Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Żyć inaczej...[NZ]


 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Armon
Kałamarz


Dołączył: 21 Lis 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:11, 23 Lis 2009    Temat postu: Żyć inaczej...[NZ]

Prolog „Zwiastun”

Brzoskwiniowa poświata słońca maluśkimi stąpnięciami potulnego kupidyna poczęła wypierać wszędobylski mrok z sennego pokoju. Szarość nocy jeszcze długo nie dawała za wygraną. Swą naturą skrycie pragnęła pogrążyć domowników w iście kimeryjskich ciemnościach. Natenczas leżąca w kołysce dziecina zakwiliła. Jęk niemowlaka przesiąkną już do cna swoistym niepokojem, zdolnym zbudzić nawet największego śpiocha.
- Aniu, Kochanie, Nika znów nie śpi!
- Masz Ci los, pewnie ząbkuje
- Musi tak marudzić? Zrób coś, bo rano nie będę mógł o własnych siłach wykaraskać się z łóżka...też tak dawałaś popalić swoim rodzicom?
- Bo ja wiem, mama mi opowiadała że nawet zatyczki do uszów nie były dostatecznie dźwiękoszczelne.
- Matko Święta, kogo sobie wziąłem za żonę...
Bobas podświadomie wyczuł sytuację, podniósł głos i zniecierpliwiony wyczekiwał na dźwięk matczynego serca. Kobieta niczym gazela podbiegła do łóżeczka, oplotła ją swymi ramionami i majestatycznie kołysząc, wyśpiewywała najpiękniejsze melodie swojego dzieciństwa. „Ma się ten dar” z przekąsem powiedziała sama do siebie, po czym ułożyła dziatwę i znalazłszy się u boku męża, zasnęła.

Rozdział I „4 lata później”

Życie z pracoholikiem do najprzyjemniejszych nie należało. Marka stale nie było w domu, brał nadgodziny bez opamiętania, byleby mieć. Jego zachłanność nie znała granic a Ja głupia myślałam że po ślubie się zmieni, przecież mnie Kochał. Tak, Kochał swoje pieniądze. A ślub? Z konieczności, dzieciak był w drodze. Weronika, nasza córka od dłuższego czasu jest niespokojna, ten niepokój tłumaczę ząbkowaniem - aczkolwiek czuję że tak nie jest. Często wpatruje się w jeden punkt, turla się w łóżeczku czy powtarza z uporem ostatnio zasłyszany dźwięk. Sama nie wiem co robić, ukochanego nie obchodzi zdrowie dziecka, słysząc płacz często wpada w szał. Przedostatniej nocy stało się coś okropnego: wrócił pijany i kazał mi czekać na siebie w sypialni. Zbuntowałam się no bo w końcu poślubiłam Marka łagodnego, czułego, liczącego się z drugą osobą. Pod maską cnót krył się egoista, pan i władca nie znoszący sprzeciwu. Postanowiłam tę noc spędzić u mamy. Pakując walizkę poczułam przeszywający ból. Ocknęłam się w szpitalu, moja nabrzmiała głowa była zabandażowana. Pielęgniarki coś mówiły o przemocy w rodzinie, jakiej przemocy się pytam, to był tylko nieszczęśliwy wypadek...Cisza, słyszeliście ciszę? Jest jak cienka tafla lodu w pogodny, jasny dzień. Dziecko, gdzie jest dziecko? Chyba oszaleję.
- Nika!
Pobiegłam do pokoju, dziecina wpatrywała się w ścianę, wkoło niej leżały porozrzucane zabawki
- Nikuś, co Ci jest? - Co chwilę mrugała oczyma, jakby ziarnko piasku jej przeszkadzało
- Mamusiu, wszystko dobrze
- Dlaczego tak często mrugasz, coś Ci wpadło do oka, tak? Zaraz zobaczymy
Mała wzbraniała się rączkami
- Ja tak muszę, ja nie chcę ale muszę
- Co musisz? Mrugać? - zamyśliłam się
- Tak, mamusiu. To silniejsze ode mnie
Chrobot zamka drzwi wejściowych tudzież zdecydowane szarpnięcie klamką oznajmiło powrót jedynej nadziei - męża.
- Marek, z Weroniką jest coś nie tak
- Wyrzucili mnie z pracy!
- Słyszysz? Twoje dziecko ma problem...
- Jesteście bandą darmozjadów, na kasę lecicie, chcecie pieniędzy. Jesteś poryta, Ty i ta cała Twoja córka. Nienawidzę was – Mówiąc to, zbliżył się, chwycił za rękę, potem pchnął mnie na blat stołu. Z pobliskiej szuflady wyciągnął tasak. Szarpałam się i wiłam, próbowałam krzyczeć ale zasłonił mi usta. Milion myśli na sekundę i tylko jedno życie. Miałam wrażenie jakby mi ktoś poniżej klatki piersiowej założył niewidzialną linę. Widok ostrza noża bardzo osłabiał. Przechyliłam się. Kątem oka przeleciała mi srebrzystoszara smuga, żyję. W amoku chwyciłam za drewniane krzesło które roztrzaskałam na jego plecach. Wybiegając z domu, zabrałam dziecko i kluczyki do samochodu. W przeciągu godziny zjawiłam się u mojej matki – przerażona, poszarpana.
- Nic nie mów... – odparłam
- Jak Ty wyglądasz?! Marek Ci do zrobił? powiedz że tak! - nie miałam ochoty na rozmowę, nie chciało mi się nic.
- Zawsze widziałaś w nim wroga... Tak, Marek,
- Jesteś stuknięta i jeszcze go bronisz, pięknie...kompletnie straciłaś rozum. Opatrzymy Cię, pójdziesz spać a rano ładnie zdasz relację na komisariacie, dobrze?
Było mi to obojętne, zdam czy nie zdam, co mi tam. Chyba najważniejsze że noc spędzę w spokoju z moją kruszynką.

Rozdział II „Rok później”

Harmonijne promyki słońca pobudzały do życia puchowe zajączki. Rozbawione quasi-szaraczki chyżo dając susa na parapet, łechtały cudne niebieskie oczęta pięcioletniej Weroniki.
- Skarbie, ubieraj się, idziemy do lekarza – To był jeden z piękniejszych dni, zwyczajowo o tej porze chrząkała i mimo usilnych próśb nie potrafiła przestać, dziwne...przyrównała to uczucie do mrużenia oczu gdy nas razi światło. Liczę na pomoc psychologa, może on coś zdziała...
- Mamoooo idziemy? - wyrwała mnie z zamyślenia
- Pewnie. A czerwona czapeczka to gdzie? W sen zimowy zapadła?
- O! mam, mam, mam
- No to co? Idziemy na spacerek?
- Taaak!
Heh, pomaszerowaliśmy soczystą, pełną werwy marszrutą. Cudne, bławatkowe niebo, skrzący się śnieg dodawały sił. Zrobiło mi się tak lekko na duszy że hej, cały świat należy do mnie ;D
- Mamo, a ulepimy bałwanka?
- Bałwanka? Aa bałwanka! No to jak pójdziemy do domciu
- Hurrra, jesteś najwspanialsza na świecie!!!
Jejuś, powiada: Najwspanialsza na świecie, a może to koniec wszystkich kłopotów? Oby.
Lekki zarys przychodni jawi się na horyzoncie, jeszcze trochę, jeszcze krok. „To jest mały krok człowieka, ale wielki krok ludzkości" słowa Armstronga z misji podboju księżyca, głęboko utkwiły mi w sercu.
- Pani Anna Stokłosa?
- Tak, a to moja córka Weronika
- Proszę wygodnie usiąść i dokładnie opowiedzieć o swoim problemie
- Cóż, Nika gdy była niemowlęciem często się wierciła będąc w łóżeczku, wpatrywała się w jakiś przez nią określony punkt, z uporem powtarzała jakieś słowo, literkę, no np.: gu gu gu, albo aaaa i tak przez dłuższy czas, potem to jej mijało. Gdy trochę podrosła i opanowała mowę to pewnego razu, gdy intensywnie mrugała powiekami, spytałam się o przyczynę, myślałam że coś jej wpadło do oka. Odpowiedziała mi że nic jej nie jest, ale musi...
- Może ma Touretta?
- Sama nie wiem, a jakie są objawy choroby? – Byłam doprawdy zaintrygowana diagnozą doktorka
- Zespól Tourette’a jest schorzeniem, w którym występuje szeroki kompleks neurologiczno-psychiatrycznych objawów o niewyjaśnionym podłożu. Główne symptomy to mimowolnie pojawiające sie drgawki, występujące na całym ciele. Tiki ruchowe zlokalizowane są najczęściej w obrębie głowy i twarzy np. mruganie oczami, grymasy twarzy, potrząsanie głową. Tiki głosowe to mimowolnie artykulowane dźwięki lub słowa (np. pochrząkiwanie, kasłanie lub pomrukiwanie). Choroba jest dziedziczna, niestety nieuleczalna aczkolwiek dzięki lekarstwom można zmniejszyć jej przebieg.
- No to już wiemy i co dalej? – Nie byłam zadowolona z typowo książkowej odpowiedzi
- Mogę przepisać Rispolept, to są takie pastylki, zalecam jedną dziennie po obiedzie. Radzę ograniczyć słodycze, jeść dużo owoców i warzyw… hm, to tyle.
To straszne że choroba dotyka niewinne, bezbronne dzieci. Czegoż zawiniły? Ich dusza jest niewinna, niemal biała jak śnieg. Świat nie jest sprawiedliwy. – Takie oto dziwne myśli targały mą duszą.

Rozdział III „Zamęt”

Do diaska! Co się dzieje z moją córką?! Przez ten cholerny lek chodzi jakaś zamulona, przytyła w ciągu dwóch miesięcy 5 kg. Ograniczam jej jedzenie, ale ileż można przybierać na wadze?
- Córciu, chodź do mamusi
- Ja nie chcę leku!
- Chodź tu do mnie, ale już!
- Ja nie chcę, nie chcę, nie chcę, nie chcę! – O nie, tego już za wiele, zacznie się histeryzowanie: to choroba daje o sobie znać, przeklęte schorzenie. Zacięła się jak stara płyta, teraz tylko: nie chcę, nie chcę, nie chcę! Poszłam do jej pokoju. Gdy „to” zobaczyłam, byłam w szoku - córka waliła głową w kant łóżka!
- Czyś Ty zwariowała – podniosłam ją a ona i tak w powietrzu wymachiwała głową. Cała akcja nabrała szalonego pędu, po prostu rzuciłam nią o podłogę… jak przedmiotem.
- Odezwij się – szarpałam
- Nika, córciu – nie dawała znaku życia. Spanikowałam, wybiegłam na klatkę schodową krzycząc: „Zabiłam córkę” Jestem wariatką.

Nie nadaję się do życia, poślubiłam damskiego boksera, spłodziłam potwora, co ze mnie za matka? Któryś z sąsiadów zadzwonił po pogotowie. Karetka szybko przyjechała, mną zajął się jakiś psycholog od siedmiu boleści. A co on tam może wiedzieć o prawdziwym życiu. Dziwak jeden i tyle: sam sobie nie umie poradzić ze sobą a innych poucza, kretyn. Zgorzkniałam? Tak, zmieniłam się. Chce mi się wyć, dziecko popsuło moje szczęśliwe małżeństwo. Gdyby nie ono to Marek byłby zemną. Na samą myśl o Werci, zbiera mi się na wymioty. Nie chcę jej odwiedzić w szpitalu, gówno mnie to obchodzi czy będzie żyć czy nie, niech idzie tam skąd jest.
- Pani Aniu, cierpi pani na depresję
- Ja, na depresję? Jestem zdrowa
- To klasyczny przykład odrzucenia spowodowany chorobą najbliższej osoby.
- Tak? I co jeszcze mądralo?!
- Wszystko minie, tu… o tutaj, jest tabletka, wystarczy popić wodą i wszystkie problemy znikną.
- Serio?
- Pewnie, proszę sobie wyobrazić że ta biała substancja jest dla pani takim azylem na dobre i złe.
- Skoro ma pomóc – połknęłam, gorzkie było to świństwo
- Teraz niech pani pomaszeruje do łóżka
- A pan co będzie robił w tym czasie?
- Pójdę sobie, sąsiad spod czwórki zamknie mieszkanie. Zapasowy klucz ma pani na biurku.
- No dobrze. - Zrobiło mi się tak rozkosznie, sama nie wiem kiedy zasnęłam. Ostatnie dni spędziłam w całkowitym odrealnieniu, rzeczywistość przemawiała do mnie czernią i bielą, nienawidziłam siebie, dziecka. Choć teraz to się powoli zmienia. Sklejam swą potłuczoną duszę, odzyskuję tożsamość.

- Witaj, potworku
- Mama!
- Jak się czujesz?
- Już lepiej, pielęgniarka coś chciała od Ciebie
- A gdzie ją spotkam? Jak wygląda?
- Mówiła że na dyżurce. Ma takie anielskie blond włoski i wieeelkie serce. O! takie – radośnie wymachiwała rączkami
- Słoneczko, zaczekasz na mnie? Zaraz przyjdę, tylko chciałabym zamienić z nią słówko
- Pewnie, ale wrócisz?
- Tak, kotku
Z duszą na ramieniu kroczyłam na spotkanie. Cieszę się że nikt z kamienicy nie zawiadomił policji. Gdyby wkroczyli do akcji, z pewnością odebraliby mi dziecko. Ciekawe co się dowiem. Ręce mi się pocą, nogi mam jak z waty, po prostu żyć nie umierać. Ironia nie opuszczała mnie na krok
- Pani do kogo?
- Jestem matką Weroniki Stokłosy
- Ach to pani, musimy zamienić słówko, zapraszam do pokoju.
Pomieszczenie w którym mnie przyjęto sprawiało wrażenie jakby czas się w nim zatrzymał o jakieś 30 lat. Stare, drewniane okna z których płatami schodziła farba olejna, żeliwne grzejniki czy rozlatujące się meble nie sprawiały dobrego wrażenia. Nieznajoma poleciła mi usiąść.
- Mogę mówić do pani per Ty? To ułatwi mi rozmowę – Bardzo bałam się wymiany zdań, może coś wie na temat mojej sytuacji rodzinnej? Tylko kto mógł jej powiedzieć…
- Tu ziemia - Aniu, wszystko będzie dobrze – Przyjacielsko poklepała mnie po kolanie
- Wiemy o chorobie córki, to był niegroźny upadek. Mam nadzieję że czujesz się już lepiej, co?
- W zasadzie o niebo lepiej – powiedziałam, wyraźnie zaskoczona przebiegiem rozmowy
- Masz niesamowitych lokatorów, to oni szybko zawiadomili pogotowie. Dzięki szczegółowej relacji Konrada… chyba go znasz…
- Sąsiad spod piątki
- No, właśnie! Podjęliśmy decyzję o wysłaniu opieki psychologa. Widać że pomógł, w swoim fachu jest niczym cudotwórca – Z entuzjazmem próbowała mnie utwierdzić w swoim przekonaniu
- Był dziwny – Stwierdziłam
- Dziwny, nie dziwny ale pomógł, chyba że się mylę – skinęłam twierdząco głową
- Przepisanie Rispoleptu przez lekarza – ciągnęła - nie było szczęśliwym pomysłem, zrobiłam jej morfologię krwi, wykryto u niej poliglobulię czyli nadmiar czerwonych krwinek. Co ciekawe, odstawienie neuroleptyku poprawiło wyniki, w ciągu zaledwie dwóch dni ich poziom wrócił do normy. Ponadto córka przyrosła na masie i tak naprawdę specyfik nie pomógł jej w atakach tylko je pogorszył. Zapiszę jej Lucetam, jest o wiele bezpieczniejszy. Niech córka bierze jedną tabletkę na dzień.
- To wszystko? – byłam wyraźnie zdziwiona
- Tyle i aż tyle. Nie zaobserwowałam u niej takich ataków Touretta jak u innych. Proszę za miesiąc przynieść dziecko do kontroli…

Rozdział IV „Różowe okulary”

- Proszę pani a kiedy pani skończy? – Wlepiła we mnie swoje modre oczy
- oho… chciałaby żabka do swojej mamuni, oj chciałaby. Jakie oczy ma strach?
- Duże!
- Potrafisz je pokazać? O tak, masz naprawdę śliczne oczęta. Możesz już zawołać mamę…
- Mamuś, chodź
- Co z nią? Od dwóch tygodni nie zaobserwowałam tików z jej strony
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku, w praktyce lekarskiej zdarzają się cuda, ta sytuacja jest tego transparentnym przykładem.
Ja chyba śnię, ot, tylko muszę się uszczypnąć. To niemożliwe, jakim prawem córka wyzdrowiała? Czy aby na pewno dobrze usłyszałam?
- Powiedziała pani że jest całkowicie zdrowa, całkowicie? – nic do mnie nie docierało
- Jeżeli drzemie w pani duch chrześcijanina to radzę dać na mszę. Teraz zupełnie serio: za rok, profilaktycznie radziłabym powtórzyć EEG.
- Dziękuję – W tej sytuacji stać mnie było tylko na tą lakoniczną odpowiedź. Chybotliwym krokiem wyszłam z gabinetu. Lewą dłonią ciągnęłam Weronikę. Otwarłszy szpitalne drzwi wyjściowe przeszyło mnie na wskroś zimne, styczniowe powietrze – Poczułam że wraca mi rozum.

- Słyszałaś to co ja?
- Jestem teraz zupełnie zdrowa, mamo nie cieszysz się?
- Pamiętasz co Ci obiecałam gdy maszerowaliśmy do lekarza, który nazwał Twoją chorobę?
- Bałwanka!
- A więc… śnieg w dłoń!
Pobiegliśmy czym sił w nogach do pobliskiego parku, popołudnie takie cudne. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie czym jest cud życia.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Armon dnia Pon 22:14, 23 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:19, 26 Lis 2009    Temat postu:

Daruj sobie te kwieciste opisy - pasują do codzienności którą chcesz przedstawić jak pięść do nosa, a dodatkowo są fatalnie napisane. Wiem, że pokusa wykorzystania wielkiego słownictwa jest kusząca, ale najpierw trzeba się nauczyć pisać prostymi słowami - i, na Boga, nie tak skrótowo. Rozdział to nie pół strony, rozdział nie powinien mieć długości życzeń na kartce świątecznej.
Nie nadużywaj dużych liter, błagam. "ty" z dużej litery pisze się TYLKO w listach.

Idei fabuły nie rozumiem, szczerze mówiąc. Pokazanie "samego życia"? Moralizowanie (należy zachować wiarę w sens życia mimo tragedii?)? Te definicje choroby, suche, jakby skopiowane z wikipedii, to spiętrzenie tragedii... nie przemówiło do mnie kompletnie. Mam wrażneie, że chciałeś oddać emocje, chwycić czytelnika za serce, ale nie udało ci się zupełnie. Następnym razem zwolnij, nie przeskakuj tak o kilka lat (zresztą "cztery lata później" to nie jest dobry tytuł dla "rozdziału"), rozbuduj narrację, ożyw dialogi. Używaj oszczędniejszych słów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin