Kącik Złamanych Piór - Forum literackie

Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna
 

 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy   Rejestracja  Profil   

Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

 
Shadowcastle. Część I: Krwawa magia[horror/paranormal] [NZ]

Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:23, 25 Lis 2009    Temat postu: Shadowcastle. Część I: Krwawa magia[horror/paranormal] [NZ]

In visions of the dark night
I have dreamed of joy departed-
But a waking dream of life and light
Hath left me broken-hearted.



Edgar Allan Poe, A dream











PROLOG

Mordercze płomienie zajęły już cały parter i sięgały wyższych pięter. Uczniowie wybiegali ze swoich pokoi i uciekali wszędzie tam, gdzie było bezpieczniej. Niektórzy ginęli w pożarze, spalając się na popiół. I nikt nie wiedział, kto był sprawcą tej katastrofy. Nikt oprócz mnie. Bo ja znałam okrutną prawdę. Podpalaczem był mój wróg i zarazem ktoś bliski memu sercu.
Goniłam go. Biegł tak szybko, że jego kontury się rozmyły i nie było go widać nawet w świetle pochodni. Nie potrafiłam go dogonić, gdyż ze względu na moje ludzkie geny utrzymywałam średnie tempo. Zaraz za mną biegli moi przyjaciele.
W końcu intruz został zapędzony w kozi róg, ale widząc, że się zbliżam, podskoczył. Rozległ się głośny brzęk tłuczonego szkła. Podpalacz wyleciał przez okno w deszczu ostrych, lśniących odłamków. Niewiele myśląc, wyskoczyłam za nim i wylądowałam z gracją na szkolnym dziedzińcu. Ludzkie geny sprawiły, że bardzo się zmęczyłam i nie miałam siły biec dalej.
– Tato! – zawołałam, zanim zniknął mi z oczu.
Powoli się odwrócił, a jego wielkie, ciemne oczy zdawały się ciskać gromy. Zadrżałam, nie mogąc uwierzyć w to, że naprawdę byłam jego córką. Czekałam, aż się na mnie rzuci, lecz on tylko lekko się uśmiechnął (a może skrzywił?).
– Wreszcie prawidłowo się do mnie zwróciłaś, Lily – powiedział niskim, fałszywie uprzejmym głosem.
Przełknęłam ślinę. Nie wiedzieć czemu, w moich oczach zalśniły łzy. To również efekt posiadania ludzkich genów. Gdybym była zwykłą wampirzycą, nigdy bym nie zapłakała.
– Powiedz, dlaczego to robisz? Dlaczego tak ci zależy na zniszczeniu Shadowcastle? Dlaczego chcesz się mnie pozbyć raz na zawsze? Przecież jesteś moim ojcem!
Jeśli coś go ruszyło, jeśli odczuwał w tej chwili jakieś emocje, nie dał tego po sobie poznać. Miał twarz pokerzysty. Zdawała się być kamienną maską. Jednak przemówił po chwili, z wahaniem:
– Nie chciałem mieć dziecka z Rose Hunter. Nigdy nie chciałem mieć dzieci. Myślałem, że jako wampir nie mogę ich mieć. Ale jak widać, grubo się pomyliłem. Tylko przeszkadzasz mi w zdobyciu władzy nad światem.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Teraz nienawidziłam go z całej duszy.
– Nie mogę w to uwierzyć.
– To lepiej niech tak się stanie. Nikt mi nie przeszkodzi, a zwłaszcza taki bękart jak ty. Ale nie będę taki całkiem bez serca. Dam ci jeszcze trochę swobody, żebyś nie mówiła, że jestem złym ojcem. Ale jeszcze się spotkamy, Lilianne. I to już wkrótce.
Nim się zorientowałam, już go nie było. Pozwoliłam wszystkim więzionym emocjom wyjść na powierzchnię. Łzy popłynęły strumieniem po moich policzkach. Nie rozumiałam tego. Kochałam go i nienawidziłam jednocześnie. Chciałam za nim biec, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Mogłam tylko wołać „tato” i bezsilnie osunąć się na ziemię. Usłyszałam szelest trawnika i głos Mariusa. Nie zauważyłam nawet, że mnie objął, a pozostali utworzyli wokół nas zwarty krąg – po prostu wpatrywałam się tępo w miejsce, gdzie jeszcze kilka minut temu stał mój ojciec, którego odnalazłam i znienawidziłam najbardziej na świecie, a łzy zamazywały mi obraz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sanai dnia Sob 3:26, 26 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:53, 26 Lis 2009    Temat postu:

Króciutkie, bardzo króciutkie... Kiedy wy się ludzie nauczycie pisać prologi/rozdziały dłuższe niż życzenia na kartce świątecznej?

Zresztą kiedy ujrzałam słowo "prolog" przeraziłam się, bo znam tę niezrozumiałą dla mnie modę na prologi - albo prologiem nazywa się pierwszy rozdział, albo wkleja się przed pierwszy rozdział kilka niczego nie mówiących linijek - tutaj za to, choć koszmarnie krótko, było ciekawie. Nic oryginalnego, w sumie wampiry i dhampiry ostatnio są nieco za modne (jakbym sama o wampirach nie pisała...) - ale i tak je lubię, a pomysł ojca mordującego przyjaciół córki przemówił do mnie. Z drugiej strony, za dużo patosu i za dużo wiadomości na raz - ten dialog o pochodzeniu bohaterki i powodach nienawiści ojca do niej mogłabyś sobie darować, po pierwsze zakłóca dynamizm sceny, po drugie - odsłania za wiele kart. Gdybyś rozbudowała sytuację, pokazała choćby rozpaczliwy pościg za podpalaczem (to, co opisałaś jest krótkie, zdawkowe i brakuje mu dynamizmu), ale zataiła powody konfliktu między ojcem a córką - byłoby lepiej. Tak mam wrażenie, że podajesz wszystko na tacy i że ciąg dalszy będzie prostą historyjką o dobrej dhampirce i jej złym wampirycznym tatusiu...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:12, 27 Lis 2009    Temat postu:

Powiem tak. Ogólnie cały cykl będzie zawierał jakieś 7 tomów. Wpadłam na taki pomysł, żeby opisać w prologu pierwszej części scenkę z ostatniego tomu.

Może dam kilka ogólnych informacji na temat cyklu:

Tytuł: KRWAWA MAGIA

Cykl: SHADOWCASTLE

Gatunek: HORROR/PARANORMAL

Opis: Lily Hunter to młoda półwampirzyca, "owoc" krótkotrwałego romansu wampira i śmiertelniczki. Wychowywana przez matkę, żyje w Bostonie, wśród zwykłych ludzi. Jednak okazuje się, że Lily nie jest typową półwampirzycą - ma kilka paranormalnych darów. Kiedy je odkrywa, przestraszona ucieka z domu. Chce odszukać ojca, myśląc, że to właśnie po nim odziedziczyła dary telepatii, telekinezy i jasnowidzenia. Jednak nie ma pojęcia, gdzie go szukać, w ogóle go nie pamięta. Wiedziona instynktem, trafia za miasto, do szkoły Shadowcastle. Tam spotyka przedstawicieli pełnokrwistych wampirów i rozpoczyna kształcenie swoich mrocznych darów.
Wkrótce odkrywa też, że adepci Shadowcastle mają potężnego wroga. Lily, przywykła już do nowego otoczenia i zaprzyjaźniona ze sporą grupą wampirów, postanawia im pomóc. Ale prawdziwe oblicze wroga Shadowcastle sprawia, że Lily targają mieszane uczucia i dziewczyna musi wybrać, po czyjej stronie stoi...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:54, 27 Lis 2009    Temat postu:

No i taki prolog to jest dobry prolog. Niemniej jednak, jak na mój gust, nadal za wiele podajesz na tacy - w twoim opisie tym bardziej. Przeczytawszy go doszłam do wniosku, że planujesz młodzieżówkę, coś pomiędzy dziełem pani Meyer a "Harrym Potterem" (z dodatkiem "Vampire Knight")... Cóż, nie powiem, żeby takie coś nie miało potencjału - sprawnie napisane i po znalezieniu wydawcy i reklamy miałoby nawet wielki potencjał... komercyjny. Jeśli jednak chodzi o mój własny gust, to raczej mu to nie odpowiada... Pisze raczej, bo jeśli będzie temu bliżej do Rowling, to spoko, ale jeśli do Stefy... brrr...

A teraz mimo wszystko garść rad:
Planujesz siedem tomów. Ok, powodzenia, to może się udać. Jednak zanim zaczniesz te dziewięć tomów pisać, zastanów się, co w nich będzie - w każdym z nich. I nie rozwlekaj fabuły na siłę tylko po to, żeby te siedem tomów zapełnić.
Kolejna rzecz: piszesz, ze bohaterka jest wyjątkowa, nawet jak na dhampira. To budzi podejrzliwość - czemu akurat ona a nie kto inny? Nie przesadzaj z wyjątkowością - jak dla mnie wystarczyłoby, gdyby ona była półwampirem tylko, gdyby jej moce były typowe dla mieszańców. Bo jeśli inni mieszańcy takich mocy nie mają - to czemu właśnie ona ma? I nie, nie chcę, żebyś mi teraz to tłumaczyła - po prostu ostrzegam przed przesadą. Zapoznanie się z pojęciem marysuizmu byłoby nie od rzeczy, ale też nie radzę za bardzo "unormalniać" postaci i wszystkich mocy im obcinać...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Pią 15:55, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:23, 28 Lis 2009    Temat postu:

An-Nah napisał:
Pisze raczej, bo jeśli będzie temu bliżej do Rowling, to spoko, ale jeśli do Stefy... brrr...


Właśnie to ma być taka wampirza wersja HP Smile Wczoraj kumpela mnie spytała: 'czemu niby wampiry + szkoła = pomysł na książkę?', a ja jej na to, że nie potrafię wymyślić nic lepszego, bo o wampirach było już praktycznie wszystko.

Jeśli chodzi o kolejne tomy, to mniej więcej wiem, o czym będzie każdy z nich. Wczoraj spędziłam cały wieczór na wymyślaniu tytułów. Muszę jeszcze znaleźć coś ciekawego do tomów 6 i 7.

Zaś jeśli chodzi o wyjątkowość bohaterki... cóż... Nie będę tego tłumaczyć, bo to zbyt skomplikowane Wink Powiem tylko tyle, że to jest taka damska, wampirza wersja Harry'ego Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:37, 28 Lis 2009    Temat postu:

Z tym, że Harry nie miał większej mocy, niż przeciętny czarodziej. O jego wyjątkowości decydowała a) przepowiednia b) to, że dzięki miłości Lily przeżył atak.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:39, 28 Lis 2009    Temat postu:

Dobra, powiem tak. To jest podobne do HP, ale jednocześnie nieco inne, o.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:45, 28 Lis 2009    Temat postu:

Ja ci nie każę ani za bardzo się wzorować, ani być oryginalną na siłę. Wszystko już było, więc oryginalność i "inność" jest kwestią względną.
Ja chcę jedynie ostrzec przed tym, że naprawdę trudno jest poprowadzić postać obdarzoną całą masą supermocy - oskarżenia o marysuizm masz jak w banku. Jeśli chcesz się przed nimi bronić, musisz te nadzwyczajne moce odpowiednio w treści wyjaśnić - i zrównoważyć, na przykład poprzez błędy popełniane przez bohaterkę. Rozumiesz, co mam na myśli?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:51, 28 Lis 2009    Temat postu:

Rozumiem... chyba Razz

Jeszcze zastanawiam się nad tym, czy nie zrobić tak, że jej ojciec znał się trochę na nekromancji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:56, 30 Lis 2009    Temat postu:

Dodaję 1 rozdział.

-------------------------------------

1

Siedem lat wcześniej

Nazywam się Lilianne Hunter, ale wszyscy mówią do mnie Lily. Żyję na tym świecie dokładnie trzynaście lat i mieszkam z matką w samym centrum Bostonu. Jeśli chodzi o wygląd, to niczym specjalnie się nie wyróżniam. Mam metr pięćdziesiąt sześć wzrostu, więc ludzie prawie w ogóle mnie nie zauważają. Wydaje mi się, że moimi jedynymi atutami są oczy, tak ciemne, że aż niemal czarne, oraz włosy, długie i w kolorze ciemnym blond. Na pierwszy rzut oka jestem zwyczajną dziewczyną, ale pozory czasami mylą. Jak dotąd prowadziłam normalny tryb życia, ale wszystko uległo zmianie, kiedy się dowiedziałam, że człowiekiem jestem tylko w połowie, a w połowie wampirzycą, a ponadto mogę widzieć przyszłość, porozumiewać się telepatycznie i przenosić rzeczy siłą woli.
Zdarzyło się to w pewną ciepłą majową środę. Nie zapowiadało się na to, żeby tego dnia miało nastąpić coś szczególnego. Po prostu wracałam ze szkoły ze swoją mieszkającą kilka przecznic dalej koleżanką, Sage Quinn. Umilałyśmy sobie czas złośliwymi plotkami o Laleczkach – dziewczynach ze szkoły, które uważały się za jakieś cholerne bóstwa i których prawie nikt nie lubił. Łatwo więc można było się domyślić, że nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat, ale Sage, jako wielka miłośniczka plotek, musiała obgadać ze mną każdy najmniejszy szczegół. Miałam serdecznie dość słuchania tego, która Laleczka umawia się z którym kolesiem – którzy, swoją drogą, też byli pustakami – więc potakiwałam tylko i od czasu do czasu wtrącałam „aha” albo „serio?”, w rzeczywistości myśląc o czymś innym.
Kiedy jednak docierałyśmy do mojego domu, poczułam, że coś się dzieje. Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, gdy nagle i nieoczekiwanie przed moimi oczami stanął obraz siedzącej w salonie, wylewającej morze łez matki, oraz stojącej nad nią, ukrytej w cieniu postaci. „Błagam, odejdź”, powtarzała mama. Lecz intruz tylko wyciągnął rękę i pogładził jej włosy…
– A wiesz, że… – Sage raptem zamilkła i gapiła się na mnie, jakby ujrzała ducha. – Lily? Wszystko w porządku? Lily!
Wizja zniknęła. Zaczęłam szybciej oddychać, uświadomiwszy sobie, że przez cały ten czas tego nie robiłam.
– Coś się dzieje – oznajmiłam, spojrzawszy w końcu na Sage. – Ktoś jest w moim domu. Muszę iść. Wracaj do siebie.
Nie czekając na odpowiedź, pognałam przed siebie niczym tornado. Po chwili usłyszałam za sobą jakiś stukot. Sage nie posłuchała i pobiegła za mną. Jednak na ostatnim zakręcie przyspieszyłam jeszcze bardziej i jako pierwsza wpadłam do budynku, niemal przewracając przy tym jakąś starszą kobietę, która akurat wychodziła. Ręce tak mi drżały, że miałam trudności z włożeniem klucza do zamka w drzwiach mieszkania numer dziesięć, ale w końcu udało mi się je otworzyć.
Już od progu zaczęłam wołać mamę, ale nie odpowiadała. Usłyszałam za to jej płacz. Pomyślałam sobie, że może warto byłoby się uzbroić na wszelki wypadek. Nóż pewnie zdziałałby, za przeproszeniem, jedno wielkie gówno, ale i tak lepsze to niż nic. Przeszłam więc powoli z przedsionka do kuchni, sprawdzając przy okazji, czy wszystko jest na swoim miejscu. W przedsionku raczej tak – ciasno i ciemno jak w dupie u Murzyna, jak zawsze zresztą. A kuchnia? Również taka sama – pomalowana na ohydny, cukierkowy róż, pełna kwiatów. Normalnie słodycz do wyrzygania. Nigdy nie lubiłam takich rzeczy. To mama zaprojektowała wystrój całego mieszkania. Myślała, że wyrosnę w nim na dobrze ułożoną młodą damę – i wciąż tak myśli – ale ja wolałam iść po szkole na boisko i pograć w piłkę. Tak, zawsze byłam chłopczycą. Ale za to bystrą i wysportowaną. No i potrafiłam skopać komuś porządnie tyłek, jak trzeba było.
Otworzyłam szufladę ze sztućcami i chwilę w niej pogrzebałam. Znalazłam duży, niezwykle ostry chiński nóż. Wystarczy jedno lekkie pociągnięcie, aby coś przeciąć albo się zranić. Idealnie. Z taką bronią poszłam prosto do salonu. Poraziły mnie w oczy przebijające się przez okna promienie chylącego się wolno ku zachodowi słońca, ale po chwili ujrzałam siedzącą na kanapie mamę. Ukrywała twarz w dłoniach i cicho pochlipywała. Tajemniczej postaci już nie było. Usłyszałam trzask drzwi; widocznie ich nie domknęłam.
– Czy na pewno wszystko gra? – Sage stanęła za mną, ale na widok mojej mamy natychmiast się zreflektowała. – Ups, przepraszam. Lepiej już pójdę.
Kiedy usłyszałam kolejne trzaśnięcie drzwi, rzuciłam nóż na ziemię, podbiegłam do mamy i uklękłam przy niej.
– Co się stało, mamo?
Spojrzała na mnie oczami czystymi jak poranne niebo i pogłaskała czule po głowie.
– Nic, córuś. Po prostu… oglądałam ostatni odcinek „Miłości na sprzedaż” i bardzo się wzruszyłam.
No tak, ulubiona telenowela. Wyczułam kłamstwo w słowach mamy. Telewizor cały czas był wyłączony, a poza tym, o ile dobrze pamiętam, kanał Zone Romantica emitował ten serial stosunkowo od niedawna (nie żebym lubiła łzawe historie o miłości – fuj!).
– Ktoś tu był – powiedziałam bez ogródek. – Kto? I co ci zrobił?
Wyraźnie zakłopotałam ją tym pytaniem. Wstała i skierowała się do kuchni.
– Zacznę przygotowywać kolację.
No trudno. Przynajmniej próbowałam. Dopiero przy wzmiance o kolacji poczułam, jak kiszki grają mi marsza, więc postanowiłam trochę sobie podjeść. W lodówce była masa jedzenia, począwszy od nabiału, a stanąwszy na mięsie i wędlinach. Najprościej mówiąc: nic, co chciałoby zjeść normalne dziecko. Jednak byłam tak głodna, że mogłam zjeść konia z kopytami, więc wzięłam pierwszą rzecz z brzegu. Był to woreczek surowej wątróbki. Przez chwilę stałam i wpatrywałam się w niego. Normalnie nie jadałam tego rodzaju mięsa, ale nagle zaczęłam mieć na nie ochotę. Nie wiem, czy sprawiał to zapach pichconej przez mamę lasagne, niezwykła miękkość wątróbki, czy gromadząca się na dnie woreczka krew (a może wszystko razem?), ale do ust napłynęła mi ślina. Nie zważając na to, że mama była tuż obok, rozerwałam woreczek, wzięłam wątróbkę i zaczęłam ją pochłaniać. Jadłam jak dzikie zwierzę, a krew ciekła mi po brodzie prosto na ubranie i podłogę.
– Lily, zostaw to! Święta Panienko! Dziecko, co ty wyprawiasz?!
Mama chwyciła mnie za ramiona, lecz odepchnęłam ją tak mocno, że uderzyła plecami o szafkę, i dokończyłam swój posiłek. Opamiętałam się dopiero wtedy, kiedy nie miałam już mięsa i zlizałam całą krew z rąk. Spojrzałam na mamę, która obserwowała mnie z przerażeniem, trzymając się za serce.
– Przepraszam – szepnęłam, zdając sobie sprawę z tego, co zrobiłam, i nie rozumiejąc, dlaczego to zrobiłam. Czym prędzej pobiegłam do swojego pokoju. Zamknęłam się w nim i nie wychodziłam przez resztę dnia. Leżałam na łóżku, tuląc pluszowego białego misia, nie mając najmniejszej ochoty na jedzenie i starając się nie słuchać kolejnych rozpaczliwych zawodzeń matki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:43, 01 Gru 2009    Temat postu:

2

Jeszcze tego samego wieczora mama zapukała do mnie i powiedziała, żebym przyszła do salonu. Okazało się, że odwiedziła nas jej dobra znajoma, Noelle Wells. Był też Keith, jej dwuletni synek, którego szczerze nienawidziłam. Istny mały diabeł. Zawsze kiedy Noelle zostawiała go pod moją opieką, broił tak, że żal aż dupę ściska, a kiedy wracała, ja byłam ledwo żywa i tak wściekła, że miałam ochotę coś mu zrobić, a on robił anielską minkę i wszystko uchodziło mu na sucho. Zepsute nerwy nie są warte trzydziestu dolarów wynagrodzenia. Ba, nie są warte nawet połowy centa.
Jednak nie chcąc robić mamie jeszcze większej przykrości, postanowiłam być miła i robić dobrą minę do złej gry. Kiedy weszłam do salonu, uśmiechnęłam się do Noelle, wzięłam Keitha i usiadłam z nim na kanapie. Podstęp polegał na tym, że przy swojej matce będzie spokojny. Doprawdy nie miałam pojęcia, co wyrośnie z tego dzieciaka, i szczerze powiedziawszy, nie chciałam się tego dowiedzieć.
Lecz kiedy tak siedziałam i udawałam, że bawię się z Keithem, podczas gdy nasze matki wspominały dawne czasy przy kawie i wyśmienitym jabłeczniku, ten mały blond potwór ugryzł mnie w rękę. Skubaniec miał mocne zęby. Krzyknęłam. Nasze mamy przerwały rozmowę.
– Synku! Nie wolno tak robić - powiedziała Noelle karcącym, lecz jak dla mnie zbyt łagodnym tonem. Zawsze była bezgranicznie w nim zakochana.
Postanowiłam sama dać nauczkę gówniarzowi. Mocno odchyliłam mu głowę do tyłu i ugryzłam go w szyję. Nie wiedziałam, dlaczego akurat tam, i dlaczego, kiedy poczułam pod wargami gorącą krew, zaczęłam ssać. Keith wrzeszczał jak zarzynane prosię, ale ja byłam w totalnym amoku i nie zwracałam nawet uwagi na mamę i Noelle, które również krzyczały i próbowały wyrwać mi malucha.
Jednak udało mi się oderwać od jego szyi, choć z wielkim trudem. Na szczęście jeszcze żył. Ale jego szyja nadal obficie krwawiła. Noelle wyszarpała jego drobne ciałko z moich rąk i przycisnęła do rany swoją apaszkę. Spojrzała na mnie ze zgrozą. Jednak zwróciła się do mojej mamy:
– Musisz coś z nią zrobić, Rose, i to koniecznie. Opętał ją szatan! Doprawdy nie wiem, cóżeś w życiu uczyniła, że Bóg pokarał cię takim dzieckiem.
Po tych słowach przycisnęła do siebie płaczącego Keitha i wybiegła z mieszkania. Na korytarzu słychać było jej wołanie o pomoc.
Mama nie odzywała się do mnie. Stała przy oknie, zasłaniała usta ręką i wpatrywała się gdzieś w dal załzawionymi oczami. Po raz kolejny ją zawiodłam. Zawsze byłam trudnym dzieckiem i sprawiałam dużo problemów. Lecz tym razem chodziło o coś znacznie poważniejszego, lecz nie wiedziałam, o co.
– Czemu nie możesz mi powiedzieć, o co chodzi, mamo? Nie jestem już małą dziewczynką!
Spojrzała na mnie, potem znów przeniosła wzrok na widok za oknem, a potem parsknęła.
– Właśnie, że jesteś. Ale skoro to się stało, nie mogę dłużej trzymać cię w niewiedzy – Powoli podeszła do kanapy, usiadła i westchnęła. – Trzynaście lat temu miałam romans z najpodlejszą kreaturą, jaka ma czelność chodzić po tej ziemi. Dopiero po nocy pełnej szaleństw dowiedziałam się, że był… wampirem. Opuścił mnie. A dziewięć miesięcy później urodziłaś się ty.
– Chcesz powiedzieć, że ja też jestem wampirzycą?
– Tylko w połowie. W połowie też jesteś człowiekiem. Możesz się starzeć, ale masz bardziej wyczulone zmysły i musisz żywić się krwią – Westchnęła tak, jakby kamień spadł jej z serca. – Przez trzynaście lat ukrywałam twój sekret przed światem, ale wiedz jedno, kochanie: nigdy nie żałowałam.
Nastąpiła długa chwila ciszy.
– Gdzie teraz jest tata? – spytałam, wpatrując się w swoje dłonie.
– Nie wiem, Lily. I nie obchodzi mnie to.
– Ale mnie tak!
Nie mogłam w to uwierzyć. Wstałam i poszłam do łazienki. Dopiero przeglądając się w lustrze zauważyłam, że wyglądam makabrycznie: zmierzwione włosy, obłęd w oczach, krew na brodzie, szyi i ubraniu. Szybko się umyłam, po czym wróciłam do swojego pokoju i rozmyślałam do późnej nocy. O wyznaniu mamy i o innych rzeczach. Nie mogłam pozwolić na to, żeby mama przeze mnie cierpiała. Chciałam uwolnić ją od ciężaru brzemienia, które dźwigała przez tyle lat. Nie zamierzałam sprawiać jej więcej kłopotów. Miałam plan.
Upewniwszy się, że mama śpi, wyciągnęłam kartkę i napisałam list.




Kochana Mamo,
myślałam o tym, co mi powiedziałaś, i chociaż nie wierzę w takie rzeczy, muszę się upewnić , czy to prawda. Wyruszam na poszukiwania ojca. Nie wiem jeszcze, dokąd pójdę, ale wiedz jedno – niezależnie od tego, gdzie będę, zawsze będę bezpieczna i będę o Tobie myślała. Nie chcę Cię już więcej niepokoić.

Lily

PS: Przepraszam, że tak się na Ciebie uniosłam. Kocham Cię.


Zgięłam kartkę na pół i zostawiłam ją na biurku. Spakowałam do plecaka kilka ubrań na zmianę, wzięłam pluszowego białego misia i wyszłam z pokoju. Ostatni raz rozejrzałam się po salonie, po czym opuściłam mieszkanie, a potem budynek.
Być może miałam już tu nigdy nie wrócić…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:29, 04 Gru 2009    Temat postu:

Po pierwsze: czy każdy z tych fragmentów to osobny rozdział? Bo jeśli tak, to za krótkie te rozdziały. Niecałe 5000 znaków to długość dobra na notkę na bloga, ale nie na pełnoprawny rozdział powieści.

Akcja rozkręca się za szybko, brak napięcia. W jednej chwili bohaterka wraca ze szkoły, w następnej - rzuca się ma wątróbkę, potem na dziecko. Matka ni z tego, ni z owego mówi jej, że jej ojciec był wampirem - zupełnie znienacka, jakby informowała co jest na obiad. I co robi nasza bohaterka? Zamiast zacząć się zastanawiać co jest grane, czy nie śni, czy jej albo jej matce nie odbiło - stwierdza, że w takim razie ucieknie z domu i będzie szukać ojca. W efekcie dostajemy bohaterkę, która wydaje się być maszynką bez emocji, zachowującą się tak, jak każe jej autorka. Dramatyczna decyzja o ucieczce z domu powinna być podparta czymś więcej, niż niewiarygodną informacją o tożsamości ojca - niezykłych wydarzeń powinno być więcej, powinny być opisane w bardziej budzący (i ukazujący) emocje sposób. Lili jednak wspomina o nich mimochodem. "Miałam wizję." "Zlizałam krew." "Dzieciak mnie wkurzył, więc go ugryzłam." Ok, może Lili jest socjopatką. Może wampirza krew czyni ludzi nieczułymi. To możliwe. Ale nie tłumaczy tego, ze nasza panna dhampir wyrusza na poszukiwanie ojca ot tak, nie wiedząc właściwie nic, nie pytając matki o dodatkowe informacje, nie weryfikując nawet własnej i matki poczytalności. A to już jest ewidentnie brak pomyślunku ze strony autorki.

Nie lubię Lily. Właśnie dlatego, że tak naprawdę nie obchodzi ją to, co dzieje się z nią i wokół niej, że wydaje się nie żywić żadnych uczuć wobec innych. Że nie myśli.

Do stylu i poprawności się nie przyczepię. Na oko są ok, ale też się głębiej w nie nie wgryzałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez An-Nah dnia Pią 13:33, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:55, 04 Gru 2009    Temat postu:

Ech... Tak się właśnie zastanawiam, czy by nie napisać tego od nowa... Faktycznie, coś za mało emocji opisałam (a tego powinno być aż nadto, z racji że jestem bardzo uczuciową osobą). Widać nie przemyślałam tego wszystkiego dokładnie. Myślenie i planowanie nigdy nie było moją mocną stroną. Moja niestaranność może też wynikać z tego, że inspiruję się trochę książką, przy której przesiedziałam w zeszłym tygodniu 2 dni w Empiku i której nie zakupiłam i po prostu zapomniałam, o czym była.
Tak, racja. Napiszę to jeszcze raz. Muszę zrobić to perfekcyjnie, po prostu muszę (tak już mam).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

An-Nah
Czarodziejskie Pióro


Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 431
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: własna Dziedzina Paradoksu
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:57, 04 Gru 2009    Temat postu:

I dobrze że chcesz nad tym pracować Smile To się chwali.

A perfekcjonizm rozumiem - sama na niego cierpię.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora

Sanai
Orle Pióro


Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 195
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: z planety Pandora
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:17, 04 Gru 2009    Temat postu:

Zdaje się, że poczekam sobie do Gwiazdki, bo wtedy kupię te książkę, którą się inspiruję ;P

A tak na poważnie - w takim tempie to na pewno pisanie całego cyklu zajmie mi pół życia... ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Kącik Złamanych Piór Strona Główna -> Archiwum opowiadań Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
 
 


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group

 
Regulamin