Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Andrzej! [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Pierre de Ronsard
Moderator z ludzką twarzą


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 752
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skarbonka
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:52, 30 Sty 2010    Temat postu: Andrzej! [M]

Andrzej stał z boku i nie patrzył na to, co właśnie miał uczynić Piotr. Ten bowiem pochylał się nad leżącym i zgiętym wpół Władysławem, który zakrywał swą twarz starymi i patyczakowatymi rękami. Płakał i wrzeszczał do tego. Na dobrą sprawę muczenie tłumiły owe kończyny. Gdy go bito wcześniej, wydawał dźwięk podobny do tego, jaki wydaje prosię w ubojni przed nieubłaganym rzeźnickim oprawcą. Kwik śmiercionośny. Andrzej był policjantem, i to on powinien był reagować w jakiś sposób na to, co dzieje się Władysławowi. Jednak miał pewne zobowiązanie wobec Piotra-przestępcy, który przez to czuł się bezkarny. Po prostu odwrócił przyozdobioną orzełkiem łepetynkę i zaczął wygrzebywać brud spod paznokci. Brutalny człowiek pochylał się, zaś człowiek cierpiący chylił się, lecz ku śmierci. Ponieważ ciosy już ustały, w poobijanym mózgu poczęło świtać, iż można odsłonić twarz (o ile starczy sił), bo być może ten ktoś u góry tylko na to czeka. Oczekuje ujrzeć oczy pełne łez, które wylane zostały przezeń w ziemię. Dobrze, że nie padał deszcz, który to pełni funkcję obmywającą. Aj, zmieszałoby się krople ciepłe z zimnymi i nie do rozpoznania byłby wyraz oblicza ofiary. Byłoby może i efektownie, w pewnym sensie tragicznie, jednakowoż na pewno nie smutno. Szkliste gałki oczne i uginające się oczodoły, które zdobiły odpadające co jakiś czas brwi (tworząc teraz efekt wybrakowania) miały podziałać na Piotra w ten sposób, aby zaczął współodczuwać i, być może, darować ofierze. Ale Władysław sobie na to podług ogólnie przyjętego pojmowania nie zasłużył. Trzeba go było jeszcze trochę poturbować.
Andrzej w tym czasie zebrał wszystkie czekoladopodobne grudki, zdjął czapkę i tam je umieścił. Trochę znalazło się tam odłamków naskórka, ale cóż: każda praca wymaga poświęceń, a każdy wysiłek – jakiegoś poświęcenia i ofiary. Jął potrząsać służbowym nakryciem głowy, a opiłki (czy jak byśmy tego nie nazwali) zmieniały sobie beztrosko położenie i kształty. Każdy ich ruch był niewidoczny, za to efekt tych przemieszczeń i migracji natychmiastowych był zdumiewający. Wybałuszył patrzałki i w móżdżku zakodował sobie obrazek wszy i w ten sposób postrzegał swą skórę i brud. Gdy tylko odwrócił głowę, otarłszy brudnym karkiem w biały kołnierzyk, zrazu wysłuchał reprymendy starego, brodatego dziada-pawiana, który zgarbiony pochylał się z laską nad małym i wychudzonym lwiątkiem i go tłukł.
- Odwróć się!
Jak usłyszał, tak zrobił. Piotrowi ręce i nogi nie wystarczyły. Znalazł gałąź pewną i nią traktował biednego Władysława. Gdy połamał konar, począł z bardzo bliskiej odległości kamienować starca cegłami. Cera leżącego, wskutek poprzednich uderzeń, zrobiła się mocna i uodporniona na wszystko. Oprócz bólu. Pomarszczony i brudny, zgięty i smutny, rozwrzeszczany i piszczący. Jakiś tam i jakiś tam. Tak wyglądał Władysław po całym zajściu. Andrzej nie wiedział, dlaczego jego kumpel bije zniedołężniałego siwka. Ale bał się zapytać wprost. Pomyślał, że zada pytanie w sposób okrężny i w postaci spiralki po jakimś czasie dojdzie do celu.
- Piotrku, a dlaczego trawa się zieleni? - Ten nie słyszał w odpowiedzi. Więc padło ponowne pytanie:
- Piotrusiu, a dlaczego trawa jest taka cała zielona?
Znów nic, tylko wzmacniający się z sekundy na sekundę ryk i bełkot. Jeden i drugi się już zmęczyli ciągłą tragedią, ale nie ustępowali.
- Piotrze, pytam po raz ostatni! Dlaczego go bijesz?! – teraz dopiero usłyszał coś jakby ripostę na jego pytanie. Albowiem dwa głosy zmieszały się ze sobą, w jednym momencie rzecząc zdania. Od tej pory wsłuchiwał się: w starczy pisk przez palce i w morderczy chichot przez zaciśnięte zęby. Jakby się zsynchronizowali, wydając z siebie donośnie „BŁE!”. Tak, to musiało zadowolić Andrzeja, bo więcej nie pytał. Zamknął oczy i pogrążył się w swoich myślach.
Krwawe powieki. Jedna para je daje, bryzgając wesoło, zaś dwie pozostałe przyjmują. Ta im wchodzi między ciało szkliste, a skórę powodując pieczenie i sklejenie pewnych narządów. Wszyscy są nagle ślepi i głupi. „Czemu mnie bijesz, profesorze?” – „Bo ściągałeś”. „Dlaczego nie reagujesz, Andrzej?”. Teraz słowa były zobowiązane przyjąć pewien kontur i fizyczną postać. Mieszającego jak w kapeluszu iluzjonisty Andrzeja zaczęły gryźć znajdujące się tam drobinki. Odrzucił czapkę, tracąc cały dorobek tych kilku chwil, gdzie był nienaocznym świadkiem czegoś małego i podłego. Potem ujrzał wizję: brud, kawałki skóry, wszy, cokolwiek jeszcze było w środku – powędrowały truchtem obrzydliwym w kierunku miejsca kaźni i zjadły biednego Władysława w mgnieniu oka. I znikły. Piotr zaś nie zauważył tego i kopnął powietrze z takim zamachem, że się przewrócił i rozbił głowę o resztki konaru, który odrzucił, gdy ten spełnił już swą rolę. Z rozbitej głowy wypłynęła nienawiść w postaci żółci i spirytusu. Ale w blasku słońca wszystko uleciało i stało się częścią atmosfery. Znów spadnie w postaci kwaśnego deszczu na pola kapusty, gdzie małe dzieciątka czekają, aż znajdą je nowi rodzice. I skazi te dzieciaczki.
Co zaś się tyczy Andrzeja, ze skrzywionym karkiem i oślepłego, karetka zabrała następnego ranka. Mimo iż wrócił do jako-takiego zdrowia, do pracy w policji nie powrócił. Otrzymuje teraz wysoką rentę i dba o paznokcie jak nigdy dotąd. Kupił sobie nawet pilnik, aby rzężenie metalu o keratynę zagłuszyło prosięcy kwik starego Władysława, którego okrutnej kaźni był świadkiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

mapple
Stalówka


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:12, 08 Lut 2010    Temat postu:

Piszesz inteligentne, fachowe opowiadania. Zdarza się, że pierwsza myśl po przeczytaniu to "przerost formy nad treścią" i "przekombinowanie", po czym człowiek dochodzi do wniosku, że tekst pod warstwą słownej zabawy ma głębsze znaczenie i sieć nawiązań. Innymi słowy: sprawiasz, że czytelnik zaczyna poddawać w wątpliwość swoją inteligencję i zdolność interpretacji, a to dobry dar ;-)
Opowiadanie jest na swój sposób obrzydliwe i groteskowe, odrobinę przerażające i odrobinę śmieszne.

Cytat:
Z rozbitej głowy wypłynęła nienawiść w postaci żółci i spirytusu.

Cytat:
Andrzej nie wiedział, dlaczego jego kumpel bije zniedołężniałego siwka. Ale bał się zapytać wprost. Pomyślał, że zada pytanie w sposób okrężny i w postaci spiralki po jakimś czasie dojdzie do celu.
- Piotrku, a dlaczego trawa się zieleni?

Cytat:
Potem ujrzał wizję: brud, kawałki skóry, wszy, cokolwiek jeszcze było w środku – powędrowały truchtem obrzydliwym

Mocne i bardzo plastyczne.

Poza tym forma tekstu skojarzyła mi się z biblijną przypowieścią (a raczej jej karykaturą) - nie mam pojęcia, czy słusznie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin