Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Choćby na jedną noc [M]


 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:15, 17 Lip 2009    Temat postu: Choćby na jedną noc [M]

Wycięte ze "Szkoły wyprzedzania".

~*~

Nataszy chciało się pić. Wiedziała to jeszcze zanim na dobre się obudziła. Przez dłuższy czas - może pięć minut, może pół godziny - leżała w półśnie, wsłuchując się w stukające o parapet krople. Z każdym uderzeniem mocniej wtulała się w poduszkę, szczęśliwa, że jej ten upiorny deszcz nie dotyczy, że jest poza nim. Miękka pościel pachniała obco, tajemniczo i kusząco. W dyskretnej woni dało się wyczuć nutę męskiej wody kolońskiej. Natasza przewróciła się na bok, chowając nos w poszewkę poduszki i delektując się zapachem.
Cały czas miała wrażenie, że ta sytuacja zwyczajnie jej się śni. Oto spała na kanapie w salonie obcego mieszkania, jak wtedy, gdy była jeszcze małą dziewczynką, kiedy razem z mamą jeździły w odwiedziny do ciotki we Lwowie. Pamiętała ciepły dom, pełen zwierząt i świeżych ciasteczek, które ciocia wypiekała niemal nałogowo. I miękkie łóżko, w które zapadała się co wieczór, śpiąc zupełnie sama, jak dorosła.
Jednak to nie szczęśliwe wspomnienia powodowały błogość, jaka ją teraz opadała. Było inaczej i miała tę świadomość. Burza sprawiła, że musiała zostać na noc w mieszkaniu, które nigdy nie zaznało kobiecej ręki. To brzmiało jak przygoda, zupełnie nowe doznanie. Każdy kąt salonu był jakby wypełniony Dimą i Emilem. Ich porozkładane rzeczy - któryż mężczyzna troszczy się o ład w domu? - specyficzna woń, nawet sprężyny w kanapie wydawały się inne niż te, do których przywykła przez lata.
I było jeszcze coś, choć ona sama niechętnie do tego się przyznawała.
Pragnienie powoli brało górę nad słodkim lenistwem, właściwym każdemu pogrążonemu w błogości człowiekowi. Nieprzenikniona ciemność za oknem nie sprzyjała wprawdzie wyprawom do kuchni, jednak Natasza wreszcie zdecydowała się podnieść i pójść po szklankę wody. "Czuj się jak u siebie", rzekli panowie. Pozostawało mieć nadzieję, że nie wypowiedzieli tej formułki wyłącznie kurtuazyjnie. Zresztą - czy miałaby ich budzić tylko dlatego, że zachciało jej się pić? Wierzyła w samoobsługę.
Z tą wiarą ruszyła w stronę kuchni, ostrożnie stąpając po trzeszczących klepkach. Co chwilę musiała podciągać zbyt szerokie spodenki, które w akcie dobroduszności pożyczył jej Dima, by "przyodziała się na tę chłodną noc". Powiedział to tonem Molierowskiego Świętoszka, choć oczywiście z nieodłączną drwiną w głosie. Natasza miała wrażenie, że bawi go ta jej zależność, w taki sam sposób, w jaki sadystę bawi przerażona ofiara, błagająca wzrokiem o łaskę.
Co nie zmieniało faktu, że Dima nawet jako sadysta wypadał zatrważająco cudownie. Coś w nim było - może charyzma, może łobuzerskie spojrzenie, a może samo to, że zachowywał się niczym pan i władca absolutny. Natasza tego nie roztrząsała - wiedziała tylko, że pomimo nieco odpychającego charakteru, Dymitr Kazdrowicz był niesamowicie pociągający.
Szklanka, pusta i wyglądając na czystą, stała na blacie tuż obok zlewu. Pod ścianą straszyły cienie rzędu butelek wody mineralnej. Natasza wzięła pierwszą z brzegu. Na moment do monotonnego stukotu za oknem dołączył cichy szum, przerywany uderzeniami strumienia o szkło. Wszystkie odgłosy ucichły niemal jednocześnie. O ile butelkę to chwilowa władczyni kuchni postawiła do pionu, brutalnym gestem kończąc nocny koncert ze szklanką w tle, o tyle deszcz umilkł sam, bez ingerencji Nataszy. Poprawiając gumkę na włosach, dziewczyna podążyła do nieosłoniętego okna. Z ciekawością spojrzała na rozpościerający się za szybą pejzaż.
Księżyc nieśmiało wychylał nos zza chmur. Nieprzenikniona ciemność ustępowała miejsca zielonkawej poświacie, powoli sączącej się przez szklany mur, oddzielający Nataszę od cudownego, zdziczałego świata. Ukochana noc rozpościerała ramiona, wołała. Nie minęła chwila, a zew natury wdostawał się już przez szparę w uchylonym oknie. W oddali pohukiwała sowa; mruczały gniewnie odległe pioruny. Wiatr kołysał delikatnie konary drzew, a liście szumiały jednostajną kołysankę.
Zew wzywał coraz wyraźniej wyrosłą pośród nieprzebytych lasów Ukrainkę.
Natasza zdecydowanym ruchem zdjęła z włosów gumkę. Czarne kosmyki rozsypały się wokół jej twarzy i spłynęły po ramionach. Barwna frotka spadła miękko na kuchenne płytki, tuż pod bose stopy dziewczyny. Pośród unoszącego się w powietrzu zapachu ozonu, Natasza Ławriczenko dawała się ponieść nieokiełznanej naturze.
Szklanka pozostała nietknięta na kuchennym blacie.
Dziewczyna spojrzała przelotnie na zegar, jakby naprawdę obchodziło ją, która jest godzina. Za pięć trzecia, cóż to za pora? Noc, czysta noc, nie wieczór i nie letni poranek, zwiastujący upały lub złowrogie burze. Taką porę kochała. Czuła, że teraz nic jej nie zatrzyma, że może zrobić wszystko, co tylko zechce. Przecież okoliczności tak bardzo sprzyjały.
Tanecznym krokiem, niemal unosząc się w powietrzu, przeparadowała przez senny hall. Przed sobą miała salon, ten sam, w którym pozostała miękka kołdra wraz z bajecznie kolorowymi snami. Po prawej zaś ciągnął się korytarz. A gdzieś w nim - Natasza to czuła - miejsce, w którym kolory przestaną być domeną sennych marzeń. Gdzie nie będzie potrzebowała już żadnych snów, wszystkie one staną się bowiem prawdą.
Może kiedy indziej, w innych okolicznościach i z nieco większą przytomnością umysłu, poszłaby spać jak każda grzeczna dziewczynka. Jednak tej nocy kierowała nią dzika natura. Dzika natura kazała zaś wybrać korytarz.
Ciemność, poczatkowo przerażająca Nataszę, przestała razić. Stała się sprzymierzeńcem. Dziewczyna kroczyła pewnie, choć delikatnie, panując nad ciałem a zarazem pozwalając zewowi opętać ducha. Na tę jedną noc, gdy wszystko układało się po jej myśli.
Nawet drzwi były uchylone.
Nie myśląc, co będzie za dzień, godzinę, co może zdarzyć się choćby w przeciągu minuty, cicho niczym kot wślizgnęła się do sypialni Dimy. Gdyby ktoś spytał ją, po co to zrobiła, nie umiałaby odpowiedzieć. Czuła tylko, że musi tam wejść, że jeśli nie teraz, to już nigdy. A kolorów snu nie zobaczy w rzeczywistości.
Księżyc zaglądał perfidnie przez okno, wlewając swój tajemniczy blask wprost na łóżko. Natasza na chwilę wstrzymała oddech, wpatrując się w człowieka, którego dotąd znała tylko w oficjalnej do bólu wersji, pod krawatem i ze starannie ułożonymi włosami. Ktoś, kto znajdował się tuż przed nią, nijak nie przypominał prezesa - choćby i byłego! - Daewoo Togliatti.
Leżał na wznak, pomimo chłodu nocy obnażony do pasa. Oddychał miarowo przez rozchylone wargi. Nie miał w sobie nic z drapieżnego, złośliwego Dymitra, którego znała za dnia. Wyglądał uroczo niewinnie, choć jednocześnie biła od niego jakaś niepojęta siła. Jednak tak jak wcześniej owa moc miała charakter nieregularny, poszarpany, tak samo jak nieregularna i poszarpana była jego psychika, tak teraz czuło się w niej spokój, ład, pełną harmonię. Natasza wpatrywała się w Dimę jak zahipnotyzowana, odkrywając, że jego twarz jest nieprzyzwoicie wręcz symetryczna. Nie dostrzegała tego za dnia, gdy wrażenie zakłócała krzywo ścięta grzywka, teraz rozsypana bezładnie, niewidoczna pośród spoczywających na poduszce ciemnych kosmyków.
Sączący się z okna blask ukazywał muskularny tors Dymitra w pełnej krasie. Oliwkowa skóra lśniła w świetle księżyca, ukazując labirynt mięśni, na co dzień niewidocznych nawet spod dopasowanych koszul. Tajemne szlaki ciągnęły się, zarysowując żebra, mostek i idealnie równe obojczyki. Wyrzeźbione bicepsy - wystarczająco duże, by mówić o ich obecności, a zarazem dostatecznie małe, jakby Dima doskonale wiedział, w którym momencie kończy się muskulatura przystojnego faceta, a zaczyna bycie mięśniakiem - zdawały się lekko uniesione w górę w geście pewnego lekceważenia. Nawet we śnie musiał wzruszać ramionami.
Dotąd Natasza sądziła, że wystarczy jej jedynie widok śpiącego Dymitra. Jednak teraz, gdy noc huczała jej w głowie, a hormony budziły się z kilkuletniego letargu, musiała wbić paznokcie w uda, by nie podejść do niego zaraz, natychmiast. Marzyła tylko o jednym - by móc go dotknąć, poczuć pod dłonią szorstkie włoski pokrywające jego klatką piersiową... Obsesyjnie pragnęła przesunąć palcami po jego ciele. Ten zakazany owoc kusił zbyt mocno, podczas gdy dzika natura wciąż domagała się od Nataszy spełnienia jedynego na tę chwilę marzenia.
Dziewczyna nie potrafiła ze sobą walczyć. Uklękła przy łóżku i najdelikatniej jak umiała musnęła opuszkiem palca odsłonięte żebra. A on... On uśmiechnął się przez sen, ale jakoś inaczej niż zwykle. To nie był już ten kpiący uśmieszek, do jakiego przywykła, tylko wyraz podświadomego, błogiego zadowolenia.
Odetchnęła z ulgą. Ten uśmiech ją uspokoił, wręcz uśpił czujność. Zmysły wciąż szalały, choć jakby mniej, ustępując miejsca rozczuleniu. Wpatrywała się w Dimę z niemym zachwytem, słuchając równego bicia jego serca.
Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Muśnięcie wystarczyło na chwilę, po której Natasza coraz bardziej pragnęła znów dotknąć Dymitra. Tym bardziej, gdy dokonała odkrycia, że nocą to już nie jest ten nieprzewidywalny nerwus, tylko ktoś, kogo dotąd nie znała. Tajemniczy, fascynujący mężczyzna. I do tego zabójczo przystojny.
Jej fantazja zbaczała na niebezpieczne tory. Wielokrotnie myślała o Dimie, ale jeszcze nigdy w marzeniach nie widziała go w roli kochanka. A teraz czuła, że nie chce żadnego innego mężczyzny, tylko właśnie jego. Przymknęła oczy, niemal czując swoje wizje, jego ręce delikatnie spoczywające na jej ciele... Zresztą, niechby był brutalny, trzymał ją w żelaznym uścisku i błyskał groźnie oczami! Niechby nawet wyrzucił rano jak zepsutą zabawkę - i to by zniosła. Byle mieć go tylko dla siebie chociaż przez jedną noc, móc bezkarnie dotykać i czuć jego oddech na karku.
Mieć go i do niego należeć... Chociaż przez chwilę. Był przecież tak blisko, na wyciągnięcie ręki...
Wstała. Chciała się nad nim nachylić, szepnąć coś do ucha. Ale nie zdążyła.
- Czego? - To z pewnością nie był głos namiętnego kochanka z wizji. W świetle księżyca rozbłysły jego oczy, dwa niebieskie punkciki. Biła z nich wrogość.
Natasza poczuła się, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody.
- Ja... Yyy... - Zew i dzikość nie chciały, a może nawet nie umiały pomóc. Wszelkie pragnienia odeszły, a ona została sam na sam z dawnym, niebezpiecznym Dymitrem. W dodatku w TAKIEJ sytuacji! - ...Nic, nic. Śpij dalej - spróbowała desperacko, licząc, że on zaraz na powrót zapadnie w sen.
Ale Dima wstał, kocim skokiem rzucił się ku niej i chwycił za przeguby.
- Skoro już naruszasz moją prywatność, mogłabyś chociaż wytłumaczyć, po co to robisz - wysyczał lodowato. Po plecach Nataszy przeszedł dreszcz. Bała się - i jego, i konsekwencji swojego zachowania. Nie umiała powiedzieć, czego bardziej.
- Ja... Chciałam otworzyć okno, jest trochę duszno. - Wiedziała, że to słaba wymówka. Tragicznie słaba. W przerażeniu nie potrafiła wymyślić nic lepszego.
Ścisnął tak mocno, jakby miał pogruchotać jej kości. Jęknęła z bólu, w duchu karcąc się za fantazje o brutalnym traktowaniu.
- Zaręczam, że gdyby mi było duszno, sam bym je otworzył - oznajmił sucho, przeszywając ją wzrokiem. Natasza odwróciła głowę, nie wiedząc, gdzie podziać oczy.
- Ale, Dima... - pisnęła nienaturalnie wysoko. Pod powiekami czuła piekące łzy. Nie chciała płakać, nie teraz. Tylko by ją wyśmiał.
Puścił zsiniałe nadgarstki, odsuwając się od Nataszy jakby się jej brzydził.
- Jakbyś mogła nie przyłazić tu w nocy... - zaczął, siadając na łóżku. - Ani w ogóle nigdy... Byłbym wdzięczny.
Nie krzyczał, nie awanturował się, mogła powiedzieć, że był wręcz uprzejmy. Lodowato uprzejmy.
I dlatego jego słowa bolały jeszcze bardziej.
- Przepraszam - szepnęła łamiącym się głosem, spuszczając głowę. - Źle zrobiłam. Powinnam wrócić do domu.
Nie tylko powinna była, ale wręcz chciała. Marzyła, żeby znaleźć się jak najdalej od niego, choć jednocześnie wciąż nie potrafiła patrzeć na niego bez zachwytu.
Roześmiał się, ale tylko wargami. Oczy pozostały zimne i nieruchome.
- W środku nocy? Gdyby coś ci się stało...
Poczuła przypływ irracjonalnej nadziei, choć sama siebie za niego karciła. Na chwilę jeszcze jej oczy rozbłysły.
- To co? - spytała ponaglająco.
- ...twój ojciec by mi nie darował.
Jeśli wcześniej czuła ból nie do opisania, to teraz właśnie odniosła wrażenie, jakby ktoś tępym nożem ciął jej serce na miliard kawałków. Przeklęte łzy popłynęły po twarzy; nie umiała ich dłużej kontrolować.
- Tylko o to chodzi? - wyrwało jej się z rozczarowaniem i nutą pretensji. O ile dotąd Dymitr zachowywał spokój, ta uwaga musiała go wytrącić z równowagi.
Ale nie wytrąciła.
- Idź już - powiedział bez krzty emocji. - Jest późno.
Poszła więc, zawstydzona i upokorzona, a łzy piekły ją jak rozpalone żelazo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

van Gogh New
Stalówka


Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:54, 18 Lip 2009    Temat postu:

To jest naprawdę dobre! Smile nawet bardzo! Tylko jednego mi tam brakuje: bohaterkę początkowo opisujesz jako delikatną kobietę, ba, nawet wręcz dziecko, a nagle budzi się w niej chęć posiadania Dymitra. Tak po prostu się budzi? Zaczyna ją opanowywać uczucie nie możliwe do poskromienia? A bodziec? Co nim jest? Tylko i wyłącznie noc spędzana pod dachem upragnionego mężczyzny? Może warto jeszcze tę sprawę przeanalizować? Ale ogólnie bardzo mi się podoba to, co napisałaś. Chętnie przeczytałbym więcej Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 20 Lip 2009    Temat postu:

Och, dziękuję za tak miły komentarz!

Co jest bodźcem? Cóż, sama noc, ów osławiony "zew". I fakt, że to moment zawieszenia między jedną burzą a drugą, kiedy intensyfikują się wszystkie doznania i zmysły dostają bzika. Swoją drogą, polecam w takim międzyburzowym momencie wyjść na balkon albo do ogrodu, zwłaszcza w nocy, powdychać powietrze, poobserwować... Świetne doznanie Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

van Gogh New
Stalówka


Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:17, 20 Lip 2009    Temat postu:

Rozumiem to, co chciałaś przekazać czytelnikowi, ale jakoś mi tego brakuje w tekście. Oczywiście, można się domyślać "co autor miał na myśli" ale, tak sobie myślę, że może warto by dopracować stan psychiczny bohaterki, w czasie tego zawieszenia między jedną burzą a drugą Smile Ja odczuwam pewien niedosyt Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:34, 20 Lip 2009    Temat postu:

Myślałam, że oddałam to dostatecznie, ale skoro tak mówisz, to pewnie czytelnik odbiera to inaczej... Dziękuję za radę Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Enigmatyczny
Piórko Wróbla


Dołączył: 03 Sie 2009
Posty: 54
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:34, 17 Sie 2009    Temat postu:

I znowu oceniam, zgodnie z prośbą, choć tym razem o wiele bardziej z własnej ciekawości.
Zaczyna się sielsko, przyjemne. Ogólnie, kto nie lubi wsłuchiwać się w padający deszcz? Kto nie lubi powracać wspomnieniami do zapachów dzieciństwa? Muszę przyznać, że świetnie to oddałaś. Później jest już ostro, ba! ona przez chwilę pragnie brutalności. Kontrast. Cóż, kontrast dobry, ale jakoś brakuje mi łącznika. Elementu, o którym wspomniał van Gogh New. Cóż, "zew" i poburzowe uczucia może i są elektryzujące, ale żeby do tego stopnia? Choć w końcu to kobieta, a ja nie jestem w stanie, choćby nie wiem jak się wysilając, myśleć jak kobieta. ;>
Czyta się znacznie łatwiej niż "On zawsze wstaje", nieporównywalnie bardziej zaciekawia. Uczucia na tym samym, wysokim poziomie. Powtórzę się, ale opisujesz tak pięknie, że można wejść w skórę bohatera i pozostać w niej na długo po przeczytaniu tekstu.
Nie wiem, czy bezbłędnie, ale takie robi wrażenie. Może to wina tego, że zbyt bardzo oślepia swym blaskiem, by można było coś wyłuskać?
Na dziś tyle, każdy ma swoją chwilę.
Ale inne Twoje teksty postaram się przeczytać i skomentować jak najszybciej.

Zachwycony już po raz drugi,
Enigmatyczny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Lill
Autokrata Pomniejszy


Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 813
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: moja jedyna i ukochana Wieś
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:42, 17 Sie 2009    Temat postu:

Z kobietami, zwłaszcza takimi kobietami jak Natasza, zawsze jest problem. To panna o dość pokręconej osobowości, a jej motywy, o ile widać je wyraźnie na tle całej powieści, w tym fragmencie faktycznie wyszły dość... Niejasno. Poprawiać tego na razie nie będę, zobacze, jaka będzie reakcja, kiedy to, co tu wycięłam jako miniaturkę, pojawi się w szerszym kontekście.

I, tradycyjnie, dziękuję za pochwały. Nie mam nic więcej mądrego do dodania. Niemądrego zresztą też nie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin