Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Wielkie Wrota [NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Pytalska
Kałamarz


Dołączył: 12 Lis 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:08, 08 Gru 2010    Temat postu: Wielkie Wrota [NZ]

Po nocy cała przyroda powtórnie budziła się do życia, by tak, jak dnia poprzedniego całą okolicę pokryć swoimi zapierającymi dech w piersiach barwami. Głęboka zieleń, tylko odrobinę rozjaśniona promieniami wschodzącego słońca, rozpościerała się na całej linii horyzontu. Bogata gama błękitów, różów i fioletów pokrywała liście ekaliptyku szybko pnące się do powoli rozjaśnianego nieba. A u stóp dziewczynki z daleka oglądającej to całe widowisko rosły już pojedyncze źdźbła trawy. Oplatały jej chudziutkie kostki, strasznie ją przy tym łaskocząc. Ta zaczęła biec w stronę wielkiej polany, gdzie zawsze uwielbiała spędzać czas. Nie dało się ukryć, że to miejsce niezwykłe. Na łące tej ani kwiaty, ani krzaki czy trzcina nigdy nie chowały się pod ziemię na czas nocy – stały posłusznie, obojętne na zimną temperaturę, ciemność bądź niebezpieczeństwa.
Dziewczynka zerwała kilka kwiatów oraz trzciny. Znalazła sobie odpowiednie miejsce na odpoczynek – wielki kamień – stojący w cieniu topoli – więc usiadła na nim i zaczęła tworzyć bukiet z nabytych materiałów. Kiedy skończyła, była bardzo zadowolona z tego swojego małego dzieła sztuki, więc nie mogła pozwolić, by się zniszczyło w drodze powrotnej. Zdjęła wstążkę podtrzymującą jednego z jej warkoczy i zawiązała nią bukiet. Zdjęła również drugą, wiedząc, że będzie dziwnie wyglądała z tylko jednym warkoczem, tym samym pozwalając swoim długim, czarnym włosom ułożyć się tak, jak same tego chciały. Kiedy poczuła się już wypoczęta, wstała, otrzepała sukienkę z resztek kwiatów i trzciny a następnie pognała w stronę wioski.
Mijała po drodze handlarzy jak każdego ranka wystawiających na targ skrzynki z soczystymi owocami. Pomachała im, ani na chwilę nie przestając biec. Każdego ranka budziła się z nieokiełznaną dozą energii, którą wyładować mogła tylko fizycznie.
Dziewczynka, po dość długim okresie bezustannego biegu, weszła wreszcie do wielkiego, choć jednopiętrowego domu z palonej cegły. Kiedy znalazła się już w głównej izbie, skręciła w lewo i wkroczyła do wielkiej kuchni w której, przy stole, siedziała starsza kobieta czytająca jakąś książkę.
- Witaj, babciu! – Powiedziała dziewczynka do owej staruszki. – Zobacz, co zrobiłam: bukiet kwiatów! – Mówiąc to, dziewczynka otworzyła górną szafkę, wyjęła podłużne, szklane naczynie, odwiązała wstążkę i włożyła do niego swoje dzieło. Następnie wlała trochę wody do wazonu, a całość położyła na stole.
- Piękny, skarbie. – Kobieta uśmiechnęła się do dziewczynki. Po chwili jednak zdała się sobie o czymś przypomnieć, bo zmieniła wyraz twarzy ze szczęścia na obawę. – Kochanie… gdzie zebrałaś te kwiaty?
- Na łące…
- Zaczekaj. Na tej samej, gdzie rośliny nie chowają się w ziemię na noc?
- Tak, ale…
- Bardzo przepraszam, że ci przerywam, ale czyś ty zgłupiała? Mówiłam tyle razy, że to niebezpieczne miejsce… a ty i tak swoje. –Staruszka schowała twarz w dłonie, a łokcie oparła o blat stołu.
- Babciu, przepraszam, że cię zawiodłam. Ale jedno mnie nurtuje: dlaczego nie mogę tam przebywać?
Staruszka posłała swojej wnuczce spojrzenie pełne niepokoju i niepewności, aż w końcu odezwała się:
- No cóż… masz już w końcu dwanaście lat, a niedługo pójdziesz do szkoły magii. Dlatego sądzę, że nie powinnam dłużej tego przed tobą ukrywać. A więc posłuchaj.
Jak wiesz, nasz świat podlega Ministerstwu Czarodziejstwa. Jego przewodniczący, Albert Dukaja, od lat przestrzega przed jednym – aby nie mieszać się w sprawy istot pozamagicznych.
- Kim oni są? – Dziewczynka nie potrafiła ukryć zdziwienia.
- Istoty pozamagiczne? To inaczej ludzie, którzy nie praktykują magii ani nie wierzą w nią. Tak czy inaczej, Dukaja mówił z tydzień temu w gazetach, że zostały odkryte Wielkie Magiczne Wrota, których jest dokładnie siedem. Umożliwiają one przejście w ich świat, oraz im – w nasz. Ostrzegał również, że lepiej jest trzymać się od nich z daleka bo, jak zapewne wiesz – Cragon pochodzi z Ich świata.
- A co ma z tym wspólnego ta polana?
Kobieta westchnęła, wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu.
- Wiesz, że rośliny na tej twojej łące rośliny dziwnie się zachowują. Dlatego sądzę, że mieszczą się tam Siódme Wrota.
- Skąd to wiesz? To znaczy… dlaczego tak sądzisz?
- Z gwiazd wiadomo, że jest ich siedem. Jak na razie odkryto sześć Wielkich Wrót. Więc, skoro rośliny na tej łące nie chowają się pod ziemię na czas nocy, dlaczego owe miejsce nie może być tym miejscem, gdzie znajduje się Ostatnie Przejście? Jeżeli tak się założy, fakt istnienia tam takich istot zielonych może się wydać całkowicie normalny. Nie mam racji, kochanie? – Staruszka uśmiechnęła się do dziewczynki. W tym samym momencie usłyszały, jak główne drzwi otwierają się. W końcu z wejściem do kuchni stało się to samo, a w progu stanęła wyglądająca na jakieś trzydzieści pięć lat kobieta.
- Witajcie. Lucynko – bo tak miała na imię ta dziewczynka – Zamówiłam ci książki do szkoły, powinny pojawić się w przeciągu tygodnia. Teraz jeszcze trzeba ci zakupić kociołek do eliksirów i różdżkę. Powiedz mi, kiedy masz czas, to pójdziemy na miasto po zakupy.
- Przecież wiesz, że w domu nudzę się niemiłosiernie, więc czas mam praktycznie zawsze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pytalska dnia Śro 20:13, 08 Gru 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Robert Mivoir
Ołówek


Dołączył: 04 Gru 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:39, 09 Gru 2010    Temat postu:

Cytat:
Każdego ranka budziła się z nieokiełznaną dozą energii, którą wyładować mogła tylko fizycznie.

Jakoś nie podoba mi się drugie zdanie składowe. Smile

Cytat:
- Bardzo przepraszam, że ci przerywam, ale czyś ty zgłupiała?

Żadna babcia chyba nie odpowie tak kochanej wnuczce. Smile

Cytat:
Albert Dukaja

Uśmiechnąłem się Very Happy

Cytat:
- Skąd to wiesz? To znaczy… dlaczego tak sądzisz?
- Z gwiazd wiadomo, że jest ich siedem. Jak na razie odkryto sześć Wielkich Wrót. Więc, skoro rośliny na tej łące nie chowają się pod ziemię na czas nocy, dlaczego owe miejsce nie może być tym miejscem, gdzie znajduje się Ostatnie Przejście? Jeżeli tak się założy, fakt istnienia tam takich istot zielonych może się wydać całkowicie normalny. Nie mam racji, kochanie?

Kurczę, albo za słabo siedzę w fantasy, albo naprawdę nie widzę tutaj pokrewieństw. Przewertowałem sobie strony o magii i innych literackich obrzędach, lecz nawet dodając swoje rozumowanie, nie zczaiłem Razz
Moze to zostanie wyjasnione, dlaczego babka wie o tym, ot tak?

Króciutko, lecz zgrabnie.
Nie wiem co z tego wyniknie, więc ciekawi mnie twoja historia.
Dodawaj wpisy często.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:56, 07 Sty 2011    Temat postu:

Inspiracja Potterem aż po oczach bije. Szkoła magii, do której trzeba kupić kociołek i różdżkę, Ministerstwo Czarodziejstwa... Rozumiem inspiracje, ale jak na taki krótki fragment - za dużo tego, niestety za dużo.

Opis wyprawy Lucynki na łąkę - wyliczenie czynności. Niby próbujesz opisywać, niby masz jakąś wizję, ale wypada to sucho. Najpierw wyliczenie kolorów, potem wyliczane czynności, nic porywającego. Dialog z babcią - nienaturalny. Dziewczynka w tym wieku powinna cokolwiek wiedzieć o świecie, a tymczasem babcia zwraca się do niej, jakby bohaterka nie wiedziała dotąd niczego. Jak do kogoś z zewnątrz, albo jak do kogoś niezbyt kapującego. Rozumiem, trzeba czytelnikowi wyjaśnić działanie świata - ale bohaterka się w tym świecie wychowała, więc podstawy znać powinna! Możesz wplatać wyjaśnienia w narrację, możesz dawać się domyślać z kontekstu, możesz dodać Lucynce jakiegoś towarzysza "spoza", albo zrobić z dziewczynki osobę z jakichś przyczyn chowaną pod kloszem, ale dialog z babcią sugeruje, że pod kloszem chowana nie była.
Poza tym wypowiedzi ich obu są za poprawne, zanadto uładzone, teatralne.

Kawałek króciutki, na notkę na blogaska w sam raz, na pełnoprawny rozdział - mało. Na przyszłość staraj się, żeby rozdziały były tak z dwa razy dłuższe, co?

Pomysł z roślinami chowającymi się pod ziemię za to jest interesujący. O samej fabule nie mogę się na razie wypowiedzieć. Cieszę się jednak, że ktoś próbuje wrzucić coś, co nie jest miniaturką - choć martwi mnie fakt, że ten tekst ma już miesiąc. Mam nadzieję, że wrócisz, opowiadanie mnie nie porwało, ale tak mało osób pisze tu długie teksty, że żal by było...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Pytalska
Kałamarz


Dołączył: 12 Lis 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Łódź
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:43, 23 Kwi 2011    Temat postu:

Cytat:
bohaterka się w tym świecie wychowała, więc podstawy znać powinna!

To przecież nie są podstawy bardziej oczywiste od najoczywistszych.
Cytat:
Pomysł z roślinami chowającymi się pod ziemię za to jest interesujący

Jestem bardzo dumna z tego mojego pomysłu (nie ma to jak moja skromność, co nie? ).Cieszę się więc, że ktoś go docenił.

A więc tą część dedykuję An-Nah. ^^

Dziękuję serdecznie za opinię.

Ciąg dalszy:

Pierwsza część drugiego rozdziału:


Rozdział II

- Kochanie, wstawaj. Ubierz się i, jak będziesz gotowa, daj mi znać.
- Już, za chwilę, mamo.
Lucyna przeciągnęła się i spojrzała na zegarek. Dochodziła już jedenasta. Wczoraj położyła się o dziesiątej, a jeżeli poszła spać wcześniej, zazwyczaj również budziła się wcześniej. „Dziwne” – pomyślała.
Lucynka była dwunastoletnią dziewczynką z długimi, czarnymi włosami. Jej twarz była niezwykle blada, pokryta na dodatek piegami. Czas zazwyczaj spędzała, biegając po tutejszych łąkach i pastwiskach, oraz robiąc bukiety i wianki. Jeszcze nigdy nie miała styczności z magią, a to dlatego, bo osobom w jej wieku nie wolno jeszcze czarować. Przywilej ten zaczynał dotyczyć osób, które ukończyły pierwszy rok w szkole Magii i Czarodziejstwa.
Dziewczyna wstała i wzięła ubrania z krzesła. Szybko założyła na siebie białą sukienkę w czarne kwiaty, rajstopy, podkolanówki i bluzę. Kiedy uznała, że jest gotowa, wyszła z pokoju i pobiegła szybko do kuchni, gdzie jej mama już robiła tosty na śniadanie. Dlatego podeszła do szafki, wzięła talerz, usiadła z nim przy stole i położyła kilka gotowych na owym talerzu. Odgryzła kawałek i powoli przeżuwała.
- Dzisiaj idziemy po zakupy. Więc szybko zjedz śniadanie i umyj zęby. – Takimi słowami mama zwróciła się do swojej córki. Sama wzięła talerz i położyła na nim dwa tosty, oraz również odgryzła kawałek.
- Dobrze.
Kiedy Lucyna była już gotowa (to znaczy, że zjadła śniadanie i umyła zęby), zaczęła sznurować na nogach swoje buty. Jej matka zrobiła to samo, na dodatek przewieszając sobie torbę przez ramię. Kiedy obie już skończyły, wyszły, a kobieta zamknęła drzwi na klucz. Zaczęły wolno iść w stronę furtki. Kiedy już przekroczyły teren swojej działki, zaczęły stawiać kroki nieco większe i nieco szybciej. W końcu znalazły się na mieście. Spotkały handlarzy, ludzi spieszących do domów, pracy, spacerujących z psem; ale również autobusy, samochody i osoby latające na miotłach. Parząc na nich, Lucyna przypomniała sobie, co powiedział ojciec, zanim opuścił ją, swoje miasto i matkę. Mówił bowiem, że potępia tych, co korzystają z cudów nauki. Sądził, że jest ona żałosną próbą człowieka – próbą w doścignięciu magii, o której nawet nie mają pojęcia. Jednym słowem, nauka i luzie poświęcający jej praktycznie całe życie są beznadziejnie naiwni. Naiwni w to, że kiedyś pokonają wszystkich swoją „inteligencją”. Dlatego uważał, że w przypadku magika jeżdżenie samochodem powinno być zabronione. Albo chociażby grzechem, co może zeżreć psychikę człowieka, napełniając go winą, nieszczęściem oraz innymi gorszymi skutkami. A wrota numer zero – jedyna, co nie jest zakazana - powinna być zamknięta, tym samym niszcząc jedyne możliwe pole kontaktu pomiędzy istotami pozamagicznymi a magikami. Pozamagicznymi, czyli tymi, którzy fascynują się nauką i „tworzą” samochody, ciężarówki, rowery, komputery. Oczywiście, przejście te wykorzystano po to, by magicy i zwyczajni ludzie mogli się nawzajem wymieniać swoimi produktami. Oczywistością jest również to, że istoty pozamagiczne, co wiedzą o tych wrotach, są również wtajemniczone w wielką tajemnicę, jaką jest to, że magia istnieje naprawdę. Jest ich naprawdę niewiele, ale to dobrze – świat nie powinien wiedzieć o magii. „nie potrzeba nam zamieszania. Jest dobrze tak, jak jest teraz” – pomyślała Lucynka.
Szły dalej, a żwir pod ich stopami zabawnie chrzęścił. Od czasu do czasu dało się usłyszeć cichutkie, a czasami nieco głośniejsze „dzień dobry” które zazwyczaj otrzymywało taką samą odpowiedź od Lucyny i jej matki.
Po jakimś czasie znaleźli się przed wielkim budynkiem. Myśl, ile mógłby mieć pięter wzbudzała deszcze u każdego, kto na niego spojrzał. Był dodatek bardzo stary i zdawało się, że może zawalić w każdej chwil.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Hien
Różowy Dyktator Hieni


Dołączył: 23 Lut 2008
Posty: 1826
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: baszta przy wejściu do Piekła. Za bramą, pierwsza na lewo.
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:53, 21 Lip 2012    Temat postu:

No cóż. Mamy mieszane uczucia. Jest krótko - tak krótko, że nie ma jak się zaaklimatyzować w świecie przedstawionym. Z drugiej strony wcale nie mamy na to ochoty. Niespecjalnie nas interesuje kolejna zbyt mocno zajeżdżająca Potterem twórczość, do tego we własnych założeniach niespójna (i to w tak krótkim fragmencie), a nienaturalne dialogi po prostu źle się czyta. Zresztą w sprawie dialogów już ktoś coś wspominał. Do tego opis, pozbawiony równowagi i sensowego podziału tematycznego, w jedną bryłę scalone jest wszystko - od opisu łąki, przez zbieranie kwiatów i powrót. Do tego jest to nudne wyliczanie czynności, co nasila się - wraz z zajeżdżaniem Potterem - w drugiej części.
Jest parę dobrych pomysłów jak te chowające się kwiaty. Z wrót też można jeszcze to i owo wycisnąć. Ale sposób prowadzenia tej historii - to znaczy przez wyliczanie wszystkich czynności, nawet przeżuwania z tego nie wyłączając - po prostu nudzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin