoju, gdzie oparów na szczęście nie było.

- Dziwne – powiedział Andrzej, gdy przyjaciele znaleźli się w holu – nie słyszę stąd żadnego hałasu z ulicy. I dlaczego tu jest tak ciemno? Przecież jest środek dnia, a za oknami egipskie ciemności.

Stefan nie odpowiedział nic, bo stał już przy niedomkniętych drzwiach, zza których sączyło się światło.

Chłopcy wpadli do pokoju jednocześnie. Dosłownie. Stefan postanowił wyważyć drzwi kopniakiem, ale nie wziął pod uwagę faktu, że drzwi były cienkie i tekturowe. Najpierw noga ugrzęzła mu w drzwiach, potem wpadł na niego Andrzej. Feralne drzwi wypadły z futryny i bohaterowie rozłożyli się na ziemi. Kotłowali się chwilę, zanim nie przerwał im rozbawiony głos człowieka siedzącego przy biurku przed nimi:

- Czekałem na was.

Chłopcy wstali. O ile Andrzej zdążył się już doprowadzić do porządku, Stefan starał się jeszcze wyjść z desek, które kiedyś były drzwiami. Głosem odzwierciedlającym jego nieporadne próby wydostania się z pułapki zapytał:

- Przepraszamy za nagłe wp… wtargnięcie… Ale byliśmy przekonani, że znajdziemy tu coś… gorszego.

- Widział pan, co dzieje się na zewnątrz? – zapytał Andrzej – Domyślam się, że nie, bo na oknach ma pan zawieszone jakieś trójwymiarowe rolety. Proszę otworzyć okno. Tam jest… koniec świata.

- Aa, to. Tak, wiem – machnął ręką w kierunku laptopa stojącego na biurku zupełnie tak, jakby oglądał koniec świata już wiele razy, co więcej, zawsze sam go rozpoczynał naciskając Enter – siadajcie chłopcy – wskazał na kanapę pod ścianą. Pewnie macie wiele pytań…

Zachichotał patrząc jak Stefan potyka się o kawałek drzwi.

- Widzę, że kręci ci się w głowie. Siadaj. Musiałeś nieźle wyrżnąć… Dać człowiekowi wolną wolę i od razu jest wiarygodniejszy – zachichotał, aczkolwiek był to szczery śmiech. – Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Marcin. Autor.

Marcin zabębnił palcami po biurku.

- Co to? – zapytał nagle Stefan.

- Które? – odpowiedział pytaniem Marcin.

- No, ten głos. Przed chwilą jakiś mężczyzna basowym głosem oznajmił, że „Marcin zabębnił palcami po biurku”.

- To jest, hehe, narrator. Ja już się tak przyzwyczaiłem, że go nie zauważam. Ot, taki komentator – wyjaśnił Marcin. – Gdyby nie on, czytelnik nie za bardzo wiedziałby, co się dzieje. Bohater opowiadania nie może opisywać wszystkiego, co zobaczy, bo to byłoby nienaturalne i męczące.
- Zaraz… - mruknął Andrzej. – Chcesz nam wmówić, że jesteśmy w… opowiadaniu? I słyszymy narratora, który komentuje to, co robimy? – Andrzejowi ta myśl wydawała się śmieszna, ale po tym, co dziś zobaczył, był w stanie wziąć pod uwagę każdą ewentualność.

- Co? Kto to? – Andrzej rozejrzał się po pomieszczeniu, ale oprócz niego był tu tylko Marcin i Stefan.

- Ta osoba, która komentuje to, co mówię, strasznie mnie denerwuje. Nie da się jej jakoś wyłączyć? – zapytał Andrzej a narrator wkurwił się nie na żarty.

- Ja, jako autor – mówił powoli Marcin - mógłbym to zrobić. Ale to nie ma sensu. Narrator jest nam potrzebny – powiedział, a w jego słowach dało się wyczuć niepodważalną rację. - Mogę najwyżej przestawić tą historię tak, byś sam był narratorem, Andrzej. Narracja pierwszoosobowa. Ale boję się to zrobić, bo twoje myśli na pewno nie są obiektywne. No dobrze, dość o sprawach natury czysto technicznej. Jesteście tu nie bez powodu…

- Poczekaj! – przerwał niegrzecznie Stefan – Na początku naszej rozmowy powiedziałeś, że jesteś autorem. Co to oznacza? To oznacza, że… to ty zrobiłeś ten cały bałagan..?

- Pozwól mi dokończyć. Otóż… właściwie tak. Jestem pisarzem. Piszę. Tworzę. Gdy siadam do komputera i otwieram Worda, zawsze mam tysiące pomysłów. Dziś… dziś nie miałem pomysłu. Wszystko ze mnie jakby uleciało. Przez dobre pół godziny patrzyłem jak kursor miga zachęcając mnie do napisania czegoś. A ja nie miałem pomysłu. I wtedy zacząłem robić to, czego już doświadczyliście. Pisałem o kompletnych bredniach, bez ładu i składu, bez fabuły i w ogóle bez niczego – Marcin wybuchnął śmiechem – wszystko, o czym tylko pomyślałem, w przeciągu sekund wprawiałem w życie. I nie ważne, czy to miało sens.

- To niemożliwe! – poruszył się Stefan. - Musiałbyś stworzyć historię całego świata. Świata, który ma 14 miliardów lat. Musiałbyś napisać życie każdego człowieka. To by zajęło ci jakiś superhipermegaextrahiperkwadrylion lat. I nie zmieściło na żadnym dysku komputera – Stefan wyraźnie zadowolony z siebie, opadł na kanapę.

- Nie bądź głupcem. Jesteście tworami mojej wyobraźni, którym jakieś pół godziny temu dałem moc niezależności. Dlatego możecie ze mną teraz rozmawiać i słyszycie głosy… to znaczy, narratora… - poprawił się szybko Marcin.

Oczy Andrzeja robiły się coraz większe. Stefan podrapał się tylko po głowie.

- W moim świecie cywilizacja postąpiła już tak daleko, że opowiadań nie pisze się na papierze. Te opowiadanie zostało napisane na MS Word v996.23b. Dodatkowo posiadam wtyczkę, taki tam freeware addon, który sprawia, że to, co pomyślę, zaraz pojawia się na ekranie komputera – Marcin przesunął laptopa tak, by chłopcy mogli widzieć ekran. – Kropka na końcu zdania oznacza, że zdanie jest już zakończone. I zaczyna się dziać naprawdę. Ta opowieść mieści się na dwóch płytach dvd. Oczywiście, że nie budowałem historii tego świata w tradycyjny sposób. To byłoby głupie i rzeczywiście nie ma tylu płyt dvd na świecie. Użyłem specjalnego generatora, który stworzył iluzoryczny świat, coś ala Matrix. Jednak nie zapisał tego na papierze. Wasz świat ma tam jakąś historię… ale czytelnik nie potrzebuje informacji o niej, bo na pewno nie jest ciekawa. W końcu ten generator też był freeware. I zajęłaby to za dużo miejsca.

Marcin pogrzebał chwilę w szufladzie. Wyjął opakowanie od jakiejś dyskietki i rzucił Andrzejowi.

- Łap. I czytaj. – powiedział Marcin i odwrócił monitor komputera do siebie.

- Silnik „The Earth” v2.0. Dodatek do czasopisma „Młody pisarz”. Oprogramowanie nie może być sprzedawane jako odrębny produkt. „The Earth” v2.0 Wersja Podstawowa. Program zawiera wymyśloną historię jednego z nieprawdziwych alternatywnych światów. Program oferuje średnio rozbudowany świat, na podstawie którego możesz napisać własne opowiadanie! – Andrzej przerwał i popatrzył na Marcina. – Nadal nie rozumiem – powiedział cicho.

- Cały twój świat… - cierpliwie wyjaśniał Marcin - znajduje się na tej jednej małej dyskietce. Wszystkie fakty zajmują jakiś tysiąc stron maszynopisu. To znaczy: rozmiary kontynentów, ich położenie, stopień rozwinięcia cywilizacji i tak dalej. Resztę wymyślili sobie ludzie. Możesz mi powiedzieć na przykład, jaka jest twoja wiara?

- Wierzę w Jezusa Chrystusa – odpowiedział szybko Andrzej – który oddał życie za zbawienie ludzi na krzyżu.

- No widzisz… - Marcin nawet nie podniósł głowy znad komputera. – Zostaliście stworzeni przez program. Mało rozbudowany program. Więc ludzie, przez te 14 miliardów lat, sami wymyślali różne rzeczy, aby załatać luki w historii, w świadomości. Na przykład, ten wasz… Jezus. Przepraszam, jeśli źle zapamiętałem. Zostaliście stworzeni przez program, ale przecież nie możecie o tym wiedzieć, więc wymyśliliście sobie boga – Marcin przestał używać myszki i zaczął pisać coś na klawiaturze - Wasz świat zainstalowałem wczoraj. Przez całą noc program obliczał jak będziecie wyglądać w czasach, gdy dzieje się, a właściwie miała się dziać, moja opowieść. To może być dla ciebie niewiarygodne, ale słaby programik dołączany do równie słabej gazetki dla początkujących pisarzy, wydawanej w moim świecie, wygenerował wasz świat w przeciągu jednej nocy. Teraz jest pierwszy września dwa tysiące dziewiątego roku. Dwudziesty pierwszy wiek, tak? – było to najwyraźniej pytanie retoryczne, bo odpowiedział sobie sam – Tak, czyli wszystko w porządku.

- Ale dlaczego? Dlaczego stworzyłeś ten świat? – zapytał Andrzej.

- Już wspominałem. Chciałem napisać opowiadanie w realiach jakiegoś tam świata. Dlatego go wygenerowałem. I już chciałem zabrać się za jakiś obyczaj, ale jakoś nie miałem pomysłu. Wkurzyłem się i zacząłem pisać byle co. Potem uświadomiłem waszą dwójkę. Bo widzicie, jest taki zwyczaj, wśród nas, autorów, że gdy zostawiamy jakiś świat, uświadamiamy kogoś, by na podstawie doświadczeń nabytych w swoim alternatywnym świecie, też zaczął tworzyć inne światy a w nich inne opowieści. A gdy już kończył, uświadamiał następne osoby. Ze mną też tak było.

- Hej! – krzyknął Stefan – To by oznaczało, że świat, z którego pochodzisz, też nie jest prawdziwy. Bo skoro żyłeś sobie spokojnie w realiach stworzonych przez kogoś tam i nagle ten ktoś cię uświadomił… i zacząłeś pisać…

- Dokładnie. Tyle tylko, że osoba, która mnie stworzyła i cały mój świat z resztą, używała bardzo drogiego i skomplikowanego oprogramowania. Jak widzicie, mój świat był tak rozwinięty cywilizacyjnie, że gdy zostałem uświadomiony, osoba, która mi to zrobiła, korzystała z tych samych technik pisarskich, co ja teraz. To znaczy, tej wersji Worda, myślowego przekazu i tak dalej. Wasz świat jest na razie zbyt prymitywny, abyście mogli stworzyć inny świat. Możecie się bawić w tym. Za dokładnie 47 miliardów lat zostanie wynalezione oprogramowanie tworzące alternatywne światy. Poczekacie sobie, bo teraz jesteście nieśmiertelni. A ja się będę powoli zbierał. Macie jakieś pytania? – Marcin przeciągnął się i ziewnął. Następnie popatrzył na głupie miny Andrzeja i Stefana i parsknął śmiechem.

- A więc ty też jesteś tworem komputera? – zapytał Stefan.

- Tak. Zresztą mój poprzednik też i poprzednik mojego poprzednika…

- Czekaj. Kto to rozpoczął? I dlaczego wy to robicie?

- Teraz już nie „wy” tylko „my”. Bo wy od dziś dnia też jesteście autorami. Co do twojego pytania… nie wiem to rozpoczął. W każdym razie istnieje jeden, stały świat, którym nie można sterować. W nim wynaleziono wymyślanie alternatywnych światów i wykorzystali to pisarze. Śmiała teoria autora, który mnie uświadomił jakieś dwa lata temu mówiła, że to wszystko, to jedno wielkie opowiadanie. Które rozpoczął ktoś kiedyś i tak to trwa do dziś. Za 47 miliardów lat uświadomicie swoje dzieci, znajomych, lub kogoś tam, kto będzie wtedy żył. I on będzie podtrzymywał ten świat, albo też przerzuci się na inny, bo skoki między rzeczywistościami będą wtedy możliwe… może nasz plon, plon autorów, zbiera jakiś Autor Założyciel. I czerpie z nich pomysły na swoje opowiadanie.

Marcin wstał.

- Zostawiam wam mój komputer. Wiecie, co robić. Świat będzie toczył się własnym torem, jeśli nie będziecie nic pisać. Jeśli napiszecie i postawicie kropkę, stanie się. Dlatego uważajcie. To wasz jedyny świat. Ja, gdy coś spieprzę, zawsze mogę wrócić do siebie albo do innej rzeczywistości. Wy, nie. Gdy wyłączacie program, pamiętajcie, by zapisać zmiany. Bo inaczej wszystko wróci do stanu sprzed zapisania. Najlepiej użyjcie opcji blokowania tekstu, który został napisany więcej, niż 10 minut temu. Jeśli niechcący zaznaczycie jakiś akapit, dajmy na to, sto stron wcześniej, wiele rzeczy może się zmienić w świecie, który znacie. No, to już chyba wszystko. Reszty nauczycie się sami. Na błędach. – powiedział Marcin z uśmiechem na ustach i odstawił laptopa, a sam wyszedł z pokoju.

W ciszy, jaka zapanowała, dało się słyszeć jedynie cichy szum komputera.

- Co za świr – pierwszy odezwał się Stefan. – Chodź, Andrzej. Nic tu po nas.

Andrzej wstał i podszedł do biurka. Nikt nie używał komputera, więc włączył się wygaszasz. Popatrzył na czarny ekran i przygryzł wargi.

- Andrzej… - Stefan chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego, podszedł do komputera i nacisnął jakiś klawisz.











Po dłuższej chwili, palec Andrzeja wystrzelił w kierunku klawisza położonego nad prawym Altem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Vialix
Ołówek


Dołączył: 08 Lis 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:53, 11 Wrz 2009    Temat postu: Part2

- Jeśli jestem w śnie, to błagam, niech się nie kończy! – krzyknął Stefan i założył ręce na głowę.
- Poczekaj. Co to jest? To jest jakiś cholerny eksperyment, ukryta kamera, lub coś w tym stylu – powiedział spokojnie Andrzej. – Nic złego się nie stanie, jeśli weźmiemy w tym czymś udział. Wprost przeciwnie…
- Jesteś racjonalistą – westchnął kolega. – Zawsze starasz się usprawiedliwić swoje działania, jeśli robisz coś dziwnego. Ale teraz po prostu wypróbujmy ten sprzęt. Przed chwilą napisałeś, że ten mały pokoik ma zmienić się w ogromną salę bankietową. I tak się stało! – pogłos był tak duży, że ostatnie zdanie Stefana odbiło się echem od każdej ściany ogromnego pomieszczenia.
- Musisz jednak przyznać, że efekt jest niesamowity – Andrzej rozejrzał się wokół siebie. – Pewnie użyli tej samej sztuczki, co z tymi trójwymiarowymi zasłonami imitującymi noc… Ha! A teraz znów jest dzień! Nie, nie dopracowali szczegółów. Ale mimo wszystko, efekt jest niesamowity.
- Nie gadaj tyle. Sprawdźmy na jak wiele ewentualności przygotowali się ludzie, którzy nas w to wciągnęli. Myślisz, że uda ci się zażyczyć czegoś, czego nie będą w stanie zrealizować? – Stefan zatarł ręce.
- Nie – odpowiedział mu szybko przyjaciel. – Oczywiście, że mógłbym napisać coś niemożliwego a wtedy pewnie wyszliby z ukrycia i podziękowali nam za udział w eksperymencie.
- Tak, domyślam się do czego zmierzasz. Chcesz zabawić się ich kosztem?
- Ok. Więc… co wpisujesz? – zapytał Andrzej.
- Przecież ty trzymasz ręce na klawiaturze – odburknął Stefan.

Andrzej zabębnił palcami po klawiszach komputera i gdy tylko przeszedł do następnej linii, na kanapie obok pojawiła się zdezorientowana dziewczyna.

- Marynia? Dlaczego akurat ona? Myślałem nad czymś… - Stefan sprawiał wrażenie równie zdziwionego - …innym.
- Fuck – mruknął tylko Andrzej. – To by oznaczało, że nas śledzili. Ingerowali w nasze życie prywatne, pewnie przygotowywali się od miesięcy. Zastanawiam się, czy postarali się też o dublerów naszej rodziny. Nie podoba mi się to!
- Ona ma może siostrę bliźniaczkę? – Stefan wskazał na dziewczynę wpatrującą się w nich oczami wielkimi jak spodki – Albo może sami ją w to wkręcili?
- Co tu się u cholery dzieje? – prawie wykrzyknęła zdumiona Marynia.
- To ty nam opowiedz. Chętnie wysłuchamy – powiedział Andrzej.

Dziewczyna wstała. Chłopcy już wcześniej zauważyli, że była ubrana w strój, który zawsze wkładała, gdy wybierała się na jakąś imprezę, to znaczy, czarną mini odsłaniającą zgrabne uda oraz niewinną bluzkę z mieniącymi się ozdobami. Posiadała ogromną ilość identycznych bluzek, każdą w innym kolorze. Ta była akurat pomarańczowa. Pasowała do pomarańczowych pasemek, które wyłaniały się gdzieniegdzie z ciemnej fryzury Maryni.

- Właśnie szłam z koleżankami do klubu, gdy zrobiło mi się słabo. Miałam wrażenie, że się przewracam i nagle… upadłam na tą kanapę. Jak długo byłam nieprzytomna?! – zapytała łamiącym się głosem. – Właściwie to nie powinnam tam iść. Mama mi zabroniła, bo teraz tylu tych zboczeńców kręci się po klubach… jeśli się dowie, że się wymknęłam, to będę mieć szlaban przez miesiąc i… - nagle zmienił się jej wzrok – Wy? Wy coś mi zrobiliście? Wrzuciliście mi coś, prawda?! Wy skurwysyny! Mój tatko was zajebie! Teraz jest w wojsku, ale…

Marynia robiła się coraz bardziej czerwona na twarzy, więc Stefan przerwał jej monolog:

- Czekaj, czekaj. Spokojnie. Jak mogliśmy ci cokolwiek dosypać, skoro zasłabłaś zanim zdążyłaś się napić drinka? Poza tym, jeśli ci coś zrobiliśmy, twoja… ee… wadżajna powinna nie być już zamknięta – dokończył dumny z siebie Stefan, że udało mu się ująć sprawę w tak profesjonalny, według niego, sposób. Po chwili zauważył, że Marynia znowu się czerwieni, ale tym razem w inny sposób. – Eee… - kontynuował – zakładając, że nie była już wcześniej otwierana na wskutek jakiegoś… jakby to technicznie ująć…
- Przewiewu? – mruknął Andrzej, który kolejny raz odniósł wrażenie, że otaczają go idioci.
- Tak. Właśnie. Możesz to potem sprawdzić. Nie znam się na tym, ale…
- Nie ma takiej konieczności – przerwał Andrzej. – Sprawdzimy to teraz.

Marynia cofnęła się o krok, ale natrafiła na kanapę i usiadła mimo woli. Gdy Andrzej mówił, przesuwała się powoli w stronę wyjścia. Wstał.

- Nie wiem, co to za cyrk – powiedział głośno i wyraźnie, jakby rzeczywiście stał na arenie cyrkowej i przemawiał do niewidzialnych ludzi na trybunie. – Ale nie zgadzałem się na żaden eksperyment. Nie życzę sobie, żeby jacyś ludzie grzebali w mojej prywatności. Nie wiem skąd wzięliście tą aktorkę, ale nie sądzę, abyście zapłacili jej wystarczająco dużo, by dała się teraz wyrżnąć. Zapewne do kamery, która gdzieś tu jest ukryta…
- Andrzej! No co ty? – przestraszył się Stefan.
- Co ja? Co ja? A ty nie chcesz? – wskazał na Marynię, która była już na samym brzegu kanapy. Po czym mrugnął porozumiewawczo. Stefan nie był zbyt błyskotliwym człowiekiem, ale na pewno nie był głupi i zrozumiał gest od razu.
- Gdzie się wybierasz, złotko? – Andrzej złapał za rękę Marynię, która już poderwała się do ucieczki. – Zaraz sprawdzimy, czy jakiś przewiew już cię kiedyś… przewiał – powiedział głośno i przyciągnął dziewczynę do siebie.
- Zostaw mnie, chuju! Nie wiesz kim jest mój ojciec?! Zostaw mnie! – szarpała się, ale Andrzej trzymał ją mocno. Na razie tylko trzymał. Stefan patrzył w wyraźnym zainteresowaniem.
- Ściągaj tą kiece! – krzyknął teatralnym głosem Andrzej i rzucił Marynię na kanapę. Zdążyła spojrzeć jeszcze błagalnym wzrokiem na Stefana, jakby szukając w nim ratunku, ale ten zajęty był grzebaniem przy pasku od spodni.

Andrzej szybkim ruchem odpiął sukienkę i podwinął ją do góry. Wprawdzie cały czas udawał, aby zmusić ludzi z „ukrytej kamery” do ujawnienia się, ale po tym, co zobaczył, zaczął modlić się, aby jeszcze się nie pokazywali.

I była to ostatnia rzecz, o jakiej zdążył pomyśleć. Nie licząc tego, że jakaś pianka leje mu się na twarz. Ale tego myślą już chyba nie da się nazwać.

Pierwsza fala bólu obezwładniła go całkowicie. Czuł, że coś gęstego wpływa mu do oczu. Bardzo głęboko. Próbował złapać za źródło, z którego napływało coraz więcej obrzydliwego, śmierdzącego, i co najgorsze, strasznie piekącego żelu, ale spazm bólu rzucił go w tył. Szczypiąca pianka zalewała mu twarz, wypełniając oczy, nos i usta. Próbował mimowolnie krzyczeć, ale substancja wdarła mu się do gardła i natychmiast zwymiotował. Wprost przed siebie, bo mimo, iż powieki zdrętwiały mu tak, że nie mógł ich zamknąć, widział tylko skaczące kolorowe plamy – pękające nerwy.

Stefan oczywiście natychmiast rzucił się na pomoc swojemu przyjacielowi, ale zdesperowana dziewczyna rozpyliła gaz również w jego stronę. „Pro Secur 100 ml piana Walther”, wojskowy środek obezwładniający z 40% stężeniem OC. Jeden mały psik wystarcza, aby pozbawić człowieka możliwości widzenia do końca życia.

Stefan miał ogromne szczęście. Podmuch wiatru na wskutek przeciągu w pomieszczeniu, czy nieprecyzyjność Maryni – wszystko jedno. W każdym razie, po prostu szarpnął się do tyłu zasłaniając piekące oczy. Gdy padał na ziemię, widział tylko przez mgłę jakąś dziewczynę z sukienką obciągniętą do kolan, która biła po twarzy nieruchomego człowieka leżącego bezwładnie na ziemi. Biła go jakąś puszką wykrzykując coś. Ale nic nie było słychać. Dziwne – pomyślał a na twarzy zastygł mu uśmiech – przecież on już nie żyje, ma krwawą miazgę zamiast twarzy. Dlaczego więc ona wciąż zadaje kolejne razy?

Zmysł wzroku opuścił go ostatni.


***


Gruby policjant pakował delikatnie do plastikowego woreczka zgniecioną pustą puszkę po gazie obezwładniającym.

- Uważaj, baranie! Nie wiem jak możesz wykonywać tą pracę tymi tłustymi paluchami! – odezwał się komendant zza jego pleców. Grubas wstał. Po jego pulchnym policzku spłynęła kropla potu.
- Posłusznie melduję, panie komendancie, że wszystko zostało już zabezpieczone. Oprócz komputera. Wciąż czekamy na pana Roberta – dodał sapiąc.
- Już tu jest – odpowiedział. – Teraz wyjdź na zewnątrz. Jest tam jeszcze coś do zrobienia.

Policjant przekroczył kontur ciała narysowanego białą kredą na podłodze i wyszedł.

- Co pan o tym myśli, panie Robercie? – pytanie skierowane było do człowieka stojącego przy biurku. Nie był z policji. Przynajmniej nie wyglądał. Miał na sobie brązowy płaszcz i kapelusz.
- Na razie nic nie mogę powiedzieć – rzekł po chwili. – Zobaczymy, co powie dziewczyna. Na razie nic nie wiemy.
- Coś wiemy – powiedział komendant uśmiechając się. - Wiemy, że dokonała morderstwa używając eksperymentalnego rodzaju gazu. Nie znamy motywów, ale…
- Gaz otrzymała lub ukradła ojcu – przerwał pan Robert. – Jej ojciec jest wojskowym.
- Hmm… tak, tą sprawą jeszcze się zajmiemy. Co z komputerem?
- To jest właśnie dziwne. Wygląda na to, że ktoś zapisywał to, co się działo. Tutaj jest napisane wszystko, co wydarzyło się wczoraj w tym miejscu i jeszcze trochę więcej.
- Czyli oprócz jednej furiatki i dwóch zamordowanych był tu ktoś jeszcze? – komendant podrapał się po czuprynie.
- Powiedział pan, że kobieta, która zgłosiła się wczoraj na posterunek, nie panowała nad emocjami. Była roztrzęsiona i minęło trochę czasu zanim zaczęła mówić z sensem, tak? Nie wydaje mi się więc, aby zabiła tych dwóch, żeby potem usiąść przed komputerem i ubrać to w piękne słowa. Ale! – jegomość w brązowym płaszczu klasnął w dłonie – nie zawracajmy sobie tym głowy. Wszystko wykażą odciski palców. Tyle tylko, że… - teraz zaczął mówić ciszej i z powagą – wie pan, panie komendancie. To dość skomplikowane…
- Tak. Rozumiem – odrzekł smutno. - Nie wiem jak to będzie wyglądało w papierach. Jest jakaś szansa na, wie pan, uproszczenie sprawy?

Człowiek nazywany przez komendanta panem Robertem uśmiechnął się pod nosem.

- Jest.
- Ile?
- Moje honorarium razy dwa.
- Zgoda – powiedział komendant i uścisnął dłoń Robertowi – Dziękuję panu. Oszczędził mi pan miesiące pracy – rzekł z radością w głosie.
- Jestem detektywem, panie komendancie – odpowiedział Robert poprawiając kapelusz. – Upraszczanie spraw to moja specjalność. Zwłaszcza, że nie lubię się paprać w tych skomplikowanych. A tak? Problem znika, ja jestem zadowolony, pan jest zadowolony. Wszyscy są zadowoleni!
- Uhm, tak. Ale jak zamierza pan uprościć rzecz? – zapytał komendant.
- W bardzo prosty sposób. Bardzo prosty. W myśl zasady „Nie ma dowodów - nie ma komplikacji” – to powiedziawszy, założył rękawiczkę i wziął do ręki myszkę. Najechał kursorem na krzyżyk w prawym górnym rogu MS Word i kliknął. Pojawiło się okienko z zapytaniem:

Czy chcesz zapisać zmiany w pliku Świat jaki znałeś2.doc?

- Widzi pan, panie komendancie? Praca detektywa jest wbrew pozorom bardzo prosta – powiedział, po czym wybrał opcję „Nie”.

***

Sprężona w powietrzu energia wycisnęła siebie samą jak gąbkę i astralne ciało Stefana wytopiło się z nicości. Strumienie pędzącego światła popchnęły go kilka metrów w przód i wpadł do Tunelu. Czuł jak świetliste tkanki szarpią jego przezroczystą powłokę. Astralne ciało Stefana, już po upływie nieskończoności, zostało wyplute w hipnagogiczną pół- rzeczywistość a stąd, natura człowieka z łatwością znalazła wyjście.

- W dupę – powiedział, ale dopiero po upływie kilku sekund zorientował się, że żyje. Oznaczało to, że część mózgu odpowiadająca za świadomość istnienia włączyła się z małym opóźnieniem. Andrzej zawsze mówił, że Stefan jest trochę opóźniony. Siedział teraz obok niego, wpatrując się w ekran komputera. Palił papierosa.

Podążył za jego wzrokiem i zobaczył okno programu Microsoft Word. Na białym arkuszu widniało tylko jedno zdanie – te pozostawione przez Marcina. I nic więcej.

I wtedy rozpoczęło się coś, co miało udowodnić im, jak wygląda świat, który znali.


- Boże… - mruknął Stefan po chwili milczenia.
- Not – chłopiec zgasił papierosa – możesz mi mówić Andrzej.

Kursor zamrugał zachęcająco.

CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

kamil2109
Stalówka


Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 40
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Podkarpacie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:25, 16 Gru 2009    Temat postu:

pierwsza uwaga to możesz nie używać tego sformułowania: "dupy" zamień to na synonim powiedzmy tyłek, ładniej już brzmi, jeżeli chcesz żeby czytelnik odbierał tekst dobrze, a nie na samym początku się do niego zrażał bazując na moim przypadku....
druga uwaga to że nie robi się oddzielenia poszczególnej wypowiedzi enterem mam na myśli:
- Co ty robisz? Do nędzy?! – zapytał zrozpaczonym głosem Andrzej.

-Człowieku – odpowiedział po chwili Stefan – słyszałeś o tym gościu, co złapał żabę i ją zjadł a potem wrzucił filmik na youtube?


tak to mniej więcej wygląda a ta przerwa jest nie potrzebna między wypowiedziami poszczególnych bohaterów owszem nową wypowiedź innej postaci umieszcza się w nowej linijce ale nie potrzeba ich oddzielać pustą linijką popraw to dialogi powinny wyglądać mniej więcej tak:
"- Co ty robisz? Do nędzy?! – zapytał zrozpaczonym głosem Andrzej.
-Człowieku – odpowiedział po chwili Stefan – słyszałeś o tym gościu, co złapał żabę i ją zjadł a potem wrzucił filmik na youtube?

tak jak cały czas próbuję ci przekazać bez przerwy pomiędzy obydwoma wypowiedziami bohaterów.... pozdrawiam....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin